Noc była koszmarna. Całą noc śniły mi się koszmary w których słyszałam płacz Diany kiedy dzwoniła do mnie, a przed oczami miałam obraz zmasakrowanego motoru obok której leżała dziewczyna.
Kiedy po raz kolejny dzisiaj się obudziłam było koło 7. Postanowiłam się dłużej nie męczyć i wstałam.
Wyciągnęłam pierwsze lepsze dresy i czarną bokserkę i poszłam do łazienki. Kładąc ubrania na blacie koło umywalki , spojrzałam w lustro. Podkrążone oczy, napuchnięta od płaczu twarz , włosy w absolutnym nie ładzie. Przerażona tym jak wyglądam weszłam pod prysznic. Zimna woda oblewała moje ciało co pozwalało mi się nawet trochę zrelaksować.
Kiedy wyszłam , wytarłam się dokładnie ręcznikiem, i ubrana już zeszłam na dół do kuchni. Jak zwykle zresztą, nie było tam nikogo. Nie zdziwiłam się zbytnio. Tata w biurze a Logan pewnie w drodze do szkoły albo jeszcze śpi. Weszłam do kuchni zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole. Po chwili wpadł Logan.
- Cholera jestem już spóźniony. - warknął biegnąc do lodówki. Otworzył ją ale po chwili zamknął nic z niej nie wyciągając. Przystanął koło mnie i upił sobie łyka z mojej kawy.
- Dzięki - poczochrał mnie po głowie i już go nie było.
Siedziałam tak jeszcze chwilę patrząc bez żadnego celu w okno po czym przesiadłam się przed telewizor. Włączyłam jakiś film i zajęłam się oglądaniem.
Około 14 wstałam i poszłam do siebie. Tam założyłam na siebie rurki i czarną koszulę i wyszłam z domu kierując się w stronę szpitala.
- O hej Jula ! - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i ujrzałam Johna.
- Cześć John.
- Co tam u Ciebie słychać? Zamierzasz wrócić do studia ?
- U mnie wszystko w porządku ale nie wiem czy wrócę do studia.
- Jest już koniec maja , niedługo koniec roku i szansa wyjazdu. Chyba tego tak łatwo nie odpuścisz ?
- Naprawdę nie wiem John.
- Stało się coś ?
- Nie, nie.
- Przecież widzę.. - ciągnął uparcie a ostatnią rzeczą o której marzyłam była rozmowa o wypadku.
- Przepraszam ale śpieszy mi się.
- Yhym okej. Pa
- Pa. - rzuciłam i już mnie tam nie było.
Kilka minut później byłam już u Diany.
-Nadal się nie obudziła.
- Nie chciałabym cię martwić ale jej stan się wręcz pogorszył. W nocy miała akcję reanimacyjną dlatego że maszyna wykazała że dziewczyna traci puls. Lekarz twierdzi że w ciągu 4/5 dni powinna się wybudzić ze śpiączki. - wiadomość pielęgniarki zupełnie mnie podłamała.
Godzinę później siedziałam na jednej z ławek parkowych. Wybrałam taką z dala od ludzi żeby uniknąć wścibskich pytań typu CO SIE STAŁO?, CZEMU PŁACZESZ ? itd . Chciałam sobie w spokoju posiedzieć...
Siedząc na ławce wciąż myślałam o tym wszystkim. To jakiś pechowy rok. Przeprowadzka, rozwód rodziców, teraz ten wypadek. Po policzkach spłynął kolejny strumień łez. Nagle poczułam jak ktoś siada koło mnie i podaje mi chusteczkę.Wzięłam i otarłam nią oczy.
- Co się stało ? - spytał Marco.
- Nnic... - odparłam a po moim policzku popłynęło jeszcze więcej łez.
On nic juz nie odpowiedział tylko przytulił mnie do siebie i zaczął głaskając moje włosy. Po chwili się uspokoiłam na tyle na ile mogłam. Przynajmniej już nie płakałam. Opowiedziałam Marco o wszystkim co się stało. On strzelił standardowy tekst typu " przykro mi " i znów mnie przytulił.
- Nie martw się. Będzie dobrze.
Oparłam głowę na jego ramieniu i poprostu zamknęłam oczy. Czułam jak mnie głaszcze po włosach i plecach. To bardzo uspokajało , dodawało otuchy. Około 17 postanowiłam się zbierać do domu. Marco odprowadził mnie pod samą furtkę. Przytulił jeszcze raz na pożegnanie.
- Trzymaj się Julcia. Będzie dobrze - szepnął nim zniknął za rogiem ogrodzenia.
* trzy tygodnie później *
Dziś Diana wychodzi ze szpitala. Strasznie się cieszę ponieważ bardzo się za nią stęskniłam. Wreszcie pójdziemy razem do szkoły , a potem na jakieś zakupy czy coś. Naprawdę się cieszę.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 11. Wyciągnęłam z szafy ubranie i zamknęłam się w łazience. Tam wzięłam szybki prysznic , ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Włosy zaczesałam w w koka, zarzuciłam torbę na ramię wychodząc w stronę szpitala. Kiedy dotarłam na miejsce , Diana już czekała na swoich rodziców na korytarzu. Z ręką w gipsie podeszła do mnie i mocno przytuliła. Odwzajemniłam uścisk po czym usiadłyśmy na krześle. Diana opowiadała mi właśnie o jakimś ponoć mega seksownym młodym lekarzu na jej oddziale gdy zauważyłam że z jednej z sal wyszedł właśnie John w szpitalnym ubraniu. Nie jak dla pacjenta , raczej dla lekarza.
- To on - szepnęła podekscytowana Diana wskazując na Johna.
- John ? - zaczęłam się śmiać.
- Skąd wiesz jak ma na imie ?
- Spotkałam go kiedyś w kawiarni.
- Cześć dziewczyny - usłyszałyśmy głos Johna.
- Cześć - odpowiedziałyśmy równo.
- Wreszcie się doczekałaś wyjścia - uśmiechnął się do Diany.
- Oj taak.. Nareszcie.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym on wrócił do pracy, a nas zabrali rodzice Diany do ich domu. Siedząc w pokoju Diany rozmawiałyśmy o jakichś głupotach aż wreszcie się odważyłam.
- Jak to się stało ? - momentalnie zmienił sie jej humor.
- Ja nie lubię o tym rozmawiać...
- Powiedz... Muszę wiedzieć dlaczego nie zadzwoniłaś odrazu na pogotowie tylko do mnie.
- Byłam na imprezie i tam poznałam Jasona. Świetnie się dogadywaliśmy i w ogóle więc zaproponował mi przejażdżkę. Zgodziłam się. Byliśmy pod wpływem alkoholu więc chcieliśmy zaszaleć. Rozwinęliśmy dużą prędkość aż nagle dojechaliśmy do przejazdu kolejowego.
Mimo wszystko Jason nadal nie zwalniał. W pewnym momencie nadjechał pociąg. Jego światła chyba go oślepiły bo stracił całkowitą kontrolę nad motorem i poprostu się przewróciliśmy.. - mówiła ze łzami - gdyby nie ta prędkość to nic by nam się nie stało. I nie musiała bym tydzień temu wychodzić na przepustkę ze szpitala żeby iść na jego pogrzeb. ... - Teraz już całkiem płakała. Przytuliłam ją.
- Ale dlaczego nie zadzwoniłaś po karetke ?! Tylko do mnie ?
- Dlaczego ? Bałam się. Bałam się rodziców. Myślałam że nie jest aż tak źle.... - wybuchnęła płaczem na nowo.
- Cśśś. Już dobrze... - przytuliłam ją mocniej i zmieniłam temat.
Do domu wróciłam bardzo zmęczona. Pierwsze co zrobiłam to ubralam piżamę i padłam na łóżko.
* następnego dnia *
Dziś, kiedy otworzyłam swoją szafkę szkolną doznałam miłego zaskoczenia. Pomiędzy książkami do historii a geografii leżała biała koperta z małą czerwoną kokardką. Na sam widok się uśmiechnęłam. Schowałam ją do torby razem z paroma książkami i ruszyłam na lekcje.
- Hej Julcia ! -usłyszałam za sobą czyjś głos. Obróciłam się i ujrzałam stojącego za mną Marco z bardzo słodkim uśmiechem na twarzy. Bez słowa się obróciłam z powrotem plecami do niego i ruszyłam przed siebie. Mój humor od razu się zepsuł.
- Ej mała... - złapał mnie za ramię. Szybkim gestem strzepałam ją z ramienia , nadal na niego nie patrząc
- Nie jestem mała.
- Jesteś - uśmiechnął się.
- Coś jeszcze ? - spytałam poirytowana.
Złapał mnie za nadgarstki i spojrzał głęboko w oczy.
- O co ci chodzi Julia? - spytał zdezorientowany.
- O nic. Po prostu daj mi spokój.
- Nie. Dopóki nie wytłumaczysz mi co takiego zrobiłem.
- No nie wiem... Zastanówmy się. Najpierw jedziesz z czułymi słówkami , jesteś milutki. A potem jak gdyby nigdy nic się po prostu nie odzywasz...Wręcz mnie unikasz.
- Słucham?
- Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać to poprostu powiedz ! Nie musisz przede mną uciekać ! - w tym momencie wyrwałam się z jego uścisku i po prostu odeszłam.
- Ale .... Zaczekaj ! - ja jednak znikłam za drzwiami damskiej toalety.
Rzuciłam torbę na blat koło lustra i odkręciłam kurek z zimną wodą.
Zanurzyłam w niej ręce po czym wytarłam je w papierowy ręcznik. Oparłam się dłońmi o blat i spojrzałam w lustro. Próbowałam się uspokoić bo nie ukrywam że ta cała sprawa z Marco doprowadzała mnie do szału.
5 minut później wyszłam z łazienki dostrzegłam siedzącego pod drzwiami blondyna.
" o nie .. " pomyślałam.
- Julka ! - momentalnie się podniósł gdy mnie zobaczył.
- Śpieszę sie..
- Musimy pogadać !
- Nie ma o czym.
- Mylisz się. O 17 kawiarnia koło parku okej ?
- Nie.
- Proszę cię. Bądź.
- Nie wiem - bardziej szepnęłam niż powiedziałam.
Idąc w kierunku klasy rozmyślałam nad tą całą akcją. Naprawdę bolało mnie że Marco tak po prostu zerwał kontakt a teraz nagle chce ze mną rozmawiać. Czułam się trochę jak taka zapasowa zabawka. Co prawda nie wiedziałam nic o tym że Marco kogoś ma .... Na pewno ma. W końcu taki przystojny, wysportowany i sympatyczny chłopak nie może być nierozchwytywany przez laski tego liceum.
- Nareszcie zaszczyciłaś nas swoją obecnością. - przywitała mnie baba od niemieckiego.
- Przepraszam miałam coś ważnego do załatwienia.
- Co było aż tak ważne że zajęło pani to 15 minut mojej lekcji ?
- Nic takiego... - usiadłam w swojej ławce rzucając torbę koło ławki.
Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Na dzwonek czekałam jak na zbawienie. Na szczęście była to już ostatnia lekcja dzisiaj. Kiedy po szkole rozniósł się wyczekiwany odgłos dzwonka złapałam torbę i wyszłam ze szkoły. Po niecałej godzinie byłam już w domu. Wzięłam prysznic i w samym ręczniku weszłam do pokoju. Wzięłam z szafy wybrałam ciuchy i zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę i rozejrzałam się po jej wnętrzu. Przydały by się małe zakupy.. Postanowiłam zająć się po spotkaniu z Marco.
* 2 godziny później *
Kiedy weszłam do kawiarni Marco już tam był. Siedział przy jednym z stolików pod oknem. Kiedy mnie zobaczył wstał i podszedł się przywitać. Dał mi całusa w policzek i usiedliśmy.
- Na co masz ochotę ?
- A co proponujesz ?
- Pizza ?
- Okej. Tylko bez kukurydzy.
Po chwili złożył zamówienie i nastała niezręczna cisza którą postanowiłam przerwać.
- A więc ?
- Co a więc ? - spytał zdziwiony.
- Po co chciałeś się spotkać ?
- Aaa .. to.. No ja chciałem ci to wszystko wytłumaczyć..
- Naprawdę nie musisz...
- Ale chcę. No bo ja cię wcale nie unikałem Julka. Ja nie chciałem ci zawracać głowy. Wiedziałem jakie to dla ciebie trudne. Ta cała sprawa z wypadkiem, Dianą. Widziałem w jakim jesteś stanie i nie chciałem żebyś zaprzątała sobie mną głowę.
- I tak nagle po 2 tygodniach postanowiłeś ze mną porozmawiać ?
- Tak. Zauważyłem że po raz pierwszy od jakiegoś czasu jesteś w świetnym humorze i stwierdziłem że teraz już jest wszystko okej - tłumaczył się blondyn.
Nic już nie powiedziałam. Było mi głupio za te wszystkie fochy. Znowu zapanowała niezręczna cisza którą jednak dość szybko przerwała kelnerka niosąca naszą pizze i napoje. Podczas jedzenia atmosfera się już rozluźniła. Świetnie nam się gadało. Na różne tematy. O szkole , wakacjach itp. Nawet nie zauważyłam kiedy minęła 19. Nie miałam ochoty jeszcze wracać ale musiałam przecież zrobić zakupy.
- Wiesz ja się już będę zbierać - oznajmiłam mu.
- Odprowadzę cie.
- Wiesz ja jeszcze muszę na małe zakupy skoczyć.
- Pójdę z tobą jeśli nie masz nic przeciwko.
- No nie wiem ...
-Dobra jednak to nie było pytanie. Ja ci to oznajmiam. - wyszczerzył się ukazując szereg białych zębów.
Kiedy wyszliśmy z marketu, Marco zaczął się śmiać. Nie bardzo wiedziałam z czego ale też nie pytałam. Jednak ten nie przestawał mruczeć czegoś pod nosem więc w końcu nie wytrzymałam.
- Co cię tak bawi ?
- Nic, nic. Tylko że faktycznie małe te zakupy. - Faktycznie. Nie były one takie małe. Szliśmy właśnie w stronę domu obładowani papierowymi torbami. Każdy z nas niósł dwie.
- Rzadko kiedy mam ze sobą bagażowego więc muszę korzystać. - Uśmiechnęłam sie.
- Ej bo zaraz pomyślę że mnie wykorzystujesz.
- Za dużo myślisz- jeszcze bardziej się wyszczerzyłam i delikatnie uderzyłam go łokciem w bok. Ten oczywiście się tego nie spodziewał i wypuścił z rąk jedną z toreb. Tak więc teraz po chodniku plątał się kilogram ziemniaków ... Ja oczywiście zaczęłam się z niego śmiać kiedy schylił się żeby to wszystko pozbierać.
- Zemszczę się na tobie - mruknął Marco kiedy wreszcie pozbieral wszystkie ziemniaki i mogliśmy ruszyć dalej.
- Haha... Ty ? - zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
- Jasne. Jeszcze zobaczysz malutka - wyszczerzył się.
- Dobra dobra.
Kiedy byliśmy wreszcie w domu, rzuciliśmy torby z zakupami na blat stołu.
- Napijesz się czegoś ? - spytałam
- A co masz ?
- Mam ci wszystko wymieniać czy może być po prostu cola ?
- Może być cola.
Nalałam do szklanek i podałam jedną Marco. Wzięłam się za rozpakowywanie zakupów. Blondyn oczywiście chciał mi pomóc. Nie protestowałam. Od czasu do czasu nakierowywałam co gdzie ma włożyć.
Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Naprawdę świetnie się czułam w jego towarzystwie. Czułam że nie muszę nikogo udawać. On po prostu akceptował mnie taką jaka jestem. Jak prawdziwy przyjaciel.
Ale na pewno chciałabym coś więcej. Ale jednak nie jestem pewna co do jego uczuć. A przecież nie spytam się o tak poprostu : " Wiesz Marco chyba Cię kocham. A ty mnie też ? "
Bezsens ...
Kiedy leżałam już w łóżku postanowiłam napisać coś w końcu w moim pamiętniku. Nie pisałam w nim od dnia wypadku Diany.
Drogi pamiętniku
Przepraszam że nie było mnie tak długo , ale moje życie było mega pokręcone przez ostatni czas. Lecz już wszystko jest w porządku.
Spędziłam dzisiaj wspaniały dzień z Marco. Diana czuje się już lepiej. Nawet bardzo dobrze. W sumie się nie zmieniła. No może po za tym ze teraz nienawidzi motorów i innych jednośladów.
Więc jest ok. Już nie długo wakacje ;) Nie mogę się ich a w szczególności obozu nie mogę się już doczekać. Julia
Może na tym obozie bedzie Marco ? ale nie watpię XD haha <3 rozdział cudowny ! cieszę się, że z Dianą wszystko jest ok i, że z Marco tak dobrze się dogadują *_* mam nadzieje, że z rozdziału na rozdział bedzie między nimi jeszcze lepiej ... <3 czekam na następny ! w.
OdpowiedzUsuńJejku pisz dalej :3
OdpowiedzUsuńŚwietne! <3 Nie mogłam się oderwać od czytania! Czekam na więcej ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Blondyna ;)
Chce więcej !
OdpowiedzUsuńDaj daj daj jeszcze !!!
OdpowiedzUsuńDodasz coś jeszcze ? *_* plisss !
OdpowiedzUsuńŚwietny :* Jak najszybciej
OdpowiedzUsuńpoproszę następny rozdział :33
Wrzuć coś, bo umieram z tęsknoty ! Usycham ! Płacze ! Chce więcej i więcej !
OdpowiedzUsuńWszystko u Ciebie ok ? Kiedy next ?
OdpowiedzUsuń