wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 7

Zakupy z mamą okazały się o wiele gorsze niż sobie to wyobrażałam. Komentowała każdy wybrany przeze mnie ciuch. Do każdej rzeczy miała jakieś ale. Chodziliśmy z dobre 3 godziny po sklepach. Co chwilę pokazywała mi jakieś brzydkie i nie modne  ubrania twierdząc że będe w nich super wyglądała. Za każdym razem gdy wpychała mnie do przymierzalni szlak mnie trafiał. Chciałam jak najszybciej zakończyć te tortury dlatego wymyśliłam bajeczkę o jakimś projekcie na Angielski.

Od razu po przyjściu do domu udałam się do Diany. Siedzę teraz u Diany słuchając jak ona wciąż nawija o imprezie szkolnej. Powoli zaczynałam żałować że w ogóle tu przyszłam. Znaczy się bardzo lubię tu przychodzić bo Diana jest moją przyjaciółką ale coś się we mnie gotuje jak słyszę jej ciągłe gadanie o jednym i tym samym.
W pewnym momencie wyłączyłam się totalnie. Zaczęłam sobie wyobrażać jak to wszystko będzie wyglądać. Czy się do tego nadaje. W sensie do tej szkoły tanecznej. Czytałam ulotkę i zwróciłam uwagę na to że pod koniec semestru jest coś w rodzaju konkursu talentów. A pierwsze 3 miejsca mają okazję wziąć udział w specjalnych warsztatach które miały by się odbywać przez cały sierpień. Marzenie. Oczywiście wiem że nie mam na co liczyć. Przecież dołączając końcem maja nie stanę się w ciągu miesiąca tak dobra żeby przebić się przez inne osoby uczące się tam już od kilku miesięcy jak nie lat.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - moje rozmyślania przerwała Diana
- Co ? Oczywiście że tak...
- To co właśnie powiedziałam ?
- No że ... No wiesz że. ...
- Och daruj sobie. - w tym momencie rzuciła we mnie poduszką. Oczywiście oddałam jej. I tak zaczęła się wojna na poduszki. Później dołączył do nas jej młodszy brat Carlos. Ma dopiero jakieś 6 lat. Ale jest mega uroczy.
Spędziłam u nich prawie całe popołudnie, do domu wróciłam koło 22. Kiedy weszłam do domu , zastałam jak zwykle kłócących się rodziców. To już tak trwa od kilku tygodni. Wciąż krzyczą na siebie , wypominają błędy , pomyłki.
Jeśli tak ma wyglądać moje małżeństwo to nie wiem czy w ogóle je chcę - pomyślałam.

- Nikola pozwól tu na chwilę- usłyszałam wołanie mamy. Z niechęcią ruszyłam do kuchni gdzie wszyscy siedzieli.
- Tak ?
- Usiądź. Musimy z wami porozmawiać - odparł ze spokojem tata. Spojrzałam na Logana. On przewrócił tylko oczami dając mi znak że nie ma zielonego pojęcia o co chodzi.
- Stwierdziliśmy z mamą że najwyższa pora wam o tym powiedzieć.
- To znaczy ? - spytał zniecierpliwiony już Logan.
- Nie chcemy was już dłużej okłamywać.
Długo jeszcze bez sensu mówili jak bardzo nas obydwoje kochają , i jak bardzo nie chcą nas zranić aż wreszcie doszli do końca :
- My ... my się rozwodzimy.
- Co ?! Dlaczego ?- krzyknęłam.
- Czasem tak się dzieje że ogień miłości który łaczy dwójkę ludzi z czasem gaśnie aż całkowicie wygaśnie.
- "ogień miłości " ?! Długo myślałeś nad tym tekstem ? Jesteście żałośni. Oboje ! Róbcie sobie co chcecie. Jak dla mnie możecie nie istnieć !
W tym momencie po prostu wyszłam. Zbierało mi się na płacz, ale nie chciałam płakać przy nich.

Noc spędziłam poza domem. Na hamaku w altance było mi całkiem wygodnie. Nie chciałam wracać do tego domu idiotów. Czułam że tak na prawdę nikt mnie nie rozumie. Na nikogo nie mogę liczyć. No , może na Logana który przecież zawsze bardzo mnie wspierał.
Rano obudziły mnie dreszcze zimna jakie przechodziły przez moje ciało. Starałam się po cichu wejść do domu. Jednak drzwi były zamknięte. Usiadłam na wycieraczce i zaczęłam bawić telefonem. Dopiero teraz zauważyłam że mam 10 nieodebranych połączeń i 3 sms'y. Wszystko to od Logana. Oddzwoniłam. Odebrał po 1 sygnale.
- Gdzie ty jesteś ? -wręcz krzyczał do słuchawki
- Przed drzwiami. Ale ktoś je zamknął. Otwórz.
Już po chwili siedziałam w swoim cieplutkim pokoju, opatulona w koc grzejąc plecy przy kaloryferze. Logan siedział koło mnie i tłumaczył jak to niby rodzice strasznie się o mnie martwili. Miałam ochotę się zaśmiać ale nie chciałam ich obudzić.
- Wiesz oni kazali nam zdecydować. - ciągnął Logan- Możemy wybrać z kim chcemy zamieszkać. Z tatą - tutaj , lub z mamą - tam gdzie mieszkaliśmy wcześniej.
- I co wybierasz ?
- Wiesz ja i tak już długo tu nie pomieszkam. Od września zaczynam przecież studia. Akademik i te sprawy.
Po policzku spłynęła mi łza którą za wszelką cenę chciałam ukryć. Więc zostanę całkiem sama - pomyślałam.  - Spokojnie . Przecież jeszcze mamy dużo  czasu.
- Będzie mi cię brakować wiesz ?
- Mi ciebie też mała.
Pokazałam mu język a on się roześmiał i przytulił do siebie.

Hej miśki ;)
Rozdział wyszedł taki sobie moim zdaniem :/ Ale mam nadzieję że się wam spodoba. Wiem że pewnie czekacie na kwestie z Marco ale jeszcze trochę musicie poczekać. Akcja kręci się głównie wokół Julii ale później zacznie i o Marco ;) więc kochani bądźcie cierpliwi.
Pozdrawiam Julia Reus

1 komentarz:

  1. Hej, hej ^^
    Miałam małe zaległości z czytaniem i komentowaniem, ale już wszystko nadrabiam. ;) Tak więc szkoda mi Julii, ale ma Logana i Dianę, więc poradzi sobie. Spotkanie z Marco bardzo interesujące. ;) Rozdział świetny. ^^ Czekam na następny rozdział. Pozdrawiam Ola ;3

    PS. Nie przejmuj siębrakiem komentarzy i rób to co ci wychodzi najlepiej. ^^ :3

    OdpowiedzUsuń