Dzisiejsza zmiana w pracy wydawała się nie mieć końca. Wskazówki zegara przesuwały się w ślimaczym tempie, a momentami miałam nawet wrażenie, że całkiem się zatrzymały. Co kilka minut drzwi restauracji otwierały się i zamykały, nie dając nam, pracownikom ani chwili wytchnienia.
Więc kiedy wybiła wreszcie upragniona 18:00 obwieszczająca koniec mojej zmiany, czym prędzej przebrałam się z powrotem w swoje ciuchy i wyszłam.
Drogę do domu starałam się przeciągnąć jak najbardziej. Nie zdawałam sobie sprawy że kiedykolwiek będę chciała się znaleźć w każdym innym miejscu, a nie w naszym mieszkaniu, gdzie zapewne czeka na mnie ukochana osoba. Po raz pierwszy bałam się tam wrócić, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Między mną a Marco nie jest już tak jak kiedyś. Oczywistym jest, że po ostatnim zerwaniu w pewnym sensie straciłam do niego zaufanie. Może nie całkiem, ale jednak.
Nasze puzzle się uzupełniają, osobno nie mają sensu, ale jednak ostatnim czasem tylko się ranimy...W dodatku w ten najbardziej bolesny sposób. Za każdym razem gdy robimy krok do przodu, już po chwili stawiamy dwa do tyłu.
Nim się obejrzałam, stałam już przed drzwiami wejściowymi mieszkania. Westchnęłam ciężko, przekręcając klucz w zamku.
W środku panowała ciemność. Nie było żywej duszy. Zamknęłam za sobą drzwi po czym oparłam się o nie plecami. Zostawił mnie ? Uciekł przed problemami... Poddał się. Przyłożyłam dłoń do ust, starając powstrzymać się przed płaczem.Oczywiście na marne. Opadłam na kolana, nadal twardo przywierając plecami do drewnianej powłoki za mną.
- Julia, to ty ? - nagle drzwi balkonowe uchyliły się, a za nimi zamajaczyła sylwetka chłopaka. - Co się stało ?!
- N..Nic - wychlipałam ocierając dłonią twarz, i posyłając blondynowi uspokajający uśmiech. A raczej coś, co miało być uśmiechem.
- Chodź do mnie - wyciągnął ramiona w moim kierunku i w zasadzie nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony, przeciągnął mnie na swoje kolana. Zacisnęłam dłonie w pięści, mnąc przy tym jego koszulkę. Natłok myśli które przepływały teraz przez moją głowę był nie do zniesienia
- Ciiii - uspokajał mnie, kołysząc nami w przód i tył.
- Powiesz mi co się stało ? - spytał, odgarniając włosy z mojej twarzy kiedy uspokoiłam się już na tyle, że mogłam normalnie oddychać.
- Ja... Ja myślałam że odszedłeś. Że znowu mnie zostawiłeś. - mruknęłam odwracając wzrok.
- Kochanie... - przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej - Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz ? A tym bardziej sam tego nie zrobię. Za bardzo cię kocham maleństwo.
Podniosłam wzrok z podłogi, by móc na niego spojrzeć. Jego ciemne źrenice przeszywały mnie na wylot.
- Ja ciebie też - zawinęłam ręce na jego szyi i przycisnęłam usta do jego ust. Momentalnie odwzajemnił pocałunek przyciskając mnie do swojej klatki.
- Mówiłem ci już jak bajeczni wyglądasz w tej sukience ? - westchnął, przenosząc pocałunki w okolicę mojej szyi. Przez moje ciało przebiegł znajomy dreszcz, który występował za każdym razem gdy między mną a Marco dochodziło do jakiegokolwiek zbliżenia. Doskonale wiedziałam że tylko on potrafił doprowadzić mnie do szału, jednym dotykiem.
Jednak nie mogłam pozwolić na to, aby sytuacja z wczorajszego wieczora odeszła w zapomnienie.Czułam że musimy to wyjaśnić, nawet jeśli oznaczać by to miało kolejną kłótnię.
Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, odpychając go lekko. Zdezorientowany, popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Usiadłam prosto, zsuwając się z jego kolan.
- Chyba... Chyba musimy porozmawiać - szepnęłam.
Kiwnął głową, po czym wstał z podłogi i wyciągnął dłoń w moim kierunku aby mi pomóc.
Usiedliśmy na kanapie w niewielkiej odległości od siebie. Wiedziałam że jeśli będę zbyt blisko niego, nie będę mogła logicznie myśleć. Już przez sam jego zapach ( a ostatnio zaczął używać cudownej wody kolońskiej ) nie będę mogła się skupić.
- Przepraszam. Przepraszam za wszystko co powiedziałem - jęknął chłopak, starając się zmniejszyć dystans który nas dzielił.- Byłem pijany, mówiłem wszystko żeby..
- Żeby zranić mnie jak najbardziej - dokończyłam za niego. Doskonale o tym wiedziałam. To już nie pierwszy raz, kiedy podczas kłótni wciskał mi takie komentarze, które najbardziej odcisną na mnie swoje piętno.
- Przepraszam.. - szepnął gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. - Byłem wściekły. A ty dodatkowo mnie sprowokowałaś.
- Nie wierzę.... - pokręciłam głową z irytacją - Więc to moja wina tak ?
- Poniekąd - nie spuszczał ze mnie wzroku, czekając na jakąkolwiek reakcje.
- Masz rację ! Przecież to ja kazałam ci iść nie wiadomo gdzie i się schlać - warknęłam wyrywając dłoń z uścisku.
- Nie o to mi chodziło... Po prostu.. Gdybyś nie była tak uparta, zamknął bym się.
- Przepraszam że sie martwiłam, bo długo nie wracałeś. I wiesz co ? - podniosłam się z kanapy - Masz rację. To wszystko moja wina. Powinnam była po prostu iść spać. Bo co mnie obchodzisz ? Tyle co ja ciebie.
- Julia... - stanął na równe nogi. Ponownie chciał ująć moją dłoń, jednak odsunęłam ją nim to zrobił - Proszę.. Nie wściekaj się o to że wypiłem parę drinków.
- Nadal nic nie rozumiesz.. - pokręciłam głową z dezaprobatą - Tu nie chodzi o to że wypiłeś. Nawet nie o to że przyszedłeś pijany. Mogę przemilczeć wszystko to, co powiedziałeś tamtego wieczoru, mimo że cholernie mnie to zabolało. Ale wiesz co jest najgorsze ? Że nie masz do mnie zaufania, oraz to jak bardzo jestem ci obojętna.
- Nie jesteś obojętna - jęknął przerażony.
- W jednej chwili mówisz mi jak to bardzo ci zależy. A później odsuwasz mnie od siebie, a ja głupia siedzę w domu i się martwię czy czasem coś ci się nie stało. Wystarczyło napisać jeden cholerny sms, że sie spóźnisz. - łzy spływały po moim policzku. Przez niego płaczę częściej niż przeciętny noworodek.
- Przepraszam Kochanie - szepnął przyciągając mnie do siebie. Już nie miałam sił na stawianie jakiegokolwiek oporu. - Byłem tak wściekły, że jedyne o czym myślałem to kieliszek wódki.
- Co się właściwie stało ?
- Znalazłem pracę. Kurwa.. Cieszyłem sie jak pojebany. Kupiłem nawet szampana na wieczór !
- Nie rozumiem.. - pokręciłam głową.
- Ojciec do mnie zadzwonił. Po dwóch latach postanowił się odezwać. - warknął, zaciskając usta w cienką linię. - Skąd do chuja ma mój numer ?
Położyłam dłoń na jego policzku, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy. Poczułam jak delikatnie wtulił policzek w moją rękę, później uśmiechnął się ironicznie.
- Razem z matką chcą się spotkać...
~*~
- Mogę ? - zza drzwi łazienki, w której właśnie rozkoszowałam się gorącą kąpielą po długim i dość ciężkim dniu, dobiegł mnie głos Marco.
- Tak - mruknęłam, odkładając książkę na podłogę, tuż koło wanny.
Drzwi łazienki otworzyły się, a po chwili stał już w nich blondyn. Przysiadł na kafelkowej podłodze i oparłszy się plecami o ścianę, sięgnął po egzemplarz książki którą przed chwilą miałam w dłoniach.
- Romeo i Julia ? - uniósł zaskoczony brwi - Przecież znasz to na pamięć.
W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Co z tego że czytałam tę książkę z dziesięć razy.. Za każdym razem gdy po nią sięgałam, czułam tę samą fascynację co za pierwszym razem.
- "Lecz żaden smutek nie przeważy radości, którą niesie krótka chwila spędzona przy niej"- Zacytował jeden z fragmentów, a ja zarumieniłam się. Wymawiając to, patrzył przez cały czas w moje oczy, a w każde z wypowiadanych słów wkładał tyle uczucia, że aż mi się słabo robiło.
Zakryłam twarz dłońmi. Nienawidziłam rumieńców które w towarzystwie Marco odwiedzały mnie naprawdę często.
- Nie chowaj się! - zaśmiał się chłopak, ujmując moje nadgarstki i odciągając je lekko.
Przewróciłam oczami. Uwielbiał się ze mną droczyć przy każdej możliwej okazji. Posłałam mu lekko zażenowany uśmiech, po czym przymknęłam oczy z zamiarem zrelaksowania się. Nie wiem czy jest przyjemniejsze miejsce niż wanna pełna gorącej wody i piany.
- Jesteś jeszcze zła ? - spytał Marco po chwili ciszy.
- Wiesz że nie - otworzyłam oczy, by móc spojrzeć na jego twarz. Jedyne co na niej dostrzegłam, to ulga i coś w rodzaju ... Niepewności ? - Stało się coś ?
- Nie.. Nie.. - mruknął, nawijając końcówkę kosmyka moich włosów na palec. - Zastanawiałem się tylko... Czego nagle ojciec potrzebuje, że postanowił się odezwać ? Nie mogę pozbyć się myśli, że coś się stało...
- A może po prostu się za tobą stęsknił ? Nie widzieliście się od dwóch lat..
- To nie to .. - westchnął zamyślony - Ostatnie czego można się po nim spodziewać to chęć odbudowania "więzów rodzinnych".
- A mama ? Może to ona na niego napiera ? - nie miałam zielonego pojęcia, co sądzić o całej tej sytuacji. Nie znałam przecież ani jego matki, ani ojca. Niemożliwym więc było dla mnie stwierdzenie, o co tak naprawdę może chodzić.
- On nie należy do tych ustępliwych. Jest cholernie uparty, i nawet mama nie ma na niego żadnego wpływu.
- No to już wiemy po kim to masz - mruknęłam cicho, starając się powstrzymać uśmiech.
- Ejj ... - pociągnął delikatnie za kosmyk włosów, którym cały czas się bawił i nachyliwszy się w moją stronę, zostawił pocałunek na moich ustach. - Nie jestem uparty.
- Oczywiście że nie - bąknęłam, mierzwiąc mu włosy.
- Ty też do tych najbardziej uległych nie należysz - puścił mi oczko, przysiadając z powrotem na podłodze - Szczególnie jeśli chodzi o zakupy. Do tej pory nie rozumiem, jak mogłaś ciągnąć mnie po tych wszystkich sklepach aż tak długo.. Nie masz serca.
- Och zamknij się ! - zachichotałam, chlapiąc go wodą.
Wreszcie nasza relacja zaczynała przypominać tą, która łączyła nas na samym początku. Czułam, że jest już miedzy nami coraz to lepiej. Mimo tych wszystkich konfliktów, bolesnych słów, które podczas nich padły, a także mimo tych wszystkich wylanych w poduszkę łez, cieszyłam się że mam go przy sobie.
~*~
- Znalazłeś pracę tak ? - spytałam, stawiając na stole talerz z kanapkami, po czym przysiadłam na kanapie tuż obok chłopaka.
- Mhmm - mruknął, wpatrując się ślepo w telewizor. Faceci i to ich zamiłowanie do piłki nożnej...
- Więc co to za praca ?
- Mhmm - ponownie wydał z siebie ciche westchnienie. Zaraz wyrzucę telewizor przez okno... Prychnęłam pod nosem i zabrawszy przygotowaną kolację, ruszyłam do sypialni.
- Jestem w ciąży ! - krzyknęłam będąc przy samych drzwiach.
Oczywiście odpowiedziała mi cisza. Mogła bym wrzeszczeć na cały regulator że jestem kosmitą, a on zainteresowałby się dopiero w przerwie między połową meczu. Wywróciłam oczami i opadłam na fotel. Ledwo zdążyłam uruchomić laptopa, a w drzwiach pojawiła się sylwetka chłopaka.
- C-Co powiedziałaś ? - spytał niepewnie. Był blady jak kartka papieru, a w oczach majaczyła panika.
- Nie pamiętam - wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
- Jesteś.. ? - wytrzeszczył oczy, nadal skanując moją twarz.
- Nie jestem - uśmiechnęłam się, rzucając w niego poduszką. Momentalnie wyraz jego twarzy sie zmienił. Już nie wydawał się być tak spanikowany, choć oznaki niepewności nadal majaczyły w jego źrenicach. Widziałam też jak za wszelką cenę chce ukryć swoje emocje pod wielkim uśmiechem, który rozświetlił jego twarz.
- Okej - wzruszył ramionami - Druga połowa pewnie już się zaczęła - puścił mi oczko, po czym ruszył w kierunku salonu. Po uśmiechu jaki zamajaczył na jego ustach, wiedziałam że znowu się ze mną droczy. No co miałam zrobić ? Podniosłam z podłogi jednego z pantofli i rzuciłam w jego kierunku. Kiedy kapeć zatrzymał się na ścianie tuż obok jego głowy, oniemiały zatrzymał się a ja wykorzystałam chwilę i minąwszy go w drzwiach, puściłam się biegiem do salonu.
- Nawet o tym nie myśl ! - usłyszałam śmiech chłopaka, kiedy dorwałam się do pilota i przełączyłam na pierwszy lepszy kanał. Byle tylko nie sportowy. I trafiłam na.... Religia TV. Oczywiście Marco wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
- Ej ! Oglądałem mecz ! - Mruknął obrażony, siadając na kanapie.
- Kto ma pilot ten ma władzę, pamiętasz ? - wzruszyłam ramionami, szukając czegokolwiek sensownego do oglądnięcia. - No nie patrz tak na mnie ! - zachichotałam - I tak przegrają.
Chłopak mruknął coś pod nosem, po czym dosłownie rzucił się na mnie. Wybuchnęłam śmiechem, kiedy zaczął mnie łaskotać, by w ten sposób zmusić mnie do "poddania się", a moja koordynacja ruchów po raz kolejny mnie zawiodła. Pilot wyślizgnął mi się z ręki, po czym z hukiem rozbił się o ścianę. Z grymasem na ustach, przeniosłam wzrok z twarzy chłopak w miejsce gdzie leżało urządzenie, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Jezu.... - westchnął Marco, nadal nie przestając mnie łaskotać. - Ty nawet z pilotem w ręce jesteś niebezpieczna.
- Mmmm - mruknęłam układając dłonie na jego żebrach, po czym wbiłam jeden z palców między nie.
Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową. Puściłam mu oczko, i kiedy już chciałam wyślizgnąć się spod niego by wziąć pilot ponownie do ręki, naprał na mnie jeszcze bardziej, przywierając ustami do moich.
Uśmiechnęłam się lekko, nie oddalając od twarzy chłopaka nawet na milimetr. Ciche mruknięcie, które wydobyło się z gardła chłopaka w chwili gdy owinęłam pukiel jego włosów na swoich palców, rozniosło się po całym pomieszczeniu.
W jednej chwili wszystko dookoła przestało istnieć. Liczyło się tylko to, że jesteśmy tu razem. Jak szczęśliwi i beztroscy ludzie, którym do pełni szczęścia, wystarczy obecność drugiej osoby.
Wieczór zapowiadał się naprawdę przyjemnie. A przynajmniej do czasu, gdy przerwał nam dzwonek do drzwi.
jakie słodziaki ;) dziękuję ci że pozwoliłaś im być razem =D ;)
OdpowiedzUsuńFantastycznie, że się pogodzili. Oni są tacy słodcy <3 Mam pewne przypuszczenia do tego kto mógł zadzwonić do drzwi. Myślę, że to ojciec Marco. Ewentualnie tata Julii przyjechał na "kontrolę". Czekam na kolejny rozdział. Mańka
OdpowiedzUsuńCudo! Oni są fantastyczni! Jestem bardzo ciekawa, kto przerwał ich chwilę. Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xo
Super czekam na następny.
OdpowiedzUsuńhttp://historieborussen.blogspot.com Nowe rozdziały ;)
Julia i Marco są przesłodcy. Tata Marco chce się spotkać? Moim zdaniem dobrze by było, gdyby się spotkali i wyjaśnili sobie to co mają do wyjaśnienia. Niespodziewany wieczorny gosć? Czyżby to był tata Julii albo tata Marco? A może to kontrola jej brata? Kochana rozdział jak zawsze genialny i nie mogę doczekać się nastepnego.
OdpowiedzUsuńP.S w wolnej chwili zapraszam do mnie na NOWY
http://wiktoria-marco.blogspot.com/
Muszę chyba nadrobić zaległości ;o to opowiadanie jest cudowne i obiecuję,ze nadrobie wszystko jak najszybciej.Piszesz świetnie.Cudo.Pozdrawiam.Zostaje tu na dłużej i mam nadzieję,ze ty też u mnie zostaniesz.;3
OdpowiedzUsuńGenialny!<3 Dobrze, że się pogodzili. Ale foch forever na pięć minut, bo mi cytata zgapiłaś z moich jescze nieopublikowanych części-pewnie mi się do systemu włamałaś, czy co! ;o :DD
OdpowiedzUsuńNo i to pukanie do drzwi.. Stawiam albo rodzica marco, albo brat Julii.ale raczej to pierwsze...Czekam na 54! :*
I zapraszam do mnie na 13! :) http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/07/trzynascie.html
Buziaki:**
Cudowny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńA teraz męczy mnie pytanie! Kto przerwał Julce i Marco?! :3
Świetny rozdział :* <3
Buziaki i do następnego! ;)