czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 54.

- Otwórz - szepnęłam, rozłączając nasze usta.
- To pewnie listonosz - zmarszczył brwi, ponownie sie do mnie przysuwając.
- Marco - zachichotałam, odwracając głowę w bok tak, by nie miał dostępu do moich ust.
Niechętnie zwlekł się z kanapy i ruszył w kierunku drzwi.
- Idę już, idę ! - krzyknął kiedy dzwonek ponownie zagłuszył ciszę panującą w mieszkaniu.
Usiadłam na kanapie i zaplątawszy włosy w prowizoryczny kok, wygładziłam ubranie by nie wyglądało tak chaotycznie.
- Logan ? - z przedpokoju dobiegł mnie wyraźnie zdziwiony głos Marco. Dochodziła już prawie 22.00, więc raczej nie spodziewaliśmy się już gości o tej porze. W dodatku z tak daleka. Podniosłam się z kanapy i ruszywszy w kierunku drzwi wejściowych.
Gdy tylko napotkałam wzrokiem sylwetkę brata, dosłownie rzuciłam się w jego kierunku. Już po chwili byłam zamknięta w jego silnych ramionach.
Jakoś do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęsknię za tym przygłupem.Cholera, nie widziałam go zaledwie od trzech miesięcy...
- Woaah. Julia... - zaśmiał się czochrając moje włosy - Ja też się stęskniłem.
 - Dlaczego nie uprzedziłeś że przyjedziesz ? Zorganizowała bym ci coś wygodniejszego do spania, niż kanapa - mruknęłam, odsuwając się od niego delikatnie.
- Powiedzmy, że nie planowałem tego.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na niewielką torbę podróżną, leżącą u jego stup. Uniosłam lekko brew, spoglądając to na niego, to na bagaż.
- Och... Mógłbym się tu zatrzymać na kilka dni ? - spytał niepewnie, dostrzegając moje zdezorientowane spojrzenie.
- Tak, jasne - uśmiechnęłam się - Stało się coś ?
- Nie - mruknął szybko, odwracając twarz w przeciwnym kierunku.
Coś w wyrazie jego twarzy niepokoiło mnie. Wyraźnie było widać, że coś dosłownie zżera go od środka, a za tymi "odwiedzinami" na sto procent kryje się coś jeszcze.
- Napijesz się czegoś ? - spytałam prowadząc chłopaka w kierunku salonu.  Niezdarnie podniósł swoją torbę i powlókł się za mną.  Gdy mój wzrok, skrzyżował się z wzrokiem Reus'a, wiedziałam że on także przeczuwał że coś jest nie tak. Wzruszyłam lekko ramionami, starając wmówić sobie, że mam jakieś urojenia.
- Czegoś mocnego.
- Mam tylko piwo.
- Może być. - usiadł na jednym z końców kanapy - Fajnie się tu urządziliście.
- Ciesz się, że nie musiałeś w tym uczestniczyć. - mruknął Marco - Malowałem dwa razy tą samą ścianę, bo Julii nie podobał się odcień zieleni.
Wywróciłam oczami, stawiając przed chłopakami po butelce piwa.
- Więc co cię do nas sprowadza ?
- Och, musiałem się wyrwać z Warszawy. Odpocząć od tego miasta. - wzruszył ramionami, pociągając długi łyk zimnego napoju.
- Problem z dziewczyną ? - Marco uśmiechnął się współczująco do Logana. Zdawało się, że doskonale przeczuwał o co chodzi. Tak więc nie był zdziwiony, kiedy chłopak przytaknął cicho.
- Och błagam... - wywróciłam oczami - Co znowu zrobiłeś ?
- Jakie znowu ? - obruszył się , wyciągając z kieszeni dzwoniący telefon. Zerknął na wyświetlacz, po czym wyciszywszy go, ponownie schował urządzenie. - Mamy mały... kryzys.
- Kryzys ? - uniosłam brew
- Tak jakby.
- Możesz przestać ? - warknęłam, odkładając szklankę soku z powrotem na stolik.
- Przestać co ? - irytacja, oblewająca jego twarz podziałała na mnie jeszcze bardziej.
- Przestań owijać w bawełnę ! Po prostu powiedz o co do cholery poszło. Jak mam Ci pomóc, skoro nie wiem co się w zasadzie dzieje ?
- Nikt nie prosi cię o pomoc - mruknął upijając kolejny łyk piwa, a we mnie się coś zagotowało. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kłótnia z dziewczyną to tylko wymówka. Gdyby faktycznie tak było, nie siedział by teraz tutaj.
- Nie chcesz, nie mów - westchnęłam sięgając po pilot. Gdzieś w głębi duszy, doskonale wiedziałam że prędzej czy później i tak się dowiem.

~*~

- Myślisz że jestem odpowiedzialny ? - ciche pytanie wypłynęło z ust Logana, kiedy tylko znaleźliśmy się sami w kuchni - Myślisz, że potrafiłbym zadbać o kogoś więcej niż tylko o siebie ?
- Ja.. - odłożyłam ostatni talerz do zmywarki po czym zamknęłam ją. - Nie wiem. Myślę że sam powinieneś odpowiedzieć sobie na to pytanie.
- Możliwe, ale jednak... Uważasz że dałbym sobie radę ? -spojrzał na mnie wyczekująco.
- Myślę że bez najmniejszego problemu. - uśmiechnęłam się lekko, nadal jednak nie rozumiejąc o co tak w zasadzie chodzi.
- Naprawdę ? - nadzieja płynęła w jego oczach, a ja choćbym nawet próbowała, nie mogłam oprzeć się pokusie ponownej próbie wyciągnięcia z niego informacji.
- Naprawdę.
- Sam już nie wiem... Ostatnio wszystko strasznie się skomplikowało. - przerwał by nabrać trochę powietrza w płuca - Wpieprzyłem się...  nas w nieźle bagno a później uciekłem. Jak pieprzony kurwa tchórz.
- Czekaj - przysiadłam na krześle tuż obok Logana, za wszelką cenę starając się przyswoić jak najwięcej z tego co mówił. Gdzieś w środku był jak tykająca bomba zegarowa która lada chwila wybuchnie. - Co się tak właściwe stało ?
- Wpadliśmy. Wpadliśmy jak śliwa w kompot.
- Jacy my ? - poleciłam zdezorientowana głową.
- Ja i Monica.
- Co znaczy wpadliśmy ? - mimo jego zagmatwanej wypowiedzi, powoli zaczynało docierać do mnie co w chce ( a raczej czego nie chce ) przyznać chłopak.
- Mówiła, że bierze te jebane tabletki ! - warknął wściekły, uderzając pięścią w blat stołu. I bomba wybuchła.
- Czekaj.. Dobrze rozumiem ? Będziesz tatusiem ? - zmarszczyłam czoło, próbując okiełznać bałagan myśli panujący w mojej głowie.
- Tak jakby - mruknął zrezygnowany.
- Będziesz miał dziecko... - szepnęłam, bardziej do siebie niż do niego.
- Dwójkę kurwa. To bliźniaki.
- Jesteś pewien, że to.. um... że to twoje dziecko ? - Spytałam, niepewnie spoglądając na zmartwioną twarz Logana. Zazwyczaj lekko rumiane policzki odznaczały się teraz bielą, porównywalną do kartki papieru.
Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że "problem" z którym nie potrafi sobie poradzić zżera go od środka. Widziałam ten lęk majaczący w jego oczach. Zdawał się bać przyszłości, którą przygotował dla niego los. Był przerażony tym, że w ciągu tak krótkiego okresu czasu będzie musiał pozbyć się ze swojego życia tych wszystkich szalonych, studenckich imprez, i wymienić je na czas dla rodziny. Rodziny którą już niedługo będzie zmuszony założyć.
- Julia... - jęknął, chowając twarz w dłoniach. - Jestem tego pewny, przecież nie mogę zostawić jej samej z dwójką dzieci.
- Rozumiem ale... Jesteś stuprocentowo pewny że są na pewno twoje ?
- Cholera.... Tak. - jeszcze mocniej zacisnął oczy. Bitwa którą toczył w swojej głowie zdawała się nigdy nie rozstrzygnąć. Ja sama miałam totalny młyn myśli. Z jednej strony cieszyłam się, no bo heloł ? Kto nie lubi dzieci. Z drugiej jednak współczułam bratu. W jednej chwili musiał stać się na tyle odpowiedzialny, by zaopiekować się trzema innymi osobami. Już nie tylko sobą.
- A co jeśli sobie nie poradzę ? Jeśli zawiodę Monice? - westchnął płaczliwie.
- Logan... - przysiadłam się bliżej niego, ściskając troskliwie jego ramię - Jestem pewna że sobie poradzisz. Oboje sobie poradzicie.
- Ale to kurwa podwójne wyzwanie. - jego głos na powrót się załamał. Jeszcze nigdy nie widziałam go w stanie takiej bezradności.
- Ej... - uśmiechnęłam się szeroko - Stało się. Będziesz tatusiem. Już za późno na dramy.
- Mam tylko 22 lata. Monica niecałe 20. Oboje nadal się uczymy. To chyba nie najlepszy czas na dziecko.
- Jak ostatnio sprawdzałam - mruknęłam ironicznie - jest już trochę za późno na załamywanie tyłka i użalanie się nad sobą.
Chłopak w odpowiedzi przewrócił tylko oczami.
- Który to już miesiąc ?
- Ósmy tydzień - mruknął popijając kolejne piwo.
Szybko przekalkulowałam sobie w myślach ilość miesięcy.
- Czyli... O mój boże ! Już w maju będziesz tatusiem !
- Musze się napić - jęknął wstając z siedzenia, i wyrzuciwszy pustą butelkę do kosza, wyszedł z kuchni.

~*~

- Co podać laleczko ? - barman w podeszłym wieku nachylił się nad barem w moją stronę. 
- Colę - Spojrzałam na niego zażenowana.
 Po naszej rozmowie, Logana napadła nagła chęć zalania się w trupa w pierwszym lepszym klubie. Oczywiście Marco nie musiał długo namawiać na wspólne "szaleństwo" więc już po chwili stali w drzwiach, sprzeczając się czy lepiej zamówić taksówkę, czy iść pieszo. 
Doskonale wiedziałam jak skończy się ich imprezowanie więc uparłam się aby iść z nimi. Z początkowymi protestami brata - pod pretekstem "męskiego wieczoru" - w końcu i tak udało mi się postawić na swoim. Czego szczerze zaczynam coraz bardziej żałować.
Logan postanowił upić swoje smutki, problemy i wszelkie inne dokuczliwe myśli w whisky, a Marco... Cóż, postanowił mu w tym pomóc. 
Tak więc siedziałam już prawie od godziny przy barze, popijając trzecią szklankę zimnego napoju i przyglądając się jak dwójka moich ukochanych idiotów podbija parkiet. I w zasadzie wszystko było by okej, gdyby nie to, że DJ puścił w pewnej chwili wolny kawałek, a oni przytuleni do siebie kołysali się w rytm muzyki. 
Ale będzie zabawa jak wytrzeźwieją ! Uśmiechnęłam się do siebie, robiąc tańczącym chłopcom zdjęcie.
Kiedy piosenka dobiegła końca skierowali się wreszcie w moją stronę, nagle przypominając sobie o moim istnieniu. Usiedliśmy przy okrągłym stoliku, na jednej z kanap obitych czarnym, skóropodobnym materiałem.
Byliśmy właśnie w trakcie rozmowy na temat jakiegoś filmu który niedawno ukazał się w kinach, kiedy podeszła do nas wysoka blondynka. 
- Marco ? - zarzuciła kokieteryjnie swoimi lokami na prawe ramię. Kolorowe końcówki ciężko opadły wzdłuż jej tułowia. - To naprawdę ty ?!
- Agnieszka ! - zawołał wesoło chłopak, wyswobadzając się delikatnie z mojego uścisku i podnosząc się z siedzenia. Blondynka, momentalnie zawisła na jego szyi, przytulając się do niego. Biała, krótka bokserka ciasno opinała jej ciało, odkrywając idealnie płaski brzuch. Czarne, połyskujące spodnie uwydatniały jej długie nogi. Jednym słowem, wyglądała jak modelka która właśnie uciekła z jakiegoś cholernego wybiegu.
Aż mnie skręcało z zazdrości gdy patrzyłam na jej idealną sylwetkę.
- A to kto ? - spytała spoglądając to na mnie, to na Logana. W głównej mierze na Logana, oczywiście.
- Moja dziewczyna, Julia a to jej brat Logan.
Zdobyłam się na lekki uśmiech. Jednak kiedy grymas oblał jej twarz na dźwięk słów "moja dziewczyna", wyszczerzyłam się jeszcze bardziej.
- Dosiądziesz się ? - wybełkotał Logan, dopijając swojego drinka.
- Umm... Tak w zasadzie, liczyłam na choć jeden taniec. - Tu zwróciła sie do Marco - Wiesz, jak za starych dobrych czasów.
Uniosłam lekko brew. Jak za starych dobrych czasów ? Pokręciłam lekko głową, starając się w ten sposób uwolnić od nieprzyjemnych myśli.
- Zaraz wracam - ciepłe powietrze owiało mój policzek, kiedy Marco zbliżył swoją twarz do mojej. Zostawił na nim lekki pocałunek, po czym odszedł od stolika trzymając Age czy jak jej tam było za rękę.
- Gorąca - Logan zmarszczył brwi, wpatrując się dno pustej szklanki.
- Jak przyszła matka twoich dzieci - puściłam mu oczko, zerkając niepewnie w kierunku parkietu.

~*~

Po raz kolejny tego wieczora spojrzałam na zegarek. Minęło już dobre 30 minut odkąd Marco zniknął z blond pustakiem, znaczy z Agnieszką w tłumie tańczących osób. Nie chciałam robić żadnych scen zazdrości, dlatego za wszelką cenę starałam się zachować wewnętrzny spokój, co wbrew pozorom nie było takie łatwe, bo aż mnie nosiło z niecierpliwości.
W dodatku na moją niekorzyść działał fakt, iż Logan dosłownie usypiał mi na ramieniu cały czas mrucząc pod nosem, jak to bardzo kocha Monice. 
- Cholera.. - wybełkotał pod nosem - Idę do domu... - jęknął, starając się podnieść z kanapy. 
Rzecz jasna nie pozwoliłam mu na to. Na mojej głowie był jeszcze jeden alkoholik, który tak jakby gdzieś zniknął. 
- Znajdę tylko Marco i możemy iść - mruknęłam przekrzykując muzykę. - Zostań tutaj !
Podniosłam się z kanapy, kierując w stronę parkietu. Nerwowo skanowałam otaczające mnie twarze, przepychając się przez tłum spoconych ciał. Znalezienie blondyna, trwało dobrą chwilę.
Razem z Agnieszką tańczyli na samym środku parkietu.
Wzrok dziewczyny skrzyżował się z moim, a na jej twarz wpełzł przebiegły uśmiech. Puściwszy mi oczko, przysunęła się bliżej do Marco , ujęła w dłonie jego policzki by po chwili złączyć ich usta. Zamarłam w bezruchu, widząc scenę, jaka rozgrywała się właśnie na moich oczach.
Delikatna fala ulgi oblała moje ciało, gdy chłopak odsunął ją od siebie zdegustowany. Posłał jej mordercze spojrzenie, robiąc dwa kroki w tył.
Kiedy ponownie spojrzałam na blond pustaka, na jej twarzy malował się uśmiech satysfakcji co tylko zbulwersowało mnie jeszcze bardziej. Odzyskawszy czucie w nogach, rzuciłam się w jej kierunku. Zatapiając palce w jej włosach, ciągnęłam za nie w każdą możliwą stronę. Oczywiście dziewczyna nie pozostawała mi dłużna nawet przez chwilę.
- Ty dziwko ! - wrzasnęła, wbijając paznokcie w moją skórę. Obie upadłyśmy na podłogę, przez krótką chwilę nawet dominowałam, przygniatając ją do podłogi swoim ciałem i okładając jej twarz pięściami. Furia jaka opanowała moje ciało, zdawała sie nie mieć końca. Jedyne o czym myślałam, to to, żeby zetrzeć jej ten parszywy uśmiech z twarzy. Jeszcze nigdy nie czułam takiego gniewu, jak właśnie w tamtej chwili.
W zasadzie nie zdawałam sobie sprawy z tego co robię, aż do chwili w której para silnych ramion oplotła moje ciało, podciągając w górę.

4 komentarze:

  1. Zazdrosna Julia-mega! :D Logan tatusiem-ojj będzie się działo! Może jeszcze z Marco zrobisz tatusia (oczywiście z Julią, a nie jakąś Agniesią.jeny! Jak ja nie znoszę tego imienia! ;oo-bez urazy do wszystkich Agnieszek ;D )
    Czekam na 55! <3
    Buziaki! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ta Agnieszka mnie zdenerwowała! Co ona sobie wyobraża? Dobrze, że Marco ją odepchnął. Reakcja Julii - bomba :) !
    Dużo weny życzę,
    Mańka

    OdpowiedzUsuń
  3. Julia ciocią? Logan tatusiem? A może Marco i Julia też zostaną rodzicami? Mam nadzieję, że Reus nic nie wywinie z tą całą Agnieszką. Ughhhhhhh denerwuje już mnie.
    Zapraszam do mnie
    http://wiktoria-marco.blogspot.com/2015/07/rozdzia-9.html
    Zapraszam na nowy-dzisiejszy
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 14!:)
    http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/07/czternascie.html
    Buźka! :** <3

    OdpowiedzUsuń