Kochane mam nadzieję że komentarzy będzie tak samo dużo jak pod rozdziałem 30 :* Mam nadzieję że spodoba Wam się rozdział <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Myślałem że jedziesz z Diana a nie z nim. - mruknął tata z niezadowoleniem stojąc przy oknie i przyglądając się pakującemu moje bagaże do samochodu Marco.
- Uparł się że chce mnie do niej podwieźć. - uśmiechnęłam się słabo.
- Gotowa ? - po pokoju rozniósł się głos blondyna. Stał oparty o framugę drzwi do salonu patrząc na mnie wyczekująco. Pokiwałam głową po czym rzuciłam się z rękami na szyję taty. Uściskałam go mocno.
- Już za tobą tęsknię - szepnęłam mu cicho.
- Ja za tobą też - uśmiechnął się. - Jedź i baw się dobrze - pocałował mnie w czubek głowy i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Do widzenia panu - Marco wyciągnął dłoń w kierunku taty który z początkowymi oporami uścisnął ją. Myślę że zaczyna się godzić powoli z myślą że Reus będzie tu naprawdę często. Nawet sobie nie wyobraża jak mnie to cieszy.
Uśmiechnęłam się do niego machając kiedy odjeżdżaliśmy z podjazdu koło domu.
- Nadal nie rozumiem jak udało ci się go przekonać. - westchnął Marco gdy zniknęliśmy z pola widzenia taty. Na jego usta wkradł się mały uśmiech.
- Mam swoje sposoby - puściłam mu oczko na co jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Co w tej twojej głowie siedzi - pokręcił głową nadal nie kryjąc rozbawienia.
TY ! - miałam ochotę krzyknąć ale jednak się powstrzymałam. Jeszcze by zawróci i stwierdzi że nie wytrzyma tygodnia z taką psychopatką. Wybuchnęłam cichym śmiechem.
- Widzę że ktoś tu ma świetny humor - mruknął blondyn.
- Świetny to mało powiedziany - przekręciłam się na fotelu by móc lepiej na niego spojrzeć. Jak zwykle skupiony wpatrywał się w drogę przed siebie. Koncentracja widoczna na jego twarzy była mniej więcej taka sama jak wtedy gdy kroił paprykę. Na samą myśl na mojej twarzy zagościł po raz tysięczny dzisiaj uśmiech.
- Ja nie wiem co dzisiaj w ciebie wstąpiło - oderwał na moment wzrok od drogi by na mnie spojrzeć i odwrócił głowę z powrotem w kierunku przedniej szyby.
- Jak daleko to jest ?
- Myślę że jakieś 4 może 5 godzin jazdy. - rzucił klepiąc coś na GPS-ie. - Tak czy inaczej długa droga przed nami.
Przewróciłam się na fotelu i oparłam głowę o szybę. Przyglądałam się krajobrazowi za oknem prowadząc z Marco rozmowę na temat jego siostry. Opowiadał mi chwilę o niej. Głównie ich wybryki gdy byli młodsi. Już miałam chlapnąć czy z bratem też ma takie wspomnienia ale na szczęście ugryzłam się w język. Bankowo zepsuło by mu to humor a to ostatnie o czym marzę.
- Ty z Loganem też mieliście pewnie jakieś "hity" - uśmiechnął się wyczekująco.
- Czy ja wiem. Często robiliśmy sobie przypały. Każdy wybierał takie żeby jak najbardziej dokuczyć drugiemu. Pamiętam jak raz upozorowałam zaginięcie jego chomika. Biedak przez dwie godziny zanosił się płaczem. - uśmiechnęłam sie "niewinnie".
Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Nawet nie wiem w którym momencie moje powieki zrobiły się ciężkie i nie mogłam ich już za nic utrzymać otwartych.
No tak. Cała ja. Od kąd tylko pamiętam ledwo samochód ruszył a ja już pochrapywałam z nosem przy szybie. Wszyscy w domu się ze mnie zawsze przez to śmiali ale jakoś nic sobie z tego nie robiłam.
- Wstawaj śpiochu - usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu. Otworzyłam senne oczy i poruszyłam sie na fotelu. Marco pocałował mnie w czubek nosa i odpiął mój pas. Uwielbiał wyręczać mnie w tych wszystkich małych rzeczach. Mimo że to jak się o mnie troszczył było naprawdę przyjemne, czasem czułam się przy nim jak dziecko.
Najmniej zgrabnie jak tylko mogłam, wysiadłam z samochodu i rozprostowałam nogi. Rozejrzałam się dookoła i poczułam jak szczęka mi opada i z hukiem uderza o ziemię.
- Wow ! - jęknęłam przyglądając się domu przede mną. - Ale tu cudownie.
- Prawda ? - Marco złapał mnie za rękę i ruszyliśmy kamienistą ścieżką w kierunku domku.
- Idę już idę ! - usłyszeliśmy krzyk wewnątrz domu kiedy blondyn wcisnął dzwonek po raz drugi. Kilka sekund później zamek w drzwiach zazgrzytał i stanęła w nich wysoka blondynka. Kiedy tylko zorientowała się kto stoi za drzwiami , rzuciła się w ramiona Marco ściskając go mocno.
- Whoaa. Jennifer, aż tak tęskniłaś ? - spytał blondyn próbując rozluźnic uścisk ramion siostry na swojej szyi. Uśmiechnęłam się przyglądając całej tej sytuacji.
- Jeszcze pytasz - westchnęła.
- Julia to Jennifer. Moja siostra - powiedział chłopak kiedy wreszcie udało mu się wyswobodzić.
Ku mojemu zdziwieniu blondynka zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. Całkowicie się tego nie spodziewałam więc prawie straciłam równowagę jednak mój chłopak zdaje sobie sprawę z mojej słabej koordynacji ruchów i uratował mnie a w zasadzie nas przed upadkiem.
- Marcuś dużo mi o tobie opowiadał - uśmiechnęła się kiedy mnie puściła.
- Hmm i co mówił ?
- Wejdźcie do środka chyba nie będziemy rozmawiać przez próg. - Dziewczyna zaprowadziła nas do salonu a sama zniknęła w kuchni szykując coś do picia.
- Marcuś? - parsknęłam do chłopaka kiedy byliśmy sami.
- Nie pytaj - westchnął na co jeszcze bardziej się roześmiałam.
Czekając na dziewczynę miałam okazję przyjrzeć się pomieszczeniu które było przepięknie urządzone.
- Już jestem - wesoły głos Jennifer rozniósł się po pomieszczeniu a chwilę potem kroczyła z tacką z napojami w ręce. Podała mi jedną ze szklanek i usiadła na przeciwko mnie i Marco.
- Więc gdzie wyjeżdżasz ? - spytałam nie bardzo wiedząc jak przerwać tą ciszę.
- Słoneczna Hiszpania w tym roku. - uśmiechnęła się.
- Słyszałam że jest tam cudownie.
- Tak ja też. Dlatego się tam wybieram.
Później rozmowa sama się już potoczyła. Jennifer miała nam bardzo dużo do powiedzenia. Buzia jej się nie zamykała. Bez trudu dało się zauważyć że dziewczyna nie miewa problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. Jej pozytywne nastawienie do wszystkiego przyciągało ludzi do niej jak magnez. A pozatym była naprawdę ładna. Dlugie włosy podkreślały jej idealne rysy twarzy. Głębia brązowych oczu hipnotyzowała ( bezwarunkowo to jej i Marco wspólna cecha.). Byli do siebie tacy podobni. Na pierwszy rzut oka widać że są rodziną i nie ma mowy by się siebie wyparli.
Mimo wszystko byli też swoimi przeciwieństwami.
Ona : Gadatliwa , roztrzepana.
On : Spokojniejszy choć nie zawsze.
- Muszę się już zbierać. Nie chciała bym się spóźnić na samolot. - westchnęła patrząc na zegarek. Podniosła się i ruszyła schodami na górę. Po chwili wróciła z wielką walizką. Marco pomógł zapakować jej walizkę do bagażnika taksówki po czym uścisnęliśmy ją na pożegnanie.
- Rozgośćcie się i bawcie dobrze - pomachała nam i po chwili samochód zniknął nam z pola widzenia.
- To jak ? Zaczynamy nasz tydzień ?
- Nasz tydzień ? Brzmi kusząco - wyszczerzyłam się i złożyłam na ustach chłopaka namiętny pocałunek.
A jednak tata się ie ogarnął xd siostra Marco taka zwariowana, hahaha, ale to jest słodkie na swój sposób. Czekam na next. Ola :*
OdpowiedzUsuńGdy to czytałam uśmiech sam pojawiał się na twarzy ;) kocham =D po prostu pięknie ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada sie cudowny tydzień <3 Awww *_*
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować wczoraj, ale oczywiście zasnęłam xd przepraszam :* co do rozdziału to mega mi się podoba ! Już się nie moge doczekać co się stanie przez ten tydzień i jestem ciekawa ile rozdziałów na to poświęcisz. Sioistra Marco faktycznie jest roztrzepana i śmiałam się jak czytałam o niej. Chyba cieszę się, że Marco jest ten spokojniejszy w rodzinie :3 hehe ;) do następnego ! buziaczki kasiaa
OdpowiedzUsuńNastępny w sobotę ? Bo już nie mogę się doczekać ! Rozdział cudny ! Zakochałam się w Twoim blogu !
OdpowiedzUsuńWow ! Swietnie piszesz !
OdpowiedzUsuń