Kiedy obudziłam sie rano pierwsze co przyszło mi na myśl to " gdzie ja jestem ?". Rozejrzałam się po znajomym pomieszczeniu i dopiero wtedy zorientowałam się gdzie jestem. Przed oczami stanęły mi obrazy z wczorajszego wieczoru. Cholera, ale zrobiłam z siebie totalną idiotkę.... Przetwarzając to wszystko w głowie z każdą chwilą coraz bardziej chciałam się spalić ze wstydu. Rozejrzałam sie po pokoju. Obok mnie nie było nikogo. Zrzuciłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku. Na krześle koło komody leżała idealnie złożona sukienka którą miałam na sobie wczoraj a zaraz obok moje czarne szpilki. Ściągnęłam z siebie koszulkę Marco którą wczoraj musiał mi założyć. Marco... On jest dla mnie taki dobry. Tak cholernie za nim tęsknie. A teraz ? Jak ja mu w oczy spojrzę po tym co wczoraj wyprawiałam ?! Potrząsnęłam głową dopinając suwak sukienki. Wzięłam do ręki moje buty i wyszłam z pokoju.
W mieszkaniu nikogo nie było. Całe szczęście. Ostatnie o czym marzył to konfrontacja z Marco w moim obecnym stanie. Ignorując przeszywający moją głowę ból wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Chciałam jak najszybciej być w domu. Szłam szybkim krokiem po chodniku nadal trzymając szpilki w ręce. W nich droga do domu zajęła by mi dwa razy więcej czasu. Chociaż muszę przyznać że po alkoholu całkiem nieźle sobie w nich radzę. Jak na przykład na parkiecie wczoraj. Szkoda że do takich sukienek nie pasują trampki... Chociaż ?
Nim się obejrzałam, byłam już w domu. Na mój pech drzwi prowadzące do środka były zamknięte. Ojciec pewnie w pracy a Logan ślęczy gdzieś z kolegami. Bąknęłam coś pod nosem na temat noszenia przy sobie torebki z kluczami i telefonem po czym ruszyłam na tył domu, sprawdzając czy przypadkiem nie ma nigdzie otwartego okna. Oprócz okna w moim pokoju wszystkie były co najwyżej uchylone więc nie było możliwości żeby się przez nie dostać do domu.
Dobra...Tylko jak teraz mam sie dostać na pierwsze piętro ? Rozejrzałam się dookoła jednak nie widziałam sensownego wyjścia z sytuacji. Nagle moim oczom rzuciła się drewniana kratka po której wspinała się winorośl. Przerzuciłam szpilki przez okno pokoju ( sama byłam zaszokowana swoją celnością ) i stanęłam delikatnie na drabince. Zaczęłam powoli wspinać się po niej co nie było wcale łatwe dzięki gałązkom w które zdarzało mi się zaplątać. W końcu jednak po chwili siedziałam na parapecie dumna ze swojego wyczynu. Uśmiechnęłam się i wślizgnęłam do pokoju.
Kiedy przebrałam się już w wygodniejsze ciuchy rzuciłam się na łóżko. Ból głowy nadal dawał się we znaki. Podniosłam się i z na wpół zamkniętymi oczami zeszłam na dół do kuchni. Wzięłam od razu dwie etopiryny które popiłam wodą.
Miałam już wychodzić z kuchni kiedy odezwał się mój żołądek. No tak, od wczorajszego obiadu nie miałam nic w ustach. Przygotowałam sobie talerz z kanapkami i gorącą herbatę po czym usiadłam z tym wszystkim na kanapie. Od razu nasunął mi się na myśl ten poranek kiedy jedliśmy z Marco śniadanie. Siedziałam na nim karmiąc go kanapkami i oglądając telewizor. Boże... Jak ja za nim tęsknie.. Spojrzałam na kanapkę którą miałam w ręce i odłożyłam ją z powrotem na talerz. Jakoś nie miałam teraz apetytu. Wstałam z kanapy i wróciłam do pokoju. Odnalazłam pod stertą czasopism oraz innych dupereli na moim biurku MP4 i odpaliłam playlistę. Ze słuchawkami w uszach i zamkniętymi oczami rzuciłam sie na łóżko. Otworzyłam na chwilę oczy żeby wziąć łyka wody ze szklanki która stała na stoliku i zamarłam. Leżałam jak sparaliżowana nie mogąc poruszyć żadną częścią swojego ciała. Na suficie, bezpośrednio nad moim łóżkiem wisiało ogromne zdjęcie przedstawiające mnie i Marco się spotykać spacerujących po brzegu jeziora.
Nie wiem jak Marco wyciągnął to zdjęcie z aparatu Diany. Tak to na pewno Diana była jego autorką. Podczas obozu nie rozstawała się ze swoim aparatem i robiła zdjęcia wszystkim i wszystkiemu. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i stanęłam na łóżku by bliżej się przyjrzeć. Wyglądamy... Na takich zakochanych. Szczęśliwych, cieszących się sobą. Gdzie to wszystko zniknęło ? Przejechałam dłonią po włosach i opadłam na łóżko. Z oczu spłynęła łza przecierając szlak dla kolejnych. Tak bardzo chciała bym żeby tu ze mną był. Żeby mnie przytulił, objął ramieniem i powiedział że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo tęsknię...
Otarłam wierzchem dłoni oczy kiedy zobaczyłam na komodzie białego misia z kartką przylepioną do prawej łapki.
Julia spotkajmy się.
Pamiętasz to miejsce w parku
gdzie uczyłem Cię jeździć na deskorolce ?
Przyjdź tam o 17.
Proszę M.
Wzięłam w dłonie misia i tuląc go do siebie opadłam na łóżko. Dopiero 12. Co ja będę robić przez te pięć godzin ? Przytuliłam się do pluszaka jeszcze mocniej i patrząc na zdjęcie a przez moją głowę przebiegła myśl którą chętnie do siebie dopuściłam. " Może wszystko jednak będzie dobrze ? " Zamknęłam oczy po ponownym włożeniu słuchawek w uszy.
Nawet nie wiem kiedy usnęłam. W każdym razie gdy się już obudziłam, pierwsze co zrobiłam to to że spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki.
Ubrałam swoją ulubioną granatową spódnicę a do tego bokserkę i wyszłam z domu na spotkanie z moim ukochanym.
7 komentarzy = Następny rozdział :*
ojoj jakie to było słodkie ;) mam nadzieję że między nimi się ułoży ;) =D
OdpowiedzUsuńhttp://dortmunder-girl.blogspot.com/
7 kom i nowy za tydzień czy wcześniej ?
OdpowiedzUsuńLove It !
OdpowiedzUsuńChce next !
OdpowiedzUsuńMmmm <3333
OdpowiedzUsuńDawaj mi tu szybciutko następny rozdział kotynienku
OdpowiedzUsuń7 !!!!! TROLOLOLOLOLOLO !!!! DAWAJ MI TEN ROZDZIAŁ <3 !!!!
OdpowiedzUsuńO jeju :3 ten miś z karteczką był słodki :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Julia z Marco wrócą do siebie.
Czekam na kolejny.
W wolnej chwili zapraszam do mnie :)
Pozdrawiam :)