poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 31.

Kochane mam nadzieję że komentarzy będzie tak samo dużo jak pod rozdziałem 30 :* Mam nadzieję że spodoba Wam się rozdział <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Myślałem że jedziesz z Diana a nie z nim. - mruknął tata z niezadowoleniem stojąc przy oknie i przyglądając się pakującemu moje bagaże do samochodu Marco.
- Uparł się że chce mnie do niej podwieźć. - uśmiechnęłam się słabo.

- Gotowa ? - po pokoju rozniósł się głos blondyna. Stał oparty o framugę drzwi do salonu patrząc na mnie wyczekująco. Pokiwałam głową po czym rzuciłam się z rękami na szyję taty. Uściskałam go mocno.
- Już za tobą tęsknię - szepnęłam mu cicho.
- Ja za tobą też - uśmiechnął się. - Jedź i baw się dobrze - pocałował mnie w czubek głowy i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Do widzenia panu - Marco wyciągnął dłoń w kierunku taty który z początkowymi oporami uścisnął ją. Myślę że zaczyna się godzić powoli z myślą że Reus będzie tu naprawdę często. Nawet sobie nie wyobraża jak mnie to cieszy.
Uśmiechnęłam się do niego machając kiedy odjeżdżaliśmy z podjazdu koło domu.
- Nadal nie rozumiem jak udało ci się go przekonać. - westchnął Marco gdy zniknęliśmy z pola widzenia taty. Na jego usta wkradł się mały uśmiech.
- Mam swoje sposoby - puściłam mu oczko na co jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Co w tej twojej głowie siedzi - pokręcił głową nadal nie kryjąc rozbawienia.
TY ! - miałam ochotę krzyknąć ale jednak się powstrzymałam. Jeszcze by zawróci i stwierdzi że nie wytrzyma tygodnia z taką psychopatką. Wybuchnęłam cichym śmiechem.
- Widzę że ktoś tu ma świetny humor - mruknął blondyn.
- Świetny to mało powiedziany - przekręciłam się na fotelu by móc lepiej na niego spojrzeć. Jak zwykle skupiony wpatrywał się w drogę przed siebie. Koncentracja widoczna na jego twarzy była mniej więcej taka sama jak wtedy gdy kroił paprykę. Na samą myśl na mojej twarzy zagościł po raz tysięczny dzisiaj uśmiech.
- Ja nie wiem co dzisiaj w ciebie wstąpiło - oderwał na moment wzrok od drogi by na mnie spojrzeć i odwrócił głowę z powrotem w kierunku przedniej szyby.
- Jak daleko to jest ?
- Myślę że jakieś 4 może 5 godzin jazdy. - rzucił klepiąc coś na GPS-ie. - Tak czy inaczej długa droga przed nami.
Przewróciłam się na fotelu i oparłam głowę o szybę. Przyglądałam się krajobrazowi za oknem prowadząc z Marco rozmowę na temat jego siostry. Opowiadał mi chwilę o niej. Głównie ich wybryki gdy byli młodsi. Już miałam chlapnąć czy z bratem też ma takie wspomnienia ale na szczęście ugryzłam się w język. Bankowo zepsuło by mu to humor a to ostatnie o czym marzę.
- Ty z Loganem też mieliście pewnie jakieś "hity" - uśmiechnął się wyczekująco.
- Czy ja wiem. Często robiliśmy sobie przypały. Każdy wybierał takie żeby jak najbardziej dokuczyć drugiemu. Pamiętam jak raz upozorowałam zaginięcie jego chomika. Biedak przez dwie godziny zanosił się płaczem.  - uśmiechnęłam sie "niewinnie".
Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę. Nawet nie wiem w którym momencie moje powieki zrobiły się ciężkie i nie mogłam ich już za nic utrzymać otwartych.

No tak. Cała ja. Od kąd tylko pamiętam ledwo samochód ruszył a ja już pochrapywałam z nosem przy szybie. Wszyscy w domu się ze mnie zawsze przez to śmiali ale jakoś nic sobie z tego nie robiłam.
- Wstawaj śpiochu - usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu. Otworzyłam senne oczy i poruszyłam sie na fotelu. Marco pocałował mnie w czubek nosa i odpiął mój pas. Uwielbiał wyręczać mnie w tych wszystkich małych rzeczach. Mimo że to jak się o mnie troszczył było naprawdę przyjemne, czasem czułam się przy nim jak dziecko.
Najmniej zgrabnie jak tylko mogłam, wysiadłam z samochodu i rozprostowałam nogi.  Rozejrzałam się dookoła i poczułam jak szczęka mi opada i z hukiem uderza o ziemię.
- Wow ! - jęknęłam przyglądając się domu przede mną. - Ale tu cudownie.
- Prawda ? - Marco złapał mnie za rękę i ruszyliśmy kamienistą ścieżką w kierunku domku.
- Idę już idę ! - usłyszeliśmy krzyk wewnątrz domu kiedy blondyn wcisnął dzwonek po raz drugi. Kilka sekund później zamek w drzwiach zazgrzytał i stanęła w nich wysoka blondynka. Kiedy tylko zorientowała się kto stoi za drzwiami , rzuciła się w ramiona Marco ściskając go mocno.
- Whoaa. Jennifer, aż tak tęskniłaś ? - spytał blondyn próbując rozluźnic uścisk ramion siostry na swojej szyi. Uśmiechnęłam się przyglądając całej tej sytuacji.
- Jeszcze pytasz - westchnęła.
- Julia to Jennifer. Moja siostra - powiedział chłopak kiedy wreszcie udało mu się wyswobodzić.
Ku mojemu zdziwieniu blondynka zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku. Całkowicie się tego nie spodziewałam więc prawie straciłam równowagę jednak mój chłopak zdaje sobie sprawę z mojej słabej koordynacji ruchów i uratował mnie a w zasadzie nas przed upadkiem.
- Marcuś dużo mi o tobie opowiadał - uśmiechnęła się kiedy mnie puściła.
- Hmm i co mówił ?
- Wejdźcie do środka chyba nie będziemy rozmawiać przez próg. - Dziewczyna zaprowadziła nas do salonu a sama zniknęła w kuchni szykując coś do picia.
- Marcuś? - parsknęłam do chłopaka kiedy byliśmy sami.
- Nie pytaj - westchnął na co jeszcze bardziej się roześmiałam.
Czekając na dziewczynę miałam okazję przyjrzeć się pomieszczeniu które było przepięknie urządzone.
- Już jestem - wesoły głos Jennifer rozniósł się po pomieszczeniu a chwilę potem kroczyła z tacką z napojami w ręce. Podała mi jedną ze szklanek i usiadła na przeciwko mnie i Marco.
- Więc gdzie wyjeżdżasz ? - spytałam nie bardzo wiedząc jak przerwać tą ciszę.
- Słoneczna Hiszpania w tym roku. - uśmiechnęła się.
- Słyszałam że jest tam cudownie.
- Tak ja też. Dlatego się tam wybieram.
Później rozmowa sama się już potoczyła. Jennifer miała nam bardzo dużo do powiedzenia. Buzia jej się nie zamykała. Bez trudu dało się zauważyć że dziewczyna nie miewa problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. Jej pozytywne nastawienie do wszystkiego przyciągało ludzi do niej jak magnez. A pozatym była naprawdę ładna. Dlugie włosy podkreślały jej idealne rysy twarzy. Głębia brązowych oczu hipnotyzowała ( bezwarunkowo to jej i Marco wspólna cecha.). Byli do siebie tacy podobni. Na pierwszy rzut oka widać że są rodziną i nie ma mowy by się siebie wyparli.

Mimo wszystko byli też swoimi przeciwieństwami.
Ona : Gadatliwa , roztrzepana.
On : Spokojniejszy choć nie zawsze.
- Muszę się już zbierać. Nie chciała bym się spóźnić na samolot. - westchnęła patrząc na zegarek. Podniosła się i ruszyła schodami na górę. Po chwili wróciła z wielką walizką. Marco pomógł zapakować jej walizkę do bagażnika taksówki po czym uścisnęliśmy ją na pożegnanie.
- Rozgośćcie się i bawcie dobrze - pomachała nam i po chwili samochód zniknął nam z pola widzenia.
- To jak ? Zaczynamy nasz tydzień ?
- Nasz tydzień ? Brzmi kusząco  - wyszczerzyłam się i złożyłam na ustach chłopaka namiętny pocałunek.

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 30.

- Ze wszystkich ludzi na świecie musiałam trafić akurat na ciebie - jęknęłam kiedy rozpoznałam w mężczyźnie leżącym na łóżku Thomasa.
- Jak zwykle bardzo milutka. - uśmiechnął sie pod nosem nadal na mnie nie patrząc.
- Po co przyszedłeś ? - byłam dumna ze swojej pewności siebie gdy tak naprawdę cholernie się go bałam.
- Stęskniłem się skarbie.
- Nie możesz znaleźć sobie jakiejś innej dziewczyny którą będziesz męczył ?
- Ja cię męczę ? - po raz pierwszy dzisiaj na mnie spojrzał.
- Nie no co ty... - westchnęłam zamykając za sobą drzwi i siadając niepewnie na krześle po drugiej stronie pokoju. Zdala od łóżka na którym się wylegiwał chłopak.
- Ranisz mnie Julia. - powiedział z udawanym smutkiem.
- Spytam jeszcze raz. Po co przyszedłeś ?
- Spotkać się - znów ten odrażający uśmiech przez który po moich plecach przeszedł zimny dreszcz.
- Thomas... Mówiłam ci tyle razy że nie mam zamiaru się więcej z tobą widywać, rozmawiać.. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Cholera za co ty mnie tak nienawidzisz ? - spytał z nutką ironii w głosie.
- Jeszcze się nie domyśliłeś ? - przewróciłam oczami..
- Nie uważasz że najwyższa pora żeby zapomnieć o tym wszystkim ? - usiadł na łóżku wlepiając we mnie swoje niebieskie gały.
- Ale po co ? Jest dobrze tak jak jest. Mam teraz kogoś i nie zamierzam z niego rezygnować jasne ?  A teraz proszę cię wyjdź i nie włamuj się więcej ...
- Myślisz że tak poprostu odejdę i zostawię cię w spokoju ? To by było za nudne słoneczko. - i znowu zaczęłam się go bać.. - Nie pozwolę ci tak po prostu o mnie zapomnieć jasne ?
Chciał do mnie podejść ale złapałam w ręce nożyczki i zatrzymałam ich ostrze na brzuchu chłopaka naciskając na niego ale nie za bardzo by czasem mu czegoś nie zrobić.
- Nie zbliżaj się do mnie - wycedziłam przez zęby kiedy szybkim ruchem chwycił nożyczki wyrywając je z mojej ręki i przystawił ostrzem do mojego gardła.
- Nigdy więcej tego nie rób. Nie radzę ci słoneczko. - uśmiechnął się w ten swój wyjątkowo perfidny sposób. Moja klatka ciężko unosiła się i opadała. Nie mogłam za nic nabrać powietrza w płuca. Strach wymieszany z paniką zawładnął całym moim ciałem.
- Julcia nie ma czasem u ciebie mojego .... - drzwi od mojego pokoju otworzyły się a chwilę później stanął w nich Logan. - Thomas ? Co ty kurwa robisz ? - podbiegł do chłopaka który nadal trzymał narzędzie przy moim gardle i odepchnął go.
Boże czy ten idiota naprawde groził mi nożyczkami ? No ale serio ? Po raz kolejny włamuje się do mojego pokoju i zgrywa takiego twardziela,przestępce a jak przyjdzie co do czego to mierzy we mnie nożyczkami które mi zwinął ?
Stanęłam za Loganem który mierzył Thomasa wzrokiem typu :" wypierdalaj albo ci pomogę ". Brunet podniósł ręce w geście obronnym i zbliżył sie do okna. Rzucając nożyczki na podłogę koło łóżka  i wślizgnął się na parapet. Brat podszedł do okna i zamknął je za nim.
Co ja mam zrobić z tym kretynem ? Ile razy jeszcze zakradnie się do mojego pokoju żeby pozatruwać mi życie ?  To naprawdę jest męczące. Nigdy nie wiadomo czego możesz się spodziewać po takim psychopacie. Dzisiaj nożyczki a co następnym razem ?
- Wszystko okej ? - spytał brat podchodząc do mnie i mocno przytulając.
- Tak, jest dobrze - uśmiechnęłam się słabo nie odrywając od niego nawet na minimetr.
- On nie przyszedł tu pierwszy raz prawda ?  - spytał po chwili nieskazitelnej ciszy. W odpowiedzi pokiwałam głową.
- Wcześniej też ci czymś groził ?
- Nie... Zapomnij o nim - uśmiechnęłam się słabo.
- Zapomnieć ? Wchodzę do pokoju i zastaję w nim chłopaka wymachującego przed twarzą mojej siostry nożyczkami. Uwierz mi. Tego się nie da zapomnieć. - pokiwałam z dezaprobatą głową. To teraz mam bardziej przekichane z bratem niż tym psychopatom.
- Tata wie ? - spytał nagle.
- Zwariowałeś ? Nie wypuścił by mnie samej do łazienki. - parsknęłam. Już widzę jak tata łazi za mną krok w krok w obawie że mnie kibel wciągnie. - Tylko Marco wie.
- I co on na to ?
- Chciał go zabić po ostatnim razie.
- Uwierz że też miałem na to ochotę jeszcze niecałe 5 minut temu.
- Zlej go. Ja tam się nim jakoś nie przejmuję. - westchnęłam. - Jest już tata ? - spytałam starając sie za wszelką cenę zmienić temat.
- Nie... Coś długo go nie ma.
- Ostatnio często tak znika. - i nagle coś sobie uświadomiłam. - A może on kogoś ma?
- Nie wiem... Możliwe. Sory Julia ale padam. Dobranoc  - poczochrał mi włosy i wyszedł z pokoju.
Uśmiechnęłam się i runęłam na łóżko. Opatulona szczelnie kołdrą odpłynęłam w krainę Morfeusza.

* Kilka dni później *

- No ale dlaczego nie ? - spytał Marco.
- Ojciec nigdy sie na to nie zgodzi. - westchnęłam. Siedzieliśmy właśnie na kanapie w mieszkaniu chłopaka i ślepiliśmy w kolejny odciek Hous'a.
- Wymyśl coś. - rzucił biorąc do ust kolejną porcje M&MS'ów.
- Gdyby to było takie proste... On nie chce żebym wychodziła z tobą do kina a ty się łudzisz że puści mnie na tygodniowy wyjazd ? - Siostra Marco wyjeżdża na wakacje i poprosiła go aby ten zajął się jej domkiem nad jeziorem. Na samą myśl żołądek wywija koziołki w moim brzuchu. Tydzień z moim ukochanym. Sam na sam. Tak bardzo chciała bym pojechać...
- Wierzę w ciebie - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Wtuliłam się w niego i wróciłam do oglądania filmu.
Kiedy dwie godziny później byłam już w domu, ku mojemu zaskoczeniu zastałam w nim tatę.
- Cześć tato - przywitałam się dając mu całusa w policzek.
- Cześć Julia. - był wyraźnie zdziwiony moim powitaniem. Od jakiegoś czasu chodziłam wściekła na niego i już w ogóle nie rozmawialiśmy.
- Chciałabym o czymś z tobą porozmawiać..
- O czym dokładnie ? - spytał siadając  z kubkiem kawy i gazetą na fotelu w salonie.
- Diana wyjeżdża do kuzynki. Ma domek nad jeziorem i wg.. I zapraszają mnie obie.
- Gdzie ten domek. - przełknęłam ślinę siadając na przeciwko niego.
- Na Mazurach.
- No nie wiem. To strasznie daleko stąd. - westchnął nie odrywając wzroku od gazety.
- Oj tato ale z Sopotu nie jest aż tak daleko. Rozumiem jak byś się burzył gdybyśmy mieszkali w Krakowie czy coś....
- O ile pamiętam byłaś już w tym roku na mazurach.
- Oj ale to była kolonia. A teraz mam okazję jechać z Ma... Znaczy się Diana - jęknęłam. Moja podświadomość strzeliła "Face Plama "
- Zaczęłaś mówić.. Ma.. ? Chodziło ci o tego chłopaka  Marco ? - spytał podejrzliwie.
- Nie nie... Chciałam powiedzieć Fiona. - boże naprawdę ? Tylko na tyle mnie stać ? Tylko idiota by się na to nabrał.
- Fiona ? - spytał świdrując mnie wzrokiem.
- Jej ksywa. Tak naprawdę ma na imię .. Mia- ile razy jeszcze będę musiała skłamać dla tego głupiego wyjazdu ?
- I na ilę chcesz tam jechać ?  - ooo jest szansa ! Jest szansa !  Podświadomie właśnie odwalałam swój taniec świadomości.
- Tydzień. Nie więcej - uśmiechnęłam sie słabo. On także. Byłam już pewna w 90 % że się zgodzi.
- To kiedy wyjeżdżacie ? - "Oł jeaaa !" krzyczałam w środku.
- Jutro - uśmiechnęłam się.
- Co ? Jutro ? - zerwał się.
- Dzięki tatusiu - dałam mu buziaka w policzek - Idę się pakować.
Pognałam schodami na górę i zamknęłam się w pokoju. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Marco.
- To o której po mnie wpadniesz ? - spytałam kiedy tylko odebrał.

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 29.

W stronę parku szłam dość wolno. Nie wiem czemu ale za wszelką cenę chciałam odwlec chwilę spotkania z Marco jak najdalej. Nie dlatego ze nie chciałam się z nim spotkać. Po prostu się bałam. Nie wiedziałam jak mam z nim rozmawiać. Czy mam podejść i dać mu całusa na przywitanie czy uścisnąć mu dłoń. Potrząsnęłam głową i odsunęłam te wszystkie myśli na bok.

Wchodząc na teren skateparku czułam jak moje serce przyśpiesza. Po kilku sekundach biło już tak jakby zaraz miało rozpaść się na kawałeczki. Rozglądałam się po parku. Szukałam wzrokiem tej czupryny blond włosów, brązowych oczu.. Szukałam mężczyzny którego kochałam nad życie. Jednak nigdzie nie mogłam go wypatrzeć. Usiadłam na jednej z ławek i spuściłam głowę ku ziemi. Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć 5. Mam jeszcze czas. Wyciągnęłam z torebki telefon i zaczęłam sie nim bawić. Odpaliłam aplikację Pou i tak zleciało mi te dziesięć minut czekania.
- Nie przeszkadzam ? - podniosłam wzrok znad ekranu i mimowolnie wykrzywiłam twarz w uśmiechu.
- Niee.. - wręcz szepnęłam kiedy podsunął mi pod nos małą czerwoną różę.
- Co powiesz na spacer ? - spytał z nadzieją w głosie na co ja tylko pokiwałam głową.
Spacerowaliśmy między alejkami parku nic nie mówiąc. Jak nigdy wcześniej panowała między nami dobitnie krępująca cisza.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz . - westchnął by wypełnić jakoś pustkę między nami.
- Tylko dzisiaj ? - uśmiechnęłam sie słabo chcąc rozluźnić atmosferę. Na nic się jednak zdały moje próby.
- Nie... Nie tylko - spojrzał na mnie a z jego oczu nie dało się nic odczytać.
- Chciałeś się spotkać ... - szepnęłam zrezygnowana. Nie wiedziałam już co mam robić. Jak mamy znowu się do siebie zbliżyć skoro nie potrafimy ze sobą rozmawiać ?
- Tak.. Julia posłuchaj.. - zatrzymaliśmy się a on złapał mnie za rękę , chowając w swojej.  - Ja... Ja nie wiem co się ze mną dzieje bez ciebie. Ja próbowałem.. Starałem się o tobie zapomnieć bo wiem że twój ojciec ma rację. Nie powinnaś zadawać się z kimś takim jak ja... W dodatku nie znając mojej przeszłości. Ale wiesz co ? Jestem pieprzonym egoistą i chcę mieć cię przy sobie bez względu na wszystko. - uniósł moją dłoń i złożył na jej wnętrzu delikatny pocałunek.   - Kiedy wczoraj przyszłaś do mnie... Taka wesoła, piękna..
- ...Pijana - wtrąciłam na co on nie powstrzymał uśmiechu
- Do tego jeszcze wrócimy - puścił mi oczko.
- Dobrze tatusiu - atmosfera między nami znacznie się poprawiła.
- Dziewczyno co ty ze mną robisz ? -pochylił się i złożył na moim policzku mały pocałunek. 
- Kontynuuj - zachęciłam go.
- No więc kiedy do mnie przyszłaś... Ja nie wiedziałem dlaczego... Myślałem ze po tym tygodniu skutecznego unikania mnie ...
- Dlaczego ? - spojrzałam w jego ciemne oczy - Nadal nie rozumiesz ? Marco.. Ja o tobie tak poprostu nie zapomnę. Nie da sie wyrzucić z pamięci osób które się kocha.. - szepnęłam nie odrywając wzroku od jego brązowych tęczówek.
- Ty mnie .. ? - poczułam jak sztywnieje gdy złapałam jego drugą dłoń. Czy jemu tak trudno było zrozumieć że jest dla mnie kimś bardzo, bardzo ważnym?
- Czy cię kocham ? Oczywiście że tak. - uśmiechnęłam się. Blondyn nadal stał jak wryty bacznie mi się przyglądając.
- Dlaczego wtedy nie chciałaś mnie słuchać ?
- To nie ja nie chciałam cię słuchać. To ty nic nie mówiłeś. Stwierdziłeś tylko że mój ojciec chyba ma rację i zamilkłeś. - przed moim oczami znów pojawiła się scena tamtej nocy.
- Ja nie wiedziałem co powiedzieć. Twój ojciec... On tak bardzo mnie nienawidzi. Ja nie chciałem żebyś się z nim przez mnie kłóciła.
- Dla niektórych spraw warto.
- Na przykład dla mnie ? - uśmiechnął się nieśmiało.
- Na przykład dla ciebie - szepnęłam. Żołądek podskakiwał mi do gardła ze szczęścia.
- Julia - wyszeptał pochylając się nad moim uchem.
- Tak ?
- Ja też cię kocham - uśmiechnęłam się i złączyłam nasze usta ze sobą w namiętnym pocałunku. Chłopak złapał mnie za szlufki od spódnicy i przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej.
- Wyglądasz nieziemsko w spódniczce. Powinnaś nosić ją częściej. - jęknął przerywając na moment pocałunek. Poczułam jak moją twarz oblewa gorący rumieniec. Oderwałam się od ust Marco i wtuliłam się w niego kiedy zamknął mnie w swych ramionach.
- Zobaczymy co da się zrobić - puściłam mu oczko.
Coś we mnie eksplodowało. Czułam jak szczęście rozpływa się w moim ciele docierając do każdej komórki. Z oczu wypłynęła jedyna łza. Łza szczęścia którą chłopak otarł z mojego policzka swoim kciukiem. Ucałował mnie w czoło i z powrotem splótł nasze palce sugerując powrót do przerwanego wcześniej spaceru.
- Dziękuję za prezent. - uśmiechnęłam się jak dziecko które właśnie dostało ogromnego, mega kolorowego lizaka.
- Prezent ? - podniósł ze zdziwieniem prawą brew.
- Zdjęcie na suficie , miś ..
- Aaa.. To .. Dla ciebie wszystko piękna - pocałowałam go w policzek.
- A tak swoją drogą... Jak udało ci się wyciągnąć to zdjęcie z aparatu Diany ? Przecież to graniczy z cudem - parsknęłam.
- Mam swoje sposoby - wyszczerzył się.
- Czyli ?
- Przekupiłem ją tym ze zapoznam ją z paroma kolegami na najbliższej imprezie - wybuchnęłam śmiechem. Całą Diana. Moja kochana blondi. Uśmiechnęłam się pod nosem kiedy uświadomiłam sobie że wszystko jest już okej. Że nie mam już powodu żeby siedzieć w pokoju i wypłakiwać się w kolejną poduszkę..
A tata ? Musi sobie jakoś z tym wszystkim poradzić.
Chodziliśmy tak sobie po parku jeszcze z dobre dwie godziny. Trzymając się z ręce i ciągle o czymś rozmawialiśmy. Przy okazji dostałam burę za tę imprezę. A raczej za to że wyszłam z niej pijana. Jak to na mojego chłopaka przystało, wygłosił mi dziwnie krótkie kazanie na temat mojej słabej przyswajalności alkoholu. Przetrawiłam to wszystko jakoś.

Koło 20 Marco odprowadził mnie do domu. Dostałam buziaka w policzek na pożegnanie i weszłam do domu. Jak się okazało taty jeszcze nie było. Za to Logan wrócił już z wyjazdu na którym był z kolegami. Ucieszyłam się. Tak dawno go nie widziałam i muszę przyznać że tęskniłam za nim.

Siedzieliśmy na kanapie a ja uważnie słuchałam . Opowiadał o swoim wyjeździe pod namioty który w pierwszą noc okazał sie być spaniem w mini vanie bo nie chciało im się rozłożyć namiotu. Śmiałam sie jak opętana kiedy opowiadał kolejne wyczyny swoich kolegów.
- A tutaj sie coś działo ? - spytał kiedy już skończył opowiadać.
- No trochę. Tata wariuje.
- Hmm ? Jak to ? Co zrobiłaś tym razem.?
- Przyłapał mnie w domu z Marco. Wściekł się , dostałam 2 tygodnie szlabanu , po dwóch dniach siedzenia w pokoju uciekłam , ojciec wparował do domu Marco , zrobił rozróbę i teraz chodzi jakby miał kij w tyłku. - skończyłam wyliczać wstrzymując oddech. Logan zaczął się śmiać.
- A i zapomniałam dodać.. On nie akceptuje Reus'a i za wszelką cenę chce mnie od niego odciągnąć. Uroił sobie że to chłopak nie dla mnie i nie ustępuje.
- A ty oczywiście masz to gdzieś ? - popatrzył na mnie z uśmiechem na ustach.
- Tak jakby  - westchnęłam cicho. Cieszyłam się że jest tutaj blisko.
- Oj Julka.. Czuję że on sobie z nerwów wszystkie włosy z głowy powyrywa nim faktycznie mu wypadną. Dajesz mu popalić - uśmiechnęłam się słabo.
- Jasneee. Ja jemu.. - jęknęłam - idę się położyć. Dobranoc - uśmiechnęłam się i wyszłam po schodach na górę.
Stanęłam zdumiona kiedy po otwarciu drzwi od mojego pokoju dostrzegłam w nim mężczyznę tak dobrze mi znanego.
- Tęskniłaś ? - ten głos...

Oto obiecany rozdział :* Dziękuję za 8 komentarzy pod wcześniejszym rozdziałem. Mam nadzieję że spodoba wam się rozdział i zostawicie jakiś ślad po sobie :* Jak myślicie kim jest ten tajemniczy Mężczyzna? I czy namiesza w życiu Julii i Marco?

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 28.

Kiedy obudziłam sie rano pierwsze co przyszło mi na myśl to " gdzie ja jestem ?". Rozejrzałam się po znajomym pomieszczeniu i dopiero wtedy zorientowałam się gdzie jestem. Przed oczami stanęły mi obrazy z wczorajszego wieczoru. Cholera, ale zrobiłam z siebie totalną idiotkę.... Przetwarzając to wszystko w głowie z każdą chwilą coraz bardziej chciałam się spalić ze wstydu. Rozejrzałam sie po pokoju. Obok mnie nie było nikogo. Zrzuciłam z siebie kołdrę i usiadłam na łóżku. Na krześle koło komody leżała idealnie złożona sukienka którą miałam na sobie wczoraj a zaraz obok moje czarne szpilki. Ściągnęłam z siebie koszulkę Marco którą wczoraj musiał mi założyć. Marco... On jest dla mnie taki dobry. Tak cholernie za nim tęsknie. A teraz ? Jak ja mu w oczy spojrzę po tym co wczoraj wyprawiałam ?! Potrząsnęłam głową dopinając suwak sukienki. Wzięłam do ręki moje buty i wyszłam z pokoju.

W mieszkaniu nikogo nie było. Całe szczęście. Ostatnie o czym marzył to konfrontacja z Marco w moim obecnym stanie. Ignorując przeszywający moją głowę ból wyszłam z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Chciałam jak najszybciej być w domu. Szłam szybkim krokiem po chodniku nadal trzymając szpilki w ręce. W nich droga do domu zajęła by mi dwa razy więcej czasu. Chociaż muszę przyznać że po alkoholu całkiem nieźle sobie w nich radzę. Jak na przykład na parkiecie wczoraj. Szkoda że do takich sukienek nie pasują trampki... Chociaż ?
Nim się obejrzałam, byłam już w domu. Na mój pech drzwi prowadzące do środka były zamknięte. Ojciec pewnie w pracy a Logan ślęczy gdzieś z kolegami. Bąknęłam coś pod nosem na temat noszenia przy sobie torebki z kluczami i telefonem po czym ruszyłam na tył domu, sprawdzając czy przypadkiem nie ma nigdzie otwartego okna. Oprócz okna w moim pokoju wszystkie były co najwyżej uchylone więc nie było możliwości żeby się przez nie dostać do domu.
Dobra...Tylko jak teraz mam sie dostać na pierwsze piętro ? Rozejrzałam się dookoła jednak nie widziałam sensownego wyjścia z sytuacji. Nagle moim oczom rzuciła się drewniana kratka po której wspinała się winorośl. Przerzuciłam szpilki przez okno pokoju ( sama byłam zaszokowana swoją celnością ) i stanęłam delikatnie na drabince. Zaczęłam powoli wspinać się po niej co nie było wcale łatwe dzięki gałązkom w które zdarzało mi się zaplątać. W końcu jednak po chwili siedziałam na parapecie dumna ze swojego wyczynu. Uśmiechnęłam się i wślizgnęłam do pokoju.

Kiedy przebrałam się już w wygodniejsze ciuchy rzuciłam się na łóżko. Ból głowy nadal dawał się we znaki. Podniosłam się i z na wpół zamkniętymi oczami zeszłam na dół do kuchni. Wzięłam od razu dwie etopiryny które popiłam wodą.
Miałam już wychodzić z kuchni kiedy odezwał się mój żołądek. No tak, od wczorajszego obiadu nie miałam nic w ustach. Przygotowałam sobie talerz z kanapkami i gorącą herbatę po czym usiadłam z tym wszystkim na kanapie. Od razu nasunął mi się na myśl ten poranek kiedy jedliśmy z Marco śniadanie. Siedziałam na nim karmiąc go kanapkami i oglądając  telewizor. Boże... Jak ja za nim tęsknie.. Spojrzałam na kanapkę którą miałam w ręce i odłożyłam ją z powrotem na talerz. Jakoś nie miałam teraz apetytu. Wstałam z kanapy i wróciłam do pokoju. Odnalazłam pod stertą czasopism oraz innych dupereli na moim biurku MP4 i odpaliłam playlistę. Ze słuchawkami w uszach i zamkniętymi oczami rzuciłam sie na łóżko. Otworzyłam na chwilę oczy żeby wziąć łyka wody ze szklanki która stała na stoliku i zamarłam. Leżałam jak sparaliżowana nie mogąc poruszyć żadną częścią swojego ciała. Na suficie, bezpośrednio nad moim łóżkiem wisiało ogromne zdjęcie przedstawiające mnie i Marco się spotykać spacerujących po brzegu jeziora. 

Nie wiem jak Marco wyciągnął to zdjęcie z aparatu Diany. Tak to na pewno Diana była jego autorką. Podczas obozu nie rozstawała się ze swoim aparatem i robiła zdjęcia wszystkim i wszystkiemu.  Wyciągnęłam słuchawki z uszu i stanęłam na łóżku by bliżej się przyjrzeć. Wyglądamy... Na takich zakochanych. Szczęśliwych, cieszących się sobą. Gdzie to wszystko zniknęło ? Przejechałam dłonią po włosach i opadłam na łóżko. Z oczu spłynęła łza przecierając szlak dla kolejnych. Tak bardzo chciała bym żeby tu ze mną był. Żeby mnie przytulił, objął ramieniem i powiedział że wszystko będzie dobrze. Tak bardzo tęsknię...
Otarłam wierzchem dłoni oczy kiedy zobaczyłam na komodzie białego misia z kartką przylepioną do prawej łapki.

Julia spotkajmy się.
Pamiętasz to miejsce w parku 
gdzie uczyłem Cię jeździć na deskorolce ? 
Przyjdź tam o 17. 
Proszę M.

Wzięłam w dłonie misia i tuląc go do siebie opadłam na łóżko. Dopiero 12. Co ja będę robić przez te pięć godzin ? Przytuliłam się do pluszaka jeszcze mocniej i patrząc na zdjęcie a przez moją głowę przebiegła myśl którą chętnie do siebie dopuściłam. " Może wszystko jednak będzie dobrze ? " Zamknęłam oczy po ponownym włożeniu słuchawek w uszy.

Nawet nie wiem kiedy usnęłam. W każdym razie gdy się już obudziłam, pierwsze co zrobiłam to to że spojrzałam na zegarek. Dochodziła trzecia. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. 
Ubrałam swoją ulubioną granatową spódnicę a do tego bokserkę i wyszłam z domu na spotkanie z moim ukochanym.

7 komentarzy = Następny rozdział :*

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 27.

- Marco - Szepnęłam łapiąc go za ramię i potrząsając delikatnie aby się obudził.- Marco obudź się !
Otworzył na chwilę oczy po czym ponownie je zamknął i mocniej oplótł mnie rękami.
- Reus ! - warknęłam - Ktoś się dobija do drzwi ! - otworzył sennie oczy, zamrugał kilkakrotnie i zwalniając mnie z uścisku podniósł się z łóżka.
- Sprawdzę to. - westchnął. - Zostań tutaj.
Nie miałam najmniejszego zamiaru go słuchać. Narzuciłam na siebie szorty i wyszłam po cichu z pokoju. Na palcach szłam po zimnej drewnianej podłodze w kierunku drzwi wejściowych.
- Tata ? - szepnęłam kiedy zobaczyłam go w drzwiach.
- Julia ! W tej chwili się pakuj i wracasz ze mną do domu jasne ?! - ojciec był cały poczerwieniały od złości która z niego kipiała.
- Nie rozumiem jak mnie tu znalazłeś. - mój głos nadal był szeptem..
- To w tej chwili jest najmniej ważne. Ważniejsze jest to co ty tutaj do jasnej cholery robisz ? Martwię się pół dnia bo moja córka lata nie wiadomo gdzie z jakimś chłoptasiem z którym w dodatku zabroniłem ci się spotykać !! O szlabanie już nie wspominając.
- Przestań wreszcie ! - w moich oczach zaczęły wzbierać łzy a cichy szept przerodził się w krzyk wymieszany z nutką paniki i strachu. Dlaczego on tak nienawidzi Marco ? Dlaczego nie może zaakceptować tego, że już nie jestem małą dziewczynką, która potrzebuje swojego tatusia dwadzieścia cztery na dobę?
-Dlaczego nie chcesz zrozumieć że chłoptaś którego tak bardzo nie trawisz jest dla mnie kimś ważnym ? To on mnie wspierał kiedy ty miałeś mnie gdzieś zajęty swoją pracą w biurze. Dajmy na przykład wypadek Diany. Pamiętasz ?
- Oczywiście że tak. Ale co to ma do rzeczy ?
- To że kiedy ty siedziałeś z nosem w papierkach on jako jedyny znalazł dla mnie czas. On się bardziej mną interesuje niż ty a teraz chcesz się pozbyć z mojego życia dlatego że jeździ na motorze, ma tatuaże czy może dlatego że dzięki niemu jestem szczęśliwa ? - Przeniosłam wzrok z ojca na blondyna. Wpatrywał się we mnie  z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. Kurcze. Właśnie zdałam sobie sprawę że nigdy nie powiedziałam mu ile tak naprawdę dla mnie znaczy.
- Dziecko czy ty nie widzisz co on z tobą robi ?! Namieszał ci w głowie swoimi słodkimi słókami które pewnie wciska wielu innym równie naiwnym dziewczynom jak ty. - usta Marco zacisnęły się w wąską linię ze złości. Za wszelką cenę chciał powstrzymać w sobie złość która powoli rozsadzała go od środka. Ścisnęłam go pokrzepiająco w rękę na co trochę się rozluźnił ale nie całkowicie. Nadal wyglądał jak betonowy słup którego za nic w świecie nie powalisz na ziemię.
  -  Myślisz że mając piętnaście lat znajdziesz miłość na całe życie ?
- O tym właśnie mówię. Ty nawet nie wiesz ile mam lat !
- Co? Jak to ? - ojciec był coraz to bardziej spanikowany a ja coraz bardziej zirytowana.
- Za dwa tygodnie kończę 17...
- Ale to nie zmienia faktu że nie powinnaś się spotykać z tym chłopakiem ! Odkąd go poznałaś, pijesz alkohol, pyskujesz, uciekasz z domu, masz w nosie wszystko co do ciebie mówię ! Tak więc po raz kolejny zabraniam ci się z nim spotykać. I radzę ci tym razem mnie posłuchaj. A teraz pakuj się do samochodu.
- A jak nie to co ?!- warknęłam
- To oddam cię matce. I już nie tylko na wakacje. Pożegnaj się z tym panem po raz ostatni i idziemy.
- Nienawidzę cię !  - wybuchnęłam płaczem.
- Idę do samochodu. A jeśli nie zjawisz się tam w ciągu dwóch minut zawiozę cię choćby siłą na dworzec PKP - wyszedł trzaskając drzwiami.
- Chodź tu mała - przyciągnął mnie do siebie ocierając z policzka łzy.
- Marco.. Ja z nim nie wracam ! On nie może stawać między nami.
- Wracasz. Musisz....
- Marco..
- Nie Julia... Może on ma rację ? Może faktycznie mam na ciebie zły wpływ ?
- Co ?! - odsunęłam się od niego robiąc dwa kroki w tył.
- Nie mów tak ! On nie ma racji! Nie masz na mnie złego wpływu !!
- Julia...
- Czyli co ? Teraz chcesz ze mną zerwać tak ? Zrobiło się nie przyjemnie więc unosisz ręce do góry i się wycofujesz ?
- Wiesz że to nie tak...
- A jak ? - cisza. Z oczu chłopaka nie mogłam nic wyczytać. Nic oprócz rozdzierającego go bólu. Mój kochany blondyn. Już było między nami tak dobrze. Wręcz idealnie. A potem zjawia się troskliwy tatuś którego nigdy nic nie interesowało oprócz tego jakie wpływy ma jego firma.
Ale dlaczego mój ukochany blondyn teraz milczał ? Dlaczego nie powiedział że wszystko będzie dobrze, że mam się nie przejmować i że nie interesuje go to co mówi mój ojciec bo chce żebyśmy byli razem ? Dlaczego on teraz milczy ? Ta cisza wyrywa mi serce z klatki piersiowej i łamie na kawałeczki. Może on nie mówi tego bo nie chce ? Wcale tak nie myśli .. A ja ? Ja pewnie byłam dla niego czymś na wzór zabawki zastępczej żeby mógł odreagować rozstanie z Moniką.
Nagle przez głowę przemknęło mi wspomnienie dzisiejszej nocy.

**
Leżałam na łóżku w samej bieliźnie. Nade mną pochylał się Marco świdrując mnie swoimi brązowymi oczami.
- Taka piękna - szepnął i musnął ustami mój nos.
Oplotłam rękami jego ramiona i przyciągnęłam bliżej siebie przyciskając się do jego ciała. Wtuliłam się w jego tors ciesząc naszą bliskością.
- Jesteś pewna ?
- Pewna czego ? - popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Pewna tego czy chcesz abym był pierwszy.
O kurcze jestem pewna że chcę to zrobić właśnie teraz i z nim ? Co do tego drugiego to nie mam wątpliwości ale czy dzisiaj ? Jestem na to gotowa ? Cholera boję się...
- I ostatni - szepnęłam.
Przez moje ciało przeszedł przyjemnie zimny dreszcz kiedy zjechał z pocałunkami na wysokość moich piersi.
**

- Ale ja byłam głupia - szepnęłam i wybiegłam z mieszkania zostawiając go samego. Byłam już prawie na chodniku kiedy złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Puść mnie ! - warknęłam ale on nadal nie puszczał. - Zostaw mnie ! - wrzeszczałam pomiędzy napadami płaczu. Nie mogłam na niego teraz patrzeć. Nadepnęłam mu z całej siły nogą na gołą stopę i dopiero wtedy mnie puścił. Wykorzystałam moment i zniknęłam za furtką.

* Kilka dni później * Perspektywa Diany*

- Dzień dobry. Jest Julia ?
- Cześć Diana. Jasne. Jasne jest u siebie. Tylko z góry uprzedzam że od jakiegoś czasu, jest yy... Jakby to powiedzieć... Mniej przyjemna.
- Mniej przyjemna ? - zamrugałam oczami. O czym ten gościu do mnie mówi ?
- Dokładnie.
- Hmm dziękuję panu w takim razie - minęłam ojca dziewczyny w drzwiach i pognałam schodami na górę prosto do pokoju Julii.
Kiedy byłam już przed drzwiami , pchnęłam je uprzednio pukając a to co zobaczyłam całkowicie mnie rozbroiło. Kiedyś ciepłe ,przytulne pomieszczenie było teraz meliną. Zasłonięte rolety w oknach nie dopuszczały do pokoju najmniejszego promienia światła. Na podłodze stosy zużytych chusteczek higienicznych. Na biurku koło łóżka zimny, nawet nie tknięty obiad. Podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju. W pokoju śmierdziało wilgocią. Efekt dawno nie otwieranego okna.
- Jezu dziewczyno ! Coś ci tu zdechło ?- schowana całkowicie pod kołdrą dziewczyna odchyliła ją na chwilę by na mnie spojrzeć.
- Sens mojego życia jak już pytasz. Czego chcesz ? - warknęła. Napuchnięte od płaczu oczy spoglądały na mnie wrogo.
- Przyszłam cię wyrwać na zakupy Julia.
- Julia wyszła. Przekazać jej coś ? - popatrzyła na mnie - Nie ? W takim razie żegnam. - z powrotem nakryła kołdrę na głowę.
- Tak być nie może - mruknęłam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je po wcześniejszym podciągnięciu rolet. To samo zrobiłam z pozostałymi dwoma oknami.W pokoju od razu zrobiło się jaśniej.
-Co ty do cholery wyrabiasz ? - warknęła Julia kiedy siłą ściągnęłam z niej kołdrę.
- Później mi podziękujesz. A teraz jazda pod prysznic - popatrzyła na mnie jakbym uciekła ze szpitala psychiatrycznego i przewróciwszy oczami zatrzasnęła się w łazience.

Jakieś piętnaście minut później drzwi się otworzyły i stanęła w nich Julia w dresie i ręczniku na głowie.
- To chyba nie jest odpowiedni strój na wyjście do klubu ..
- A kto powiedział że ja się wybieram do jakiegoś klubu ?
- Oj Julcia... Na jednym chłopaku świat się nie kończy. Chodź, zabawimy się.
- Diana... Ja chyba nie mam ochoty..
- Więc wolisz zamelinować się na kolejny tydzień w pokoju ? Nie obraź sie ale uważam że to wszystko wyolbrzymiasz. Wiem ze boli cię ta sprawa z Marco ale nie daj się wciągnąć. Chwilowe rozstanie nie jest powodem izolowania się od świata. Tak więc załóż jakąś kieckę i ruszamy.
- No nie wiem...
- Julia...
- Nie zamierzasz odpuścić ?
- E-eee - pokręciłam głową.

~*~ Perspektywa Nicoli ~*~

 - No chodź już ! - krzyknęła Diana zza drzwi łazienki.
- Moment! Już wychodzę ! - przeczesałam palcami włosy. Jak ja dałam się na to namówić ? Po co ja tam idę ? Żeby posiedzieć na stołku barowym ? Najchętniej zaszyła bym się pod kołdrą w swoim pokoju z kolejnym pudełkiem ciastek czekoladowych.
- Julia !
- No ide , ide. - pchnęłam drzwi i dołączyłam do stojącej w drzwiach blondynki. Ubrana w przewiewną białą sukienkę nad kolano tupała ze złości swoimi kremowymi szpilkami.
- Raaanyy Julia wyglądasz nieziemsko ! - jęknęła kiedy wyszłyśmy na korytarz. Przejrzałam się w lustrze. Założyłam jedną z moich ulubionych sukienek i czarne szpilki.

Godzinę później siedziałam już przy klubowym barze. Diana została porwana na parkiet przez jakiegoś dwu metrowego bruneta i mimo że upierała się że woli tańczyć ze mną wiedziałam że tak nie jest. Boże chyba nie będzie sobie odmawiać zabawy ze względu na mnie ?
- Jeszcze jedną proszę - gość za barem podał mi właśnie trzeciego szota.  W takim tempie nie będę mogła utrzymać się na nogach już o 20. A z drugiej strony... Co mi zależy. Jakoś nie widzę powodu dla którego nie powinnam się zabawić. Przechyliłam kieliszek pozbywając się z niego piekącego po gardle płynu i otarłam usta wierzchem dłoni. Zsunęłam się z wysokiego, barowego krzesła i chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet. Zatrzymałam się pośrodku grupki wyginających się w rytm muzyki nastolatków z sąsiedniego liceum. Nie minęło dużo czasu a obok mnie pojawiła się dwójka chłopaków. Kołysząc się czułam jak alkohol zaczyna buzować w moim ciele.
Przetańczyłam dobre czterdzieści minut w towarzystwie rok starszych chłopców. Nie chętnie ale odeszłam od nich czując suchość w gardle. Wróciłam na stołek barowy i zamówiłam sobie od razu dwie kolejki.
- Dianeczko skarbeczku ! - zachichotałam do ucha dziewczynie obok.
- Jestem Elena. Nie Diana. - cholera. A taka podobna była..
- Oops - i poszłam dalej.
Chwile później odnalazłam blondynkę przy jednym ze stolików. Usiadłam obok niej i nachyliwszy sie w jej stronę krzyknęłam jej do ucha chcąc zagłuszyć muzykę.
- Zamówiłam taksówkę - czkawka. Cholera !.. - Jadę do domu.
- Poczekaj , wezmę torebkę z szatni.
- Nie. Zostań jeszcze. Jest wcześnie.
- Nie mogę cię puścić do domu w takim stanie..
- Wyluzuj mała. Taksówka - zachichotałam i oddaliłam się od niej i jej towarzysza wciąż im machając.
Kiedy wyszłam przed klub moje ciało omiótł ciepły powiew wiatru. Jak na sierpniową noc przystało księżyc wisiał wysoko na niebie w towarzystwie małych połyskujących gwiazdek.
Podeszłam do pobliskiej ławki i usiadłam na niej. Zsunęłam z stóp szpilki, wzięłam je do ręki i ruszyłam chodnikiem przed siebie. Wiedziałam że czeka mnie dość długi spacerek pieszo.

* godzinę później *

- Otwórz te cholerne drzwi - było już koło pierwszej w nocy a ja stałam przed drzwiami wejściowymi i dobijałam się do mieszkania mojego byłego.  - Otwórz ! Wiem ze tam jesteś !
Zgrzyt zamka i drzwi otworzyły się a po chwili stanął w nich Marco.
- No cześć kochanie.- zachichotałam - Tęskniłeś ?-minęłam go w drzwiach i rozsiadłam się na kanapie.
- Julia ? Co ty tu robisz ?
- Stęskniłam się za moim skarbem - znowu chichoczę.
- Ty jesteś pijana - szepnął.
- Może troszkę.
- To nazywasz troszkę ? Ile ty wypiłaś ?!
- Jeden ... Dwa ... Pięćset !!! - przewróciłam się na kanapie i nie mając siły się podnieść oparłam głowę o poduszkę.
- Nie przywitasz się ze mną ?
- Zawiozę cię do domu. - popatrzyłam na niego i dopiero teraz zauważyłam że za wszelką cenę chce coś przede mną ukryć.
- Nie chce wracać. Chcę zostać tutaj.. Z tobą..
- Julia... Jesteś pijana. Nie myślisz trzeźwo. Chodź położysz się. - odstawił to coś co trzymał za plecami do szafki nad zlewem w kuchni i podszedł do kanapy. Otoczył mnie swoimi ramionami i zaniósł do sypialni. Nakrył mnie delikatnie kocem i zgasił lampkę na stoliku obok łóżka.
- Zostań ze mną - westchnęłam.
- Nie.
- Zostań.
- Nie Julia. Mam coś do zrobienia.
- Marco - podniosłam się z łóżka idąc w jego kierunku. Otoczyłam go rękami od tyłu i wtuliłam twarz w jego plecy.
- Proszę.
Pokręcił głową z dezaprobatą i już wiedziałam że się zgodzi.Ułożyliśmy się wygodnie na łóżku. Otoczył mnie ramionami i głaskał po włosach żebym szybciej usnęła. Wielokrotnie zrywałam się z łóżka a on cierpliwie przyciskał mnie bliżej siebie. Po jakiejś godzinie rozmów które praktycznie nie miały sensu moje powieki zrobiły się ciężkie a ja odpłynęłam.

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 26.

Minął dopiero pierwszy dzień szlabanu a ja już nie wytrzymuję. Cały wczorajszy dzień spędziłam przed laptopem. Dzisiejszy też lepiej się nie zapowiada. Coś mnie zaraz trafi. Ciągłe siedzenie w jednym pomieszczeniu naprawdę mi nie służy.

Podniosłam się z fotela i zeszłam na dół do kuchni. Skoro nie mam co robić to może chociaż zajmę się obiadem. Wyciągnęłam z lodówki odmrożonego wcześniej kurczaka i potrzebne warzywa. Byłam właśnie zajęta krojeniem mięsa kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
Wytarłam ręce w ścierkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je a mój humor momentalnie się poprawił.
- Tatuś w domu ? - spytał stojący za drzwiami Marco.
- Nie. Ma jakieś spotkanie czy coś.. Wejdź.. - odsunęłam się od wejścia wpuszczając chłopaka do środka.
- Tęskniłem - wyszczerzył się podchodząc do mnie. Złożył na moich ustach namiętny pocałunek po czym ściągnął swoje czarne Nike.
Podczas gdy on bawił się swoim telefonem ja postanowiłam skończyć obiad. Stanęłam więc z powrotem nad tym biednym kurczakiem z nożem w ręce i zaczęłam go kroić.
- Może Ci pomóc ? - spytał blondyn kiedy wreszcie oderwał się od komórki.
- Jak chcesz. Możesz pokroić paprykę. - podniósł się i już po chwili stał obok mnie z nożem w ręce. Muszę przyznać że nie sądziłam iż krojenie papryki może być aż tak bardzo pochłaniające. Wolnym ruchem przecinał warzywo w drobne paski. Skupienie widniejące na jego twarzy mówiło samo za siebie. Przygryzając dolną wargę koncentrował się na krojeniu. Cudem powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem. Kiedy w końcu uporałam się z kurczakiem wstawiłam go do piekarnika i dołączyłam do Reus'a który kończył dopiero swoją pierwszą paprykę.
- Może przynieść ci linijkę ? - naprawdę nie mogłam się powstrzymać.
- Czy ty sobie ze mnie drwisz ? - spytał uśmiechając się  i unosząc jedną brew.
- Ja skądże - parsknęłam cichym chichotem. - Wyglądasz jak byś pierwszy raz kroił paprykę.
- Raczej nie jadam papryki więc nie miałem okazji jej kroić.
- Widać.
- Jeszcze słowo a przysięgam że będziesz mnie błagać o przebaczenie. - mimo poważnego wyrazu twarzy w jego oczach tańczyły wesołe iskierki które upewniały mnie w tym że się ze mną droczy.
- Och doprawdy? - popatrzył na mnie i po chwili odłożył nóż.
- Sama się o to prosiłaś. - Podszedł do mnie i nim się zorientowałam przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w kierunku salonu.
- Puść mnie - klepnęłam go żartobliwie w tyłek na co ten nie zareagował.
- Jak sobie życzysz - nim się obejrzałam leżałam już na kanapie. Usiadł na mnie okrakiem zamykając oba moje nadgarstki w lewej ręce. Prawą skierował na wysokość moich żeber po czym zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się coraz głośniej a on nadal nie dawał za wygraną.
- Błagam dość ! - westchnęłam między napadami śmiechu.
Ku mojemu zdziwieniu przestał. Nie łaskotał mnie już ale nadal trzymał moje nadgarstki w uścisku tuż nad moją głową. Pochylił się i musnął ustami moje usta. Chwilę później trwaliśmy już w namiętnym pocałunku. Uwolnił moje ręce by przenieść swoje dłonie na wysokość moich bioder. Wplątałam palce w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bardziej. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz kiedy przeniósł jedną z rąk w okolice moich piersi.
- Co się stało ? - spytał wyraźnie zdziwiony moją reakcją.
- Nic. - ucięłam szybko.
- Ej. - chwycił palcami moją brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy. - Powiedz mi.
- Naprawdę nic. Po prostu...
- Po prostu co ? - czy on naprawdę nie może odpuścić ?
- Po prostu Thomas.... On też mnie tak dotykał. I nagle mi się to wszystko przypomniało.Wtedy jak był u mnie - I w ten właśnie sposób znów mam szklanki w oczach. Cały dobry nastrój pękł jak bańka mydlana.
- A to kutas - warknął. Jego spojrzenie momentalnie stało się chłodne. Kiedy jednak ponownie na mnie spojrzał, złagodniało.
- Chodź tutaj - usiadł na kanapie i pociągnął mnie na kolana. Zamknął mnie w swoich ramionach a ja wtuliłam się w jego tors. Głaskał moje włosy co działało na moje nagłe zdenerwowanie kojąco. Jak to możliwe że w jego ramionach czuje się tak bezpieczna ?
- Coś mi tu śmierdzi - mruknął nagle chłopak. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając potencjalnej przyczyny tego smrodu. I nagle moją uwagę przykuł siwy dym wydobywający się z piekarnika.
- Kurczak ! - momentalnie zerwałam sie z jego kolan i pobiegłam w kierunku kuchenki. Otworzyłam drzwiczki piekarnika przykładając ścierkę do twarzy i wyciągnęłam naczynie z kurczakiem. A raczej z tym co z niego zostało.
- Dobry był obiad ? - pytam kręcąc głową z jakiegoś powodu nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Pyszny - mruknął Marco otwierając okna w kuchni i salonie.
- Nie da się go już uratować ?
- Nie bardzo. Chyba że lubisz węgiel.
- Węgiel ?
- Mhmm. Nic więcej tu nie ma.
- To może zamówimy pizze ?
Pokiwałam przytakująco głową i skończyłam sprzątanie po dzisiejszym "obiedzie".
           Siedzieliśmy na podłodze, opierając się plecami o kanapę i ślepiąc w telewizor. Zajadaliśmy pizze koncentrując się na kolejnym odcinku House'a.
- Masz tu ketchup -mruknął Reus podczas przerwy na reklamę.
- Gdzie ? - spojrzałam na niego.
- Tutaj. - pochylił się i pocałował mnie w prawy kącik ust.
- Mmmm. Muszę się częściej brudzić ketchupem jeśli takie są tego skutki.- mruknęłam na co blondyn cicho zachichotał. Pocałował mnie w policzek i wróciliśmy do oglądania filmu. Oparłam się wygodnie o jego ramię i pogrążyłam się w filmie.

- Fajny film prawda ? - obudził mnie głos Marco. Przetarłam sennie oczy i podniosłam głowę z jego torsu.
- Świetny - ziewnęłam.
- Tak myślałem. Muszę się już zbierać skarbie.
- Koniecznie ?
- Tak ... Muszę jeszcze zajrzeć na siłownię a robi się późno.
- Nom okej. - Podniosłam się z podłogi zbierając z dywanu pudełko po pizzy i puste szklanki po napojach by zanieść je do kuchni.
Kiedy wróciłam do przedpokoju Marco stał już ubrany w swoje Nike i kurtkę.
- Kiedy wpadniesz ?
- Pewnie jutro. - złapał mnie za szlufki dżinsów i przyciągnął do siebie. Schylił swą twarz ku mojej i złączył nasze usta.
Nagle drzwi wejściowe się otworzyły a po chwili stał w nich już tata z miną mordercy. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać oprócz kipiącej z niego wściekłości. Jeszcze go w takim stanie nie widziałam. Cholera że też musiał wpaść w takim momencie. Nie mógł przyjść te 5 minut później ? A teraz nie dość że przyłapał mnie z Marco , to jeszcze w takiej sytuacji.
- Czy ja aby państwu nie przeszkadzam ? - wyplątałam palce z włosów blondyna po czym opuściłam głowę ku podłodze. Cholera ! Jak ja to teraz wytłumaczę. Przecież on mnie zabije.
- W zasadzie to ja już wychodziłem. - mruknął z zakłopotaniem Marco.
- Tak też myślałem - warknął tata gdy Reus mijał go w drzwiach. Kiedy był już na zewnątrz odwrócił się w moją stronę by uśmiechnąć się słabo i bez przekonania.

- Julio Ross ! Natychmiast żądam wyjaśnień ! - gdy usłyszałam ton z jakim się do mnie zwraca, moja nadzieja na to że mi się jakimś cudem upiecze, zgasła jak świeczka na wietrze.
- Nom. .. Eeee..... Ale co chcesz wiedzieć ?
- Co chcę wiedzieć ? Wszystko ! Kim jest TEN chłopak i co tutaj robił ? - spytał kiedy wreszcie usiedliśmy na kanapie. Nagle moje dłonie stały bardziej interesujące niż zwykle. No i co ja mam mu powiedzieć ? Szczerze inaczej wyobrażałam sobie przedstawienie chłopaka tacie.
- Julia ! Rozmawiaj ze mną. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia ?!
- Oj tatuś, uspokój się trochę..
- Wchodzę do domu a moja córka całuje się z jakimś przypadkowym chłopakiem którego pierwszy raz widzę na oczy ! I jak mam być spokojny ?
- To nie jest przypadkowy chłopak - warknęłam. - Ma na imię Marco.
- I po co on tu przyszedł ja się pytam ?
- Ten ON ma imię.
- I kim ON dla ciebie jest ? - jezu chciałam niedługo przedstawić blondyna tacie jako swojego chłopaka no ale nie w takich okolicznościach !
- Nom...Yyyy... On jest .... Ten no .... - Ojciec spiorunował mnie wzrokiem - On jest moim chłopakiem..
- Julia ! Ty masz dopiero 17 lat ! Powinnaś zająć się nauką a nie chłopcami - beszta mnie ojciec a ja przewracam oczami -  Nie życzę sobie żadnych chłopaków w moim domu jasne ? A co do szlabanu, myślę że niepodważalnie zasłużyłaś sobie na dodatkowy tydzień.
- Że co ? Za co niby ? Nie zgadzam sie !
- Nie masz nic do gadania. A jak byś mnie czasem nie zrozumiała liczę że przestaniesz sie spotykać z TYM chłopakiem. Co ?! Nie mam mowy . Chyba go głowa boli. To pewnie przez ten wczorajszy upał. Przewróciłam oczami i wyszłam z salonu prosto do swojego pokoju.

Zatrzasnęłam drzwi opadłam obrażona na łóżko. On chyba nie myśli że przestanę się spotykać z Marco tylko dlatego że on ma taki kaprys. To tak jakbym ja wymagała od niego żeby porzucił pracę i zajął się domem. Zawsze starałam się słuchać rodziców. Dla świętego spokoju im przytakiwałam i robiłam to o co mnie prosili. Ale teraz nie zamierzam. Nie odpuszczę sobie blondyna ! I właśnie wtedy, siedząc na tym łóżku i zagryzając z wściekłości wargę zdałam sobie sprawę dlaczego nie chcę odpuścić. Ja najzwyklej w świecie nie potrafię. Sama myśl o stracie mojego ukochanego blondyna przyprawia mnie o dreszcze. Czy to właśnie jest miłość ?

* Następnego dnia *

- Powiesz mi w końcu o co chodzi ?
- O nic - westchnęłam.
- Przecież widzę. Cały czas się czymś zamartwiasz... A więc ?
- Marco... Nie martw się, nic mi nie jest.- westchnęłam cicho. Mimo tego że chciałam być naprawdę bardzo przekonująca, jakoś mi to nie wyszło.
- Julia. Powiedz mi. Chcę wiedzieć.
- Chcesz wiedzieć ? Mój ojciec nas nie akceptuje. Chce żebym przestała się z tobą spotykać. - mój już wcześniej cichy głos zamienił się teraz praktycznie w szept. Jednak Marco pozostawał niewzruszony.
- Wiedziałem że tak będzie... Co mu powiedziałaś ?
- Nic. Po prostu wyszłam. Ale uwierz mi że nie zamierzam z nas rezygnować ! Nie odpuszczę Marco, rozumiesz ? - cholera. Znowu mam szklanki w oczach. Nie wiem który to już raz. A to wszystko przez ojca który jak zwykle dramatyzuje.
- Wiem Julcia.- podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. Ujął moją twarz w dłonie i odgarnął kosmyk włosów z policzka.
-Ja też nie mam zamiaru. Myślisz że pozwoliłbym ci odejść ?
Ta nasza rozmowa sprawiała momentami że czułam się jak w jakimś cholernie słabym romansidle. Oklepane teksty, żywcem wyrwane z książki. Mimo wszystko dzięki temu co mówił czułam się lepiej. Moje serce miało małe boleśnie przyjemne skurcze kiedy powtarzał mi jak bardzo mu na mnie zależy.
- Zabierz mnie stąd. - westchnęłam podnosząc głowę ku górze by móc spojrzeć w te jego ciemne oczy.
- A szlaban ? - wyraźnie zaskoczony odgarnął z mojego policzka za ucho kosmyk włosów.
- Mam go gdzieś. Proszę - przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu i już wiedziałam że się zgodzi.
- Ubieraj się - podniósł się z łóżka i wyciągnął ku mnie rękę. Złapałam ją i ruszyłam w kierunku garderoby. Wyciągnęłam z niej szorty i luźniejszą koszulkę  po czym ubrana wyszłam z pomieszczenia. Blondyn siedział na łóżku i bawil się telefonem.
- Gotowa ?
- Jasne.
Ponownie złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku jmjegi samochodu. Usadowiłam sie wygodnie na przednim siedzeniu a Marco zamknął za mną drzwi. Oparłam głowę o szybę. Dobrze robię ? Ojciec się wścieknie... Już widzę jaką wojnę rozpętałam.
- O czym myślisz ? - spytał blondyn kiedy wjeżdżaliśmy na autostradę. Spojrzał na mnie na chwilę po czym odwrócił głowę z powrotem w kierunku drogi i położył rękę na moim kolanie.
- O niczym - westchnęłam łapiąc jego dłoń.
- Gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka - uśmiechnął się nie odwracając wzroku od przedniej szyby.
- Wiesz że ich nie lubię ... - bąknęłam.
- Właśnie dlatego lubię ci je robić. - wyszczerzył się.
- Czyli nie dowiem się gdzie jedziemy ? - spojrzałam na niego podnosząc brew.
- Niee-e  - pokiwał głową nie mogąc powstrzymać parsknięcia śmiechem.
Odpuściłam. Marco jest cholernie uparty więc nie było najmniejszego sensu podejmowania dalszych prób wyciągania z niego informacji. Jak można być tak zamkniętym w sobie ?
- Mogę włączyć radio ?
- Jasne. W schowku mam parę płyt.
Wyprostowałam się i sięgnęłam do schowka przed sobą. W środku oprócz jakichś kabelków zapewne od GPS'a znalazłam czarne etui na płyty. Wyciągnęłam je i zatrzasnęłam drzwiczki.
- To nazywasz paroma płytami ?
Blondyn wzruszył ramionami i posłał mi nieśmiały uśmiech. Przeglądając płyty z twarzy nie schodziło mi zdziwienie. Miał tu wykonawców od popu przez rap , jazz do rocku i metalu. Brakowało tylko disco polo.
Wybuchłam śmiechem na myśl o Marco siedzącym za kółkiem i podrygującym w rytm disco polo.
- Co cię tak bawi ? - zmarszczył brwi. - Nic - rzuciłam wsuwając do odtwarzacza płytę rapera Chady.

Jechaliśmy  w ciszy wsłuchując się w słowa rapera. Z głową opartą na kolanach wyglądałam przez otwarte okno.
- Postój ? - spytałam kiedy Marco zmienił pas i zjechał na stację benzynową.
- Muszę zatankować. - uśmiechnął sie i wyciągnąwszy ze stacyjki kluczyki, wysiadł z samochodu.
Mój żołądek wywrócił się ze szczęścia, kiedy wsunął głowę, przez okno w drzwiach pasażera i cmoknął mnie w policzek. Odszedł z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy, trzymając w ręku wąż paliwowy i wkładając go do baku naszego auta. Oparłam głowę na ręku wspartym łokciem i obserwowałam jak nalewa paliwo.
- Chcesz coś ze stacji?
Wskazał głową na mały sklepik, przed nami, poprawiając przy tym swoją czapkę z daszkiem.
- Pójdę z tobą. - rzuciłam, chwytając za klamkę.
- Nie musisz, Julia. Chcesz coś do picia?
Złapał mnie za rękę, ułatwiając nieduży skok z progu auta na betonową powierzchnię. Niechcący wpadłam na niego, kiedy trochę za mocno zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że będzie o to marudził. Chłopcy i te ich autka. Bąknęłam pełne skruchy "przepraszam" i na szczęście, zostało mi przebaczone.
- Rozejrzę się jakie mają słodycze. - poinformowałam chłopaka, zmierzając przy jego boku w stronę wejścia.
- Och, no jasne... - rzucił pod nosem.
- Słyszałam to.
Sklepik był mały. Na tyle stało kilka chłodziarek do napojów, a półki wypełnione były słodyczami, chrupkami, oraz słabnącymi zapasami sprośnych pisemek dla panów. Czyli wszystko, czego potrzebujesz na długą podróż samochodem.
- Wybrałaś coś?
- M&M'sy? - trzymałam paczuszkę przed sobą, uśmiechając się do niego z nadzieją.
Marco zmarszczył nos i odsunął moją rękę. Obserwowałam go z ciekawością, zastanawiając się nad jego odmową, w palcach nadal obracając małe opakowanie.
- Nie lubię tych z orzechami.
Przyglądałam się jak skanuje półkę w poszukiwaniu upragnionych słodyczy. Powoli opuściłam rękę w poczuciu przegranej, a cukierki zagrzechotały w środku, kiedy torebeczka odbiła się od mojej nogi.
- Co? Dlaczego?
Nie chciałam żeby mój głos brzmiał na aż tak bardzo zraniony. Czemu tak emocjonuję się na temat czekolady? I jeszcze jedno ważne pytanie, dlaczego Marco nie lubił orzechów?
- No, nie lubię ich. Wolę tę czekoladowe. - wyznał chłopak, chowając ręce w kieszeniach i przesuwając się lekko w prawą stronę, jakby chciał uciec od mojego palącego wzroku.
Podążyłam zaraz za nim, stając między jego ciałem, a półką z towarem. Byłam zdecydowana, co do mojego wyboru.
- Ale przecież czekoladowe są bez orzeszków! - rzuciłam dramatycznym tonem.
Ani marco , ani ja nie spodziewaliśmy się debatować tak długo nad czymś, czym mamy się podzielić. Spędziliśmy wymieniając swoje argumenty już koło siedmiu minut, a nadal nie doszliśmy do porozumienia.
- Co ty na to? Zrobimy tak, weźmiemy co chcesz, ja zliżę czekoladę i oddam ci orzeszka?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, jakby to był najlepszy pomysł na świecie.
- Więc, to na co mogę liczyć przy takim układzie to orzeszek, którego miałeś w buzi? - wysunęłam oczywisty wniosek z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
- Mówiłaś, ze lubisz orzechy.
- Ale nie te pokryte śliną, Marco... - potrząsnęłam głową.
- Cały czas wymieniamy się śliną...
Przerwałam mu, szybkim kuksańcem w ramię, na co odpowiedział udawanie zbolałą miną.
- Dobra. Ja wezmę normalne, a ty z orzechami.
- No i to mi się podoba. - uśmiechnęłam się.

Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie, ponownie rozbrzmiała muzyka jednak tym razem trochę cichsza na tyle że mogliśmy rozmawiać.
- Daleko jeszcze ?
- Jakieś 10 minut. - przeciągnęłam sie leniwie na fotelu i wzięłam do ust kolejnego M&M'sa
- Śliczny zachód słońca - westchnęłam wyglądając przez szybę.
- Tam gdzie cię zabieram słońce wygląda jeszcze bajeczniej. - Co on knuje ?
Niedługo potem Marco zjechał na kamienistą drogę by za chwilę zaparkować samochód na brzegu jeziora.
Widok był niesamowity. Nie taki mały pomost przecinał taflę spokojnego jeziora. Zachodzące słońce chowało się za horyzontem zostawiając na niebie blado czerwone światło.
- Wysiadasz ? - dopiero teraz zauważyłam że obok moich drzwi stoi Marco wyczekując na mój ruch.
- Taak. Zapatrzyłam się. - pociągnęłam za klamkę i drzwi się otworzyły. Kiedy wysiadłam blondyn zamknął je za mną i łapiąc moją dłoń pociągnął w kierunku pomostu gdzie rozłożył koc. Usiedliśmy na nim i zwróceni twarzami w kierunku zachodzącego słońca. Oparłam głowę o ramię Reus'a. Przez dłuższą chwilę ślepiliśmy tak przed siebie. W końcu jednak postanowiłam przerwać tą ciszę. Podniosłam się z koca i podeszłam na skraj pomostu. Wsadzialm stopę do wody stwierdzając ze jest na tyle ciepła ze można się kąpać. Spojrzałam na Marco a następnie rozebralam się i wskoczyłam do wody. Zaraz za mną  do wody wskoczył blondyn.

* Jakiś czas później *

Było już całkiem ciemno. Słońce schowało się za horyzontem a na jego miejsce wszedł księżyc. Wyglądał trochę jak nadgryziony od dołu rogalik. Staliśmy tak w wodzie oplatając się nawzajem rękami. On swoje miał na moich biodrach, ja na jego szyi. Wtulił twarz w moje włosy a ja oparta czołem o jego klatkę piersiową nie myślałam o niczym innym jak o tym jak bardzo kocham tego chłopaka. Tak. Wreszcie przyznałam się sama przed sobą. To nie mogło się skończyć inaczej. Jestem na zabój zakochana w wysokim, brazowookim mężczyźnie stojącym przede mną.
- O czym myślisz ? - mruknął w moje włosy.
- Och. O niczym takim. Po prostu się zamyśliłam.
- Um.. Okej.. Wychodzimy ? Widzę że masz już gęsią skórkę. - pokiwałam twierdząco głową i wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku pomostu. Marco pomógł mi wejść na deski zaraz obok naszego koca a chwilę później sam zwinnym ruchem wszedł na nie i stanął koło mnie. Podniósł z ziemi koc i zarzucił go sobie na plecy otulając sie nim.
- Też chciałaś ? - spytał drażniąc się ze mną. W jego oczach tańczyły te wesołe iskierki które tak uwielbiam.
- W zasadzie to nie. - podniosłam szarą koszulkę blodyna i ubrałam ją na siebie. Zebrałam także resztę ubrań w tym jeansy chłopaka i nie patrząc na niego ruszyłam do samochodu. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok chłopaka i chwilę później słyszałam za sobą jego kroki. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wdrapałam się na fotel. Zamknęłam się w samochodzie i rzuciłam ubrania na tylne siedzenie. Kiedy Reus zorientował się co robię podszedł do mojego okna i wskazując na drzwi prosił żebym otworzyła.
- Och ? Też chciałeś ? - mimo moich prób nie udało mi się powstrzymać śmiechu. Na twarzy Marco też błysnął cień uśmiechu.
- Nie... Wydaje ci się - warknął powstrzymując parsknięcie śmiechem.
- Um... Skoro nie..
- Julia - popatrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i przysięgam że coś we mnie umarło z zachwytu.
- Dobra no ... - nacisnęłam na klamkę od strony kierowcy i drzwi otworzyły się. - Ale z ciebie zrzęda - dodałam kiedy siedział już na fotelu obok. Po chwili jednak wysiadł i skierował się do bagażnika. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że cały czas jest tylko w przemoczonych bokserkach a ja gapię się na jego umięśniony brzuch.
- Zrób zdjęcie skarbie. Zostanie na dłużej - wyszczerzył się a na moją twarz wkradł się rumieniec. - Wiem że się rumienisz - dodał po chwili i dał mi całusa w kącik ust.
Otworzył bagażnik i wyciągnął z niego czarną torbę. Odsuną suwak i wyciągnął z niej szare spodnie dresowe.
- Załóż. - Podał mi je. Dla siebie wyciągnął podkoszulek i szybkim ruchem przeciągnął go sobie przez głowę.
Wciągnęłam a nogi o wiele za duże spodnie i znów usiadłam na przednim siedzeniu. Usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanego bagażnika a moment później na fotelu kierowcy siedział Marco ubrany w biały podkoszulek i jeansy które miał na sobie zanim poszliśmy do wody.
- To teraz do domu ? - spytał Marco mierząc mnie wzrokiem.
- Raczej tak. Chyba że masz inne plany.
- Oj mała.. Z tobą mógłbym mieć cały czas jakieś plany. - żołądek podskoczył mi z radości do gardła.
- W takim razie zostawiam ci wolną rękę.- sięgnęłam ręką na tylne siedzenie i wyciągnęłam z kieszeni szortów telefon. Cholera. 4 wiadomości i 13 nieodebranych połączeń. Wszystko od taty.

Tato :
Gdzie jesteś!? Masz przecież szlaban i powinnaś siedzieć w domu!?

Tato:
Wracaj w tej chwili do domu młoda damo!!

Tato:
Jeżeli do pół godziny nie wrócisz do domu będziesz mocno tego żałowała....

Tato:
Odezwij się.  Martwimy się o Ciebie z Loganem.

Wklepałam szybką odpowiedź że ma się nie martwić i że będę jutro. Wiem że się wkurzy. Wiem ze będzie w domu piekło ale nie zamierzam się teraz tym przejmować. Wole się cieszyć towarzystwem Marco niż zamartwiać co też mój tata znowu wymyśli. I tak mam już przerąbane za to że wyszłam z domu więc gorzej już być raczej nie może. 
- Co jest ? - spytał Marco wjeżdżając na autostradę.
- To znaczy ? 
- No widzę że coś nie tak. Coś cię martwi ?
- W sumie... Oprócz 13 nieodebranych połączeń od taty i 4 wiadomości nic mnie nie martwi.
- Może powinienem zawieźć cię do domu ? 
- Nie... Nie chcę tam dzisiaj wracać. Chcę zostać z tobą. - złapał moją rękę i zaczął pocierać knykcie.
- Głodna ? - dopiero teraz zdałam sobie sprawę że od rana nic nie jadłam. A jest prawie północ.
- Jasne.
Jakieś 15 minut później zatrzymaliśmy się przy KFC. Usiedliśmy przy małym stoliku koło okna.
- Na co masz ochotę ? 
- Hmm.. Może być twister. 
- A do picia ? Cola ? 
- Tak. - uśmiechnęłam się a on dał mi całusa w policzek i ruszył w kierunku kasy. Z powodu braku klientów, co jest raczej normalne o tej godzinie wrócił po kilku minutach. Postawił czerwoną tackę na środku stolika i usiadł naprzeciwko mnie.

- Masz coś przeciwko żebym zabrał cię do siebie ? - spytał zatrzymując samochód na światłach i biorąc kolejny łyk coli. 
- Nie. Nie chcę wracać do domu. 
- Okej. Chciałem się upewnić że się nie rozmyśliłaś. - uśmiechnął sie nieśmiało.
Jakieś 20 minut później byliśmy już pod mieszkaniem Marco. Gdy tylko wysiadłąm z samochodu chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. 
- Chcesz coś do picia ? - spytał kiedy byliśmy już w kuchni. 
- Nie dzięki. Mam jeszcze colę. 
- Myślałem o czymś innym. Mam całkiem dobre wino. Może nie jakoś wyśmienite ale nie najgorsze.
- Aa. Um.. jasne.
Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej i patrzyłam jak chłopak wyjmuje z lodówki wino. Chwilę męczył się z korkiem który się złamał ale nie było tak źle. 
- Prosze - podał mi jeden kieliszek i łapiąc mnie za rękę pociągnął na kanapę przed telewizorem. Usiadłam obok niego wykładając nogi na sofę i opierając głowę o jego ramię.
- Marco...
- Tak ? 
- Dlaczego nie mówiłeś mi że masz brata ? - poczułam jak cały się spina. Ogarnęła go ta sama ciemność co wtedy w kawiarni gdy wstąpił po ciastka dla bratanicy.
- Nie mam brata. - szepnął.
- Ale jak to ?  Wtedy w kawiarni mówiłeś że idziesz do bratanicy.
- Nie rozumiesz ? Miałem brata ale niecałe dwa lata temu ten dupek zostawił Elene i wyjechał z miasta. 
- Elene ? 
- Jego dziewczynę. Zaszła z nim w ciążę więc kretyn się wystraszył i wypierdolił. - z jego oczu kipiała wściekłość. Podniosłam się i ujęłam jego twarz w dłonie. 
- Cśśś - szepnęłam. - Uspokój się.Nie ma sensu się tak denerwować.
- Ale jak można zostawić 16-latkę samą z dzieckiem ? Jakim dupkiem trzeba być ?
- Wiem o co ci chodzi. Rozumiem cię. - pogłaskałam go po policzku.- Więc ostatnio widziałeś brata dwa lata temu ?
- Tak i jakoś nie mam ochoty się z nim więcej widzieć. - Jezu ! Nie wiedziałam że on jest takim wrażliwcem. Kurde... On tak to wszystko przeżywa jakby ta Elena była... Była dla niego kimś ważnym ? Cholera... Czy powinnam zapytać ? Czuję że jeśli tego nie zrobię to narażę się na ciąg nieprzespanych nocy.
- Marco? - głęboki wdech - Czy ona, Elena ... Czy ona była dla ciebie kimś ważnym ? - spytałam dość szybko i raczej wyszedł z tego jakiś pomruk... Ale chłopak zrozumiał.
- Ona... To moja była. Byliśmy ze sobą jakieś 3 może 4 miesiące, a później przedstawiłem ją rodzinie , bratu.. No i chyba domyślasz się jak to się skończyło - mój biedny blondyn .. Na widok bólu w jego oczach przed moimi oczami stanął obraz brata Marco i Eleny trzymających się za ręce a kilka kroków za nimi blondyn sam jak palec.
- Kochałeś ją? - szepnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że wstrzymuję oddech. - Nadal kochasz?
- Co ?! Niee ! - zerwał sie z kanapy jak oparzony i przetarł dłonią włosy. Po chwili usiadł obok mnie i splótł palce swojej ręki z moją. Uniósł moją dłoń i przyłożył do ust , całując jej wewnętrzną stronę.
- Ona sie nie liczy. Teraz jesteś tylko ty , rozumiesz ? Ona mnie nie obchodzi ! Odwiedzam czasem ją bardziej ze względu na małą. A poza tym myślisz że można pokochać kogoś w ciągu tak krótkiego czasu ? - " Można !!!!" krzyczy moja podświadomość ale za wszelką cenę próbuję zdusić w sobie ten krzyk. - Ona była dla mnie ważna. Kiedyś. Dostałem kopa w dupe i zamknąłem jej rozdział raz a na zawsze. Teraz zaczynam nowy, a ty grasz w nim główną rolę jasne ? - szepnął - Popatrz na mnie... 
Podniosłam wzrok z podłogi która nagle stała się naprawdę bardzo ciekawym obiektem i popełniłam największy możliwy błąd tej sytuacji. Spojrzałam prosto w jego cudowne oczy i nagle nie pragnęłam niczego innego jak go przytulić, pocałować.
- Uwierz mi.. - szepnął po czym zbliżył twarz do mojej i złączył nasze usta. Tego mi brakowało. Usiadłam na jego kolanach przerzucając nogi po obu jego stronach, wplątałam palce w jego włosy a on przesunął swoje ręce nieco poniżej moich pośladków. Nagle poczułam że mnie podnosi. Wniósł mnie do sypialni i nadal nie przerywając pocałunku położył delikatnie na łóżku. Nim się obejrzałam, oboje byliśmy już w samej bieliźnie..
- Julia ja .... - no nie w takiej chwili pyta mnie czy aby się nie śpieszymy ? Ma wyczucie czasu...
- Ćśśś... Jestem pewna ... - westchnęłam - Chcę tego.. Chcę ciebie...

Obudziłam się w nocy. Leżałam w samej koszulce Marco opleciona jego rękami jak jakimś bluszczem. Nagle rozległ się hałas. Już wiem co mnie obudziło. To krzyki i dobijanie się do drzwi wejściowych. Zaraz, zaraz... Ja skądś znam ten głos.... O CHOLERA

O to rozdział 26 :) Mam nadzieję że wam się spodoba bo mi szczerze mówić bardziej się podoba heh :* Trochę się rozpisałam ale to wina weny  która mam aż nadmiar :) Odpowiada wam taka długość?  Czy może za dużo się rozpisałam?  Odpowiedzieć napiszcie w komentarzach i ogólnie komentujecie bo to motywuje :* Kocham ❤❤

No to do następnego miśki :*

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 25.

Kiedy się obudziłam, nie bardzo wiedziałam gdzie jestem. Rozglądałam się powoli po pokoju w którym się znajdowałam. Wyglądał znajomo. Przekręciłam się na bok i dopiero teraz zorientowałam się że ktoś koło mnie leży. Zamrugałam oczami żeby przyzwyczaić oczy do panującej ciemności. Obok mnie na łóżku leżał Marco. . Jedną dłoń trzymał na moim brzuchu, drugą pod moją głową. Spojrzałam na nocny stolik obok mnie i przysięgam że część mnie , gdzieś tam w środku umarła ze strachu. Reszta pozostała sparaliżowana. Zegar wybijał 00:13. Ojciec mnie zabije. Momentalnie zerwałam się z łóżka.
- Hej , co jest ? - spojrzałam z powrotem na blondyna który właśnie ziewał sennie i patrzył na mnie trochę jak bym była nienormalna. Spojrzał na zegarek a potem jeszcze raz na mnie.
- Patrz która godzina. Ojciec mnie zabije. - rzuciłam nie odrywając się od wiązania swoich trampek.
- Nie możesz wysłać mu sms'a że jesteś u koleżanki czy coś ? - Popatrzyłam na niego unosząc jedną brew po czym wróciłam do wiązania drugiego buta.
- Daj mi chwilę to cię odwiozę. - podniósł się z łóżka i chwilę później miał już na sobie jeansy i koszulkę które jeszcze przed kilkoma sekundami leżały na krześle.
Chwilę później byliśmy już w garażu.
- Załóż to - podał mi swoją skórzaną kurtkę i czerwony kask motocyklowy.

W domu byliśmy niecałe 15 minut później. Marco zszedł z motoru po czym wyciągnął ku mnie dłoń aby mi pomóc. Niezgrabnie wręcz spadłam z maszyny ale biorąc pod uwagę moją koordynację ruchu nie było aż tak źle.
- Cóż za gracja - uśmiechnął się ściągając mi z głowy kask. Kiedy już się z nim uporał, chwycił mnie delikatnie za brodę zmuszając mnie w ten sposób do podniesienia głowy po czym złożył na moich ustach szybki ale namiętny pocałunek.
- Dobranoc maleńka. - uśmiechnął się - Powodzenia z tatą - jego ciemne oczy zaświeciły się kiedy ujęłam jego twarz w dłonie i ponownie złączyłam nasze usta. - Idź już - klepnął mnie delikatnie w tyłek po czym wyszczerzył się w uśmiechu.
Pokiwałam z dezaprobatą głową i po chwili zniknęłam za drzwiami wejściowymi domu. Chwilę potem usłyszałam pisk opon odjeżdżającego motoru. Gotowa na wojnę którą zapewne będę musiała stoczyć z tatą ruszyłam wolnym krokiem do salony gdzie słabym światłem paliła się lampka.
- Wiesz która jest godzina ? - ojciec spoglądał na mnie znad gazety.
- Wiem .. Przepra..
- Nie musisz kończyć. Za każdym razem jak coś przewiniesz przepraszasz i mówisz że to się nie powtórzy.
- Ale ..
- Żadnych ale. Wiem że są wakacje ale czy nie uważasz że północ to najmniej odpowiednia pora na powrót do domu tym bardziej dla dziewczyny w twoim wieku ?
- Ale... - Jezu, spodziewałam się raczej że będzie na mnie wrzeszczał ale teraz widzę że obrał całkiem inną taktykę.
- Nie przerywaj mi. Nie rozumiesz ? Dostałbym szału gdyby coś się stało mojej malutkiej córeczce. - podniósł się z fotela i podszedł do mnie - Wiem że jest ci ciężko, jeszcze teraz kiedy nie ma z nami mamy... Ale musimy sobie radzić bez niej. - Naprawdę wolałabym żeby na mnie nawrzeszczał. On jednak jak zwykle na przekór. Akurat dzisiaj musi mi grać na sumieniu. Jakbym miała mało atrakcji jak na jeden dzień. Najpierw Thomas , teraz on. Ja naprawdę zgłupieję w tym domu.
- Wiem tato. - pogłaskał mnie po włosach po czym wrócił na fotel.
- To dobrze. A teraz idź do swojego pokoju. Masz szlaban na tydzień i konfiskuję twoje kieszonkowe dopóki nie nauczysz się odpowiedzialności. I radze ci się podporządkować bo z tygodnia zrobią się dwa.
Przewróciłam oczami i wyszłam do siebie do pokoju. Na biurku odnalazłam telefon. Odblokowałam go zdecydowanym ruchem i po raz kolejny wywróciłam oczami. 11 nieodebranych połączeń i 4 wiadomości w tym 3 od taty.

Marco :
I jak spotkanie, z tatusiem?

Julia:
On jest jakiś chory... Zamiast krzyczeć na to że późno wróciłam on pogadał chwilę...

Marco:
Uuu czyli nie było aż tak źle?

Julia:
Dał mi tylko tydzień szlabanu...

Rzuciłam telefon na łóżko i zamknęłam się w łazience.Wzięłam szybki prysznic i po chwili leżałam już w łóżku.

*Następny dzień *

Obudziłam się dopiero koło 10. Mimo tego nadal czułam się niewyspana. Zwlekłam się z łóżka prosto do łazienki. Wzięłam po drodze dresy w które po chwili byłam już ubrana. Zaczesałam włosy w  koka i zeszłam na dół.
- Wybierasz się gdzieś ? - do moich uszu dotarł głos taty stojącego z założonymi na piersi rękami. Zmierzył mnie wzrokiem z tą swoją miną strażnika więziennego.
- Pobiegać ? 
- O ile mnie pamięć nie myli masz szlaban młoda damo.
- Młoda damo ? To takie oklepane. Wymyśl coś nowego a ja za ten czas sobie pobiegam.
- Nie wydaje mi się aby była taka potrzeba. I lepiej uważaj sobie Julia bo twój szlaban się wydłuży.
- Ale... - podniósł prawą dłoń pokazując mi w ten sposób że moje gadanie na nic się nie zda. Przewróciłam oczami i wróciłam do siebie. Cholera. To jestem uziemiona. Jezu czemu ten człowiek aż tak bardzo się mnie czepia ? Co ja takiego robię ? On jest chyba nienormalny. Zdarzyło mi się parę razy wrócić troszkę później ale to od razu pretekst do szlabanu ? Dobra. Jakoś wytrzymam. Przecież to tylko tydzień. Rozejrzałam się po pokoju. Co ja do cholery mam tutaj robić ? Najchętniej to bym wyszła na miasto z Diana albo Marco. . 
Właśnie Marco. Zsunęłam się z biurka i podniosłam telefon z łóżka. Wybrałam numer blondyna. .
- Taa ? - w słuchawce rozległ się zaspany głos Marco.  
- Obudziłam cię ? 
- O Julcia. Nie, nie. Tak sobie tylko leżałem. Co słychać ?
- Nie mam co robić. Szlaban - westchnęłam.
- Tak to jest jak się podpadnie tatusiowi - zachichotał - Wpadłbym ale mam pracę. 
- Um trudno. Nie pozwól sobie poobijać tej ślicznej buźki 
- Mam śliczną buźkę ? - praktycznie wyczułam że się uśmiecha.
- Przerabialiśmy to już prawda ?
- Może. Ale nie odpowiedziałaś. Mam śliczną mordkę ? - czy on nigdy nie ustępuje ? Uśmiechnęłam się na wyobrażenie jego starannie ułożonych blond wlosach, brązowych oczu . Mój blondyn. Jezu on naprawdę jest mój. I możliwe nawet że mnie kocha tak mocno jak ja jego. Ale czy ja go kocham? Skąd mam wiedzieć czy to miłość czy tylko zwykłe zauroczenie ? Nie wiem. Jedyne co wiem to to że ten chłopak całkowicie zawrócił mi w głowie. Nawet nie wiem kiedy to się wszystko zaczęło. Najpierw niezobowiązujące spotkania, później obóz , a teraz ? Teraz jesteśmy razem. Ciekawe jak by wyglądało moje życie gdybyśmy się tu nie przeprowadzili. Nadal tkwiła bym z Thomasem ? Ślepo w niego zakochana chodziłabym ulicami miasta i myślała jak by tu się mu przypodobać ? A jeśli mowa o Thomasie. Gdzie o teraz jest ? Da mi wreszcie spokój ? Szczerze wątpie chodź mam nadzieję że się mylę. Tyle pytań... Żadnej odpowiedzi.

Rozdziały będą dodawane co sobotę.