Minął dopiero pierwszy dzień szlabanu a ja już nie wytrzymuję. Cały wczorajszy dzień spędziłam przed laptopem. Dzisiejszy też lepiej się nie zapowiada. Coś mnie zaraz trafi. Ciągłe siedzenie w jednym pomieszczeniu naprawdę mi nie służy.
Podniosłam się z fotela i zeszłam na dół do kuchni. Skoro nie mam co robić to może chociaż zajmę się obiadem. Wyciągnęłam z lodówki odmrożonego wcześniej kurczaka i potrzebne warzywa. Byłam właśnie zajęta krojeniem mięsa kiedy po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
Wytarłam ręce w ścierkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Otworzyłam je a mój humor momentalnie się poprawił.
- Tatuś w domu ? - spytał stojący za drzwiami Marco.
- Nie. Ma jakieś spotkanie czy coś.. Wejdź.. - odsunęłam się od wejścia wpuszczając chłopaka do środka.
- Tęskniłem - wyszczerzył się podchodząc do mnie. Złożył na moich ustach namiętny pocałunek po czym ściągnął swoje czarne Nike.
Podczas gdy on bawił się swoim telefonem ja postanowiłam skończyć obiad. Stanęłam więc z powrotem nad tym biednym kurczakiem z nożem w ręce i zaczęłam go kroić.
- Może Ci pomóc ? - spytał blondyn kiedy wreszcie oderwał się od komórki.
- Jak chcesz. Możesz pokroić paprykę. - podniósł się i już po chwili stał obok mnie z nożem w ręce. Muszę przyznać że nie sądziłam iż krojenie papryki może być aż tak bardzo pochłaniające. Wolnym ruchem przecinał warzywo w drobne paski. Skupienie widniejące na jego twarzy mówiło samo za siebie. Przygryzając dolną wargę koncentrował się na krojeniu. Cudem powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem. Kiedy w końcu uporałam się z kurczakiem wstawiłam go do piekarnika i dołączyłam do Reus'a który kończył dopiero swoją pierwszą paprykę.
- Może przynieść ci linijkę ? - naprawdę nie mogłam się powstrzymać.
- Czy ty sobie ze mnie drwisz ? - spytał uśmiechając się i unosząc jedną brew.
- Ja skądże - parsknęłam cichym chichotem. - Wyglądasz jak byś pierwszy raz kroił paprykę.
- Raczej nie jadam papryki więc nie miałem okazji jej kroić.
- Widać.
- Jeszcze słowo a przysięgam że będziesz mnie błagać o przebaczenie. - mimo poważnego wyrazu twarzy w jego oczach tańczyły wesołe iskierki które upewniały mnie w tym że się ze mną droczy.
- Och doprawdy? - popatrzył na mnie i po chwili odłożył nóż.
- Sama się o to prosiłaś. - Podszedł do mnie i nim się zorientowałam przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w kierunku salonu.
- Puść mnie - klepnęłam go żartobliwie w tyłek na co ten nie zareagował.
- Jak sobie życzysz - nim się obejrzałam leżałam już na kanapie. Usiadł na mnie okrakiem zamykając oba moje nadgarstki w lewej ręce. Prawą skierował na wysokość moich żeber po czym zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się coraz głośniej a on nadal nie dawał za wygraną.
- Błagam dość ! - westchnęłam między napadami śmiechu.
Ku mojemu zdziwieniu przestał. Nie łaskotał mnie już ale nadal trzymał moje nadgarstki w uścisku tuż nad moją głową. Pochylił się i musnął ustami moje usta. Chwilę później trwaliśmy już w namiętnym pocałunku. Uwolnił moje ręce by przenieść swoje dłonie na wysokość moich bioder. Wplątałam palce w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bardziej. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz kiedy przeniósł jedną z rąk w okolice moich piersi.
- Co się stało ? - spytał wyraźnie zdziwiony moją reakcją.
- Nic. - ucięłam szybko.
- Ej. - chwycił palcami moją brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy. - Powiedz mi.
- Naprawdę nic. Po prostu...
- Po prostu co ? - czy on naprawdę nie może odpuścić ?
- Po prostu Thomas.... On też mnie tak dotykał. I nagle mi się to wszystko przypomniało.Wtedy jak był u mnie - I w ten właśnie sposób znów mam szklanki w oczach. Cały dobry nastrój pękł jak bańka mydlana.
- A to kutas - warknął. Jego spojrzenie momentalnie stało się chłodne. Kiedy jednak ponownie na mnie spojrzał, złagodniało.
- Chodź tutaj - usiadł na kanapie i pociągnął mnie na kolana. Zamknął mnie w swoich ramionach a ja wtuliłam się w jego tors. Głaskał moje włosy co działało na moje nagłe zdenerwowanie kojąco. Jak to możliwe że w jego ramionach czuje się tak bezpieczna ?
- Coś mi tu śmierdzi - mruknął nagle chłopak. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając potencjalnej przyczyny tego smrodu. I nagle moją uwagę przykuł siwy dym wydobywający się z piekarnika.
- Kurczak ! - momentalnie zerwałam sie z jego kolan i pobiegłam w kierunku kuchenki. Otworzyłam drzwiczki piekarnika przykładając ścierkę do twarzy i wyciągnęłam naczynie z kurczakiem. A raczej z tym co z niego zostało.
- Dobry był obiad ? - pytam kręcąc głową z jakiegoś powodu nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Pyszny - mruknął Marco otwierając okna w kuchni i salonie.
- Nie da się go już uratować ?
- Nie bardzo. Chyba że lubisz węgiel.
- Węgiel ?
- Mhmm. Nic więcej tu nie ma.
- To może zamówimy pizze ?
Pokiwałam przytakująco głową i skończyłam sprzątanie po dzisiejszym "obiedzie".
Siedzieliśmy na podłodze, opierając się plecami o kanapę i ślepiąc w telewizor. Zajadaliśmy pizze koncentrując się na kolejnym odcinku House'a.
- Masz tu ketchup -mruknął Reus podczas przerwy na reklamę.
- Gdzie ? - spojrzałam na niego.
- Tutaj. - pochylił się i pocałował mnie w prawy kącik ust.
- Mmmm. Muszę się częściej brudzić ketchupem jeśli takie są tego skutki.- mruknęłam na co blondyn cicho zachichotał. Pocałował mnie w policzek i wróciliśmy do oglądania filmu. Oparłam się wygodnie o jego ramię i pogrążyłam się w filmie.
- Fajny film prawda ? - obudził mnie głos Marco. Przetarłam sennie oczy i podniosłam głowę z jego torsu.
- Świetny - ziewnęłam.
- Tak myślałem. Muszę się już zbierać skarbie.
- Koniecznie ?
- Tak ... Muszę jeszcze zajrzeć na siłownię a robi się późno.
- Nom okej. - Podniosłam się z podłogi zbierając z dywanu pudełko po pizzy i puste szklanki po napojach by zanieść je do kuchni.
Kiedy wróciłam do przedpokoju Marco stał już ubrany w swoje Nike i kurtkę.
- Kiedy wpadniesz ?
- Pewnie jutro. - złapał mnie za szlufki dżinsów i przyciągnął do siebie. Schylił swą twarz ku mojej i złączył nasze usta.
Nagle drzwi wejściowe się otworzyły a po chwili stał w nich już tata z miną mordercy. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać oprócz kipiącej z niego wściekłości. Jeszcze go w takim stanie nie widziałam. Cholera że też musiał wpaść w takim momencie. Nie mógł przyjść te 5 minut później ? A teraz nie dość że przyłapał mnie z Marco , to jeszcze w takiej sytuacji.
- Czy ja aby państwu nie przeszkadzam ? - wyplątałam palce z włosów blondyna po czym opuściłam głowę ku podłodze. Cholera ! Jak ja to teraz wytłumaczę. Przecież on mnie zabije.
- W zasadzie to ja już wychodziłem. - mruknął z zakłopotaniem Marco.
- Tak też myślałem - warknął tata gdy Reus mijał go w drzwiach. Kiedy był już na zewnątrz odwrócił się w moją stronę by uśmiechnąć się słabo i bez przekonania.
- Julio Ross ! Natychmiast żądam wyjaśnień ! - gdy usłyszałam ton z jakim się do mnie zwraca, moja nadzieja na to że mi się jakimś cudem upiecze, zgasła jak świeczka na wietrze.
- Nom. .. Eeee..... Ale co chcesz wiedzieć ?
- Co chcę wiedzieć ? Wszystko ! Kim jest TEN chłopak i co tutaj robił ? - spytał kiedy wreszcie usiedliśmy na kanapie. Nagle moje dłonie stały bardziej interesujące niż zwykle. No i co ja mam mu powiedzieć ? Szczerze inaczej wyobrażałam sobie przedstawienie chłopaka tacie.
- Julia ! Rozmawiaj ze mną. Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia ?!
- Oj tatuś, uspokój się trochę..
- Wchodzę do domu a moja córka całuje się z jakimś przypadkowym chłopakiem którego pierwszy raz widzę na oczy ! I jak mam być spokojny ?
- To nie jest przypadkowy chłopak - warknęłam. - Ma na imię Marco.
- I po co on tu przyszedł ja się pytam ?
- Ten ON ma imię.
- I kim ON dla ciebie jest ? - jezu chciałam niedługo przedstawić blondyna tacie jako swojego chłopaka no ale nie w takich okolicznościach !
- Nom...Yyyy... On jest .... Ten no .... - Ojciec spiorunował mnie wzrokiem - On jest moim chłopakiem..
- Julia ! Ty masz dopiero 17 lat ! Powinnaś zająć się nauką a nie chłopcami - beszta mnie ojciec a ja przewracam oczami - Nie życzę sobie żadnych chłopaków w moim domu jasne ? A co do szlabanu, myślę że niepodważalnie zasłużyłaś sobie na dodatkowy tydzień.
- Że co ? Za co niby ? Nie zgadzam sie !
- Nie masz nic do gadania. A jak byś mnie czasem nie zrozumiała liczę że przestaniesz sie spotykać z TYM chłopakiem. Co ?! Nie mam mowy . Chyba go głowa boli. To pewnie przez ten wczorajszy upał. Przewróciłam oczami i wyszłam z salonu prosto do swojego pokoju.
Zatrzasnęłam drzwi opadłam obrażona na łóżko. On chyba nie myśli że przestanę się spotykać z Marco tylko dlatego że on ma taki kaprys. To tak jakbym ja wymagała od niego żeby porzucił pracę i zajął się domem. Zawsze starałam się słuchać rodziców. Dla świętego spokoju im przytakiwałam i robiłam to o co mnie prosili. Ale teraz nie zamierzam. Nie odpuszczę sobie blondyna ! I właśnie wtedy, siedząc na tym łóżku i zagryzając z wściekłości wargę zdałam sobie sprawę dlaczego nie chcę odpuścić. Ja najzwyklej w świecie nie potrafię. Sama myśl o stracie mojego ukochanego blondyna przyprawia mnie o dreszcze. Czy to właśnie jest miłość ?
* Następnego dnia *
- Powiesz mi w końcu o co chodzi ?
- O nic - westchnęłam.
- Przecież widzę. Cały czas się czymś zamartwiasz... A więc ?
- Marco... Nie martw się, nic mi nie jest.- westchnęłam cicho. Mimo tego że chciałam być naprawdę bardzo przekonująca, jakoś mi to nie wyszło.
- Julia. Powiedz mi. Chcę wiedzieć.
- Chcesz wiedzieć ? Mój ojciec nas nie akceptuje. Chce żebym przestała się z tobą spotykać. - mój już wcześniej cichy głos zamienił się teraz praktycznie w szept. Jednak Marco pozostawał niewzruszony.
- Wiedziałem że tak będzie... Co mu powiedziałaś ?
- Nic. Po prostu wyszłam. Ale uwierz mi że nie zamierzam z nas rezygnować ! Nie odpuszczę Marco, rozumiesz ? - cholera. Znowu mam szklanki w oczach. Nie wiem który to już raz. A to wszystko przez ojca który jak zwykle dramatyzuje.
- Wiem Julcia.- podszedł do łóżka i usiadł obok mnie. Ujął moją twarz w dłonie i odgarnął kosmyk włosów z policzka.
-Ja też nie mam zamiaru. Myślisz że pozwoliłbym ci odejść ?
Ta nasza rozmowa sprawiała momentami że czułam się jak w jakimś cholernie słabym romansidle. Oklepane teksty, żywcem wyrwane z książki. Mimo wszystko dzięki temu co mówił czułam się lepiej. Moje serce miało małe boleśnie przyjemne skurcze kiedy powtarzał mi jak bardzo mu na mnie zależy.
- Zabierz mnie stąd. - westchnęłam podnosząc głowę ku górze by móc spojrzeć w te jego ciemne oczy.
- A szlaban ? - wyraźnie zaskoczony odgarnął z mojego policzka za ucho kosmyk włosów.
- Mam go gdzieś. Proszę - przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu i już wiedziałam że się zgodzi.
- Ubieraj się - podniósł się z łóżka i wyciągnął ku mnie rękę. Złapałam ją i ruszyłam w kierunku garderoby. Wyciągnęłam z niej szorty i luźniejszą koszulkę po czym ubrana wyszłam z pomieszczenia. Blondyn siedział na łóżku i bawil się telefonem.
- Gotowa ?
- Jasne.
Ponownie złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku jmjegi samochodu. Usadowiłam sie wygodnie na przednim siedzeniu a Marco zamknął za mną drzwi. Oparłam głowę o szybę. Dobrze robię ? Ojciec się wścieknie... Już widzę jaką wojnę rozpętałam.
- O czym myślisz ? - spytał blondyn kiedy wjeżdżaliśmy na autostradę. Spojrzał na mnie na chwilę po czym odwrócił głowę z powrotem w kierunku drogi i położył rękę na moim kolanie.
- O niczym - westchnęłam łapiąc jego dłoń.
- Gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka - uśmiechnął się nie odwracając wzroku od przedniej szyby.
- Wiesz że ich nie lubię ... - bąknęłam.
- Właśnie dlatego lubię ci je robić. - wyszczerzył się.
- Czyli nie dowiem się gdzie jedziemy ? - spojrzałam na niego podnosząc brew.
- Niee-e - pokiwał głową nie mogąc powstrzymać parsknięcia śmiechem.
Odpuściłam. Marco jest cholernie uparty więc nie było najmniejszego sensu podejmowania dalszych prób wyciągania z niego informacji. Jak można być tak zamkniętym w sobie ?
- Mogę włączyć radio ?
- Jasne. W schowku mam parę płyt.
Wyprostowałam się i sięgnęłam do schowka przed sobą. W środku oprócz jakichś kabelków zapewne od GPS'a znalazłam czarne etui na płyty. Wyciągnęłam je i zatrzasnęłam drzwiczki.
- To nazywasz paroma płytami ?
Blondyn wzruszył ramionami i posłał mi nieśmiały uśmiech. Przeglądając płyty z twarzy nie schodziło mi zdziwienie. Miał tu wykonawców od popu przez rap , jazz do rocku i metalu. Brakowało tylko disco polo.
Wybuchłam śmiechem na myśl o Marco siedzącym za kółkiem i podrygującym w rytm disco polo.
- Co cię tak bawi ? - zmarszczył brwi. - Nic - rzuciłam wsuwając do odtwarzacza płytę rapera Chady.
Jechaliśmy w ciszy wsłuchując się w słowa rapera. Z głową opartą na kolanach wyglądałam przez otwarte okno.
- Postój ? - spytałam kiedy Marco zmienił pas i zjechał na stację benzynową.
- Muszę zatankować. - uśmiechnął sie i wyciągnąwszy ze stacyjki kluczyki, wysiadł z samochodu.
Mój żołądek wywrócił się ze szczęścia, kiedy wsunął głowę, przez okno w drzwiach pasażera i cmoknął mnie w policzek. Odszedł z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy, trzymając w ręku wąż paliwowy i wkładając go do baku naszego auta. Oparłam głowę na ręku wspartym łokciem i obserwowałam jak nalewa paliwo.
- Chcesz coś ze stacji?
Wskazał głową na mały sklepik, przed nami, poprawiając przy tym swoją czapkę z daszkiem.
- Pójdę z tobą. - rzuciłam, chwytając za klamkę.
- Nie musisz, Julia. Chcesz coś do picia?
Złapał mnie za rękę, ułatwiając nieduży skok z progu auta na betonową powierzchnię. Niechcący wpadłam na niego, kiedy trochę za mocno zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że będzie o to marudził. Chłopcy i te ich autka. Bąknęłam pełne skruchy "przepraszam" i na szczęście, zostało mi przebaczone.
- Rozejrzę się jakie mają słodycze. - poinformowałam chłopaka, zmierzając przy jego boku w stronę wejścia.
- Och, no jasne... - rzucił pod nosem.
- Słyszałam to.
Sklepik był mały. Na tyle stało kilka chłodziarek do napojów, a półki wypełnione były słodyczami, chrupkami, oraz słabnącymi zapasami sprośnych pisemek dla panów. Czyli wszystko, czego potrzebujesz na długą podróż samochodem.
- Wybrałaś coś?
- M&M'sy? - trzymałam paczuszkę przed sobą, uśmiechając się do niego z nadzieją.
Marco zmarszczył nos i odsunął moją rękę. Obserwowałam go z ciekawością, zastanawiając się nad jego odmową, w palcach nadal obracając małe opakowanie.
- Nie lubię tych z orzechami.
Przyglądałam się jak skanuje półkę w poszukiwaniu upragnionych słodyczy. Powoli opuściłam rękę w poczuciu przegranej, a cukierki zagrzechotały w środku, kiedy torebeczka odbiła się od mojej nogi.
- Co? Dlaczego?
Nie chciałam żeby mój głos brzmiał na aż tak bardzo zraniony. Czemu tak emocjonuję się na temat czekolady? I jeszcze jedno ważne pytanie, dlaczego Marco nie lubił orzechów?
- No, nie lubię ich. Wolę tę czekoladowe. - wyznał chłopak, chowając ręce w kieszeniach i przesuwając się lekko w prawą stronę, jakby chciał uciec od mojego palącego wzroku.
Podążyłam zaraz za nim, stając między jego ciałem, a półką z towarem. Byłam zdecydowana, co do mojego wyboru.
- Ale przecież czekoladowe są bez orzeszków! - rzuciłam dramatycznym tonem.
Ani marco , ani ja nie spodziewaliśmy się debatować tak długo nad czymś, czym mamy się podzielić. Spędziliśmy wymieniając swoje argumenty już koło siedmiu minut, a nadal nie doszliśmy do porozumienia.
- Co ty na to? Zrobimy tak, weźmiemy co chcesz, ja zliżę czekoladę i oddam ci orzeszka?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, jakby to był najlepszy pomysł na świecie.
- Więc, to na co mogę liczyć przy takim układzie to orzeszek, którego miałeś w buzi? - wysunęłam oczywisty wniosek z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
- Mówiłaś, ze lubisz orzechy.
- Ale nie te pokryte śliną, Marco... - potrząsnęłam głową.
- Cały czas wymieniamy się śliną...
Przerwałam mu, szybkim kuksańcem w ramię, na co odpowiedział udawanie zbolałą miną.
- Dobra. Ja wezmę normalne, a ty z orzechami.
- No i to mi się podoba. - uśmiechnęłam się.
Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie, ponownie rozbrzmiała muzyka jednak tym razem trochę cichsza na tyle że mogliśmy rozmawiać.
- Daleko jeszcze ?
- Jakieś 10 minut. - przeciągnęłam sie leniwie na fotelu i wzięłam do ust kolejnego M&M'sa
- Śliczny zachód słońca - westchnęłam wyglądając przez szybę.
- Tam gdzie cię zabieram słońce wygląda jeszcze bajeczniej. - Co on knuje ?
Niedługo potem Marco zjechał na kamienistą drogę by za chwilę zaparkować samochód na brzegu jeziora.
Widok był niesamowity. Nie taki mały pomost przecinał taflę spokojnego jeziora. Zachodzące słońce chowało się za horyzontem zostawiając na niebie blado czerwone światło.
- Wysiadasz ? - dopiero teraz zauważyłam że obok moich drzwi stoi Marco wyczekując na mój ruch.
- Taak. Zapatrzyłam się. - pociągnęłam za klamkę i drzwi się otworzyły. Kiedy wysiadłam blondyn zamknął je za mną i łapiąc moją dłoń pociągnął w kierunku pomostu gdzie rozłożył koc. Usiedliśmy na nim i zwróceni twarzami w kierunku zachodzącego słońca. Oparłam głowę o ramię Reus'a. Przez dłuższą chwilę ślepiliśmy tak przed siebie. W końcu jednak postanowiłam przerwać tą ciszę. Podniosłam się z koca i podeszłam na skraj pomostu. Wsadzialm stopę do wody stwierdzając ze jest na tyle ciepła ze można się kąpać. Spojrzałam na Marco a następnie rozebralam się i wskoczyłam do wody. Zaraz za mną do wody wskoczył blondyn.
* Jakiś czas później *
Było już całkiem ciemno. Słońce schowało się za horyzontem a na jego miejsce wszedł księżyc. Wyglądał trochę jak nadgryziony od dołu rogalik. Staliśmy tak w wodzie oplatając się nawzajem rękami. On swoje miał na moich biodrach, ja na jego szyi. Wtulił twarz w moje włosy a ja oparta czołem o jego klatkę piersiową nie myślałam o niczym innym jak o tym jak bardzo kocham tego chłopaka. Tak. Wreszcie przyznałam się sama przed sobą. To nie mogło się skończyć inaczej. Jestem na zabój zakochana w wysokim, brazowookim mężczyźnie stojącym przede mną.
- O czym myślisz ? - mruknął w moje włosy.
- Och. O niczym takim. Po prostu się zamyśliłam.
- Um.. Okej.. Wychodzimy ? Widzę że masz już gęsią skórkę. - pokiwałam twierdząco głową i wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku pomostu. Marco pomógł mi wejść na deski zaraz obok naszego koca a chwilę później sam zwinnym ruchem wszedł na nie i stanął koło mnie. Podniósł z ziemi koc i zarzucił go sobie na plecy otulając sie nim.
- Też chciałaś ? - spytał drażniąc się ze mną. W jego oczach tańczyły te wesołe iskierki które tak uwielbiam.
- W zasadzie to nie. - podniosłam szarą koszulkę blodyna i ubrałam ją na siebie. Zebrałam także resztę ubrań w tym jeansy chłopaka i nie patrząc na niego ruszyłam do samochodu. Przez cały ten czas czułam na sobie wzrok chłopaka i chwilę później słyszałam za sobą jego kroki. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wdrapałam się na fotel. Zamknęłam się w samochodzie i rzuciłam ubrania na tylne siedzenie. Kiedy Reus zorientował się co robię podszedł do mojego okna i wskazując na drzwi prosił żebym otworzyła.
- Och ? Też chciałeś ? - mimo moich prób nie udało mi się powstrzymać śmiechu. Na twarzy Marco też błysnął cień uśmiechu.
- Nie... Wydaje ci się - warknął powstrzymując parsknięcie śmiechem.
- Um... Skoro nie..
- Julia - popatrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i przysięgam że coś we mnie umarło z zachwytu.
- Dobra no ... - nacisnęłam na klamkę od strony kierowcy i drzwi otworzyły się. - Ale z ciebie zrzęda - dodałam kiedy siedział już na fotelu obok. Po chwili jednak wysiadł i skierował się do bagażnika. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że cały czas jest tylko w przemoczonych bokserkach a ja gapię się na jego umięśniony brzuch.
- Zrób zdjęcie skarbie. Zostanie na dłużej - wyszczerzył się a na moją twarz wkradł się rumieniec. - Wiem że się rumienisz - dodał po chwili i dał mi całusa w kącik ust.
Otworzył bagażnik i wyciągnął z niego czarną torbę. Odsuną suwak i wyciągnął z niej szare spodnie dresowe.
- Załóż. - Podał mi je. Dla siebie wyciągnął podkoszulek i szybkim ruchem przeciągnął go sobie przez głowę.
Wciągnęłam a nogi o wiele za duże spodnie i znów usiadłam na przednim siedzeniu. Usłyszałam dźwięk zatrzaskiwanego bagażnika a moment później na fotelu kierowcy siedział Marco ubrany w biały podkoszulek i jeansy które miał na sobie zanim poszliśmy do wody.
- To teraz do domu ? - spytał Marco mierząc mnie wzrokiem.
- Raczej tak. Chyba że masz inne plany.
- Oj mała.. Z tobą mógłbym mieć cały czas jakieś plany. - żołądek podskoczył mi z radości do gardła.
- W takim razie zostawiam ci wolną rękę.- sięgnęłam ręką na tylne siedzenie i wyciągnęłam z kieszeni szortów telefon. Cholera. 4 wiadomości i 13 nieodebranych połączeń. Wszystko od taty.
Tato :
Gdzie jesteś!? Masz przecież szlaban i powinnaś siedzieć w domu!?
Tato:
Wracaj w tej chwili do domu młoda damo!!
Tato:
Jeżeli do pół godziny nie wrócisz do domu będziesz mocno tego żałowała....
Tato:
Odezwij się. Martwimy się o Ciebie z Loganem.
Wklepałam szybką odpowiedź że ma się nie martwić i że będę jutro. Wiem że się wkurzy. Wiem ze będzie w domu piekło ale nie zamierzam się teraz tym przejmować. Wole się cieszyć towarzystwem Marco niż zamartwiać co też mój tata znowu wymyśli. I tak mam już przerąbane za to że wyszłam z domu więc gorzej już być raczej nie może.
- Co jest ? - spytał Marco wjeżdżając na autostradę.
- To znaczy ?
- No widzę że coś nie tak. Coś cię martwi ?
- W sumie... Oprócz 13 nieodebranych połączeń od taty i 4 wiadomości nic mnie nie martwi.
- Może powinienem zawieźć cię do domu ?
- Nie... Nie chcę tam dzisiaj wracać. Chcę zostać z tobą. - złapał moją rękę i zaczął pocierać knykcie.
- Głodna ? - dopiero teraz zdałam sobie sprawę że od rana nic nie jadłam. A jest prawie północ.
- Jasne.
Jakieś 15 minut później zatrzymaliśmy się przy KFC. Usiedliśmy przy małym stoliku koło okna.
- Na co masz ochotę ?
- Hmm.. Może być twister.
- A do picia ? Cola ?
- Tak. - uśmiechnęłam się a on dał mi całusa w policzek i ruszył w kierunku kasy. Z powodu braku klientów, co jest raczej normalne o tej godzinie wrócił po kilku minutach. Postawił czerwoną tackę na środku stolika i usiadł naprzeciwko mnie.
- Masz coś przeciwko żebym zabrał cię do siebie ? - spytał zatrzymując samochód na światłach i biorąc kolejny łyk coli.
- Nie. Nie chcę wracać do domu.
- Okej. Chciałem się upewnić że się nie rozmyśliłaś. - uśmiechnął sie nieśmiało.
Jakieś 20 minut później byliśmy już pod mieszkaniem Marco. Gdy tylko wysiadłąm z samochodu chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
- Chcesz coś do picia ? - spytał kiedy byliśmy już w kuchni.
- Nie dzięki. Mam jeszcze colę.
- Myślałem o czymś innym. Mam całkiem dobre wino. Może nie jakoś wyśmienite ale nie najgorsze.
- Aa. Um.. jasne.
Usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej i patrzyłam jak chłopak wyjmuje z lodówki wino. Chwilę męczył się z korkiem który się złamał ale nie było tak źle.
- Prosze - podał mi jeden kieliszek i łapiąc mnie za rękę pociągnął na kanapę przed telewizorem. Usiadłam obok niego wykładając nogi na sofę i opierając głowę o jego ramię.
- Marco...
- Tak ?
- Dlaczego nie mówiłeś mi że masz brata ? - poczułam jak cały się spina. Ogarnęła go ta sama ciemność co wtedy w kawiarni gdy wstąpił po ciastka dla bratanicy.
- Nie mam brata. - szepnął.
- Ale jak to ? Wtedy w kawiarni mówiłeś że idziesz do bratanicy.
- Nie rozumiesz ? Miałem brata ale niecałe dwa lata temu ten dupek zostawił Elene i wyjechał z miasta.
- Elene ?
- Jego dziewczynę. Zaszła z nim w ciążę więc kretyn się wystraszył i wypierdolił. - z jego oczu kipiała wściekłość. Podniosłam się i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Cśśś - szepnęłam. - Uspokój się.Nie ma sensu się tak denerwować.
- Ale jak można zostawić 16-latkę samą z dzieckiem ? Jakim dupkiem trzeba być ?
- Wiem o co ci chodzi. Rozumiem cię. - pogłaskałam go po policzku.- Więc ostatnio widziałeś brata dwa lata temu ?
- Tak i jakoś nie mam ochoty się z nim więcej widzieć. - Jezu ! Nie wiedziałam że on jest takim wrażliwcem. Kurde... On tak to wszystko przeżywa jakby ta Elena była... Była dla niego kimś ważnym ? Cholera... Czy powinnam zapytać ? Czuję że jeśli tego nie zrobię to narażę się na ciąg nieprzespanych nocy.
- Marco? - głęboki wdech - Czy ona, Elena ... Czy ona była dla ciebie kimś ważnym ? - spytałam dość szybko i raczej wyszedł z tego jakiś pomruk... Ale chłopak zrozumiał.
- Ona... To moja była. Byliśmy ze sobą jakieś 3 może 4 miesiące, a później przedstawiłem ją rodzinie , bratu.. No i chyba domyślasz się jak to się skończyło - mój biedny blondyn .. Na widok bólu w jego oczach przed moimi oczami stanął obraz brata Marco i Eleny trzymających się za ręce a kilka kroków za nimi blondyn sam jak palec.
- Kochałeś ją? - szepnęłam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że wstrzymuję oddech. - Nadal kochasz?
- Co ?! Niee ! - zerwał sie z kanapy jak oparzony i przetarł dłonią włosy. Po chwili usiadł obok mnie i splótł palce swojej ręki z moją. Uniósł moją dłoń i przyłożył do ust , całując jej wewnętrzną stronę.
- Ona sie nie liczy. Teraz jesteś tylko ty , rozumiesz ? Ona mnie nie obchodzi ! Odwiedzam czasem ją bardziej ze względu na małą. A poza tym myślisz że można pokochać kogoś w ciągu tak krótkiego czasu ? - " Można !!!!" krzyczy moja podświadomość ale za wszelką cenę próbuję zdusić w sobie ten krzyk. - Ona była dla mnie ważna. Kiedyś. Dostałem kopa w dupe i zamknąłem jej rozdział raz a na zawsze. Teraz zaczynam nowy, a ty grasz w nim główną rolę jasne ? - szepnął - Popatrz na mnie...
Podniosłam wzrok z podłogi która nagle stała się naprawdę bardzo ciekawym obiektem i popełniłam największy możliwy błąd tej sytuacji. Spojrzałam prosto w jego cudowne oczy i nagle nie pragnęłam niczego innego jak go przytulić, pocałować.
- Uwierz mi.. - szepnął po czym zbliżył twarz do mojej i złączył nasze usta. Tego mi brakowało. Usiadłam na jego kolanach przerzucając nogi po obu jego stronach, wplątałam palce w jego włosy a on przesunął swoje ręce nieco poniżej moich pośladków. Nagle poczułam że mnie podnosi. Wniósł mnie do sypialni i nadal nie przerywając pocałunku położył delikatnie na łóżku. Nim się obejrzałam, oboje byliśmy już w samej bieliźnie..
- Julia ja .... - no nie w takiej chwili pyta mnie czy aby się nie śpieszymy ? Ma wyczucie czasu...
- Ćśśś... Jestem pewna ... - westchnęłam - Chcę tego.. Chcę ciebie...
Obudziłam się w nocy. Leżałam w samej koszulce Marco opleciona jego rękami jak jakimś bluszczem. Nagle rozległ się hałas. Już wiem co mnie obudziło. To krzyki i dobijanie się do drzwi wejściowych. Zaraz, zaraz... Ja skądś znam ten głos.... O CHOLERA
O to rozdział 26 :) Mam nadzieję że wam się spodoba bo mi szczerze mówić bardziej się podoba heh :* Trochę się rozpisałam ale to wina weny która mam aż nadmiar :) Odpowiada wam taka długość? Czy może za dużo się rozpisałam? Odpowiedzieć napiszcie w komentarzach i ogólnie komentujecie bo to motywuje :* Kocham ❤❤
No to do następnego miśki :*