Pierwsze dni na uczelni mijały dość szybko i nerwowo. Nadal nie byłam zaznajomiona z okolicą, podobnie zresztą jak Marco, więc często zdarzało nam się zabłądzić. Jednak z dumą mogę przyznać że nie jest już aż tak źle.
- Tak tato... - mruknęłam zmęczona do telefonu - Wszystko jest w porządku....
- Na pewno ? Martwię się. Moja mała dziewczynka, sama, w wielkim mieście.
- Tatooooo... - jęknęłam po raz kolejny, opadając na kanapę - Poza ty nie sama, tylko z Marco.
- Teraz martwię się jeszcze bardziej - fuknął niezadowolony.
- Tato...
- Cóż... Gdybyś czasem czegoś potrzebowała ....
- Zadzwonię - zachichotałam. Już od przeszło 20 minut wisiałam na telefonie, z koniecznością wysłuchiwania jego kazań na temat tego, jak bardzo przestał podobać mu się mój wyjazd. - Kocham cię tato.
- Ja ciebie też - westchnął - Już za tobą tęsknię.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym wcisnęłam czerwony guzik by zakończyć połączenie. Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. Dochodziła prawie 21. Zimna już kolacja czekała na nietknięta na stole, a po Marco nadal nie było śladu. Wkurzona, ale nadal zmartwiona rzuciłam się na kanapę, zatapiając twarz w jednej z miękkich poduszek. Zgodnie z jego słowami powinien być tutaj już od jakichś trzech godzin. Wyprostowawszy się, sięgnęłam po plik notatek z ostatniego wykładu by choć na chwilę się czymś zająć.
Po kolejnej godzinie bezsensownego wpatrywania się w kartkę - swoją drogą to naprawdę nie moja wina że przez tego idiotę nie mogę się skupić - wybrałam numer Reus'a już chyba po raz setny dzisiaj. Kiedy odpowiedziała mi automatyczna sekretarka, dosłownie zagotowało się we mnie. Podniosłam się z kanapy i podreptałam do łazienki. Myślę że wchodząc pod prysznic, żywiłam cichą nadzieję na to, że wraz z wodą spłynie całe to nieprzyjemne uczucie troski i bezradności zarazem. Przez moją głowę cały czas przebiegała jedna i ta sama myśl. A jeśli coś się stało ? Zdesperowana do granic możliwości, wyszłam z łazienki i zatrzasnąwszy za sobą drzwi, rzuciłam się z powrotem na kanapę. Nim się obejrzałam, zmorzył mnie sen.
~*~
- Kochanie ! - drzwi wejściowe mieszkania otworzyły sie gwałtownie, wyrywając mnie tym samym ze snu.
Podniosłam się z kanapy, przyglądając uważnie chłopakowi przez zaspane oczy.
- Nie... - czkawka - ... uwierzysz !
Podniosłam skonsternowana brwi. Czy on jest .. ?
- Dostałem pracę - podszedł chwiejnym krokiem w moją stronę, a uśmiech jaki widniał na jego twarzy był tak rozbrajający, że... Potrząsnęłam głową. Nie mogę przecież puścić mu tego tak po prostu... Jak głupia na niego czekałam, a on wraca do domu schlany.
- Nie cieszysz się ? - wybełkotał zawiedziony, kiedy minęłam go z obojętnym wyrazem twarzy.
- Bardzo. - zamknęłam za sobą drzwi, po czym wdrapałam się na łóżko.
Nie minęła nawet minuta a w pomieszczeniu pojawił się blondyn.
- Maleństwo... Co jest ? - przysiadł na krańcu materaca i pochylił sie lekko w moją stronę.
- Nic - warknęłam naciągając na twarz kołdrę. Alkohol którym śmierdział dosłownie przyprawiał mnie o mdłości. - Próbuję spać.
- Kurwa Julia - podniósł się gwałtownie z łóżka, zrzucając ze mnie nakrycie. - Nie bądź niewdzięczną suką do cholery ! - ryknął, a we mnie się coś zagotowało.
- Ta niewdzięczna suka martwiła się przez cały wieczór o takiego palanta jak Ty. - wrzasnęłam tuż przed jego twarzą i zabrawszy pod pachę jedną z poduszek, skierowałam się do salonu. Byłam już przy samych drzwiach sypialni, kiedy poczułam na nadgarstku stalowy uścisk jego silnych dłoni.
- Nie waż się stąd wyjść - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Pieprz się - wyrwałam dłoń i ponownie skierowałam się w kierunku salonu. Nie zatrzymywał mnie już.
- Sam nie mogę.
- Więc zadzwoń po Elene - syknęłam złośliwie. W zasadzie sama nie wiem dlaczego o niej wspomniałam.
- Jesteś zazdrosna bo jest lepsza w łóżku od ciebie ? - zaśmiał się sarkastycznie, opadając ciałem na łóżko.
Momentalnie zaszkliły mi się oczy na jego komentarz. Starając się utrzymać nerwy na wodzy, wyszłam z "naszej" sypialni, trzaskając drzwiami.
Nie miałam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Czułam się zraniona, upokorzona i oszukana. Bo przecież nie ma nic gorszego niż porównanie do byłej dziewczyny prawda ?
Rzuciłam poduszkę na kanapę, po czym sama opadłam na miękki materiał. Wycieńczona zarówno psychicznie jak i fizycznie, oraz wściekła do granic możliwości, zamknęłam powieki by po raz kolejny tego wieczoru odpłynąć.
~*~
Wczesnym rankiem obudziły mnie jęki dochodzące zza zamkniętych drzwi pokoju w którym wczoraj zostawiłam Marco samego. Wczorajsza złość nadal nie opadła, a ból który chłopak zadał mi jednym komentarzem, wciąż rozrywał mi świeżo posklejane serce. Od jakiegoś czasu tylko ranimy się nawzajem. Żadne z nas nie jest przyzwyczajone do tego, że w zasadzie dzieli życie z drugą osobą. Być może za szybko chcieliśmy zrobić następny krok po ostatnim zerwaniu. Panicznie staraliśmy się do siebie zbliżyć, po przeszło miesiącu rozłąki, nie zwracając uwagi na to, czy nie podejmujemy zbyt pochopnych decyzji. Coraz bardziej zaczynałam sie obawiać, czy aby na pewno dorośliśmy do tego aby ze sobą zamieszkać.
Dopiero kolejny jęk wyrwał mnie z zamyślenia. Zdezorientowana podniosłam się z kanapy i uchyliłam lekko drzwi sypialni by móc zobaczyć co dzieje sie w środku ale także pozostać niezauważoną.
Na skraju łóżka siedział Marco, z opartymi o kolana łokciami i twarzą zatopioną w dłoniach.
Prychnęłam cicho. Kac morderca nie ma serca, co ? Przymknęłam powieki kiedy przed oczami pojawił mi się ciąg wydarzeń wczorajszego wieczora, odtwarzany w mojej głowie jakby z taśmy filmowej.
Pokręciłam głową i wycofałam się do salonu. Jednak zamykając drzwi, zrobiłam to troszkę głośniej niż planowałam, niestety zwróciłam uwagę chłopaka na swoją obecność.
- Kochanie ! - usłyszałam cichy odgłos bosych stóp tuż za mną.
- Och nie.. To tylko ja - mruknęłam sarkastycznie siadając z powrotem na kanapie.
- Nie rozumiem - pokręcił głową, zajmując miejsce tuż obok mnie, i próbując złapać ze mną jakikolwiek kontakt wzrokowy.
- Oczywiście. Ty nigdy nic nie rozumiesz.
- Julia..... - mruknął ostrzegawczo, pocierając palcami wskazującym skroń - Błagam, ciszej.
- Więc nagle pamiętasz jak mam na imię ? Już nie jestem niewdzięczną suką ? - warknęłam wstając z kanapy i kierując się w stronę sypialni. Zabrałam przygotowane ubranie i zamknąwszy się w łazience, nałożyłam je na siebie.
- Przepraszam - szepnął chłopak w chwili, w której wyłoniłam się zza drzwi łazienki.
- Nieważne. - wzruszyłam ramionami idąc do kuchni, aby zjeść szybkie śniadanie.
- Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. Wczoraj powiedziałeś wszystko co chciałeś abym usłyszała.
- Kurwa Julia... Byłem pijany. Nie wiedziałem co mówię - uderzył pięścią w stół. Wzdrygnęłam się lekko, jednak starałam sie utrzymać pozę całkowicie nie wzruszonej.
- Widzisz ? W tym problem. Podczas gdy ty zalewałeś się Bóg wie gdzie, ja siedziałam w domu i zamartwiałam się o ciebie. A w nagrodę dostałam co ? Scenę twojego cudownego poczucia humoru. - odłożyłam pustą szklankę po herbacie na blat stołu, po czym ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych, nakładając po drodze sandałki, pasujące do mojej letniej sukienki.
- Gdzie idziesz ?
- Do pracy. - bąknęłam zarzucając na ramiona jeansową kurteczkę.
~*~
Drogę do rynku pokonałam w zaledwie kilkanaście minut. Słońce, dopiero wychodzące zza horyzontu, przyjemnie opiekało moją twarz. Musiało być koło 8. Tak bardzo spieszyło mi się z wyjściem z domu, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, która jest godzina. Nienawidzę takich chwil jak ta, dzisiaj rano czy wczoraj wieczorem. Kiedy dotarłam do restauracji z ulgą stwierdziłam że nie jestem pierwsza i na całe szczęście lokal jest już otwarty, ponieważ sama totalnie zapomniałam o kluczach.
- Cześć ! - przywitałam się z Majką i Krystianem gawędzącymi zawzięcie przy jednym ze stolików. Kiedy zobaczyli mnie w drzwiach, posłali mi szeroki uśmiech i kiwnąwszy ręką zawołali do siebie.
- Ciężka noc ? - spytał chłopak unosząc prawą brew.
- Słucham ?
- Wyglądasz jakbyś nie spała od tygodnia... - mruknęła Majka, przyglądając mi się uważnie.
- Och.. Um.. Nie mogłam jakoś w nocy spać - wzruszyłam ramionami, zajmując jedno z wolnych krzesełek przy stoliku.
Spojrzałam na wielki zegar stojący w kącie pomieszczenia. Dochodziła 8:30. Przełknęłam ciężko ślinę na myśl o długim i ciężkim dniu który na mnie czekał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kochane moje!!!
Chciałabym oświadczyć że wena mnie opuściła całkowicie :( Nie mam pomysłów na kolejne rozdziały :/ Napisanych do przodu mam ok. 20 rozdziałów więc to chyba wystarczająco alby zakończyć moją współpracę z bloggerem :( Jest mi przykro was opuścić na ale cóż.... Czasem tak bywa :* Ale na pewno będę komentować wasze blogi :* Następny rozdział ukaże się w sobotę bądź niedziele :* Miłego dnia
PS. Proszę żeby komentarze anonimowe były podpisywane :* Dziękuję ❤
Kochana! Wspaniały rozdział! I tak kłótnia-bomba!:DD Mam nadzieję, że nie będzie to nic poważnego..
OdpowiedzUsuńJak to cię wena opuściła?! Sprzeciw!!! Mam nadzieję, że wróci!:)
Dzisiaj tak "na szybko" 12 (o ile się nie mylę:D )-zapraszam http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/07/dwanascie.html
Mam nadzieję, że Marco i Julia pogodzą się jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńMimo kłótni rozdział wspaniały.
Czekam na kolejny,
Mańka