niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 16.

- Gotowa ? - spytał Marco kiedy wyłoniłam się zza drzwi frontowych domu. 
- Jasne - uśmiechnęłam się. Zamknęłam drzwi na klucz ruszyłam w kierunku chłopaka. Po chwili szliśmy chodnikiem rozmawiając i śmiejąc się. Przy Marco czułam się świetnie. Nie krępowałam się zbytnio, choć czasem moje policzki oblewał rumieniec. Był bardzo pewny siebie, stanowczy a zarazem słodki. Czarował mnie swoimi brązowymi oczami które czasem miały zielone przebłyski. W jego źrenicach tańczyły wesołe iskierki za każdym razem gdy się uśmiechał.
- To gdzie idziemy najpierw ? - spytałam blondyna.
- Nie mam pojęcia. Jakieś propozycje ? - spytał drapiąc się po karku.
- Hm. To zależy co chciałbyś im kupić..
- No wiesz... No coś takiego .... Nie mam pojęcia - odparł zrezygnowany.
- To nam bardzo ułatwia sprawę. - wyszczerzyłam się. - To zacznijmy od tego sklepu z upominkami. Co ty na to ? - w odpowiedzi skinął głową i ruszył za mną.
Spacerując między półkami sklepowymi oglądaliśmy wszystko,  i śmiejąc się. Po chwili stanęliśmy przed stojakiem z okularami. Wzięłam do ręki duże czarne okulary z różowymi oprawkami i założyłam mu na nos. Wyciągnęłam telefon i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia w lustrze obok. Najdziwniejsze okulary a do tego powalone miny. Naprawdę świetnie wyglądał w różowych oprawkach w kształcie serca.

Gdy minęła nam głupawka  - jak to ujmuje Diana kiedy ma niezły odpał - postanowiliśmy iść dalej w poszukiwaniu jakiegoś prezentu dla jego rodziców. Po prawie dwóch godzinach w jednym sklepie nadal nic nie mieliśmy. Aż w końcu wpadłam na pomysł gdy zobaczyłam pod ścianą dużą, bogato zdobioną ramkę.
Od razu do niej podeszłam i ją podniosłam oglądając z każdej strony. Po chwili odnalazłam Marco który chodził między półkami. Kiedy pokazałam mu ramkę spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co mi z tej ramki ? - spytał zdezorientowany.
- Mam pewien pomysł. Masz zdolności plastyczne ? - spytałam tajemniczo. On tylko na mnie spojrzał i wybuchnął śmiechem. Wytłumaczyłam mu co zrobi z tą ramką.
- Ja to jednak wiedziałem kogo ze sobą wziąć- uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.
 Podczas gdy on stał w kolejce do kasy ja znalazłam jeszcze farby, pędzle i inne rzeczy które mogą się przydać. Kiedy zapłacił za wszystko wyszliśmy ze sklepu.
- To teraz zapraszam na lody. - spojrzał na mnie wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy do kawiarni i wzięliśmy sobie po czekoladowej gałce.
Chciałam zapłacić ale Marco się uparł że on to zrobi. Wyszliśmy z kawiarni kierując się w stronę parku. Usiedliśmy na jednej z ławek zaraz koło parku i poprostu siedzieliśmy w ciszy. Ale ta cisza nie była krępująca. Wręcz przeciwnie. Słychać było tylko nasze spokojne oddechy i szum wody. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że to ta sama ławka na której znalazł mnie zapłakaną zaraz po wypadku Diany. Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Przytulał mnie wtedy mocno, cicho szepcąc. Dodał mi otuchy tym gestem.
- Z czego się śmiejesz ?- spytał lekko zdezorientowany.
- Z niczego.
- Z niczego ? - nie dawał za wygraną
- Jestem po prostu ciekawa jak sobie poradzisz z tą ramką. - Jego twarz momentalnie zbladła.
- No właśniee.... Miałem nadzieję że mi pomożesz. Bo wiesz, ja to raczej mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o jakieś rysowanie..
- Yhym... no nie wiem... - zaczęłam się z nim drażnić.
- No nie daj się prosić....
- No nie wiem . - czułam jak wywiercał we mnie dziurę swoimi brązowymi oczami. - No dobra. Ale wisisz mi kawę.
- Kuszące, kuszące... - wyszczerzył się
- Może już chodźmy. Czeka nas masa pracy.
- Jasne.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę mieszkania Marco.

* 30 minut później *

Kiedy weszłam do pokoju Marco prawie szczęka mi opadła. Panował tam dziwny porządek. Do pomieszczenia wbijały się promienie słoneczne przez ogromne okno.
- Chcesz coś do picia ?
- Poproszę coś zimnego. Strasznie tu gorąco.
- Jasne. Rozgość się - i już go nie było.
Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu. W jednym z rogów pokoju wisiał worek treningowy i pare innych urządzeń do ćwiczeń. Teraz zagadka niezwykłej budowy Marco była rozwiązana.
Kiedy podeszłam do okna, moim oczom ukazał się niezwykły widok na park i okoliczne budynki.
- Jak pięknie - wyszeptałam sama do siebie.
- Pięknie to to wygląda nocą. - wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam niski głos Marco. Obróciłam się w stronę chłopaka i wzięłam od niego szklankę coli z lodem.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się.Usiadłam na podłodze obok niego i zaczęliśmy wspólnie wybierać jakieś zdjęcia całej jego rodziny do naszego dzieła. Kiedy przewrócił ostatnią stronę albumu zabraliśmy się za przyklejanie wybranych zdjęć do dość twardej tektury. Gdy skończyliśmy wyjęłam z siatki farby pędzle i zabraliśmy się za wypełniania białych pól między zdjęciami.
Przyjrzałam się blondynowi kiedy malował niebieskie zawijasy wokół jednego ze zdjęć. Nerwowo przygryzał dolną wargę pochylając się nisko nad kartką i w skupieniu przesuwał pędzlem po tekturze. Oderwał swój wzrok i przeniósł go na mnie kiedy zaczęłam cicho chichotać.
- Znowu się ze mnie śmiejesz ? - spytał z udawanym oburzeniem nie odrywając ode mnie oczu.
- Nie ... skądże znowu-  wyszczerzyłam się
- Czyżby ?
Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem co on zrozumiał najwyraźniej jako zaprzeczenie. Zauważyłam błysk w jego oku kiedy machnął pędzlem umoczonym w niebieskiej farbie po mojej ręce. Oczywiście nie miałam zamiaru mu odpuścić więc zamoczyłam swój trochę mniejszy pędzel w czarnej farbie i przejechałam po policzku blondyna, zostawiając na nim prostą kreskę. Właśnie to zapoczątkowało naszej wojnie. Po chwili leżał na mnie, opierając swój ciężar na prawej ręce i jak opętany kreślał na mnie wzory. Kiedy wreszcie ustąpił bo skończyła mu się farbka na pędzlu doznałam szoku. Moja dotychczas blado zielona koszulka była teraz w niebiesko-czerwone plamy i kreski.  Podobnie zresztą jak moja szyja, ramiona i ręce.
- Teraz bardziej mi się podoba - wyszczerzył się wskazując na górę mojego stroju
- Masz przechlapane - szepnęłam i rzuciłam się na chłopaka z całą tubką zielonej farby i wycisnęłam ją na jego białą koszulkę. Ręką rozsmarowałam farbę po jego torsie. Już miałam przenieść ręce na jego twarz kiedy złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie , tak że nasze klatki były do siebie przyciśnięte. Jego koszulka zetknęła się z moją zostawiając na niej zielone plamy.
Chciałam szybko wstać kiedy usłyszałam jego szept.
- Nie ruszaj się ...
- Dlaczego ?- szepnęłam  cicho jak on.
- Bo podoba mi się ta pozycja - powiedział już trochę głośniej  a jego kąciki uniosły się w uśmiechu kiedy moją twarz oblał rumieniec. Próbowałam się podnieść kiedy on nadal trzymał mnie za nadgarstki , skutecznie mi to uniemożliwiając.
- Puść mnie. Musimy to skończyć zanim twoi rodzice wrócą do domu.
- Nie wrócą.
- Dlaczego ?
- Bo tu nie mieszkają...
- Mieszkasz sam ?
- Jak widać - wyszczerzył się nadal nie zwalniając uścisku.
- Mimo wszystko mnie puść. Robi się późno. Chyba że chcesz to kończyć sam. - Chyba wziął sobie moje słowa do serca bo po chwili byłam już w bezpiecznej pozycji siedzącej w równie bezpiecznym dystansie z blondynem.

Godzinę później skończyliśmy walkę z ramką która za nic nie chciał się trzymać tektury. W końcu jednak się to nam udało. Spojrzeliśmy dumnie na nasze dzieło i uśmiechnęliśmy się.
- Dobra robota Julka . Co ja bym bez ciebie zrobił ?
- No pewnie kupił byś jakiś upominek w tamtym sklepie.  - wyszczerzyłam się.
- Pewnie tak. - prześwidrował moje ciało od stóp do głowy a jego kąciki ust ponownie się uniosły ukazując przy tym śliczne dołeczki na jego twarzy.
- Czemu się tak szczerzysz ? - spytałam zdezorientowana.
- Bo ślicznie wyglądasz. - puścił mi oczko po czym wstał i wyciągnął z szafy dwie czyste koszulki. Jeden podał mi a drugi założył na siebie przez chwilę ukazując moim oczom swój nagi tors. Chyba zauważył że przyglądam się mu bo uśmiechnął się pod nosem przeciągając przez głowę T-shirt.
- A ty masz zamiar się przebrać sama czy mam ci w tym pomóc ?
- Poradzę sobie - wystawiłam mu język i pokazałam wskazującym palcem że ma się odwrócić.
Na początku się opierał jednak po chwili ustąpił i zajął się zbieraniem rzeczy z podłogi stojąc do mnie plecami. Przeciągnęłam koszulkę przez głowę, ściskając w dłoni swoją bokserkę którą właśnie ściągnęłam.
- To ja się już będę zbierać. - uśmiechnęłam się wkładając do torebki brudne ubranie.
- Odwiozę cię.
- Nie musisz.
- Ale chcę. - na te słowa po moim wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło jakiego wcześniej nie miałam okazji poczuć.

* 5 minut później *

Siedziałam na przednim siedzeniu w jego aucie. Usadowiłam się wygodnie na białym skórzanym fotelu i zapięłam pas. Podczas drogi do domu panowała cisza. Raczej mało rozmawialiśmy. Podobnie jak przedtem nie była to niezręczna cisza.
Kiedy dojechaliśmy pod mój dom zaparkował koło chodnika i wyszedł żeby otworzyć mi drzwi. Pomógł mi wyjść z samochodu, podając mi dłoń. Na pożegnanie dostałam całusa w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi.

* Następnego dnia *

Już za 2 godziny wsiądę do autobusu i uwolnię się od tego miasta na 2 tygodnie. Wreszcie nie będę musiała słuchać kazań ojca na temat tego o której wracam . Na samą myśl moje usta wykrzywiają się w uśmiech. Od rana siedzę przed szafą i nie mogę się zdecydować co powinnam ze sobą zabrać. Muszę przyznać że brakuje mi przy tym mamy. Ona by mi pomogła. Zawsze to robiła. Pamiętam jak się złościłam gdy tłumaczyła mi że nie mogę zabrać samych letnich ubrań i tak dalej. Jak to mama potrafiła myśleć o wszystkim. A teraz ? Oprócz jakichś trzech może czterech telefonów w ciągu przeszło 4 miesięcy zero kontaktu. Chce żebyśmy razem z Loganem przyjechali do niej na jakieś 2 tygodnie ale czuje że to może nie wypalić. Znając ją , będzie miała mnóstwo pracy w biurze i będzie spędzać tam całe dnie.
- Jula o której wyjeżdżacie ? - spytał Logan  wchodząc do mnie do pokoju i siadając na łóżku patrząc z przerażeniem na te wszystkie sterty ubrań na podłodze. - Musiała byś chyba zaburzyć prawa fizyki żeby to wszystko pomieścić w tej torbie.
- Mam być pod szkołą przed 18. - odpowiedziałam wkładając kolejne rzeczy do torby.
- Pomóc ? - spytał kiedy mocowałam się z suwakiem torby który za nic nie chciał się dopiąć.
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Chłopak przyklęknął na podłodze obok mnie i napierając jedną ręką na wierzch walizki dopiął szybkim ruchem suwak.
- Jesteś pewna że nie za "mała" ta walizka jak dla ciebie ? - spytał robiąc cudzysłów przed słowem "mała".
- Cóż... ja też uważam że powinnam mieć większą. Ale co poradzę że nie mam ? - spytałam udając że nie załapałam jego sarkazmu. On oczywiście nic już nie powiedział tylko zaczął się śmiać. Nadal siedział na łóżku kiedy zaczęłam robić porządek z ciuchami na podłodze.
- Co ja bez ciebie będę robił przez te dwa tygodnie ? Teraz tata będzie się darł na mnie że późno wracam a nie na ciebie - powiedział zrezygnowanym głosem.
- Taak braciszku. Ja ciebie też. - wyszczerzyłam się.

Po jakiejś godzinie Logan  nadal siedział w moim pokoju. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle rozmawialiśmy. O głupotach co prawda ale jednak rozmawialiśmy. Cieszyłam się z tego. Przynajmniej teraz nie czułam się aż tak samotna w tym domu. Zazwyczaj świeci on pustkami. Logan wychodzi , tata zamyka się w biurze a ja jestem zdana sama na siebie. Pokazywał mi właśnie  zdjęcia akademika w którym będzie mieszkał gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że dzwoni John. Z uśmiechem na ustach odebrałam po 2 sygnale.
- Halo ?
- Cześć Julia  !
- Ooo siemka !
- Spotkamy się dzisiaj ? Może mała kawa?
- Przykro mi ale za niecałą godzinę mam autobus. Wyjeżdżam na obóz.
- Aaa... To szkoda.
- Ale obiecuję że się spotkamy zaraz po tym jak wrócę.
- Okej . Baw się dobrze.
- Dzięki. Postaram się.
Rozłączyłam się . Logan  zszedł na dół wołany przez tatę. Wzięłam wcześniej przygotowane ubranie  i zamknęłam się w łazience. Kiedy wzięłam szybki prysznic to ubrałam się w czarne krótkie spodenki i koszule zaplotłam jeszcze warkocza a następnie  wyszłam z łazienki. Przemknęłam jeszcze myślami po liście rzeczy do zabrania i kiedy upewniłam się że wszystko mam, narzuciłam torebkę na ramię a do ręki wzięłam walizkę i zaczęłam schodzić po schodach. Jednak była on dość ciężka i potknęłam się na schodach przytłoczona jej ciężarem. Od razu pojawił się Logan. Podniósł najpierw mnie a potem walizkę nie mogąc pohamować śmiechu. Wystawiłam mu tylko język w odpowiedzi.
-  Gotowa ? - spytał
- Jasne. Pożegnam się z tatą i możemy iść. - Logan podrapał się po głowie z zakłopotaną miną.
- Tylko że jego nie ma.
- Jak to ?
- No wyszedł przed chwilą. - moje oczy momentalnie się zaszkliły. Zamrugałam oczami żeby zahamować wciąż napływające łzy.  Tyle go wszystko obchodzi - pomyślałam.
Logan widząc moje rozdarcie psychiczne podszedł bliżej i mnie przytulił.
- Nie płacz. Szkoda żebyś tak zaczynała swoje wakacje. - przejechał kciukiem po moim policzku wycierając pojedynczą łze która wydostała się z pod mojej powieki. - Chodźmy. Chyba nie chcesz biec za autobusem ?
Uśmiechnęłam się. Od zawsze potrafił poprawić mi humor. Wziął moją walizkę i ruszyliśmy w stronę samochodu.
Po niecałych 15 minutach byliśmy już pod szkołą. Logan chciał zostać ze mną do póki autobus nie ruszy jednak ja wiedziałam że ma plany na wieczór i kazałam mu iść.  Na pożegnanie mnie przytulił.

Chwilę potem odnalazłam Dianę i jeszcze jakieś dwie dziewczyny z którymi miałyśmy dzielić pokój. Stałyśmy chwilę na dziedzińcu szkolnym po czym podjechał autobus i wszyscy się do niego zapakowali. Diana, Nicol i Sylwia zajęły miejsca na samym tyle. Ja wolałam usiąść sama na dwóch siedzeniach. Kiedy wrzuciłam swoją torebkę na półkę u góry rozłożyłam się wygodnie na fotelu i włączyłam się w rozmowę z dziewczynami.  Ogólnie nadal panowało zamieszanie. Niektórzy jeszcze nie weszli nawet do autobusu. Miedzy osobami pchającymi się do wejścia zobaczyłam kogoś kogo bym się nie spodziewała. A w zasadzie dwie osoby.
John z jakimś pojemnikiem w ręce, a zaraz za nim Marco z walizką w ręce. Cieszyłam się na ich widok.
Zastanawiałam się tylko czy Marco jedzie czy może przyszedł kogoś pożegnać. Chyba chciałabym żeby jechał.
- Nie wyszłaś na kawę więc kawa przyszła do ciebie - usłyszałam głos siadającego obok mnie na siedzeniu Johna.Uśmiechnęłam się kiedy wręczył mi kubek z kawą. 
- Dziękuję. Nie musiał.... - nie skończyłam bo momentalnie wszedł mi w słowo.
- Pogadałbym jeszcze ale jestem tu nielegalnie - wyszczerzył się- muszę zmykać bo inaczej pojadę z tobą i będziesz musiała mi pożyczyć swoje ciuszki.
- Hahah dobra idź - zanim wstał z fotela mocno mnie przytulił. - no idź ! - popchnęłam go delikatnie ramieniem.
On się tylko wyszczerzył i wyszedł zanim drzwi autobusu się zamknęły.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok.
Rozejrzałam się po autobusie i zobaczyłam siedzącego na fotelu przede mną Marco który mierzył mnie zbolałym wzrokiem. Pierwsze co przeszło mi przez myśl to to że pewnie myśli że między mną a Johnem jest coś więcej. Zrobiło mi się głupio bo wcale tak nie było. A przynajmniej nie z mojej strony. Miałam też cichą nadzieję że John nie wyobrażał sobie za wiele. Lubiłam go. Nawet chyba kochałam. Ale tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Bolało mnie to że Marco pochopnie wyciąga wnioski.
- Nie mówiłeś że jedziesz - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Nie pytałaś. - odparł dość oschle. Bez jakichkolwiek emocji. Zabolało.
- Ale mogłeś powiedzieć - starałam za wszelką cenę złagodzić sytuację.
- Po co ? Przedstawiłabyś mnie swojemu chłopakowi ?- przez jego głos przemawiały wyrzuty pod moim adresem.
- On nie jest moim chłopakiem. - w jego oku pojawił się znajomy błysk.
- To kim ?
- Przyjacielem .... Zresztą, czy to ważne ? - w odpowiedzi kiwnął przecząco głową.
Oparłam się plecami o szybę a nogi ułożyłam wygodnie na wolnym siedzeniu. Głowę obróciłam w stronę Marco kiedy zauważyłam że przybrał tą samą pozycję. Długo rozmawialiśmy tak przez szparę między fotelami, kiedy moje powieki stawały się coraz cięższe. Nim się obejrzałam, po prostu odpłynęłam.

Obudziłam się kiedy przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Na moich ramionach , rękach i nagach widniała gęsia skórka. Zadrżałam z zimna.
- Zimno ? - usłyszałam niski i delikatnie zachrypnięty głos.
- Troszkę.
- Poczekaj chwilę. - sięgnął do plecaka który miał w nogach i wyciągnął z niego czarną bluzę. Podał mi ją ponad oparciem siedzenia.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Rozejrzałam się po autobusie. Praktycznie wszyscy spali. Spojrzałam na dziewczyny i prawie pękłam ze śmiechu. Sylwia leżała rozłożona prawie na dwóch siedzeniach z głową na plecaku, na jej ramieniu głowę miała oparta Diana a z kolei na niej chrapała cichutko Nicol. Zrobiłam im pamiątkową fotkę i z powrotem
ułożyłam się plecami na szybie. Twarz wtuliłam w kaptur bluzy blondyna przede mną. I wtedy poczułam zapach który utrzymywał się na ubraniu. Spojrzałam na chłopaka. Siedział w podobnej pozycji do mojej z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach. Oglądał jakiś film.
Kiedy zauważył że mu się przyglądam wyciągnął jedną ze słuchawek.
- Masz ochotę na film ?
- Jasne - przesiadłam się na fotel obok niego. Odpiął słuchawki od urządzenia tak żebym ja też mogła coś słyszeć.
- Horror , Thriller , Komedia czy film akcji ? - spytał gdy już ułożyłam się koło niego wygodnie.
- Kreskówki - wyszczerzyłam się.
- No nie... Znowu mnie wkręcasz ?
- Tak. Może być horror.
Owinęłam się szczelniej bluza i zajęliśmy się oglądaniem. Film był naprawdę fajny. Znaczy się jego pierwsza połowa. Bo jak się później okazało - drugą przespałam na ramieniu Marco.
Gdy się obudziłam, Marco spał z głową opartą o szybę . Ja natomiast swoją trzymałam na jego kolanach. Jego dłoń głaskała delikatnie moje włosy. Kiedy zorientowałam się w jakiej sytuacji się znalazłam , wolnym ruchem wycofałam się z jego objęć i przeniosłam na swój fotel który zajęłam na samym początku. Nie chciałam żeby ktoś nas widział w takiej sytuacji razem. Zaraz poszła by plota że ja i on ... Że jesteśmy razem czy coś. Nie potrzeba mi było krępujących sytuacji. Nagle poczułam jak ktoś się do mnie przysiada. Z ulgą stwierdziłam że to tylko Diana.
- Coś się kroi ? - spytała z zafascynowaniem.
- Nie, nieee....
- No chyba widzę.
- Serio nic. - poczułam że zaczynam się czerwienić.
- O mój Boże !! On ci się podoba !!! - zaczęła piszczeć.
- Ćśśś - starałam się ją uciszyć. Spojrzałam na blondyna który lekko się uśmiechnął się nadal udając że śpi.  Strzeliłam faceplam'a. Myślałam że zabiję Dianę  na miejscu. Nałożyłam kaptur na głowę i dla bezpieczeństwa przed dalszymi pytaniami blondynki udałam że jestem śpiąca by na osobności móc spalić się ze wstydu.

* Kilka godzin później *

Kiedy staliśmy przed hotelem  nie wierzyłam własnym oczom. Wysoki, nowoczesny budynek naprawdę robił wrażenie. Hol był raczej skromny. Ale nie można powiedzieć że brzydki.Kiedy nauczyciele nas zarejestrowali poprowadzono nas do przydzielonych nam wcześniej pokoi. Nasza sypialnia ( mój, Diany, Nicol, Sylwii) znajdowała się na 3 piętrze. Była całkiem ładna. Duża biała szafa, 2 piętrowe łóżka, wielkie okno i z rozsuwanymi drzwiami balkonowymi. Na małej powierzchni był okrągły stolik i 4 wiklinowe krzesła. Z balkonu był piękny widok na miasto. Niedaleko za budynkami można było dostrzec taflę wody i rozciągający się pas zieleni. Kiedy wróciłam do pokoju , dziewczyny już były wyrozkładane na łóżkach. Założę się że wszystkie od razu rzuciły się na te u góry. Tak więc ja i Nicol musiałyśmy się zadowolić tymi na dole. Mi przypadło to zaraz pod oknem.
Kiedy zajęłyśmy się rozpakowywaniem walizek , po pokoju rozległo się stukanie do drzwi a po chwili stała w nich czwórka chłopców. Od razu rozwalili się u nas na łóżkach.
- U was to jakoś ładniej jest. - stwierdził Mario kolega z klasy Marco.
- No cóż, bywa - odgryzła się Diana.
- U nas tak szaro. Nudno - ciągnął Mario.
- Widocznie przejrzeli wasze charaktery - Diana miała wyraźnie dobry humor. Dziewczyny zachichotały cicho.
- Zadziorna. Lubie takie - Mario puścił oko do Diany na co ona udała że naciąga ją na wymioty.. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Widzę że się rozgościliście - zwróciłam się do Marco i Leona wylegujących się na moim łóżku.
- To twoje łóżko ? - spytał Marco.
- Tak.
- To przyzwyczajaj się. Czuję że często tu będę gościł. - wyszczerzył się.
- Jeszcze jakieś marzenia kotku ?
- Mmmmm mamy postęp. Teraz jestem twoim kotkiem. -poruszył znacząco brwiami.
Sięgnęłam do torby po kosmetyczkę kiedy ktoś wszedł do pokoju.
- Za 20 minut macie być na dole w holu. Idziemy na miasto trochę pozwiedzać.
Nauczycielka wyszła a chłopcy nadal siedzieli niewzruszeni.
- Zajmijcie się nimi a ja idę pod prysznic -rzuciłam w kierunku dziewczyn. Zanim jednak zamknęłam drzwi od łazienki usłyszałam zadziorny głos Marco:
- Mogę z tobą ?
Spojrzałam na niego znacząco i zamknęłam za sobą drzwi.
Kiedy wyszłam z łazienki pokój był prawie pusty. Czekała na mnie tylko Diana. Wzięłam torbę i zamknęłyśmy pokój na klucz.
Wszyscy już tam na nas czekali. Kiedy opiekun grupy sprawdził obecność, wyszliśmy z hotelu.

I oto kolejny rozdział ;) mam nadzieję że wam się podoba bo mi szczerze mówiąc strasznie się podoba. No ale to wy macie ocenić ;) i jeszcze jeżeli chodzi o rozdziały to będą się pojawiały co 2 dni. Pozdrawiam Julia Reus

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

2 komentarze:

  1. Wiedziałam, że Marco będzie jechał na ten sam obóz *_* oni będą super parą ! Mam nadzieje, że jemu zależy na Julce albo zacznie zależeć, bo nie chciałabym, żeby się tylko nią zabawił. Był zazdrosny o Johna, więc to chyba coś znaczy. Zobaczymy jak będą sie rozwijały ich relacje podczas wyjazdu. Co 2 dni ? No dobra jakoś dam radę <3 buziaki w.

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE! Zakochałam się w tym opowiadaniu! :)
    Julka i Marco. Piękna będzie z nich para! I te ich słodkie dialogi <3
    Rozdział jest genialnie napisany, masz być z siebie dumna ;)
    Co jeszcze mogę jeszcze powiedzieć?
    Rozdziały co 2 dni? Nawet nie wiesz jak się cieszę!
    To co? Do następnego :*
    Pozdrawiam i życzę bardzo duuuuuuuużoooooooo wenyyyyyy!!! =)
    +Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń