piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 22

- Znowu się spotykamy... - usłyszałam znajomy ochrypły głos który sparaliżował mnie całkowicie.
Stojący przede mną brunet mierzył mnie swoim łapczywym wzrokiem. Podniosłam się z piasku by po chwili zrobić krok w tył. Ku mojemu niezadowoleniu Thomas nie pozwolił mi zachować tego bezpiecznego dystansu. Podszedł do mnie momentalnie łapiąc za nadgarstki.
- Tęskniłaś za mną kochanie ? - spytał przesadnie słodkim głosem.
- Ani trochę. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- A może dasz się zaprosić na kolację ? - spytał ściskając moje nadgarstki mocniej chcąc usłyszeć odpowiedź twierdzącą.
- Nie w tym wcieleniu.
- Zła odpowiedź. - ułożył usta w coś na kształt uśmiech który przyprawiał mnie o mdłości. Może to nie był mój największy problem ale ja na serio zaczynałam się bać że zaraz zwrócę swoje śniadanie.
- Nie ma złych odpowiedzi. Są nieodpowiednie pytania. A teraz mnie puść bo nie mam ochoty na dalsze ciągnięcie tej rozmowy jasne ? - rzuciłam próbując wyrwać się z jego uścisku. Rozglądałam się w około szukając jakiegoś sensownego wyjścia z obecnej , dość nie przyjemnej sytuacji jednak nic nie mogłam wymyślić.
-  Szukasz czegoś ? Może swojego kochasia ?  Nie ma go tu ? Jaka szkoda maleńka .
- Jest - usłyszałam ostry stanowczy głos dobiegający tuż zza moich pleców. Sekundę potem prawa pięść blondyna zostawiła po sobie ślad na twarzy Thomasa. Poczułam jak ucisk na moich nadgarstkach się rozluźnia by po chwili całkiem zniknął. Odsunęłam się od bruneta i przysunęłam bliżej Marco który zamknął mnie ramionach. Jego ciało drżało ze złości a prawa pięść nadal pozostawała zaciśnięta. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jakby stał sie zupełnie inną osobą.
Chwyciłam jego prawą dłoń rozluźniając jego palce które wcześniej zwinięte  w pięść teraz były splątane z moimi. Pociągnęłam go lekko do tyłu w celu odciągnięcia go jak najdalej od Thomasa.
- Nie warto tracić na niego czasu - szepnęłam starając się dodać mu otuchy.  Blondyn zmierzył chłopaka wzrokiem posyłając mu spojrzenie typu; " nie zbliżaj się do nas więcej " i odeszliśmy wolnym krokiem w kierunku koca.
- Co to do cholery miało być ?! - opiekun stał za nami przyglądając się dokładnie naszej dwójce.
- O czym pan mówi ?
- Marco nie rób ze mnie idioty. Dobrze wiesz o co chodzi. - wysyczał. - Dlaczego wszczynasz bójki w miejscu publicznym ?!
- Bo sobie na to zasłużył !
- Ma się to więcej nie powtórzyć jasne ? Ostrzegam cię ! - rzucił po czym odszedł w kierunku swojego ręcznika po którym deptały jakieś dzieciaki. Zaczął się na nich wydzierać a z jego oczu kipiała złość. Dla własnego bezpieczeństwa oddaliliśmy się od placu boju.
- Nawet na chwilę nie mogę cię zostawić samej bo zaraz zlatują się jacyś popaprańcy - powiedział lekko zirytowanym głosem kiedy usiedliśmy na kocu.
- No to chyba nie jest moja wina - spojrzałam na niego niepewnie.
Już miał coś powiedzieć kiedy nagle okrążyły nas dziewczyny.
- Boże a to co za jeden ? - spytała Diana wiercąc swoim wzrokiem dziurę w mojej twarzy.
- Um ... Opowiadałam wam o nim ... - powiedziałam prawie że szeptem - To Thomas.
- Thomas ? Mówiłaś że był przystojny - westchnęła blondynka.
- A nie jest ?! - Rzuciła Sylwia a w jej obronie stanęła momentalnie Nicol.Naprawdę nie wiem dlaczego muszę być świadkiem tej jakże " interesującej " rozmowy.
- Chyba żartujesz. Wygląda jakby dostał z łopaty... - wybuchnęłam śmiechem. Właśnie to w niej kocham najbardziej. Potrafi tak znakomicie poprawić mi humor. W dodatku nie potrzebuje do tego dużo czasu..
- Idziemy do wody - poczułam delikatne ściśnięcie za mój prawy nadgarstek by po chwili być zaciągniętą do wody. Stanęliśmy na skraju drewnianego pomostu i trzymając się za ręce, wskoczyliśmy do całkiem ciepłej wody. Kiedy się wynurzyliśmy , nasze palce nadal były splecione. Spojrzałam na chłopaka unoszącego się na wodzie przede mną. Mokre włosy opadały na jego czoło. Ciemne oczy świdrowały mnie wzrokiem spod długich ciemnych rzęs. Boże ... Czemu ja nie mogę takich mieć ? Moje są praktycznie nie widoczne bez tuszu.
- Nad czym tak myślisz ? - spytał podpływając bliżej mnie i łapiąc za drugi nadgarstek.
- Nad niczym ... - westchnęłam .
- Jasnee.. - popatrzył na mnie z dziwnym skupieniem. Daję dychę że myśli jak tu ze mnie to wyciągnąć.
- Mam pomysł. - Dodał po chwili. - Ścigamy się!  Jeśli dopłynę pierwszy do tamtej żółtej boi  - wskazał palcem na przestrzeń przed sobą - odpowiesz na trzy moje pytania bez żadnego wykręcania się.
- A jeśli ja dopłynę pierwsza ?
- Wierzysz w cuda ? - podniósł lewą brew a na jego usta wdarł się przebiegły uśmieszek.
- Och zamknij się. Jeśli dopłynę pierwsza, stawiasz mi kawę.
- Stoi.

****

- Nie mogę uwierzyć że naprawdę ze mną wygrałaś - westchnł kiedy wyszliśmy już z wody i kierowaliśmy się w kierunku koca.
- Nie doceniasz mnie kotku - puściłam mu oczko na co ten się uśmiechnął.
- To dlatego że dawałem ci fory mała.
- Nie taka mała - westchnęłam podnosząc się na palcach by wyglądać na trochę wyższą niż w rzeczywistości jestem. Blondyn zachichotał po czym schylił się tak że byliśmy mniej więcej na równi. Skradł mi buziaka i wyprostował się.
- A teraz zasówaj po moją kawę malutki - powiedziałam naciskając na słowo "malutki".
Pokiwał głową po czym odszedł w kierunku chłopców grających w siatkę na skraju plaży. Odprowadziłam go wzrokiem napawając się widokiem jego umięśnionego ciała. Mięśnie jego ramion napinały się i rozluźniały przy każdym nawet najmniejszym ruchu..
Odwróciłam się po czym ruszyłam w kierunku koca na którym wylegiwały się dziewczyny. Położyłam się między nimi , wycierając uprzednio mokre jeszcze ciało. Wzięłam z torebki Ipoda i ze słuchawkami w uszach ułożyłam się wygodnie na brzuchu. Błądziłam wzrokiem obserwując okolicę. Niedaleko naszego koca , na piasku siedział mężczyzna. Może koło czterdziestki. Otoczony przez dwójkę dość małych dzieci. Każde z nich trzymało w małej rączce kolorową łopatkę i dzielnie grzebało w piasku zsypując go z łopatki na wcześniej wyznaczone miejsce. Wyciągnęłam słuchawkę z prawego ucha i wsłuchałam się w ich rozmowy. Bardzo mnie zaintrygowało to co się tam działo. Wszyscy byli szczęśliwi. 
- Tatusiu ? A nas zamek to będzie taaki duzy ? - spytała dziewczynka podnosząc ręce do nieba.
- Jeśli się postaramy to większy - odpowiedział mężczyzna gładząc dziewczynkę po ramieniu. Jak prawdziwy, troskliwy ojciec. Ojciec który ma czas dla swoich dzieci. Poświęca wolną chwilę żeby zająć się choćby tak błahym zajęciem jak budowanie zamku z pisaku z dwójką trzy może czterolatków.
Po dłuższej chwili przypatrywania się jak cieszą się sobą miałam w oczach szklanki. Ani ja , ani Logan nigdy nie mieliśmy okazji doświadczyć czegoś takiego. O wakacjach z rodzicami mogliśmy tylko pomarzyć. Mimo że mieliśmy na to pieniądze, oni zawsze twierdzili że w domu się nie przelewa. Woleli któryś raz z kolei kupić nowy telewizor czy laptopa zamiast poświęcić nam chwilę.
- Ej mała co jest ? - nawet nie zauważyłam kiedy obok mnie pojawił się Marco z kubkiem kawy w ręce.
- Coś mi do oka wpadło. Ale już jest okej . - uśmiechnęłam się choć jestem pewna że nie był do końca przekonany do tego co mówię.
- Mmmm widzę że masz coś dla mnie.
Spojrzał na mnie zdziwiony jak by nie wiedział o czym mówię.
- Kawa .... - zmarszczyłam czoło.
- Też chciałaś ? - wyszczerzył się. Wywróciłam oczami i zabrałam mu kubek z ręki kiedy ten zaczął się bawić moim Ipodem. Upiłam łyka po czym oddałam mu kubek.
- Czy ty właśnie zabrałaś mi moją kawę ? - spytał z pokerową twarzą.
- Nieee . Wydaję ci się misiu - puściłam mu oczko.
Roześmiał się po czym wrócił do przeglądania mojej playlisty na Ipodzie.
- Słuchasz Kaliego ?
- Mój ulubiony raper . Jest niesamowity . A ty ? Czego słuchasz ?
- Kaliego - uśmiechnął się.
- Ej zakochańce ! Idziemy na kajaki - krzyknął Mario.
Podnieśliśmy się z koca i ruszyliśmy za opiekunem w kierunku drewnianego pomostu. Podzieliliśmy się w pary. Ja - Diana , Nicol - Sylwia, Marco - Mario , Leon -Philip.
- Tylko bez wydziwiania jasne ? Nie mam zamiaru wskakiwać za wami później do jeziora - bąknął opiekun kiedy siedzieliśmy już w kajakach.
Wywróciłam oczami i złapałam za wiosło. Drugie podałam Dianie siedzącej za mną i ruszyłyśmy. Na początku bardzo słabo nam to szło. Bo nasz kajak za nic nie chciał ruszyć. Kołysał się lekko na falach jeziora podczas gdy inni odpłynęli już dość daleko. W końcu jednak złapałyśmy z Diana wspólny rytm i ruszyłyśmy za resztą grupy. Po kilku minutach byłyśmy już niedaleko nich.
- Ścigamy się ? - krzyknęła Sylwia gdy dopłynęłyśmy bliżej.
- Jasne ! - Wrzasnęła Diana na co ja wywróciłam oczami. Przecież my ledwo tutaj dopłynęłyśmy a co dopiero żeby się ścigać.
- Kto pierwszy na tamtej wysepce - rozejrzałam się dookoła. Kiedy ujrzałam wysepkę przed nami miałam ochotę zabić Diane że nas w to wplątała. Przecież to cholernie daleko ....

* Pół godziny później *

Nie mogę uwierzyć że dałyśmy radę. Udało nam się dopłynąć do tej skalistej wysepki. Co prawda jako ostatnie , ale nie było między nami a resztą dużej odległości. Można by powiedzieć że jestem z siebie dumna.
Kiedy dopłynęliśmy ,wysiedliśmy z kajaków i wdrapaliśmy się na dość wysoką skalną płytę.
- Skaczemy ? - spojrzałam w górę i zobaczyłam stojącego na skraju płyty Marco czekającego na odpowiedź ze strony chłopaków. Spojrzeli po sobie i już po chwili stali obok blondyna spoglądając w taflę wody.
- Michael (opiekun naszej grupy) nas pozabija... - westchnął Mario z uśmiechem na twarzy
Marco wzruszył ramionami i robiąc krok do przodu rzucił się do wody. Momentalnie się podniosłam i spojrzałam w wzburzoną taflę wody. Żołądek podskoczył mi do gardła kiedy zobaczyłam jak tu wysoko.
Po chwili wynurzył się blondyn. Przetarł rękami twarz odgarniając włosy z czoła i wyszczerzył się do nas unosząc do góry dwa kciuki. Chłopaki wybuchnęli śmiechem i poszli w jego ślady. Mimo że trochę się uspokoiłam, miałam złe przeczucia. Modliłam się żeby żadnemu z tych idiotów nic się nie stało

czwartek, 26 lutego 2015

Informacja

Kachani
Nie będzie dzisiaj nowego rozdziału gdyż nie mam dostępu do internetu i nie mam jak dodać nowy rozdział  :( Ale za to pojawi się już jutro :* więc bądźcie cierpliwi i spodziewajcie się rozdziału jutro :* Julia Reus

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 21.

                                                    " CHYBA NAJWYŻSZA PORA SIĘ UJAWNIĆ.
                                                SPOTKAJMY SIĘ W PARKU KOŁO FONTANNY 
                                                 O 15 PODCZAS CISZY POOBIEDNIEJ. 
                                                                                BĘDĘ CZEKAŁ"

Treść listu przewijała mi sie przez oczy przez całe południe. Podczas obiadu grzebałam widelcem po talerzu żeby jakoś się uspokoić. Unikałam pytających spojrzeń dziewczyn. Najwyraźniej widziały że coś jest nie tak na szczęście żadna o nic nie pytała.

Kiedy szłam do parku czułam podekscytowanie które brało górę nad każdą komórką ciała. Przecież już za chwilę miałam poznać tajemniczego nadawcę tych wszystkich listów. To na pewno musi być ktoś z naszego obozu. A może to ... Nie. To na pewno nie on . Bo po co miał by to robić ? A może jednak ... Potrząsnęłam głową przyłapując się na tym jak bardzo chciałabym żeby to był Marco.
Kiedy doszłam pod fontannę rozglądałam się przez chwilę szukając znajomej twarzy. Nigdzie jednak takowej nie dostrzegłam. Usiadłam na brzegu marmurowej płyty otaczającej wodę i zajęłam się swoimi paznokciami które nagle stały się bardzo interesujące.
- Wreszcie się spotykamy... - usłyszałam zachrypnięty głos. Podniosłam głowę odrywając wzrok od rąk i przeniosłam go na stojącego przede mną wysokiego bruneta. Kiedy dokładniej przyjrzałam się jego twarzy, zamarłam.
- Co ty tu robisz Thomas ? - spytałam patrząc wszędzie byle nie na niego.
- Mi ciebie też miło widzieć. - uśmiechnął się fałszywie - Przyjechałem na wakacje. A ty skarbie co tu robisz ?
- Nie twój interes.
- Kotku złość piękności szkodzi. Uśmiechnij się bo cię nie poznaję.        Gdzie się podziała moja śliczna Julia ?
- Po pierwsze nie mów do mnie kotku, a po drugie nie ma "twojej " Julii kretynie .
- Spokojnie. Chcę tylko porozmawiać.
- Nie wydaje mi się żebyśmy mieli o czym.
- O nas kotku. O nas.
- Jakich nas ? O ile pamięć mnie nie myli nie ma nas. Miałeś szansę ale zjebałeś wszystko więc teraz po prostu daj mi spokój okej ?
- Julcia... - mówił spokojnym, pewnym siebie głosem. - porozmawiajmy.
- Rozmawiamy. Jakoś nie mówisz nic sensownego - odwróciłam wzrok gdy poczułam jak wszystkie wspomnienia wypływają z mojego środka. Do oczu zlewały się kolejne łzy które za wszelką cenę chciałam powstrzymać. Nawet mi się to udawało.
- Wróć do mnie - wręcz mi to rozkazywał. Popatrzyłam na niego, potem na swoje dłonie a potem z nowu na niego i kiwnęłam przecząco głową. Stał przede mną z mieszanką wściekłości i desperacji w oczach.
- Przepraszam ? Chyba nie dosłyszałem. Co mówiłaś ? - podszedł do mnie łapiąc z siłą moje nadgarstki i zmuszając mnie do wstania.
- Nie wrócę do ciebie. A teraz mnie puść ! - rozejrzałam się dookoła. Było tu niewielu ludzi. Niektórzy nie zwracali na nas uwagi zajmując się swoimi sprawami, inni udawali że nas w ogóle nie widzą. Nie chcieli się mieszać w nie swoje sprawy. Najwyraźniej bali się dobrze zbudowanego mężczyzny który właśnie przypierał mnie do drzewa nadal boleśnie ściskając moja nadgarstki. Kiedy przysunął się do mnie jeszcze bardziej łzy pociekły po moim policzku. W jego oczach widziałam agresję o której ludzie mówili kiedy z nim byłam. Nigdy jednak nie miałam okazji poznać jej na własnej skórze. Aż do teraz.
- Puść mnie - wyszeptałam starając się powstrzymać łzy.
- Z przyjemnością skarbie. Jeśli tylko do mnie wrócisz - wysyczał przesadnie słodkim głosem.
- Nawet nie rób sobie nadziei !
- Zła odpowiedź.
Przycisnął mnie jeszcze bardziej do drzewa wykrzywiając mi dłonie po czym poczułam na swojej szyi jego gwałtowne pocałunki. Starałam się jakoś go odepchnąć ale było to wręcz niemożliwe. Był zbyt dobrze zbudowany. Musiał sporo ćwiczyć przez te ostatnie lata. Jedną ręką chwycił obie moje ręce. Drugą błądził po całym moim ciele. Zamknęłam oczy by nie patrzeć na tą napaloną świnię. Zresztą przez łzy które wciąż zbierały mi się w oczach i tak niewiele widziałam.

Nagle brunet puścił moje ręce i odsunął się ode mnie upadając na trawę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącego na ziemi Thomasa z ręką przyłożoną do krwawiącego nosa. Nad nim stał Marco i dosłownie mordował go wzrokiem. Po chwili jednak odwrócił się od niego i podszedł do mnie. Objął czule ramionami przyciskając do swojej piersi.
- Wszystko okej ?
Przytaknęłam kiwając głową po czym wierzchem dłoni otarłam nadal spływające po mojej twarzy łzy.
- Chodźmy stąd.

Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po około 5 minutach dość wolnego marszu, usiedliśmy na jednej z ławek niedaleko naszego hotelu. Spojrzałam na nasze splecione ze sobą ręce a potem na twarz blondyna. Przyglądał mi się uważnie. W jego oczach widziałam troskę i zmartwienie.
- D-dziękuję  -wyjąkałam przez łzy.
- Nie płacz - pochylił się ocierając mój policzek swoim kciukiem po czym przytulił mnie do siebie.
- Kim on był ? - spytał po chwili
- T-to był mój były.. Nie wiem czego on ode mnie chciał ... J-jaa .... - nie pozwolił mi dokończyć.
- Cśśśś.... Już jest okej. Nie musisz sie bać jasne ? - nadal nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.
- O wiele lepiej - rzucił wskazując na uśmiech na mojej twarzy.
- Marco ?
- Tak ?
- Tak sie zastanawiam .. .
- Nad czym ?
- Jakim cudem byłeś akurat teraz w parku ? - odwrócił zmieszany wzrok i przygryzł wargę.
- No przyszedłem sie z tobą spotkać...
- C-co ? Jak to ?
- No o ile się nie mylę przyszedłem tutaj żeby sie ujawnić.
- To ty ?
- Tak mi się wydaje .. - uśmiechnął sie niewinnie.
- Marco .... - urwałam w połowie zdania wstając. Blondyn zrobił to samo.
- Julia... Ja nie wiem co sie ze mną dzieje. Ja poprostu nie potrafię już normalnie funkcjonować bez ciebie.
- Marco. ... - do moich oczu znów napłynęły łzy. Dlaczego do cholery on to robił ? Dlaczego psuł naszą przyjaźń właśnie w taki sposób ? Nie chciałam teraz angażować się w żaden związek. Żaden. Marco jest naprawdę cudownym chłopakiem. Troskliwym i opiekuńczym. Wyrozumiałym. Wręcz wymarzonym.
Ale ja nie potrafiłam się teraz zaangażować w związek. Te wszystkie problemy... W domu , w szkole , z Thomasem. Jest ich naprawdę wiele. Nie potrzebuję kolejnych. Marco jest moim przyjacielem. Bardzo bliskim zresztą.
- Julia... - spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem.
- Przepraszam Marco. Ja nie jestem gotowa na coś więcej.
- Dlaczego ? Dlaczego nie dasz mi szansy ?
- Nie potrafię. Przykro mi. - powiedziałam po czym odeszłam wolnym krokiem w kierunku hotelu.
Kiedy odwróciłam się by na niego spojrzeć, siedział z głową w dłoniach pochylając się do przodu. Odwróciłam sie z powrotem i ocierając kapiące łzy przyspieszyłam kroku.

Po około 20 minutach byłam już w naszej sypialni. Dziewczyny oczywiście od razu zareagowały na to jak wyglądam.
- Jula ? Co sie stało ? - spytała Sylwia gdy tylko przekroczyłam próg naszego pokoju.
- N-nic .. - Szepnęłam i usiadłam na łóżku obok nich.  Momentalnie mnie otoczyły.
- Przecież widzę ....
Spojrzałam na nie po czym pozwoliłam moim oczom wypuścić wszystkie łzy które zatrzymywałam podczas drogi do hotelu. Przeczesałam pacami włosy po czym zebrałam się w sobie by opowiedzieć im wszystko to co sie dzisiaj wydarzyło. Nie ukrywając niczego , najzwyklej w świecie się im wypłakałam.
Dziewczyny wiernie mnie słuchały starając się dodać mi otuchy. Żadna nie odważyła się mi przerwać. Raz po raz podawały mi chusteczki w które wycierałam ostatki łez.
- Tak mi przykro - szepnęła Nicol po czym mocno się do mnie przytuliła. Po chwili dołączyła do niej Sylwia z Diana.

Było już koło 22 kiedy zamknęłam się w łazience aby przygotować się do snu. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i oparłam się o ścianę. W głowie cały czas mijały mi obrazy z dzisiejszego dnia. Najpierw spotkanie z Thomasem, i akcja pod drzewem później Marco i  ta sytuacja na ławce. Czy ja aby na pewno dobrze zrobiłam odrzucając go ? Może powinnam dać nam szansę ?
Zakręciłam wodę po czym wyszłam spod prysznica owijając się ręcznikiem. Wytarłam mokre ciało po czym ubrałam na siebie piżamę. Nałożyłam trochę pasty na szczoteczkę i stanęłam przed umywalką zaraz koło lustra. W momencie kiedy podniosłam rękę by zacząć szorować zęby, w lustrze zobaczyłam czerwone plamy wokół mojego nadgarstka. Odłożyłam szczoteczkę na blat koło umywalki i podwinęłam rękaw koszulki nocnej. Obejrzałam dokładnie dłoń z każdej strony. Wokół nadgarstka widniały sino czerwone odbicia palców Thomasa. Każdy ślad po chłopaku cholernie bolał. Podwinęłam rękaw drugiej ręki. To samo.. Cholera.... Odwinęłam materiał który luźno opadł na moje dłonie i skończyłam szorować zęby.
Weszłam do pokoju zaczesując włosy palcami. Dziewczyny już spały. Postanowiłam iść w ich ślady. Ułożyłam się wygodnie na łóżku wciąż myśląc o tym co zaszło między mną a Marco. Po chwili odpłynęłam.

Kiedy się obudziłam było jeszcze ciemno. Wyciągnęłam spod poduszki telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Zegarek wskazywał  3 w nocy. Włożyłam go z powrotem pod poduszkę i ułożyłam się wygodnie na poduszce. Próbowałam ponownie zasnąć jednak za nic mi się to nie udawało. Ciągle męczyło mnie pytanie czy aby na pewno dobrze robię odpychając Marco ? Może powinnam dać mu szansę ? Ten monolog powtarzam już dzisiaj chyba setny raz. Ciągłe wątpliwości nie dają mi spokoju.
Wstałam z łóżka i narzuciłam na piżamę  pierwszą lepszą bluzę po czym wyszłam z pokoju. Zamknęłam najciszej jak potrafiłam za sobą drzwi i ruszyłam korytarzem. Kiedy dotarłam pod pokój nr 219 serce zaczęło bić mi mocniej. Po cichu nacisnęłam klamkę i na palcach weszłam do pokoju gdzie słodko chrapali chłopcy. Idąc po drewnianej podłodze starałam się być jak najciszej , jednak moje nieskoordynowane ruchy jak zwykle nie pozwoliły mi zachować wewnętrznego spokoju. Potknęłam się o coś czym prawdopodobnie były buty rozrzucone na podłodze i upadłam na łóżko przygniatając leżącego na nim chłopaka. Ten momentalnie zerwał się na równe nogi i zaskoczony rozglądał się po pokoju aż w końcu natrafił na mój wzrok.
- Julia ?  - szepnął wyraźnie zaskoczony Marco.
- Cśśś - przyłożyłam palec do ust chcąc go w ten sposób uciszyć po czym ruchem ręki wskazałam aby szedł za mną.
Blondyn podniósł się z łóżka i ruszył za mną w kierunku drzwi biorąc po drodze z krzesła szorty. Dopiero teraz zauważyłam że był w samych bokserkach.
- Coś się stało ? - spytał kiedy byliśmy już za drzwiami. Mierzył mnie wzrokiem naciągając przy tym na siebie spodnie.
- Nie.. Znaczy tak. Musimy pogadać.
- Julia... Jest 3 w nocy.. Nie możemy tego prze... - nie pozwoliłam mu dokończyć. Stanęłam na palcach by być choć trochę bliżej jego twarzy i złączyłam nasze usta ze sobą w namiętnym pocałunku. Na początku był nieźle zdezorientowany. Chyba po raz pierwszy nie bardzo wiedział co powinien zrobić. Po chwili jednak odwzajemnił pocałunek. Kładąc ręce na moich biodrach oderwał się ode mnie patrząc z zdziwieniem w oczy.
- Czy to znaczy że jednak postanowiłaś dać mi szansę ? - spytał z nadzieją w oczach.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami posyłając mu zadziorny uśmiech. Uśmiechnął się w najpiękniejszym uśmiechu jaki kiedykolwiek widziałam po czym przyciągnął mnie do siebie a nasze usta ponownie się złączyły idealnie ze sobą współgrając. Wplątałam swoje palce w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Nagle poczułam jak jego ręce z moich bioder spadają poniżej ud a po chwili zawisłam w powietrzu oplatając nogi wokół jego bioder. Uśmiechnął się nie przerywając pocałunku nawet na chwilę. W końcu jednak zabrakło nam tchu więc oderwaliśmy się od siebie nadal utrzymując kontakt wzrokowy.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem - uśmiechnął sie blondyn.
- Ja też - szepnęłam po czym wtuliłam się w jego ramiona.  Postawił mnie na ziemi nadal nie wypuszczając mnie z objęć. W pewnym momencie, mimo że bardzo chciałam to powstrzymać ziewnęłam sennie.
- Ktoś tu jest śpiący - uśmiechnął się pocierając nosem o mój nos. Mimowolnie zachichotałam. - Odprowadzę cię.
Złapał mnie za rękę i już po chwili kroczyliśmy razem przez korytarz w kierunku mojego pokoju. Zatrzymaliśmy się dopiero pod drzwiami. Popatrzył na mnie po czym delikatnie pocałował.
- Dobranoc.
- Dobranoc - uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami zamykając je po cichu.
Chwilę potem leżałam rozanielona na łóżku dziękując bogu za to że jednak się przełamałam.
" Teraz to za cholerę nie usnę " - pomyślałam i przykryłam głowę poduszką.

* następnego dnia *

Jak zwykle zaspałam na śniadanie. Szlak mnie trafia na myśl o tym głupim budziku który znowu nie zadzwonił. Dziewczyny jak zwykle wyszły wcześniej bo one rano zawsze gimnastykę sobie robią czy coś takiego. Komu by się chciało ?
Po chwili jakimś cudem zwlekłam się z łóżka i chwiejnym krokiem ruszyłam w kierunku szafy. Wyciągnęłam z niej jasne szorty i biała bokserke.  Weszłam do łazienki by po chwili wyjść z niej już w całkiem innym stanie niż przedtem. Odświeżona a przede wszystkim rozbudzona zeszłam na jak się domyślałam końcówkę śniadania. Usiadłam na na pół przytomna przy stoliku i ujęłam w dłonie kubek z świeżo zaparzoną kawą. Sącząc czarny płyn poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam przyglądającego mi się z uśmiechem na twarzy Marco.
Och no tak. Marco.   Ja sie chyba zakochałam...

Kiedy tak myślałam nad tymi wydarzeniami wczorajszej nocy poczułam za sobą czyjąś obecność. Jednak nim się zdążyłam odwrócić by sprawdzić kto to taki usłyszałam cichy szept wprost do mojego ucha.
- Dzień dobry piękna. - buziak w policzek - Jak zwykle punktualna - uśmiechnął się Marco.
- Jak zwykle nieziemsko zabawny - wyszczerzyłam się do niego na co on tylko pokiwał głową i odszedł od naszego stolika kierując się w kierunku drzwi wejściowych. Kiedy tylko odwróciłam od niego wzrok, poczułam 3 pary gałek ocznych ślepiących we mnie.
- Czy chcesz nam o czymś powiedzieć ? - spytała Diana próbując przybrać poważny wyraz twarzy.
- W zasadzie to tak .... Ja i Marco... - specjalnie zrobiłam dłuższą pauzę gdy zauważyłam jak dziewczyny wpatrują się we mnie wstrzymując oddech. Zupełnie jak by zobaczyły ducha.. - No ja i Marco jesteśmy razem. Postanowiliśmy dać nam szansę.
Gdy tylko ta informacja dotarła do dziewczyn momentalnie zaczęły piszczeć z podekscytowania.
- Kiedy to się stało ? - spytała zdziwiona Nicol.
- Dzisiaj w nocy....
- Spotkaliście się w nocy ?
- Tak jakby....
- Ha ! Wiedziałam że coś z tego będzie - rzuciła Diana z tryumfem.
- Ale się cieszę ! - entuzjazmowała sie Nicol.
- Ja też - zaśmiałam się po czym dokończyłam picie swojej kawy.

Podniosłam się żeby wyjść już z sali kiedy rozległ się głos opiekuna.
- Macie 30 minut na przygotowanie się do wyjścia nad jezioro. Widzimy się w holu o równej 9 ! - zakończył po czym wyszedł z sali.
My także podnieśliśmy się ze swoich krzeseł i ruszyliśmy w stronę pokoju.
Jedna łazienka na cztery dziewczyny to zdecydowanie za mało. A w dodatku jeszcze mamy tylko 30 minut.
Nie żebym narzekała ale sama Diana siedzi w łazience jakieś 10 - 15 minut.....
W końcu przyszła moja kolej. Oczywiście zostało nam mało czasu więc musiałam się spieszyć. Nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i wyszłam do pokoju. Wrzuciłam do plecaka koc, wodę, olejek do opalania i aparat. Stwierdziłam że musimy zrobić sobie jakieś zdjęcia.
Kiedy zeszłyśmy na dół wszyscy już na nas czekali.  Opiekun mruczał coś pod nosem że jesteśmy jak zwykle spóźnione ale nam to wpadło jednym uchem a drugim wyleciało. Podeszłam do Marco i dałam mu buziaka w policzek a ten złapał mnie za rękę i po chwili wyszliśmy z hotelu.
Szliśmy na samym końcu grupy cały czas rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nawet nie zauważyłam kiedy doszliśmy na plażę.
Rozłożyliśmy koce tak że tworzyły jeden wielki po czym ułożyliśmy się wygodnie. Oczywiście wiedziałam że chłopcom szybko znudzi się leżenie płasko na kocu więc nie zdziwiłam się kiedy poszli się przejść pd pretekstem przyniesienia czegoś do picia.
- Ale wy słodko razem wyglądacie !! - mogłam się spodziewać że nie skończy się na tej rozmowie przy śniadaniu.
Popatrzyłam na nią zmęczonym wzrokiem i słabo się uśmiechnęłam.
- Idziemy do wody ? - spytała Nicol mierząc nas wzrokiem.
Stwierdziłam że to nie najgorszy pomysł. Szybkim ruchem podniosłam się na rękach i po chwili stałam między dziewczynami.
Wzięłam z koca okulary przeciw słoneczne i biegnąc w kierunku jeziora założyłam je. Odwróciłam się żeby sprawdzić czy dziewczyny idą za mną ale nim się zorientowałam wpadłam na kogoś. Podniosłam się z pisaku spoglądając na potrąconą przeze mnie osobę i zamarłam.

5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ  ❤❤

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 20.

Siedzieliśmy jeszcze z dobre 2 godziny nad basenem. Bawiliśmy się świetnie. Szczególnie jak byliśmy wszyscy w wodzie. Podtapialiśmy się wzajemnie itp . Wiem że to może trochę dziecinne ale naprawdę świetnie się bawiłam.

Po kolacji postanowiłam wreszcie zająć się kartkami które obiecałam wysłać. Do dziadków na wieś , do mamy, do Logana i taty... Nie widziałam najmniejszego sensu w wysyłaniu pocztówek ale babcia z dziadkiem zawsze bardzo się cieszyli że ich jedyna wnuczka o nich pamięta. Jeśli chodzi o mamę to nie wiem dla czego ale czuję że powinnam. Pewnie nawet tego nie przeczyta ale no ...
Właśnie kończyłam pisać ostatnią kartkę kiedy do pokoju wpadła cała siódemka. Momentalnie rozsiedli się na łóżkach a cisza która panowała w pokoju przed ich przyjściem odeszła bezpowrotnie.
Schowałam kartki do szafki i ułożyłam się wygodnie na łóżku obok Mario i Marco . Obydwoje zawsze zajmowali moje łóżko.
- To co robimy ? - spytała wyraźnie znudzona Diana.
- Może wyjdźmy gdzieś ? - spytałam.
- Nie ma gdzie bo pada. - rzucił Marco patrząc mi prosto w oczy.
- Od kiedy boisz się wody ? - podniosłam lewą brew przygryzając przy tym dolną wargę.
Już miał coś powiedzieć kiedy Sylwia weszła mu w słowo.
- A może obejrzymy jakiś film ? I tak nie ma nic do roboty.
- Czemu nie. -wzruszyłam ramionami.
Marco podniósł się i poszedł po laptopa. My w tym czasie przenieśliśmy stolik bliżej łóżka żeby lepiej się oglądało. Wszyscy rozwalili się na łóżku Nicol. Po chwili wrócił blondyn z laptopem pod pachą.
- To wy wybierzcie film a ja zaraz wracam - podniosłam się i ruszyłam w kierunku szafy skąd wzięłam torbę do której wrzuciłam telefon i portfel.
- Gdzie idziesz ? - Dian a świdrowała mnie wzrokiem.
- Idziesz ze mną ? - pokiwała głową i już po chwili miała na nogach trampki. - Za 10 minut jesteśmy z powrotem.  -rzuciłam nie czekając na odpowiedzieć i zamknęłam za nami drzwi.
- Gdzie idziemy ? - spytała zaskoczona Diana.
- Nie wiem. Do sklepu czy coś. Nie chce mi się tam siedzieć. Musiałam się przewietrzyć.
- okej.
Przemknęłyśmy się przez drzwi wejściowe do hotelu unikając konfrontacji z opiekunem naszej grupy i już po chwili szłyśmy w kierunku sklepu.
- Julia ? - spytała blondynka przerywając ciszę między nami.
- Tak ? - spojrzałam na nią nie mogąc wyczytać z jej twarzy żadnych emocji.
- Nie obraź się że pytam ale .... Między tobą a Marco coś się dzieje ? - kiedy tylko jej słowa dotarły do mnie moje serce przyspieszyło.
- Nie. - odwróciłam wzrok chcąc uniknąć konfrontacji.
- A chciałabyś ?
- Nie wiem. Ja go nie rozumiem. Raz potrafi być taki słodki i w ogóle a za chwilę staje się pewnym siebie dupkiem. I jest natrętny.
- A tobie się to podoba .... - rzuciłam jej spojrzenie z kategorii " co ty pierdolisz ?!" - No nie zaprzeczaj Julka . Widzę jak na niego patrzysz. Jak na siebie patrzycie. Nie wmawiaj mi że nic między wami nie ma.
- A ty mi nie wmawiaj że jest okej ? Już raz sobie to wmówiłam i obie wiemy jak to się skończyło.
- Chodzi ci o Thomas'a? Tego o którym mi opowiadałaś ? - pokiwałam głową.
- Najpierw narobił mi nadziei , prawił czułe słówka , obiecywał. A potem ? Potem z dnia na dzień dostałam od niego kopa w dupe. Więc zrozum że nie jest łatwo zaufać komuś bojąc się że zostanie się zranionym ponownie.
- Ale Julia...
- Błagam cię tylko nie mów mi że on nie jest taki bo tego nie wiesz. A nawet jeśli teraz taki nie jest to kiedyś znajdzie sobie kogoś lepszego i najzwyklej w świecie sobie odpuści. A ja zostanę sama. Znowu.
- Myślę że powinnaś dać mu szansę. On naprawdę wydaje się być spoko.
- Nie rozumiesz mnie.
- Rozumiem. - złapała mnie za nadgarstek zmuszając do spojrzenia na nią.
- Jak byś rozumiała to byś aż tak na mnie nie naciskała.
- Nie naciskam ... Po prostu nie chcę żebyś kiedyś żałowała że nie dałaś mu szansy.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Miała rację. Kiedyś pewnie będę żałowała że nie dałam mu szansy. Ale ja się najzwyklej w świecie boję. Nie wiem co on czuje. Może jestem dla niego tylko wakacyjną przygodą ? We wrześniu wrócimy do szkoły i już mnie nie będzie znał ? Nie mogę pozwolić sobie na to żeby znowu przechodzić przez to co z Thomasem . A gadanie Diany że on wydaje się być inny jest głupie. Przecież oni wszyscy są tacy sami.

Kiedy weszłyśmy do sklepu wzięłyśmy mały podręczny koszyk i ruszyłyśmy na dział z przekąskami. Wzięłyśmy dwie paczki chipsów, paluszki, napoje i jeszcze parę innych rzeczy.
W drodze do hotelu Diana nie odważyła się wymówić ani słowa. Odpowiadało mi to. Dla mnie ta cisza nie była niezręczna. Wolałam milczeć niż tłumaczyć Dianie wszystkie te skomplikowane rzeczy z mojego życia.
Po chwili byłyśmy już w pokoju. Wszyscy czekali na nas z filmem przeglądając coś na lapku.
- Jesteśmy - zamknęłam za sobą drzwi popychając je biodrem. Postawiłam siatkę z zakupami na stoliku koło laptopa.
- Częstujcie się - rzuciłam i usiadłam na łóżku koło Nicol i Sylwii. Jak najdalej od Marco . Musze się  jakoś wyluzować. Nie mogę sobie pozwolić na to żeby się zakochać. Jeszcze nie teraz. Ale jak nie teraz to kiedy ? Cholera wie..
- Jaki film oglądamy ?
- Spytaj dziewczyn. One wybierały - warknął Mario przewracając oczami. Spojrzałam na Nicol siedzącą po mojej prawej stronie a ta uśmiechnęła się nieśmiało.
- Kochaj i tańcz .... - westchnęła bojąc się mojej reakcji.
- Aaaa... Um. Okeej. - uśmiechnęłam się ciepło i ułożyłam wygodniej opierając głowę o ścianę.

* Następnego dnia *

Kiedy obudziłam się rano byłam mega zdziwiona. Leżałam w swoim łóżku a jakoś nie przypominało mi się żebym wczorajszego wieczoru się tu kładła. Ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.  Podniosłam się cicho z łóżka po czym na nim usiadłam. Rozejrzałam się po pokoju. Chłopców już nie było a dziewczyny jeszcze spały. Spojrzałam na siebie. Nadal byłam w wczorajszych ubraniach. Podniosłam się i postanowiłam pościelić łóżko. Kiedy podniosłam poduszkę coś upadło na ziemię. Schyliłam się żeby to podnieść i zamarłam. Cholera ! Biała koperta. Od razu pomyślałam o tych wszystkich listach które dostawałam w szkole. Podniosłam ją i usiadłam na łóżku. Szybkim gestem rozerwałam papier wyciągając kartkę. Kiedy przeczytałam wszystko co było zapisane na kartce upuściłam ją z powodu szoku jaki zawładnął moim ciałem.

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 19.

Przespałam praktycznie całe przedpołudnie. Dziewczyny ściągnęły mnie z łóżka dopiero na obiad czyli około 14. Nadal byłam cholernie zmęczona a moje nogi uginały się pode mną kiedy szłam do łazienki.
Gdy wreszcie jakimś cudem doszłam  pod prysznic, zrzuciłam z siebie ubranie i opierając się o ścianę przekręciłam kurek. Zimna woda oblała całe moje ciało. Na początku przeszedł przeze mnie zimny dreszcz ale później zastąpiło je uczucie przyjemnego orzeźwienia. Momentalnie się rozbudziłam.
Wyszłam z kabiny prysznicowej owijając wokół siebie ręcznik i skierowałam się w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej ubranie i z powrotem zamknęłam się w łazience. Doprowadziłam się w jakimś stopniu do porządku po czym zeszłyśmy z dziewczynami na obiad. Muszę przyznać że po raz pierwszy od tych 4 dni przez które tutaj jedliśmy podano coś w miarę jadalnego.
- Proszę o ciszę ! - po sali rozniósł się głos opiekuna. - Z powodu pogody dzisiejsze plażowanie nad jeziorem jest odwołane. Dla tego macie dzisiaj dzień dla siebie. Możecie spędzić go tylko i wyłącznie w hotelu. Udostępniono nam basen na 1 piętrze. Możecie z niego korzystać do woli.
- Albo ... Odeśpię dzisiejszą noc - pomyślałam.
I ogólnie taki był mój plan na popołudnie jednak coś a raczej ktoś postanowił to zepsuć. Siedziałam właśnie ze słuchawkami w uszach na balkonie, wylegując się na fotelu i rozkoszując dość chłodnymi powiewami wiatru kiedy drzwi od naszego pokoju otworzyły się z hukiem. Po chwili stała tam czwórka chłopaków w samych spodenkach i z ręcznikami pod pachą. Od razu wiedziałam co się szykuje.
- Idziemy na basen dziewczynki - wyszczerzył się Mario.
Rozejrzałam się po pokoju. Dziewczyny siedziały przy stoliku wcześniej grzebiąc coś na laptopie. A teraz ? Teraz spoglądały po sobie nie wiedząc co odpowiedzieć. Udawały przed chłopcami że się zastanawiają czy iść czy nie. Z ich wyrazu twarzy można było odczytać że chcą tam być razem z nimi. Zachichotałam pod nosem wstając z fotela i wchodząc do pokoju.
- Za 15 minut będziemy gotowe -zwróciłam się do chłopców wskazując im drzwi - Zaczekajcie na nas na dole.
Poczułam na sobie wszystkie siedem par oczu. Po chwili jednak chłopcy wyszli, oczywiście strzelając focha że ich wyrzuciłam z pokoju.
Zamknęłam za nimi drzwi i spojrzałam na nadal ślepiące we mnie ze zdziwieniem dziewczyny.
- No co ? Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - puściłam im oczko i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niego strój kąpielowy i zamknęłam się w łazience. Nakładając na siebie najpierw opalacz a potem ubranie które miałam na sobie poprzednio, wyszłam z łazienki. Zaraz po mnie wchodziły kolejno dziewczyny. Po chwili byłyśmy gotowe. Zamknęłyśmy pokój a klucz wrzuciłyśmy do mojej torby gdzie poprzednio włożyłyśmy ręczniki. Wsiadłyśmy do windy i zjechałyśmy na pierwsze piętro.
Tam odnalazłyśmy szatnie gdzie mogłam zostawić ubrania i udałyśmy się na basen . Ku mojemu zdziwieniu nie było tam praktycznie nikogo. Jedynie ludzie z naszego obozu. Wyłapałyśmy wzrokiem chłopców wylegujących się na leżakach pod jednym z okien i podeszłyśmy do nich.
Rozłożyłam swój ręcznik na jednym z foteli i już miałam się na nim ułożyć kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i ciągnie w kierunku wody.
No tak. Mogłam się tego spodziewać. Przecież Marco nie był by sobą gdyby choć raz pozwolił mi zostać suchą. Podobnie jak nad jeziorem tak i teraz nie mogłam na to liczyć.

Złapał mnie jedną ręką pod kolanami a drugą w tali tak że wisiałam w powietrzu zdana na blondyna.
- Wyglądasz na przestraszoną - wyszczerzył się.
- Nie zrobisz tego ! - krzyczałam chwytając się kurczowo jego szyi.
- Założymy się ?
- Marco ! Nie rób tego ! Już byłam dzisiaj mokra. Drugi raz nie muszę.
- Oj Julia .... - pokręcił głową - nie panikuj.
- Marco Reus'ie - nie waż się wrzucić mnie do tej wody jasne ?
- A jak nie to co ?
- To ci pokażę dlaczego ze mną się nie zadziera.
- Mmmm.... - zamruczał - bardzo mnie kusi żeby to sprawdzić... Ale jednak tego nie zrobię.
- W takim razie zatrzymaj się i postaw mnie na ziemi.
- Niee.... Nie wrzucę cię. Ja cię włożę do tego basenu.
Pochylił się nad taflą wody wciąż trzymając mnie przed sobą i delikatnie zaczął mnie zanurzać w dość chłodnej wodzie. Jednak w pewnym momencie całkowicie zwolnił uścisk pozwalając mi na wpadnięcie z pluskiem do wody. Nie spodziewał się jednak tego co nastąpiło potem. Dumny ze swojego zwycięstwa wyszczerzył się w uśmiechu nie zwracając uwagi na to że moje ręce nadal oplatają jego szyję. Tak więc gdy wpadałam do wody , najzwyklej w świecie pociągnęłam go za sobą.
- Wyglądasz na zdziwionego - rzuciłam kiedy wreszcie się wynurzył.
- Zazwyczaj taka spokojna a jednak umie pokazać pazury. Co jeszcze potrafisz ? - spytał zadziornie poruszając brwiami.
- Och naprawdę chcesz wiedzieć ? - spytałam podpływając do niego od strony jego pleców.
- Mmm ... Jasnee - zamruczał. - Więc co ?
- Och ... TO ! - naskoczyłam na niego rękami wpychając go tym samym pod wodę. W pewnym momencie poczułam jak obraca się przodem do mnie łapiąc mnie za nogi i wynurzył się przerzucając mnie sobie na plecy. Wolnym krokiem ruszył w kierunku leżaków.
Mimo tego iż biłam dość mocno pięściami w  jego plecy on nie reagował. Jakby tego w ogóle nie czuł.

Kiedy wychodziliśmy z basenu czułam na sobie ciekawskie spojrzenia. Musieliśmy być niezłym widowiskiem dla wszystkich zebranych.
Po chwili z pozycji wiszącej głową w dół nareszcie poczułam grunt pod stopami. Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak ze stania o własnych siłach. Podniosłam wzrok do góry i ujrzałam zadziornie uśmiechniętego blondyna wpatrującego się we mnie.
- Pańska limuzyna zajechała - rzucił po czym dosłownie rozwalił się na moim leżaku.
Spojrzałam na niego unosząc lewą brew i przygryzając dolną wargę.
- A tobie to się przypadkiem coś nie pomyliło ?
- Yyy nie ?
- No chyba jednak troszkę tak.
- Co masz na myśli ? - nadal udawał debila....
- Nie wiem czy zauważyłeś ale wylegujesz się na moim fotelu...
- Twoim ?
- Tak moim. Dlatego prosiła bym cię o zejście.
- Nie.
- Nie ?
- Nie.
- Dlaczego tym razem  ?
- Bo mogę się co najwyżej podzielić nim ustępując ci trochę miejsca. - wyszczerzył się wskazując palcem miejsce obok niego na leżaku. Pokiwałam głową z dezaprobatą i położyłam się koło niego napierając na niego plecami w taki sposób aby jak najszybciej zrzucić go z tego fotela. Po chwili leżał na ziemi z wyraźnym zaskoczeniem wymalowanym na plaży.
- Sprytnie. - spojrzał na mnie na co puściłam mu oczko i obróciłam się tak że teraz leżałam na brzuchu  - Ale nie pójdzie ci ze mną tak łatwo.
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi jednak po chwili poczułam jak kładzie się na mnie opierając ciężar ciała na prawej ręce.
- Mówił ci ktoś kiedyś że jesteś upierdliwy ?

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 18.

Dzień na plaży minął spokojnie. Nie licząc paru incydentów kiedy chłopcy chcieli mnie  zaciągnąć do wody, to było naprawdę okej. Byliśmy właśnie w drodze do hotelu kiedy nasz opiekun postanowił nas zatrzymać.
- Mam coś do załatwienia. Macie 30 minut dla siebie. Możecie iść na jakieś zakupy czy co sobie tam chcecie. Tak czy siak widzimy się tutaj o równej 21. I nie toleruję spóźnień. Jasne ? - zmierzył naszą ósemkę wzrokiem po czym odszedł.
- Nie wiem jak wy dziewczyny ale ja muszę skoczyć na zakupy. - zwróciłam się do stojących obok przyjaciółek. Nie sądziłam że aż tak je polubię. Jak by nie było są moimi całkowitymi przeciwieństwami. Obie są wysokie i piękne. A ja niska i... No.. 
- Ja też muszę - rzuciła Diana grzebiąc między czasie w plecaku.
Po chwili szłyśmy już chodnikiem w kierunku najbliższego marketu.
Kiedy doszłyśmy na miejsce byłyśmy mile zaskoczone tym że było w nim niewiele osób co oznaczało mniejsze kolejki a zarazem szybsze zakupy.
Stałam właśnie między dwoma regałami z kosmetykami , trzymając w ręce dwa lakiery do paznokci.
- Zdecydowanie ten niebieski - usłyszałam za sobą męski głos. Obróciłam się i zobaczyłam przyglądającego mi się uważnie Marco. Mierzył mnie wzrokiem czekając na jakąś odpowiedź z mojej strony.
Popatrzyłam na niego a potem z powrotem na dwie buteleczki które trzymałam w rękach. Odłożyłam czerwony lakier na półkę , wrzucając do koszyka niebieski.
Blondyn uśmiechnął się szeroko ukazując dołeczki w policzkach po czym ruszył za mną.
- A ty nic nie kupujesz ? - spytałam przerywając niezręczną dla mnie ciszę. Spojrzałam na niego. Wyglądał na wyluzowanego. Śledził każdy mój ruch.
- Nie. Chłopaki stwierdzili że się tym zajmą bo jedzenie w hotelu jest przecież niejadalne. - uśmiechnął się szeroko ukazując w ten sposób jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Przysięgam że gdzieś w środku umarłam.

Odwróciłam wzrok kiedy zdałam sobie sprawę że nadal na niego patrzę. Poczułam gorący rumieniec oblewający moją twarz. Ruszyłam w kierunku działu ze słodyczami. Blondyn wciąż deptał mi po piętach. Wrzuciłam do koszyka paczkę jakiś cukierków i skierowałam się do kasy. Między mną a Marco nadal trwała cisza. Tym razem nie była ona niezręczna. Na szczęście. Czasem Marco potrafi być naprawdę onieśmielający. Ma wtedy w oczach coś takiego, przez co od razu zapominam jak się mówi.
- 15 złotych i 12 groszy - wyrwał mnie z zamyślenia głos kasjerki. Od razu oprzytomniałam. Wyciągnęłam z torby portfel i uregulowałam należność.

* 2 godziny później *

Byliśmy już w hotelu. Po "kolacji " - o ile można nazwać jedzeniem to co nam podali - dziewczyny smacznie chrapały kiedy ja pisałam na telefonie do Logana, pozdrowienia itp. Nagle usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na wyświetlacz a gdy ujrzałam nadawcę sms'a uśmiech wkradł się na moje usta.

" Julia?  Śpisz? "

" Ja nie. Ale reszta smacznie chrapie"

" To dobrze. Ubierz coś wygodnego i widzimy się za 20 minut pod twoimi drzwiami "

" Co ?! Jest 12 w nocy ! "

" Oj nie przesadzaj. Za niecałe 19 minut zapukam do twoich drzwi "

" No dobra  ... "

Odłożyłam telefon na stolik koło okna i ruszyłam w kierunku szafy. Założyłam na siebie czarne spodnie, bluzę, trampki i po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przeczesałam palcami włosy i biorąc torbę wyszłam po cichu za drzwi.
- Już się bałem że odmówisz - uśmiechnął się szeroko.
- Nie mogłam. Obudziłbyś swoim dobijaniem do drzwi cały hotel.
- Dla ciebie wszystko - wyszczerzył się a ja momentalnie zrobiłam się czerwona.
- Dobra dobra. Gdzie mnie zabierasz ?
- Niespodzianka.
- Nienawidzę ich.
- Tym bardziej to jest niespodzianka - w odpowiedzi bąknęłam pod nosem i uderzyłam go lekko z łokcia.
- A to za co ?
- Bo jesteś idiotą - udał obrażonego, ale po chwili w jego oczach zobaczyłam mały błysk.
- Kochanym idiotą. - zachichotałam mimowolnie kiedy się wyszczerzył.
- Chodźmy bo się spóźnimy.  - złapał mnie za rękę i już po chwili schodziliśmy szybkim krokiem po schodach.
Kiedy wyszliśmy z hotelu moje ciało obleciał zimny dreszcz kiedy poczułam podmuch wiatru na swojej odsłoniętej skórze. Szliśmy chodnikiem wciąż trzymając się za ręce. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Wciąż się śmialiśmy. Zresztą jak zawsze kiedy jestem w jego towarzystwie.
Było ciemno. Bardzo. Słabe światło sączyło się z ulicznych latarni. Panowała ogólna pustka. Normalnie bała bym się sama tu być. Ale teraz nie czułam najmniejszego strachu. Moja dłoń w dłoni Marco, on zaraz obok mnie. Przy nim naprawdę czułam się dziwnie bezpieczna.
- Daleko jeszcze ?
-  Nie. Bądź cierpliwa.
- To nie jest moja mocna strona.
- Widzę - spojrzał na mnie nie zwalniając kroku nawet na chwilę.

Jakieś 10 minut później staliśmy przed kinem. Weszliśmy po schodkach w stronę wejścia. Blondyn otworzył drzwi przepuszczając mnie pierwszą. Wskazał na jedną z czerwonych kanap koło bufetu i poprosił żebym tu na niego zaczekała. Położył obok mnie swoją kurtkę a sam ruszył w kierunku kasy.
Przyglądałam się właśnie dużemu plakatowi jakiegoś nowego filmu kiedy wrócił trzymając w rękach kubeł popcornu i dwa kubki coli. Wręczył mi jeden po czym wolną ręką złapał kurtkę i kazał mi iść za sobą. Zaprowadził mnie na salę kinową gdzie świeciło pustkami. Ale co się dziwić ? Jest prawie północ. Usiedliśmy w jednym z środkowych rzędów. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu opierając się głową o ramię Marco.
- Na jaki film mnie zabrałeś ?
- Cały maraton. Dzisiaj jest noc filmowa. Możemy oglądać do woli.
- Całonocny ? - W odpowiedzi pokiwał twierdząco głową, przygryzając przy tym dolną wargę.
W myślach uderzyłam się w czoło. Przecież nie wytrzymam całej nocy ślepiąc w ekran.
- Coś nie tak ?
- Nie. Jest okej. Zastanawiam sie tylko czy ty czasem potrzebujesz snu.
- Czasem. A poza tym nie martw się. Nie musimy przecież siedzieć do końca. W każdej chwili możemy wyjść. - uśmiechnęłam się. Już otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale wtedy rozdzwonił się mój telefon.
- Halo ?
- Gdzie ty do cholery jesteś ?! Opiekun cię szuka ! - musiałam odsunąć telefon znacznie dalej od ucha bo krzyki Diany były naprawdę nie do zniesienia.
- Jak to mnie szuka ?
- No wpadł do nas do pokoju i zauważył że cię nie ma..
- A ty co mu powiedziałaś ?
- No że jesteś w łazience... Błagam cię wracaj jak najszybciej bo będzie niewesoło.
- Dobrze. Zaraz będziemy.
- Czekaj... Jak to będziemy ? Z kim ty tam jesteś ?
- No... eee z M..Marco.
- Co ?! - teraz była bardziej podekscytowana niż wściekła. - Czemu ja nic o tym nie wiem ?
- Och pogadamy w domu. Kończę. - rozłączyłam się i spojrzałam na wpatrującego się we mnie blondyna. Mierzył mnie wzrokiem kontrolując każdy mój ruch.
- Co jest ?  -spytał podnosząc przy tym lewą brew.
- Nic. Musimy wracać.
- Jak to ? Już ? - był wyraźnie zły. No ale trudno. Chyba to nie moja wina że jakimś cudem nasz opiekun wparował do naszego pokoju. Boże o tej godzinie ? Czego ten człowiek chciał...
- Och małe kłopoty.
- Ale . . Film się nawet nie zaczął ... - wyglądał na naprawdę złego. Może nie tyle złego co zawiedzionego.
- Przykro mi ...
- Ech trudno. Szkoda tylko że ominie nas noc filmowa z wszystkimi częściami KAC VEGAS. - kurcze .... Kocham ten film.
- Dobra zaczekaj minutkę. Ja muszę coś załatwić. - zostawiłam go zdezorientowanego i ruszyłam w kierunku wyjścia na korytarz. Byłam już prawie przy drzwiach kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstki. Marco.
- Gdzie idziesz ?
- Zaraz wracam. Idę tylko do łazienki. Zaczekaj tu na mnie. - rzuciłam odwracając się do niego plecami. Kiedy byłam już w łazience wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Diany.
- Julka?
- Tak to ja. Słuchaj... Mam do ciebie prośbę.
- Jaką ? Nie możemy o tym pogadać jak wrócisz ?
- No właśnie. Możesz mnie kryć. Jesteśmy w kinie na nocnym maratonie. Błagaaam ....
- Julka ....
- No proszę cię. On pewnie i tak już nie wpadnie do nas do rana. Obiecuję że będę zaraz po filmie.
- Julka ...
- Dzięki. Kocham cię - i się rozłączyłam. Wiedziałam że zrobi to o co prosiłam mimo że mi tego nie powiedziała. Schowałam telefon do przedniej kieszeni swoich spodni i wróciłam do sali kinowej gdzie cały czas czekał na mnie blondyn.

Zajęłam miejsce koło niego i odebrałam od niego swoją colę.
- Myślałem że musimy wracać. - spojrzał na mnie zdziwiony kiedy rozsiadłam się wygodnie na fotelu.
- Już się wykręcasz ?  - spytałam przygryzając dolną wargę.
- Może.. - wyszczerzył się po czym wyciągnął ku mojej twarzy rękę zatrzymując kciuk na mojej brodzie. Pociągnął ją lekko w dół uwalniając moją wargę spomiędzy zębów.
- Nie rób tak.  - cofnął rękę układając ją z powrotem na oparciu fotela. Poczułam jak moją twarz oblewa rumieniec więc odwróciłam głowę w kierunku ekranu nie chcąc aby blondyn zauważył moje zawstydzenie. Oparłam się wygodnie o oparcie i pogrążyłam w filmie.

* kilka godzin później *

Właśnie kończyła się 3 część filmu kiedy poczułam jak moje powieki stają się coraz to cięższe. Spojrzałam na Marco siedzącego obok. Szczerzył się do ekranu nie ukazując nawet najmniejszych oznak zmęczenia.
Przeciągnęłam się leniwie na krześle nie mogąc powstrzymać ziewnięcia.
- Śpiąca ? - poczułam na sobie wzrok blondyna.  Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Troszeczkę. - sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej telefon. Odblokowałam ekran i prawie spadłam z krzesła widząc która już jest godzina.
- Już prawie 6 ?
- Chyba powinniśmy się zbierać. Zresztą , film i tak już się kończy.
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Podniosłam się z fotela i ruszyłam za Marco. Wrzuciłam pojemnik po popcornie do kubła na śmieci i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz robiło się już coraz jaśniej. Mimo wychodzącego zza chmur słońca padał deszcz. Ciężkie krople rozbijały się o chodnik.
- Idziemy  czy wolisz przeczekać ? - spojrzałam na mierzącego mnie wzrokiem blondyna. Zerknęłam na zegarek. Dochodzi 6. Nie ma czasu na czekanie.
- Idziemy.
Uśmiechnął się i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę schodów. Zbiegliśmy po nich i nie zwalniając kroku biegliśmy w stronę hotelu. Po około 10 minutach czułam że już nie dam rady dłużej biec. Zatrzymałam się na pod jednym z parkowych drzew. Marco oczywiście razem ze mną. Spojrzałam na niego kiedy stanął naprzeciwko mnie. Mokre od deszczu włosy były w nieładzie. Przemoknięta koszulka przylegała ciasno do jego umięśnionego torsu. Uśmiechnął się kiedy nasze oczy się spotkały. Pochylił się nade mną i odgarnął z mojego policzka mokre włosy. Wyszczerzył się jeszcze bardziej kiedy zauważył moje czerwone policzki.
- Idziemy dalej ? - szepnął mi do ucha muskając delikatnie ustami płatek mojego ucha. Momentalnie przeszedł przez moje ciało zimny dreszcz. Ale to był jeden z tych które są przyjemne.
Spojrzałam mu w oczy kiwając głową na znak że się zgadzam. Ponownie złapał mnie za rękę i ruszył przed siebie.

Chwilę potem staliśmy już pod hotelem. Przemoknięci do ostatniej suchej nitki wspięliśmy się po schodach chcąc zostać nie zauważeni przez opiekunów obozu. Pożegnaliśmy się pod drzwiami naszej sypialni po czym zamknęłam je za sobą. Oparłam się plecami o drzwi i zjechałam po nich na podłogę.
- Zabiję cię ! - rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam siedzącą na łóżku Dianę. Reszta dziewczyn jeszcze spała. Ona natomiast nie wyglądała na rozespaną.
- Za co ?
- Za co ? Za co ?! Ty jeszcze pytasz za co ?! Wiesz jak się martwiłam ? Nie było cię całą noc !
- Mówiłam ci że jestem z Marco na filmie tak ?
- Ale myślałam że wrócisz wcześniej... Martwiłam się no .. - podeszła do mnie i już chciała mnie prztulić kiedy zmierzyła mnie wzrokiem. - Jak ty wyglądasz ?!
- Och daj spokój. Mówisz jak moja mama.  - przewróciłam oczami i ruszyłam w kierunku szafy. Wzięłam pierwszą lepszą koszulkę, suchą bieliznę i szorty po czym ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam mokre ciuchy po czym się ubrałam. Susząc w miarę możliwości włosy ręcznikiem wyszłam z łazienki. Byłam cholernie zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Padłam na łóżko i odpłynęłam.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 17.

Razem z Dianą i dziewczynami trzymałyśmy się na samym końcu grupy. Jakoś nie obchodziło nas gadanie przewodnika. Zaraz przed nami szli chłopcy i wypatrywali lasek. A w zasadzie liczyli jak dużo ładnych dziewczyn widzieli. Jak dla mnie to bardzo szczeniackie, ale okej.
Choć trzeba im przyznać że wyglądali całkiem zabawnie kiedy każdy patrzył w inną stronę wyszukując potencjalnych lasek.
- A ja myślałam że głupota nie jest zaraźliwa -westchnęła Diana patrząc w kierunku chłopców i mówiąc na tyle głośno żeby mogli to usłyszeli.
- Jak widzisz nie w tym wypadku. Rozeszło się po całej czwórce - odpowiedziała Nicol.
Chłopcy mimo że słyszeli całą naszą rozmowę nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Nadal rozglądali się za dziewczynami.

- Macie teraz czas dla siebie, na jakieś zakupy czy co sobie tam chcecie. Za 3 godziny widzimy się pod fontanną jasne ? - rozniósł się głos opiekuna naszej grupy. Pokiwaliśmy głowami po czym rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.
- To gdzie idziemy ?
- Proponuję kawę -byłam mega nie wyspana więc jedyne o czym marzyłam to mocna kawa na pobudzenie.
Kilka minut później siedziałyśmy już w jednej z kawiarni i czekałyśmy na zamówienie.
- Patrzcie kto idzie - westchnęła Nicola.
- Czterech chłopaków z jednym mózgiem - jeszcze nie wiem czym ale chłopcy sobie nieźle przerąbali u Diany. Muszę ją potem przepytać.
- Och dajcie spokój. Mówicie jakbyście były zazdrosne... Zaraz , zaraz... Wy jesteście zazdrosne !! - właśnie zdałam sobie sprawę dlaczego tak na to wszystko reagowały. Na to że chłopaki rozglądają się za innymi dziewczynami. Zżerała je zazdrość !
- Co ?! No teraz to pojechałaś Julka.. . - próbowała się bronić Dianajednak to że unikała mojego wzroku było dla mnie dość jasną odpowiedzią.
- Hahaha ! Nie wierzę. To wszystko przez zazdrość - nadal nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Spojrzałam na poczerwieniałe ze wstydu Nicol i Dianę.
Jedynie Sylwia pozostawała niewzruszona moimi słowami.
- Julka daj spokój ! Sama dobrze wiem że między tobą a Marco coś jest.
- To coś to przyjaźń - dokończyłam za nią.
- Jasne - westchnęła blondynka.
Postanowiłam nie ciągnąć dłużej tego tematu. Nie chciałam jeszcze bardziej ich denerwować a poza tym chłopcy właśnie byli niebezpiecznie blisko naszego stolika.
- Czołem laski. Idziecie z nami zrobić coś fajnego czy wolicie nadal siedzieć na tych niewygodnych stołkach?- spytał Leon. Diana już otwierała usta żeby odpowiedzieć ale uprzedziłam ją w obawie że palnie coś głupiego.
- Coś fajnego to znaczy co ? - spytałam mierząc całą czwórkę wzrokiem.
- Niespodzianka. Jak pójdziecie to się dowiecie - ciągnął Marco.
- Nie lubie niespodzianek..
- Och Juluś chyba się nie boisz ?
- Polubisz - odpalił Mario zabierając mi z ręki filiżankę i kładąc ją na stoliku, po czym pociągnął mnie i resztę dziewczyn w stronę wyjścia. Postanowiłam już nawet nie protestować i po prostu szłam za nim.

Po około 10-minutowym spacerku doszliśmy do dużego budynku który okazał się kręgielnią.
W środku tłoczyła sie już dość spora grupka ludzi. Mniej więcej w naszym wieku. Siedzieli na czerwonych kanapach, popijali drinki czy co tam mieli w szklankach i świetnie się bawili.
- Zaczekajcie tutaj - oznajmił Marco po czym poszedł z Mario w stronę kasy, by po chwili wręczyć nam karnety. Przebraliśmy buty na te "odpowiedniejsze" - jak to stwierdził jakiś facet pracujący tutaj.
Znaleźliśmy sobie wolny tor i rozsiedliśmy się na kanapie.
- Dobra to dzielimy się w pary.
- Dlaczego ? - Dianie jak zwykle nic nie pasowało.
- Bo nie da się grać w 8 graczy na jednym torze ? - ciągnął Mario.
- Dobra nie kłóćcie się już. Ja proponuje damsko męskie pary. Dla wyrównania szans. - wtrącił się Marco. Byłam mu za to wdzięczna bo zaczęło się robić naprawdę nieprzyjemnie. Ta dwójka cały czas skakała sobie do gardeł.
Oczywiście trochę minęło zanim się dobraliśmy. W końcu zrobiliśmy losowanie i zostało ostatecznie ustalone.
Ja - Marco, Nicol - Leon, Stefan - Sylwia , Diana - Mario.

Gra bardzo mi się podobała do póki nie przyszła moja kolej na rzucanie. Nie wiedziałam nawet jak mam trzymać kulę.
- Ale ja nie umiem grać .. -szepnęłam do Marco który stał zaraz koło mnie.
- Nie grałaś wcześniej ?- w odpowiedzi kiwnęłam przecząco głową. - Pomogę.
Podszedł do mnie i pokazał mi jak mam złapać kulę. Kiedy już miałam ją w rękach, podeszliśmy do toru. Chwycił mnie lekko za nadgarstek prawej ręki i pochylił swoje usta w kierunku mojego ucha.
- Jak cię ścisnę to wtedy wypuść z rąk kulę okej ? - szepnął. W odpowiedzi pokiwałam głową przygryzając zębami dolną wargę.
Wzięłam zamach i kiedy poczułam lekkie uściśniecie nadgarstka poluzowałam uścisk palców i kula potoczyła się po torze zostawiając jedynie 4 kręgle. Uśmiechnięta odwróciłam się w stronę Marco. Ten podniósł w góre dwa kciuki i wyszczerzył się ukazując rząd białych zębów.
- Zuch dziewczynka - puścił mi oczko po czym usiedliśmy na kanapie.
Od tego momentu grało mi się naprawdę dobrze. Świetnie się bawiłam mimo że nie szło mi najlepiej. Na szczęście mój partner nie denerwował się że jesteśmy najsłabsi pod względem punktów. Wręcz przeciwnie. Śmialiśmy się z każdej porażki. Był naprawdę słodki. Znaczy się słodko powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem kiedy kula uciekła mi z rąk i wpadła na tor obok. Bawiliśmy się tak dobrze że nie zwracaliśmy uwagi na czas. Który był przecież ograniczony. Kiedy zorientowałam się która jest godzina, prawie spadłam z krzesła. Mieliśmy już prawie półgodzinne spóźnienie. Momentalnie wybiegliśmy z kręgielni, w pośpiechu zmieniając obuwie z powrotem na swoje.

Doszliśmy pod fontannę w jakieś 10 minut. Czekał tam już na nas czerwony ze złości opiekun z resztą grupy. Walnął nam kazanie na temat tego jak ważne jest bycie punktualnym.
Będąc w końcu w hotelu od razu ruszyłam pod prysznic. Nałożyłam na siebie piżame i weszłam do pokoju. Byłam zmęczona więc po prostu padłam na łóżko. Słyszałam że dziewczyny jeszcze rozmawiają i nie wybierają się szybko do spania więc włożyłam głowę pod poduszkę i przycisnęłam ją do uszu żeby odizolować się od hałasu w pokoju. W końcu usnęłam. Mój spokój jednak nie trwał długo bo nagle ktoś wskoczył na moje łóżko przygniatając mnie swoim ciężarem. Wydostałam się spod poduszki i ujrzałam leżącego na mnie blondyna.
- Marco ... Nie mam siły na kłócenie się teraz z tobą więc po prostu ze mnie zejdź.
- No chyba nie musimy się kłócić. Po prostu śpij.
- Dobrze. W takim razie zejdź ze mnie bo nie należysz do najlżejszych.
- Czy ty mi coś sugerujesz ?
- Nie skądże - wywróciłam oczami. - A teraz zejdź.
- Nie
- Nie ?
- Nie - ciągnął uparcie.
- Dlaczego ?
- Bo mi jest tak wygodnie. A poza tym nie lubię spać sam.
- Marco... Masz 3 chłopaków w pokoju. Możesz sobie wziąć jednego do łóżka i nie będziesz sam spał..
Delikatnie się podniósł.
- Masz rację. Wezmę sobie Mario. - odparł gestykulując rękami w sposób jak poruszają się bi-mężczyźni.
- Przestań bo zaczynam się ciebie bać
- I dobrze bo powinnaś. - rzuciłam w niego poduszką.
- A to za co ? - zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół.
- Bo zasłużyłeś. Już prawie spałam.
- Oj nie puszczę ci tego płazem. We mnie się nie rzuca poduszkami - westchnął i rzucił się na mnie z łaskotkami. Szybko jednak wyswobodziłam się z jego uścisku i wyczołgałam się spod kołdry kierując się w stronę łazienki.
- Mmmm fajna piżamka - podniósł znacząco brwi. W odpowiedzi rzuciłam w niego poduszką którą porwałam z łóżka Sylwii.
- Ooo... To teraz się doigrałaś. - podniósł się z łóżka i ruszył biegiem w moim kierunku.
Wybiegłam z pokoju w stronę sypialni chłopców gdzie spodziewałam się znaleźć dziewczyny i jakieś schronienie za plecami któregoś z chłopaków. Po prostu chciałam uciec przed blondynem który z uśmiechem na twarzy biegł za mną korytarzem.

Gdy wpadłam do pokoju od razu pobiegłam miedzy dziewczyny. Zdziwione popatrzyły na mnie jak na idiotkę. Chwilę później wbiegł za mną Marco. Jednak gdy zobaczył mnie między Dianą a Sylwią posłał mi spojrzenie w stylu " później się policzymy. Jeszcze z tobą nie skończyłem " na co ja się wyszczerzyłam z satysfakcją.
- Jakim cudem udało ci się ją ściągnąć z łóżka ?
- Mam swoje sposoby. - uśmiechnął się znacząco do mnie.
- Nie wierzyłam że ci się to uda - zaśmiała się Diana- ją naprawdę ciężko dobudzić.
- Nie wiem o czym mówisz... -odpowiedziałam przygryzając wargę.
- Mniejsza o to... Patrzcie co mam ! - wyszczerzył się Mario sięgając do torby i wyciągnął z niej butelkę czerwonego wina.
- Tylko że nie mamy nawet szklanek nie mówiąc już o lampkach.
- Więc ? - spytałam dając mu znak żeby kontynuował.
- Więc... Pijemy z gwinta. - rozejrzał się po pokoju szukając odpowiedzi.
- Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęłam się siadając koło niego na łóżku. Kiedy chłopak napił się łyka, podał mi butelkę. Przechyliłam ją i pociągnęłam z niej trochę słodkawo-kwaśnego czerwonego płynu.
Podałam butelkę dalej. I w ten właśnie sposób krążyła z ręki do ręki aż całkowicie ją opróżniliśmy.
W zdecydowanie lepszych humorach cały czas się śmialiśmy. Panowała nieziemska atmosfera. Kiedy dotarła do mnie pusta już butelka, dostałam olśnienia.
- Gramy w butelkę ?
Wszyscy się zgodzili. Usiedliśmy na podłodze tworząc coś na kształt koła. Na środka położyłam butelkę i zakręciłam nią. Po chwili jednak ją zatrzymałam.
- Na co gramy?
- Rozbieranego ! - krzyknął Mario a chłopaki oczywiście mu przytaknęli. Oni tylko o jednym.
- Nie.... Buziakiii - wyszczerzyła się Diana.
- Rozbierany i tak lepszy. - jęczeli chłopcy.
- To kto  zaczyna ? - Jakoś nie bardzo chciałam zaczynać. Ogólnie dość krępujące całowanie się z kimś obcym w dodatku przy tylu ludziach.
- Dawaj - krzyknęła Diana i zabrała mi butelkę by chwili położyć ją na środku dywanu i wprawić ją w ruch. Kilka sekund później  zatrzymała się wskazując na Mario. Oni są chyba sobie pisani. Najpierw kręgle, teraz butelka. Coś się święci..
Chłopak uśmiechnął się poruszając przy tym znacząco brwiami.
- Dalej mała. Nie ociągaj się. - wyszczerzył się. Diana zmarszczyła czoło i nieśmiało nachyliła się w jego kierunku. Zacisnęła powieki by nie musieć patrzeć na jego twarz i złączyła ich usta. Na wcześniej ustalonych warunkach musieli zostać w tej pozycji 20 sekund.
Kiedy wreszcie się od siebie odsuneli , blondyna otarła usta wierzchem dłoni i otworzyła oczy.
- Chyba nie było aż tak źle ?
- Żartujesz ? Nawet sobie nie wyobrażasz jak on sie ślini. - wszyscy oprócz Mario i Diany wybuchnęli śmiechem.
- Mario kręć - wypalił Leon który najwyraźniej nie mógł się doczekać aż kolej padnie na niego. Mario w końcu zakręcił. Tym razem padło na Sylwię.
Graliśmy tak już z dobre 40 minut. Powoli zaczynało mi się to nudzić bo jeszcze ani razu nie padło na mnie. A co to za przyjemność patrzeć na innych jak się dobrze bawią ? Więc najzwyklej w świecie się wyłączyłam i pogrążyłam w rozmyślaniach na temat tego jak będzie wyglądała reszta moich wakacji. 2 tygodnie u mamy... Sama przyjemność...
- Mam coś na twarzy ? - dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego że cały ten czas świdruję siedzącego naprzeciwko mnie Marco wzrokiem.
-N-nieee - odpowiedziałam cicho czując jak po mojej twarzy rozchodzi się fala gorąca.
- Zrób zdjęcie. Zostanie na dłużej - uniósł kąciki ust a na jego twarzy pojawiły się dwa dołeczki.
Nic nie odpowiedziałam ale moja przybrała jeszcze bardziej czerwoną barwę. Blondyn zachichotał cicho i wziął do ręki butelkę. Kręciła się naprawdę długo , a kiedy się wreszcie zatrzymała ... Wskazywała na mnie. Nie potrafię sobie wyobrazić jaki kolor miały teraz moje policzki. Spuściłam wzrok na podłogę i w duchu przeklęłam że to akurat na mnie padło.
Nie dla tego że nie chciałam - bo chciałam a nawet bardzo - tylko bałam się że nie będę potrafiła się od niego oderwać. To głupie , ale naprawdę miałam do tego wszystkiego sporo wątpliwości.

Dopiero kiedy zobaczyłam przed oczami czarne nike podniosłam wzrok na stojącego przede mną blondyna. Wyciągnął ku mnie dłoń , chcąc pomóc mi wstać.
Kiedy poczuł moją dość małą w porównaniu do jego dłoń i zacisnął uścisk. Szybkim gestem podniósł mnie z podłogi i zmniejszył przestrzeń między nami. Powoli zbliżał swoją twarz do mojej kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, i  po chwili pojawił się opiekun.
- Co tu się dzieje ? - spytał trzymając w ręku nadgryzionego pączka. - Nie wydaje mi się żeby to był wasz pokój dziewczęta. Proszę w tej chwili iść do siebie ! Jest prawie 3 w nocy.
- Ale ..
- Żadnych ale.. Marsz do siebie ! A za 15 minut światło u was ma być zgaszone. Czy się rozumiemy ?
- Tak jest !- zasalutowała Diana , a ja o mało co nie wybuchnęłam śmiechem. Wyswobodziłam się z uścisku Marco i ruszyłam za dziewczynami w stronę pokoju. Jednak gdy tylko oddaliłam się trochę od drzwi pokoju chłopców, poczułam jak ktoś złapał mnie w tali po czym przyciągnął do siebie. Kiedy się obróciłam, moim oczom ukazał się Blondyn z zabójczym uśmiechem.
- Chyba nie myślałaś że pozwolę ci tak po prostu uciec ?
- Jaa ... - Jednak nie pozwolił mi dokończyć. Przywarł do mnie ustami. Przez moje ciało momentalnie przeszedł dreszcz. Bardzo przyjemny dreszcz.  Zamknęłam oczy by móc jeszcze lepiej poczuć smak pocałunku.
Marco przyciągnął mnie mocniej do siebie, układając swoje ręce na moich biodrach, ja natomiast swoje wplątałam w jego włosy bawiąc się nimi co równało się z warknięciem blondyna. Uśmiechnęłam się nadal nie odsuwając od niego nawet o minimetr.
- Dobranoc - szepnęłam po czym wyswobodziłam się z jego uścisku i ruszyłam korytarzem w kierunku naszej sypialni. Przez całą drogę do pokoju czułam na sobie jego wzrok. Podczas pocałunku w jego oczach widniało pożądanie, ale gdy się odsunęłam - niedosyt. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Te iskry tańczące w jego oczach... Nie do opisania.

* następnego dnia *

Rano ciężko mi było wstać. Nawet bardzo. Dość późno się wczoraj położyłam i teraz odczuwałam tego skutki. Podkrążone oczy i ciągłe napady ziewania.
Wstałam z łóżka i powlekłam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubralam się w niebieską sukienkę i nałożyłam delikatny makijaż żeby zatuszować w jakimś stopniu wory pod oczami. Może nie wyszło to idealnie ale nie miałam zbytniej ochoty na dłuższe siedzenie przed lustrem.
Schodząc do hotelowej stołówki natknęłam się na Mario.
- Widzę że nie tylko ja jestem spóźniony.- uśmiechnął się na mój widok.
- Nie miałam okazji się wyspać.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnął. Szliśmy korytarzem rozmawiając o jakichś głupotach i nonstop się śmiejąc. Kiedy doszliśmy na stołówkę, wszyscy już tam byli. Chłopak przepuścił mnie w drzwiach na co odpowiedziałam mu życzliwym uśmiechem po czym ruszyłam w kierunku stolika przy którym siedziały dziewczyny.
- Śpiąca królewna postanowiła wreszcie wstać ? - wyszczerzyła sie Diana
- Jak widać.
Na śniadanie było coś z serii " nie wiem co to jest ale wiem czym na pewno nie jest - jedzeniem ". Dlatego zostałam tylko przy kawie. Siedziałyśmy przy stoliku rozmawiając o jakichś duperelach kiedy nam przerwano.
- Macie godzinę żeby się przygotować. O 9 wychodzimy nad jezioro.
Pokiwaliśmy głowami po czym rozeszliśmy się do pokoi. Wyciągnęłam z szafki strój kąpielowy i szorty i zamknęłam się w łazience kiedy tylko była wolna. Ubrałam się po czym postanowiłam zrobić coś z włosami.
Spięłam je w niedbały kok i wyszłam z łazienki. Jak się okazało siedziała ich już tam siódemka. Zaczynam się zastanawiać czy chłopcy zamierzają przebywać czasem w swoim pokoju czy wprowadzają się do nas na stałe.
Podchodząc do szafy gdzie miałam zamiar schować przed chwilą ściągnięte ubrania usłyszałam cichy gwizd za plecami. Poczułam na sobie czyjś wzrok. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę że stoję na środku pokoju w stroju kąpielowym i samych szortach z brzuchem na wierzchu. Poczułam jak oblewa mnie rumieniec więc ruszyłam w stronę szafy skąd wyciągnęłam pierwszą lepszą koszulkę i ją na siebie naciągnęłam.
Mimo wszystko nadal ktoś świdrował mnie wzrokiem. Obróciłam się i dostrzegłam parę brązowych oczów Marco świdrujących mnie od stup do głów.
- Idziemy ? - spytałam chcąc jak najszybciej wyjść z owiele za ciasnego pomieszczenia jak dla 8 osób.
Kiedy wszyscy się podnieśli gotowi do wyjścia, wzięłam torbę i klucz po czym stanęłam za drzwiami przepuszczając wszystkich.
- Wersja bez koszulki bardziej mi się podobała - Marco nachylił się nade mną i dosłownie wyszeptał te słowa. Jak zwykle towarzyszył mu nieziemski uśmiech. - Mam dla ciebie niespodziankę. Mam nadzieję że nie chodzisz wcześnie spać - uśmiechnął się jeszcze bardziej , ukazując w ten sposób dołeczki które naprawdę dodawały mu uroku po czym minął mnie w drzwiach.

Wiem wiem że rozdział miał być dodawany co 2 dni ale tak jakoś dzisiaj miałam nadmiar weny. Jest mi trochę smutno że pod ostatnim rozdziałem były tylko 2 komentarze. Nie wiem wgl czy jest sens pisania tego... Dla siebie samej pisać nie będę. No nic zobaczymy po tym rozdziale ile będzie komentarzy. Pozdrawiam Julia Reus

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 16.

- Gotowa ? - spytał Marco kiedy wyłoniłam się zza drzwi frontowych domu. 
- Jasne - uśmiechnęłam się. Zamknęłam drzwi na klucz ruszyłam w kierunku chłopaka. Po chwili szliśmy chodnikiem rozmawiając i śmiejąc się. Przy Marco czułam się świetnie. Nie krępowałam się zbytnio, choć czasem moje policzki oblewał rumieniec. Był bardzo pewny siebie, stanowczy a zarazem słodki. Czarował mnie swoimi brązowymi oczami które czasem miały zielone przebłyski. W jego źrenicach tańczyły wesołe iskierki za każdym razem gdy się uśmiechał.
- To gdzie idziemy najpierw ? - spytałam blondyna.
- Nie mam pojęcia. Jakieś propozycje ? - spytał drapiąc się po karku.
- Hm. To zależy co chciałbyś im kupić..
- No wiesz... No coś takiego .... Nie mam pojęcia - odparł zrezygnowany.
- To nam bardzo ułatwia sprawę. - wyszczerzyłam się. - To zacznijmy od tego sklepu z upominkami. Co ty na to ? - w odpowiedzi skinął głową i ruszył za mną.
Spacerując między półkami sklepowymi oglądaliśmy wszystko,  i śmiejąc się. Po chwili stanęliśmy przed stojakiem z okularami. Wzięłam do ręki duże czarne okulary z różowymi oprawkami i założyłam mu na nos. Wyciągnęłam telefon i zaczęliśmy robić sobie zdjęcia w lustrze obok. Najdziwniejsze okulary a do tego powalone miny. Naprawdę świetnie wyglądał w różowych oprawkach w kształcie serca.

Gdy minęła nam głupawka  - jak to ujmuje Diana kiedy ma niezły odpał - postanowiliśmy iść dalej w poszukiwaniu jakiegoś prezentu dla jego rodziców. Po prawie dwóch godzinach w jednym sklepie nadal nic nie mieliśmy. Aż w końcu wpadłam na pomysł gdy zobaczyłam pod ścianą dużą, bogato zdobioną ramkę.
Od razu do niej podeszłam i ją podniosłam oglądając z każdej strony. Po chwili odnalazłam Marco który chodził między półkami. Kiedy pokazałam mu ramkę spojrzał na mnie zdziwiony.
- Co mi z tej ramki ? - spytał zdezorientowany.
- Mam pewien pomysł. Masz zdolności plastyczne ? - spytałam tajemniczo. On tylko na mnie spojrzał i wybuchnął śmiechem. Wytłumaczyłam mu co zrobi z tą ramką.
- Ja to jednak wiedziałem kogo ze sobą wziąć- uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.
 Podczas gdy on stał w kolejce do kasy ja znalazłam jeszcze farby, pędzle i inne rzeczy które mogą się przydać. Kiedy zapłacił za wszystko wyszliśmy ze sklepu.
- To teraz zapraszam na lody. - spojrzał na mnie wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Chętnie. - uśmiechnęłam się.
Poszliśmy do kawiarni i wzięliśmy sobie po czekoladowej gałce.
Chciałam zapłacić ale Marco się uparł że on to zrobi. Wyszliśmy z kawiarni kierując się w stronę parku. Usiedliśmy na jednej z ławek zaraz koło parku i poprostu siedzieliśmy w ciszy. Ale ta cisza nie była krępująca. Wręcz przeciwnie. Słychać było tylko nasze spokojne oddechy i szum wody. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że to ta sama ławka na której znalazł mnie zapłakaną zaraz po wypadku Diany. Uśmiechnęłam się pod nosem na to wspomnienie. Przytulał mnie wtedy mocno, cicho szepcąc. Dodał mi otuchy tym gestem.
- Z czego się śmiejesz ?- spytał lekko zdezorientowany.
- Z niczego.
- Z niczego ? - nie dawał za wygraną
- Jestem po prostu ciekawa jak sobie poradzisz z tą ramką. - Jego twarz momentalnie zbladła.
- No właśniee.... Miałem nadzieję że mi pomożesz. Bo wiesz, ja to raczej mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o jakieś rysowanie..
- Yhym... no nie wiem... - zaczęłam się z nim drażnić.
- No nie daj się prosić....
- No nie wiem . - czułam jak wywiercał we mnie dziurę swoimi brązowymi oczami. - No dobra. Ale wisisz mi kawę.
- Kuszące, kuszące... - wyszczerzył się
- Może już chodźmy. Czeka nas masa pracy.
- Jasne.
Wstaliśmy z ławki i ruszyliśmy w stronę mieszkania Marco.

* 30 minut później *

Kiedy weszłam do pokoju Marco prawie szczęka mi opadła. Panował tam dziwny porządek. Do pomieszczenia wbijały się promienie słoneczne przez ogromne okno.
- Chcesz coś do picia ?
- Poproszę coś zimnego. Strasznie tu gorąco.
- Jasne. Rozgość się - i już go nie było.
Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu. W jednym z rogów pokoju wisiał worek treningowy i pare innych urządzeń do ćwiczeń. Teraz zagadka niezwykłej budowy Marco była rozwiązana.
Kiedy podeszłam do okna, moim oczom ukazał się niezwykły widok na park i okoliczne budynki.
- Jak pięknie - wyszeptałam sama do siebie.
- Pięknie to to wygląda nocą. - wzdrygnęłam się kiedy usłyszałam niski głos Marco. Obróciłam się w stronę chłopaka i wzięłam od niego szklankę coli z lodem.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się.Usiadłam na podłodze obok niego i zaczęliśmy wspólnie wybierać jakieś zdjęcia całej jego rodziny do naszego dzieła. Kiedy przewrócił ostatnią stronę albumu zabraliśmy się za przyklejanie wybranych zdjęć do dość twardej tektury. Gdy skończyliśmy wyjęłam z siatki farby pędzle i zabraliśmy się za wypełniania białych pól między zdjęciami.
Przyjrzałam się blondynowi kiedy malował niebieskie zawijasy wokół jednego ze zdjęć. Nerwowo przygryzał dolną wargę pochylając się nisko nad kartką i w skupieniu przesuwał pędzlem po tekturze. Oderwał swój wzrok i przeniósł go na mnie kiedy zaczęłam cicho chichotać.
- Znowu się ze mnie śmiejesz ? - spytał z udawanym oburzeniem nie odrywając ode mnie oczu.
- Nie ... skądże znowu-  wyszczerzyłam się
- Czyżby ?
Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem co on zrozumiał najwyraźniej jako zaprzeczenie. Zauważyłam błysk w jego oku kiedy machnął pędzlem umoczonym w niebieskiej farbie po mojej ręce. Oczywiście nie miałam zamiaru mu odpuścić więc zamoczyłam swój trochę mniejszy pędzel w czarnej farbie i przejechałam po policzku blondyna, zostawiając na nim prostą kreskę. Właśnie to zapoczątkowało naszej wojnie. Po chwili leżał na mnie, opierając swój ciężar na prawej ręce i jak opętany kreślał na mnie wzory. Kiedy wreszcie ustąpił bo skończyła mu się farbka na pędzlu doznałam szoku. Moja dotychczas blado zielona koszulka była teraz w niebiesko-czerwone plamy i kreski.  Podobnie zresztą jak moja szyja, ramiona i ręce.
- Teraz bardziej mi się podoba - wyszczerzył się wskazując na górę mojego stroju
- Masz przechlapane - szepnęłam i rzuciłam się na chłopaka z całą tubką zielonej farby i wycisnęłam ją na jego białą koszulkę. Ręką rozsmarowałam farbę po jego torsie. Już miałam przenieść ręce na jego twarz kiedy złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął bliżej siebie , tak że nasze klatki były do siebie przyciśnięte. Jego koszulka zetknęła się z moją zostawiając na niej zielone plamy.
Chciałam szybko wstać kiedy usłyszałam jego szept.
- Nie ruszaj się ...
- Dlaczego ?- szepnęłam  cicho jak on.
- Bo podoba mi się ta pozycja - powiedział już trochę głośniej  a jego kąciki uniosły się w uśmiechu kiedy moją twarz oblał rumieniec. Próbowałam się podnieść kiedy on nadal trzymał mnie za nadgarstki , skutecznie mi to uniemożliwiając.
- Puść mnie. Musimy to skończyć zanim twoi rodzice wrócą do domu.
- Nie wrócą.
- Dlaczego ?
- Bo tu nie mieszkają...
- Mieszkasz sam ?
- Jak widać - wyszczerzył się nadal nie zwalniając uścisku.
- Mimo wszystko mnie puść. Robi się późno. Chyba że chcesz to kończyć sam. - Chyba wziął sobie moje słowa do serca bo po chwili byłam już w bezpiecznej pozycji siedzącej w równie bezpiecznym dystansie z blondynem.

Godzinę później skończyliśmy walkę z ramką która za nic nie chciał się trzymać tektury. W końcu jednak się to nam udało. Spojrzeliśmy dumnie na nasze dzieło i uśmiechnęliśmy się.
- Dobra robota Julka . Co ja bym bez ciebie zrobił ?
- No pewnie kupił byś jakiś upominek w tamtym sklepie.  - wyszczerzyłam się.
- Pewnie tak. - prześwidrował moje ciało od stóp do głowy a jego kąciki ust ponownie się uniosły ukazując przy tym śliczne dołeczki na jego twarzy.
- Czemu się tak szczerzysz ? - spytałam zdezorientowana.
- Bo ślicznie wyglądasz. - puścił mi oczko po czym wstał i wyciągnął z szafy dwie czyste koszulki. Jeden podał mi a drugi założył na siebie przez chwilę ukazując moim oczom swój nagi tors. Chyba zauważył że przyglądam się mu bo uśmiechnął się pod nosem przeciągając przez głowę T-shirt.
- A ty masz zamiar się przebrać sama czy mam ci w tym pomóc ?
- Poradzę sobie - wystawiłam mu język i pokazałam wskazującym palcem że ma się odwrócić.
Na początku się opierał jednak po chwili ustąpił i zajął się zbieraniem rzeczy z podłogi stojąc do mnie plecami. Przeciągnęłam koszulkę przez głowę, ściskając w dłoni swoją bokserkę którą właśnie ściągnęłam.
- To ja się już będę zbierać. - uśmiechnęłam się wkładając do torebki brudne ubranie.
- Odwiozę cię.
- Nie musisz.
- Ale chcę. - na te słowa po moim wnętrzu rozlało się przyjemne ciepło jakiego wcześniej nie miałam okazji poczuć.

* 5 minut później *

Siedziałam na przednim siedzeniu w jego aucie. Usadowiłam się wygodnie na białym skórzanym fotelu i zapięłam pas. Podczas drogi do domu panowała cisza. Raczej mało rozmawialiśmy. Podobnie jak przedtem nie była to niezręczna cisza.
Kiedy dojechaliśmy pod mój dom zaparkował koło chodnika i wyszedł żeby otworzyć mi drzwi. Pomógł mi wyjść z samochodu, podając mi dłoń. Na pożegnanie dostałam całusa w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi.

* Następnego dnia *

Już za 2 godziny wsiądę do autobusu i uwolnię się od tego miasta na 2 tygodnie. Wreszcie nie będę musiała słuchać kazań ojca na temat tego o której wracam . Na samą myśl moje usta wykrzywiają się w uśmiech. Od rana siedzę przed szafą i nie mogę się zdecydować co powinnam ze sobą zabrać. Muszę przyznać że brakuje mi przy tym mamy. Ona by mi pomogła. Zawsze to robiła. Pamiętam jak się złościłam gdy tłumaczyła mi że nie mogę zabrać samych letnich ubrań i tak dalej. Jak to mama potrafiła myśleć o wszystkim. A teraz ? Oprócz jakichś trzech może czterech telefonów w ciągu przeszło 4 miesięcy zero kontaktu. Chce żebyśmy razem z Loganem przyjechali do niej na jakieś 2 tygodnie ale czuje że to może nie wypalić. Znając ją , będzie miała mnóstwo pracy w biurze i będzie spędzać tam całe dnie.
- Jula o której wyjeżdżacie ? - spytał Logan  wchodząc do mnie do pokoju i siadając na łóżku patrząc z przerażeniem na te wszystkie sterty ubrań na podłodze. - Musiała byś chyba zaburzyć prawa fizyki żeby to wszystko pomieścić w tej torbie.
- Mam być pod szkołą przed 18. - odpowiedziałam wkładając kolejne rzeczy do torby.
- Pomóc ? - spytał kiedy mocowałam się z suwakiem torby który za nic nie chciał się dopiąć.
W odpowiedzi kiwnęłam głową. Chłopak przyklęknął na podłodze obok mnie i napierając jedną ręką na wierzch walizki dopiął szybkim ruchem suwak.
- Jesteś pewna że nie za "mała" ta walizka jak dla ciebie ? - spytał robiąc cudzysłów przed słowem "mała".
- Cóż... ja też uważam że powinnam mieć większą. Ale co poradzę że nie mam ? - spytałam udając że nie załapałam jego sarkazmu. On oczywiście nic już nie powiedział tylko zaczął się śmiać. Nadal siedział na łóżku kiedy zaczęłam robić porządek z ciuchami na podłodze.
- Co ja bez ciebie będę robił przez te dwa tygodnie ? Teraz tata będzie się darł na mnie że późno wracam a nie na ciebie - powiedział zrezygnowanym głosem.
- Taak braciszku. Ja ciebie też. - wyszczerzyłam się.

Po jakiejś godzinie Logan  nadal siedział w moim pokoju. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle rozmawialiśmy. O głupotach co prawda ale jednak rozmawialiśmy. Cieszyłam się z tego. Przynajmniej teraz nie czułam się aż tak samotna w tym domu. Zazwyczaj świeci on pustkami. Logan wychodzi , tata zamyka się w biurze a ja jestem zdana sama na siebie. Pokazywał mi właśnie  zdjęcia akademika w którym będzie mieszkał gdy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam że dzwoni John. Z uśmiechem na ustach odebrałam po 2 sygnale.
- Halo ?
- Cześć Julia  !
- Ooo siemka !
- Spotkamy się dzisiaj ? Może mała kawa?
- Przykro mi ale za niecałą godzinę mam autobus. Wyjeżdżam na obóz.
- Aaa... To szkoda.
- Ale obiecuję że się spotkamy zaraz po tym jak wrócę.
- Okej . Baw się dobrze.
- Dzięki. Postaram się.
Rozłączyłam się . Logan  zszedł na dół wołany przez tatę. Wzięłam wcześniej przygotowane ubranie  i zamknęłam się w łazience. Kiedy wzięłam szybki prysznic to ubrałam się w czarne krótkie spodenki i koszule zaplotłam jeszcze warkocza a następnie  wyszłam z łazienki. Przemknęłam jeszcze myślami po liście rzeczy do zabrania i kiedy upewniłam się że wszystko mam, narzuciłam torebkę na ramię a do ręki wzięłam walizkę i zaczęłam schodzić po schodach. Jednak była on dość ciężka i potknęłam się na schodach przytłoczona jej ciężarem. Od razu pojawił się Logan. Podniósł najpierw mnie a potem walizkę nie mogąc pohamować śmiechu. Wystawiłam mu tylko język w odpowiedzi.
-  Gotowa ? - spytał
- Jasne. Pożegnam się z tatą i możemy iść. - Logan podrapał się po głowie z zakłopotaną miną.
- Tylko że jego nie ma.
- Jak to ?
- No wyszedł przed chwilą. - moje oczy momentalnie się zaszkliły. Zamrugałam oczami żeby zahamować wciąż napływające łzy.  Tyle go wszystko obchodzi - pomyślałam.
Logan widząc moje rozdarcie psychiczne podszedł bliżej i mnie przytulił.
- Nie płacz. Szkoda żebyś tak zaczynała swoje wakacje. - przejechał kciukiem po moim policzku wycierając pojedynczą łze która wydostała się z pod mojej powieki. - Chodźmy. Chyba nie chcesz biec za autobusem ?
Uśmiechnęłam się. Od zawsze potrafił poprawić mi humor. Wziął moją walizkę i ruszyliśmy w stronę samochodu.
Po niecałych 15 minutach byliśmy już pod szkołą. Logan chciał zostać ze mną do póki autobus nie ruszy jednak ja wiedziałam że ma plany na wieczór i kazałam mu iść.  Na pożegnanie mnie przytulił.

Chwilę potem odnalazłam Dianę i jeszcze jakieś dwie dziewczyny z którymi miałyśmy dzielić pokój. Stałyśmy chwilę na dziedzińcu szkolnym po czym podjechał autobus i wszyscy się do niego zapakowali. Diana, Nicol i Sylwia zajęły miejsca na samym tyle. Ja wolałam usiąść sama na dwóch siedzeniach. Kiedy wrzuciłam swoją torebkę na półkę u góry rozłożyłam się wygodnie na fotelu i włączyłam się w rozmowę z dziewczynami.  Ogólnie nadal panowało zamieszanie. Niektórzy jeszcze nie weszli nawet do autobusu. Miedzy osobami pchającymi się do wejścia zobaczyłam kogoś kogo bym się nie spodziewała. A w zasadzie dwie osoby.
John z jakimś pojemnikiem w ręce, a zaraz za nim Marco z walizką w ręce. Cieszyłam się na ich widok.
Zastanawiałam się tylko czy Marco jedzie czy może przyszedł kogoś pożegnać. Chyba chciałabym żeby jechał.
- Nie wyszłaś na kawę więc kawa przyszła do ciebie - usłyszałam głos siadającego obok mnie na siedzeniu Johna.Uśmiechnęłam się kiedy wręczył mi kubek z kawą. 
- Dziękuję. Nie musiał.... - nie skończyłam bo momentalnie wszedł mi w słowo.
- Pogadałbym jeszcze ale jestem tu nielegalnie - wyszczerzył się- muszę zmykać bo inaczej pojadę z tobą i będziesz musiała mi pożyczyć swoje ciuszki.
- Hahah dobra idź - zanim wstał z fotela mocno mnie przytulił. - no idź ! - popchnęłam go delikatnie ramieniem.
On się tylko wyszczerzył i wyszedł zanim drzwi autobusu się zamknęły.
Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok.
Rozejrzałam się po autobusie i zobaczyłam siedzącego na fotelu przede mną Marco który mierzył mnie zbolałym wzrokiem. Pierwsze co przeszło mi przez myśl to to że pewnie myśli że między mną a Johnem jest coś więcej. Zrobiło mi się głupio bo wcale tak nie było. A przynajmniej nie z mojej strony. Miałam też cichą nadzieję że John nie wyobrażał sobie za wiele. Lubiłam go. Nawet chyba kochałam. Ale tylko i wyłącznie jako przyjaciela. Bolało mnie to że Marco pochopnie wyciąga wnioski.
- Nie mówiłeś że jedziesz - uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Nie pytałaś. - odparł dość oschle. Bez jakichkolwiek emocji. Zabolało.
- Ale mogłeś powiedzieć - starałam za wszelką cenę złagodzić sytuację.
- Po co ? Przedstawiłabyś mnie swojemu chłopakowi ?- przez jego głos przemawiały wyrzuty pod moim adresem.
- On nie jest moim chłopakiem. - w jego oku pojawił się znajomy błysk.
- To kim ?
- Przyjacielem .... Zresztą, czy to ważne ? - w odpowiedzi kiwnął przecząco głową.
Oparłam się plecami o szybę a nogi ułożyłam wygodnie na wolnym siedzeniu. Głowę obróciłam w stronę Marco kiedy zauważyłam że przybrał tą samą pozycję. Długo rozmawialiśmy tak przez szparę między fotelami, kiedy moje powieki stawały się coraz cięższe. Nim się obejrzałam, po prostu odpłynęłam.

Obudziłam się kiedy przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Na moich ramionach , rękach i nagach widniała gęsia skórka. Zadrżałam z zimna.
- Zimno ? - usłyszałam niski i delikatnie zachrypnięty głos.
- Troszkę.
- Poczekaj chwilę. - sięgnął do plecaka który miał w nogach i wyciągnął z niego czarną bluzę. Podał mi ją ponad oparciem siedzenia.
- Dziękuję - wyszeptałam.
Rozejrzałam się po autobusie. Praktycznie wszyscy spali. Spojrzałam na dziewczyny i prawie pękłam ze śmiechu. Sylwia leżała rozłożona prawie na dwóch siedzeniach z głową na plecaku, na jej ramieniu głowę miała oparta Diana a z kolei na niej chrapała cichutko Nicol. Zrobiłam im pamiątkową fotkę i z powrotem
ułożyłam się plecami na szybie. Twarz wtuliłam w kaptur bluzy blondyna przede mną. I wtedy poczułam zapach który utrzymywał się na ubraniu. Spojrzałam na chłopaka. Siedział w podobnej pozycji do mojej z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach. Oglądał jakiś film.
Kiedy zauważył że mu się przyglądam wyciągnął jedną ze słuchawek.
- Masz ochotę na film ?
- Jasne - przesiadłam się na fotel obok niego. Odpiął słuchawki od urządzenia tak żebym ja też mogła coś słyszeć.
- Horror , Thriller , Komedia czy film akcji ? - spytał gdy już ułożyłam się koło niego wygodnie.
- Kreskówki - wyszczerzyłam się.
- No nie... Znowu mnie wkręcasz ?
- Tak. Może być horror.
Owinęłam się szczelniej bluza i zajęliśmy się oglądaniem. Film był naprawdę fajny. Znaczy się jego pierwsza połowa. Bo jak się później okazało - drugą przespałam na ramieniu Marco.
Gdy się obudziłam, Marco spał z głową opartą o szybę . Ja natomiast swoją trzymałam na jego kolanach. Jego dłoń głaskała delikatnie moje włosy. Kiedy zorientowałam się w jakiej sytuacji się znalazłam , wolnym ruchem wycofałam się z jego objęć i przeniosłam na swój fotel który zajęłam na samym początku. Nie chciałam żeby ktoś nas widział w takiej sytuacji razem. Zaraz poszła by plota że ja i on ... Że jesteśmy razem czy coś. Nie potrzeba mi było krępujących sytuacji. Nagle poczułam jak ktoś się do mnie przysiada. Z ulgą stwierdziłam że to tylko Diana.
- Coś się kroi ? - spytała z zafascynowaniem.
- Nie, nieee....
- No chyba widzę.
- Serio nic. - poczułam że zaczynam się czerwienić.
- O mój Boże !! On ci się podoba !!! - zaczęła piszczeć.
- Ćśśś - starałam się ją uciszyć. Spojrzałam na blondyna który lekko się uśmiechnął się nadal udając że śpi.  Strzeliłam faceplam'a. Myślałam że zabiję Dianę  na miejscu. Nałożyłam kaptur na głowę i dla bezpieczeństwa przed dalszymi pytaniami blondynki udałam że jestem śpiąca by na osobności móc spalić się ze wstydu.

* Kilka godzin później *

Kiedy staliśmy przed hotelem  nie wierzyłam własnym oczom. Wysoki, nowoczesny budynek naprawdę robił wrażenie. Hol był raczej skromny. Ale nie można powiedzieć że brzydki.Kiedy nauczyciele nas zarejestrowali poprowadzono nas do przydzielonych nam wcześniej pokoi. Nasza sypialnia ( mój, Diany, Nicol, Sylwii) znajdowała się na 3 piętrze. Była całkiem ładna. Duża biała szafa, 2 piętrowe łóżka, wielkie okno i z rozsuwanymi drzwiami balkonowymi. Na małej powierzchni był okrągły stolik i 4 wiklinowe krzesła. Z balkonu był piękny widok na miasto. Niedaleko za budynkami można było dostrzec taflę wody i rozciągający się pas zieleni. Kiedy wróciłam do pokoju , dziewczyny już były wyrozkładane na łóżkach. Założę się że wszystkie od razu rzuciły się na te u góry. Tak więc ja i Nicol musiałyśmy się zadowolić tymi na dole. Mi przypadło to zaraz pod oknem.
Kiedy zajęłyśmy się rozpakowywaniem walizek , po pokoju rozległo się stukanie do drzwi a po chwili stała w nich czwórka chłopców. Od razu rozwalili się u nas na łóżkach.
- U was to jakoś ładniej jest. - stwierdził Mario kolega z klasy Marco.
- No cóż, bywa - odgryzła się Diana.
- U nas tak szaro. Nudno - ciągnął Mario.
- Widocznie przejrzeli wasze charaktery - Diana miała wyraźnie dobry humor. Dziewczyny zachichotały cicho.
- Zadziorna. Lubie takie - Mario puścił oko do Diany na co ona udała że naciąga ją na wymioty.. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Widzę że się rozgościliście - zwróciłam się do Marco i Leona wylegujących się na moim łóżku.
- To twoje łóżko ? - spytał Marco.
- Tak.
- To przyzwyczajaj się. Czuję że często tu będę gościł. - wyszczerzył się.
- Jeszcze jakieś marzenia kotku ?
- Mmmmm mamy postęp. Teraz jestem twoim kotkiem. -poruszył znacząco brwiami.
Sięgnęłam do torby po kosmetyczkę kiedy ktoś wszedł do pokoju.
- Za 20 minut macie być na dole w holu. Idziemy na miasto trochę pozwiedzać.
Nauczycielka wyszła a chłopcy nadal siedzieli niewzruszeni.
- Zajmijcie się nimi a ja idę pod prysznic -rzuciłam w kierunku dziewczyn. Zanim jednak zamknęłam drzwi od łazienki usłyszałam zadziorny głos Marco:
- Mogę z tobą ?
Spojrzałam na niego znacząco i zamknęłam za sobą drzwi.
Kiedy wyszłam z łazienki pokój był prawie pusty. Czekała na mnie tylko Diana. Wzięłam torbę i zamknęłyśmy pokój na klucz.
Wszyscy już tam na nas czekali. Kiedy opiekun grupy sprawdził obecność, wyszliśmy z hotelu.

I oto kolejny rozdział ;) mam nadzieję że wam się podoba bo mi szczerze mówiąc strasznie się podoba. No ale to wy macie ocenić ;) i jeszcze jeżeli chodzi o rozdziały to będą się pojawiały co 2 dni. Pozdrawiam Julia Reus

Czytasz = Komentujesz = Motywujesz