piątek, 13 marca 2015

Rozdział 27.

- Marco - Szepnęłam łapiąc go za ramię i potrząsając delikatnie aby się obudził.- Marco obudź się !
Otworzył na chwilę oczy po czym ponownie je zamknął i mocniej oplótł mnie rękami.
- Reus ! - warknęłam - Ktoś się dobija do drzwi ! - otworzył sennie oczy, zamrugał kilkakrotnie i zwalniając mnie z uścisku podniósł się z łóżka.
- Sprawdzę to. - westchnął. - Zostań tutaj.
Nie miałam najmniejszego zamiaru go słuchać. Narzuciłam na siebie szorty i wyszłam po cichu z pokoju. Na palcach szłam po zimnej drewnianej podłodze w kierunku drzwi wejściowych.
- Tata ? - szepnęłam kiedy zobaczyłam go w drzwiach.
- Julia ! W tej chwili się pakuj i wracasz ze mną do domu jasne ?! - ojciec był cały poczerwieniały od złości która z niego kipiała.
- Nie rozumiem jak mnie tu znalazłeś. - mój głos nadal był szeptem..
- To w tej chwili jest najmniej ważne. Ważniejsze jest to co ty tutaj do jasnej cholery robisz ? Martwię się pół dnia bo moja córka lata nie wiadomo gdzie z jakimś chłoptasiem z którym w dodatku zabroniłem ci się spotykać !! O szlabanie już nie wspominając.
- Przestań wreszcie ! - w moich oczach zaczęły wzbierać łzy a cichy szept przerodził się w krzyk wymieszany z nutką paniki i strachu. Dlaczego on tak nienawidzi Marco ? Dlaczego nie może zaakceptować tego, że już nie jestem małą dziewczynką, która potrzebuje swojego tatusia dwadzieścia cztery na dobę?
-Dlaczego nie chcesz zrozumieć że chłoptaś którego tak bardzo nie trawisz jest dla mnie kimś ważnym ? To on mnie wspierał kiedy ty miałeś mnie gdzieś zajęty swoją pracą w biurze. Dajmy na przykład wypadek Diany. Pamiętasz ?
- Oczywiście że tak. Ale co to ma do rzeczy ?
- To że kiedy ty siedziałeś z nosem w papierkach on jako jedyny znalazł dla mnie czas. On się bardziej mną interesuje niż ty a teraz chcesz się pozbyć z mojego życia dlatego że jeździ na motorze, ma tatuaże czy może dlatego że dzięki niemu jestem szczęśliwa ? - Przeniosłam wzrok z ojca na blondyna. Wpatrywał się we mnie  z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Kurcze. Właśnie zdałam sobie sprawę że nigdy nie powiedziałam mu ile tak naprawdę dla mnie znaczy.
- Dziecko czy ty nie widzisz co on z tobą robi ?! Namieszał ci w głowie swoimi słodkimi słókami które pewnie wciska wielu innym równie naiwnym dziewczynom jak ty. - usta Marco zacisnęły się w wąską linię ze złości. Za wszelką cenę chciał powstrzymać w sobie złość która powoli rozsadzała go od środka. Ścisnęłam go pokrzepiająco w rękę na co trochę się rozluźnił ale nie całkowicie. Nadal wyglądał jak betonowy słup którego za nic w świecie nie powalisz na ziemię.
  -  Myślisz że mając piętnaście lat znajdziesz miłość na całe życie ?
- O tym właśnie mówię. Ty nawet nie wiesz ile mam lat !
- Co? Jak to ? - ojciec był coraz to bardziej spanikowany a ja coraz bardziej zirytowana.
- Za dwa tygodnie kończę 17...
- Ale to nie zmienia faktu że nie powinnaś się spotykać z tym chłopakiem ! Odkąd go poznałaś, pijesz alkohol, pyskujesz, uciekasz z domu, masz w nosie wszystko co do ciebie mówię ! Tak więc po raz kolejny zabraniam ci się z nim spotykać. I radzę ci tym razem mnie posłuchaj. A teraz pakuj się do samochodu.
- A jak nie to co ?!- warknęłam
- To oddam cię matce. I już nie tylko na wakacje. Pożegnaj się z tym panem po raz ostatni i idziemy.
- Nienawidzę cię !  - wybuchnęłam płaczem.
- Idę do samochodu. A jeśli nie zjawisz się tam w ciągu dwóch minut zawiozę cię choćby siłą na dworzec PKP - wyszedł trzaskając drzwiami.
- Chodź tu mała - przyciągnął mnie do siebie ocierając z policzka łzy.
- Marco.. Ja z nim nie wracam ! On nie może stawać między nami.
- Wracasz. Musisz....
- Marco..
- Nie Julia... Może on ma rację ? Może faktycznie mam na ciebie zły wpływ ?
- Co ?! - odsunęłam się od niego robiąc dwa kroki w tył.
- Nie mów tak ! On nie ma racji! Nie masz na mnie złego wpływu !!
- Julia...
- Czyli co ? Teraz chcesz ze mną zerwać tak ? Zrobiło się nie przyjemnie więc unosisz ręce do góry i się wycofujesz ?
- Wiesz że to nie tak...
- A jak ? - cisza. Z oczu chłopaka nie mogłam nic wyczytać. Nic oprócz rozdzierającego go bólu. Mój kochany blondyn. Już było między nami tak dobrze. Wręcz idealnie. A potem zjawia się troskliwy tatuś którego nigdy nic nie interesowało oprócz tego jakie wpływy ma jego firma.
Ale dlaczego mój ukochany blondyn teraz milczał ? Dlaczego nie powiedział że wszystko będzie dobrze, że mam się nie przejmować i że nie interesuje go to co mówi mój ojciec bo chce żebyśmy byli razem ? Dlaczego on teraz milczy ? Ta cisza wyrywa mi serce z klatki piersiowej i łamie na kawałeczki. Może on nie mówi tego bo nie chce ? Wcale tak nie myśli .. A ja ? Ja pewnie byłam dla niego czymś na wzór zabawki zastępczej żeby mógł odreagować rozstanie z Moniką.
Nagle przez głowę przemknęło mi wspomnienie dzisiejszej nocy.

**
Leżałam na łóżku w samej bieliźnie. Nade mną pochylał się Marco świdrując mnie swoimi brązowymi oczami.
- Taka piękna - szepnął i musnął ustami mój nos.
Oplotłam rękami jego ramiona i przyciągnęłam bliżej siebie przyciskając się do jego ciała. Wtuliłam się w jego tors ciesząc naszą bliskością.
- Jesteś pewna ?
- Pewna czego ? - popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Pewna tego czy chcesz abym był pierwszy.
O kurcze jestem pewna że chcę to zrobić właśnie teraz i z nim ? Co do tego drugiego to nie mam wątpliwości ale czy dzisiaj ? Jestem na to gotowa ? Cholera boję się...
- I ostatni - szepnęłam.
Przez moje ciało przeszedł przyjemnie zimny dreszcz kiedy zjechał z pocałunkami na wysokość moich piersi.
**

- Ale ja byłam głupia - szepnęłam i wybiegłam z mieszkania zostawiając go samego. Byłam już prawie na chodniku kiedy złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Puść mnie ! - warknęłam ale on nadal nie puszczał. - Zostaw mnie ! - wrzeszczałam pomiędzy napadami płaczu. Nie mogłam na niego teraz patrzeć. Nadepnęłam mu z całej siły nogą na gołą stopę i dopiero wtedy mnie puścił. Wykorzystałam moment i zniknęłam za furtką.

* Kilka dni później * Perspektywa Diany*

- Dzień dobry. Jest Julia ?
- Cześć Diana. Jasne. Jasne jest u siebie. Tylko z góry uprzedzam że od jakiegoś czasu, jest yy... Jakby to powiedzieć... Mniej przyjemna.
- Mniej przyjemna ? - zamrugałam oczami. O czym ten gościu do mnie mówi ?
- Dokładnie.
- Hmm dziękuję panu w takim razie - minęłam ojca dziewczyny w drzwiach i pognałam schodami na górę prosto do pokoju Julii.
Kiedy byłam już przed drzwiami , pchnęłam je uprzednio pukając a to co zobaczyłam całkowicie mnie rozbroiło. Kiedyś ciepłe ,przytulne pomieszczenie było teraz meliną. Zasłonięte rolety w oknach nie dopuszczały do pokoju najmniejszego promienia światła. Na podłodze stosy zużytych chusteczek higienicznych. Na biurku koło łóżka zimny, nawet nie tknięty obiad. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju. W pokoju śmierdziało wilgocią. Efekt dawno nie otwieranego okna.
- Jezu dziewczyno ! Coś ci tu zdechło ?- schowana całkowicie pod kołdrą dziewczyna odchyliła ją na chwilę by na mnie spojrzeć.
- Sens mojego życia jak już pytasz. Czego chcesz ? - warknęła. Napuchnięte od płaczu oczy spoglądały na mnie wrogo.
- Przyszłam cię wyrwać na zakupy Julia.
- Julia wyszła. Przekazać jej coś ? - popatrzyła na mnie - Nie ? W takim razie żegnam. - z powrotem nakryła kołdrę na głowę.
- Tak być nie może - mruknęłam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je po wcześniejszym podciągnięciu rolet. To samo zrobiłam z pozostałymi dwoma oknami.W pokoju od razu zrobiło się jaśniej.
-Co ty do cholery wyrabiasz ? - warknęła Julia kiedy siłą ściągnęłam z niej kołdrę.
- Później mi podziękujesz. A teraz jazda pod prysznic - popatrzyła na mnie jakbym uciekła ze szpitala psychiatrycznego i przewróciwszy oczami zatrzasnęła się w łazience.

Jakieś piętnaście minut później drzwi się otworzyły i stanęła w nich Julia w dresie i ręczniku na głowie.
- To chyba nie jest odpowiedni strój na wyjście do klubu ..
- A kto powiedział że ja się wybieram do jakiegoś klubu ?
- Oj Julcia... Na jednym chłopaku świat się nie kończy. Chodź, zabawimy się.
- Diana... Ja chyba nie mam ochoty..
- Więc wolisz zamelinować się na kolejny tydzień w pokoju ? Nie obraź sie ale uważam że to wszystko wyolbrzymiasz. Wiem ze boli cię ta sprawa z Marco ale nie daj się wciągnąć. Chwilowe rozstanie nie jest powodem izolowania się od świata. Tak więc załóż jakąś kieckę i ruszamy.
- No nie wiem...
- Julia...
- Nie zamierzasz odpuścić ?
- E-eee - pokręciłam głową.

~*~ Perspektywa Nicoli ~*~

 - No chodź już ! - krzyknęła Diana zza drzwi łazienki.
- Moment! Już wychodzę ! - przeczesałam palcami włosy. Jak ja dałam się na to namówić ? Po co ja tam idę ? Żeby posiedzieć na stołku barowym ? Najchętniej zaszyła bym się pod kołdrą w swoim pokoju z kolejnym pudełkiem ciastek czekoladowych.
- Julia !
- No ide , ide. - pchnęłam drzwi i dołączyłam do stojącej w drzwiach blondynki. Ubrana w przewiewną białą sukienkę nad kolano tupała ze złości swoimi kremowymi szpilkami.
- Raaanyy Julia wyglądasz nieziemsko ! - jęknęła kiedy wyszłyśmy na korytarz. Przejrzałam się w lustrze. Założyłam jedną z moich ulubionych sukienek i czarne szpilki.

Godzinę później siedziałam już przy klubowym barze. Diana została porwana na parkiet przez jakiegoś dwu metrowego bruneta i mimo że upierała się że woli tańczyć ze mną wiedziałam że tak nie jest. Boże chyba nie będzie sobie odmawiać zabawy ze względu na mnie ?
- Jeszcze jedną proszę - gość za barem podał mi właśnie trzeciego szota.  W takim tempie nie będę mogła utrzymać się na nogach już o 20. A z drugiej strony... Co mi zależy. Jakoś nie widzę powodu dla którego nie powinnam się zabawić. Przechyliłam kieliszek pozbywając się z niego piekącego po gardle płynu i otarłam usta wierzchem dłoni. Zsunęłam się z wysokiego, barowego krzesła i chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet. Zatrzymałam się pośrodku grupki wyginających się w rytm muzyki nastolatków z sąsiedniego liceum. Nie minęło dużo czasu a obok mnie pojawiła się dwójka chłopaków. Kołysząc się czułam jak alkohol zaczyna buzować w moim ciele.
Przetańczyłam dobre czterdzieści minut w towarzystwie rok starszych chłopców. Nie chętnie ale odeszłam od nich czując suchość w gardle. Wróciłam na stołek barowy i zamówiłam sobie od razu dwie kolejki.
- Dianeczko skarbeczku ! - zachichotałam do ucha dziewczynie obok.
- Jestem Elena. Nie Diana. - cholera. A taka podobna była..
- Oops - i poszłam dalej.
Chwile później odnalazłam blondynkę przy jednym ze stolików. Usiadłam obok niej i nachyliwszy sie w jej stronę krzyknęłam jej do ucha chcąc zagłuszyć muzykę.
- Zamówiłam taksówkę - czkawka. Cholera !.. - Jadę do domu.
- Poczekaj , wezmę torebkę z szatni.
- Nie. Zostań jeszcze. Jest wcześnie.
- Nie mogę cię puścić do domu w takim stanie..
- Wyluzuj mała. Taksówka - zachichotałam i oddaliłam się od niej i jej towarzysza wciąż im machając.
Kiedy wyszłam przed klub moje ciało omiótł ciepły powiew wiatru. Jak na sierpniową noc przystało księżyc wisiał wysoko na niebie w towarzystwie małych połyskujących gwiazdek.
Podeszłam do pobliskiej ławki i usiadłam na niej. Zsunęłam z stóp szpilki, wzięłam je do ręki i ruszyłam chodnikiem przed siebie. Wiedziałam że czeka mnie dość długi spacerek pieszo.

* godzinę później *

- Otwórz te cholerne drzwi - było już koło pierwszej w nocy a ja stałam przed drzwiami wejściowymi i dobijałam się do mieszkania mojego byłego.  - Otwórz ! Wiem ze tam jesteś !
Zgrzyt zamka i drzwi otworzyły się a po chwili stanął w nich Marco.
- No cześć kochanie.- zachichotałam - Tęskniłeś ?-minęłam go w drzwiach i rozsiadłam się na kanapie.
- Julia ? Co ty tu robisz ?
- Stęskniłam się za moim skarbem - znowu chichoczę.
- Ty jesteś pijana - szepnął.
- Może troszkę.
- To nazywasz troszkę ? Ile ty wypiłaś ?!
- Jeden ... Dwa ... Pięćset !!! - przewróciłam się na kanapie i nie mając siły się podnieść oparłam głowę o poduszkę.
- Nie przywitasz się ze mną ?
- Zawiozę cię do domu. - popatrzyłam na niego i dopiero teraz zauważyłam że za wszelką cenę chce coś przede mną ukryć.
- Nie chce wracać. Chcę zostać tutaj.. Z tobą..
- Julia... Jesteś pijana. Nie myślisz trzeźwo. Chodź położysz się. - odstawił to coś co trzymał za plecami do szafki nad zlewem w kuchni i podszedł do kanapy. Otoczył mnie swoimi ramionami i zaniósł do sypialni. Nakrył mnie delikatnie kocem i zgasił lampkę na stoliku obok łóżka.
- Zostań ze mną - westchnęłam.
- Nie.
- Zostań.
- Nie Julia. Mam coś do zrobienia.
- Marco - podniosłam się z łóżka idąc w jego kierunku. Otoczyłam go rękami od tyłu i wtuliłam twarz w jego plecy.
- Proszę.
Pokręcił głową z dezaprobatą i już wiedziałam że się zgodzi.Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku. Otoczył mnie ramionami i głaskał po włosach żebym szybciej usnęła. Wielokrotnie zrywałam się z łóżka a on cierpliwie przyciskał mnie bliżej siebie. Po jakiejś godzinie rozmów które praktycznie nie miały sensu moje powieki zrobiły się ciężkie a ja odpłynęłam.

5 komentarzy:

  1. no co za ojciec nawet go nie zna a już ocenia. Oczywiście gienialny ;) =D
    http://dortmunder-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. WRÓCIŁAM!!

    Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział http://wrong-dreams.blogspot.com/2015/01/xi.html

    Pozdrawiam,
    Ruda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział xx
    http://forever-marco-reus.blogspot.com/
    Gorąco pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki kochany moment z Marco :3
    Ciekawe, co on tam trzymał za plecami :D
    Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale nie miałam nawet kiedy przeczytać rozdziału, ale wszystkie nadrobiłam! :D

    W wolnej chwili zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za plecami trzymał jakąś butelkę ... zapijał smutki ? Myśle, że ją kocha, ale przez chwile pomyślałam, że on chciał się tylko z nią przespać ... Czekam na next

    OdpowiedzUsuń