piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 22

- Znowu się spotykamy... - usłyszałam znajomy ochrypły głos który sparaliżował mnie całkowicie.
Stojący przede mną brunet mierzył mnie swoim łapczywym wzrokiem. Podniosłam się z piasku by po chwili zrobić krok w tył. Ku mojemu niezadowoleniu Thomas nie pozwolił mi zachować tego bezpiecznego dystansu. Podszedł do mnie momentalnie łapiąc za nadgarstki.
- Tęskniłaś za mną kochanie ? - spytał przesadnie słodkim głosem.
- Ani trochę. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- A może dasz się zaprosić na kolację ? - spytał ściskając moje nadgarstki mocniej chcąc usłyszeć odpowiedź twierdzącą.
- Nie w tym wcieleniu.
- Zła odpowiedź. - ułożył usta w coś na kształt uśmiech który przyprawiał mnie o mdłości. Może to nie był mój największy problem ale ja na serio zaczynałam się bać że zaraz zwrócę swoje śniadanie.
- Nie ma złych odpowiedzi. Są nieodpowiednie pytania. A teraz mnie puść bo nie mam ochoty na dalsze ciągnięcie tej rozmowy jasne ? - rzuciłam próbując wyrwać się z jego uścisku. Rozglądałam się w około szukając jakiegoś sensownego wyjścia z obecnej , dość nie przyjemnej sytuacji jednak nic nie mogłam wymyślić.
-  Szukasz czegoś ? Może swojego kochasia ?  Nie ma go tu ? Jaka szkoda maleńka .
- Jest - usłyszałam ostry stanowczy głos dobiegający tuż zza moich pleców. Sekundę potem prawa pięść blondyna zostawiła po sobie ślad na twarzy Thomasa. Poczułam jak ucisk na moich nadgarstkach się rozluźnia by po chwili całkiem zniknął. Odsunęłam się od bruneta i przysunęłam bliżej Marco który zamknął mnie ramionach. Jego ciało drżało ze złości a prawa pięść nadal pozostawała zaciśnięta. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jakby stał sie zupełnie inną osobą.
Chwyciłam jego prawą dłoń rozluźniając jego palce które wcześniej zwinięte  w pięść teraz były splątane z moimi. Pociągnęłam go lekko do tyłu w celu odciągnięcia go jak najdalej od Thomasa.
- Nie warto tracić na niego czasu - szepnęłam starając się dodać mu otuchy.  Blondyn zmierzył chłopaka wzrokiem posyłając mu spojrzenie typu; " nie zbliżaj się do nas więcej " i odeszliśmy wolnym krokiem w kierunku koca.
- Co to do cholery miało być ?! - opiekun stał za nami przyglądając się dokładnie naszej dwójce.
- O czym pan mówi ?
- Marco nie rób ze mnie idioty. Dobrze wiesz o co chodzi. - wysyczał. - Dlaczego wszczynasz bójki w miejscu publicznym ?!
- Bo sobie na to zasłużył !
- Ma się to więcej nie powtórzyć jasne ? Ostrzegam cię ! - rzucił po czym odszedł w kierunku swojego ręcznika po którym deptały jakieś dzieciaki. Zaczął się na nich wydzierać a z jego oczu kipiała złość. Dla własnego bezpieczeństwa oddaliliśmy się od placu boju.
- Nawet na chwilę nie mogę cię zostawić samej bo zaraz zlatują się jacyś popaprańcy - powiedział lekko zirytowanym głosem kiedy usiedliśmy na kocu.
- No to chyba nie jest moja wina - spojrzałam na niego niepewnie.
Już miał coś powiedzieć kiedy nagle okrążyły nas dziewczyny.
- Boże a to co za jeden ? - spytała Diana wiercąc swoim wzrokiem dziurę w mojej twarzy.
- Um ... Opowiadałam wam o nim ... - powiedziałam prawie że szeptem - To Thomas.
- Thomas ? Mówiłaś że był przystojny - westchnęła blondynka.
- A nie jest ?! - Rzuciła Sylwia a w jej obronie stanęła momentalnie Nicol.Naprawdę nie wiem dlaczego muszę być świadkiem tej jakże " interesującej " rozmowy.
- Chyba żartujesz. Wygląda jakby dostał z łopaty... - wybuchnęłam śmiechem. Właśnie to w niej kocham najbardziej. Potrafi tak znakomicie poprawić mi humor. W dodatku nie potrzebuje do tego dużo czasu..
- Idziemy do wody - poczułam delikatne ściśnięcie za mój prawy nadgarstek by po chwili być zaciągniętą do wody. Stanęliśmy na skraju drewnianego pomostu i trzymając się za ręce, wskoczyliśmy do całkiem ciepłej wody. Kiedy się wynurzyliśmy , nasze palce nadal były splecione. Spojrzałam na chłopaka unoszącego się na wodzie przede mną. Mokre włosy opadały na jego czoło. Ciemne oczy świdrowały mnie wzrokiem spod długich ciemnych rzęs. Boże ... Czemu ja nie mogę takich mieć ? Moje są praktycznie nie widoczne bez tuszu.
- Nad czym tak myślisz ? - spytał podpływając bliżej mnie i łapiąc za drugi nadgarstek.
- Nad niczym ... - westchnęłam .
- Jasnee.. - popatrzył na mnie z dziwnym skupieniem. Daję dychę że myśli jak tu ze mnie to wyciągnąć.
- Mam pomysł. - Dodał po chwili. - Ścigamy się!  Jeśli dopłynę pierwszy do tamtej żółtej boi  - wskazał palcem na przestrzeń przed sobą - odpowiesz na trzy moje pytania bez żadnego wykręcania się.
- A jeśli ja dopłynę pierwsza ?
- Wierzysz w cuda ? - podniósł lewą brew a na jego usta wdarł się przebiegły uśmieszek.
- Och zamknij się. Jeśli dopłynę pierwsza, stawiasz mi kawę.
- Stoi.

****

- Nie mogę uwierzyć że naprawdę ze mną wygrałaś - westchnł kiedy wyszliśmy już z wody i kierowaliśmy się w kierunku koca.
- Nie doceniasz mnie kotku - puściłam mu oczko na co ten się uśmiechnął.
- To dlatego że dawałem ci fory mała.
- Nie taka mała - westchnęłam podnosząc się na palcach by wyglądać na trochę wyższą niż w rzeczywistości jestem. Blondyn zachichotał po czym schylił się tak że byliśmy mniej więcej na równi. Skradł mi buziaka i wyprostował się.
- A teraz zasówaj po moją kawę malutki - powiedziałam naciskając na słowo "malutki".
Pokiwał głową po czym odszedł w kierunku chłopców grających w siatkę na skraju plaży. Odprowadziłam go wzrokiem napawając się widokiem jego umięśnionego ciała. Mięśnie jego ramion napinały się i rozluźniały przy każdym nawet najmniejszym ruchu..
Odwróciłam się po czym ruszyłam w kierunku koca na którym wylegiwały się dziewczyny. Położyłam się między nimi , wycierając uprzednio mokre jeszcze ciało. Wzięłam z torebki Ipoda i ze słuchawkami w uszach ułożyłam się wygodnie na brzuchu. Błądziłam wzrokiem obserwując okolicę. Niedaleko naszego koca , na piasku siedział mężczyzna. Może koło czterdziestki. Otoczony przez dwójkę dość małych dzieci. Każde z nich trzymało w małej rączce kolorową łopatkę i dzielnie grzebało w piasku zsypując go z łopatki na wcześniej wyznaczone miejsce. Wyciągnęłam słuchawkę z prawego ucha i wsłuchałam się w ich rozmowy. Bardzo mnie zaintrygowało to co się tam działo. Wszyscy byli szczęśliwi. 
- Tatusiu ? A nas zamek to będzie taaki duzy ? - spytała dziewczynka podnosząc ręce do nieba.
- Jeśli się postaramy to większy - odpowiedział mężczyzna gładząc dziewczynkę po ramieniu. Jak prawdziwy, troskliwy ojciec. Ojciec który ma czas dla swoich dzieci. Poświęca wolną chwilę żeby zająć się choćby tak błahym zajęciem jak budowanie zamku z pisaku z dwójką trzy może czterolatków.
Po dłuższej chwili przypatrywania się jak cieszą się sobą miałam w oczach szklanki. Ani ja , ani Logan nigdy nie mieliśmy okazji doświadczyć czegoś takiego. O wakacjach z rodzicami mogliśmy tylko pomarzyć. Mimo że mieliśmy na to pieniądze, oni zawsze twierdzili że w domu się nie przelewa. Woleli któryś raz z kolei kupić nowy telewizor czy laptopa zamiast poświęcić nam chwilę.
- Ej mała co jest ? - nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawił się Marco z kubkiem kawy w ręce.
- Coś mi do oka wpadło. Ale już jest okej . - uśmiechnęłam się choć jestem pewna że nie był do końca przekonany do tego co mówię.
- Mmmm widzę że masz coś dla mnie.
Spojrzał na mnie zdziwiony jak by nie wiedział o czym mówię.
- Kawa .... - zmarszczyłam czoło.
- Też chciałaś ? - wyszczerzył się. Wywróciłam oczami i zabrałam mu kubek z ręki kiedy ten zaczął się bawić moim Ipodem. Upiłam łyka po czym oddałam mu kubek.
- Czy ty właśnie zabrałaś mi moją kawę ? - spytał z pokerową twarzą.
- Nieee . Wydaję ci się misiu - puściłam mu oczko.
Roześmiał się po czym wrócił do przeglądania mojej playlisty na Ipodzie.
- Słuchasz Kaliego ?
- Mój ulubiony raper . Jest niesamowity . A ty ? Czego słuchasz ?
- Kaliego - uśmiechnął się.
- Ej zakochańce ! Idziemy na kajaki - krzyknął Mario.
Podnieśliśmy się z koca i ruszyliśmy za opiekunem w kierunku drewnianego pomostu. Podzieliliśmy się w pary. Ja - Diana , Nicol - Sylwia, Marco - Mario , Leon -Philip.
- Tylko bez wydziwiania jasne ? Nie mam zamiaru wskakiwać za wami później do jeziora - bąknął opiekun kiedy siedzieliśmy już w kajakach.
Wywróciłam oczami i złapałam za wiosło. Drugie podałam Dianie siedzącej za mną i ruszyłyśmy. Na początku bardzo słabo nam to szło. Bo nasz kajak za nic nie chciał ruszyć. Kołysał się lekko na falach jeziora podczas gdy inni odpłynęli już dość daleko. W końcu jednak złapałyśmy z Diana wspólny rytm i ruszyłyśmy za resztą grupy. Po kilku minutach byłyśmy już niedaleko nich.
- Ścigamy się ? - krzyknęła Sylwia gdy dopłynęłyśmy bliżej.
- Jasne ! - Wrzasnęła Diana na co ja wywróciłam oczami. Przecież my ledwo tutaj dopłynęłyśmy a co dopiero żeby się ścigać.
- Kto pierwszy na tamtej wysepce - rozejrzałam się dookoła. Kiedy ujrzałam wysepkę przed nami miałam ochotę zabić Diane że nas w to wplątała. Przecież to cholernie daleko ....

* Pół godziny później *

Nie mogę uwierzyć że dałyśmy radę. Udało nam się dopłynąć do tej skalistej wysepki. Co prawda jako ostatnie , ale nie było między nami a resztą dużej odległości. Można by powiedzieć że jestem z siebie dumna.
Kiedy dopłynęliśmy ,wysiedliśmy z kajaków i wdrapaliśmy się na dość wysoką skalną płytę.
- Skaczemy ? - spojrzałam w górę i zobaczyłam stojącego na skraju płyty Marco czekającego na odpowiedź ze strony chłopaków. Spojrzeli po sobie i już po chwili stali obok blondyna spoglądając w taflę wody.
- Michael (opiekun naszej grupy) nas pozabija... - westchnął Mario z uśmiechem na twarzy
Marco wzruszył ramionami i robiąc krok do przodu rzucił się do wody. Momentalnie się podniosłam i spojrzałam w wzburzoną taflę wody. Żołądek podskoczył mi do gardła kiedy zobaczyłam jak tu wysoko.
Po chwili wynurzył się blondyn. Przetarł rękami twarz odgarniając włosy z czoła i wyszczerzył się do nas unosząc do góry dwa kciuki. Chłopaki wybuchnęli śmiechem i poszli w jego ślady. Mimo że trochę się uspokoiłam, miałam złe przeczucia. Modliłam się żeby żadnemu z tych idiotów nic się nie stało

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział <3
    Kocham to opowiadanie :*
    Czekam na kolejny ;)
    Życzę dużo weny i do następnego :* <3

    OdpowiedzUsuń