sobota, 2 maja 2015

Rozdział 40.

Na początku chciałabym napisać że jest mi bardzo przykro że coraz mniej osób komentuje i wchodzi na bloga. Kiedyś pod rozdziałami dochodziło prawie do 9 komentarzy a teraz żeby jakiś był muszę się prości.  Dla was skomentowanie rozdziału zajmuje nie całe 5 minut a ja niestety muszę się trochę namęczyć żeby dodać tu rozdział :( Mam nadzieję że będzie lepiej a jeśli nie to po prostu usunę bloga bo nie widzę sensu żeby go dalej prowadzić. :(  Jeśli macie jakieś pytanie dotyczące bloga lub rozdziałów piszcie na mojego ask'a :

ask.fm/Olka6621

-----------------------------------------------------------------

- Bolało kiedy to robiłeś ? - spytałam nieśmiało spoglądając na blondyna idącego tuż obok mnie.
- Robiłem co ? - przejechałam palcem po jego odkrytym ramieniu, na którym widniał  tatuaż który przyciągał wzrok swoim dokładnym i równie efektownym wykonaniem.  W górnej części ramienia wytatuowane ma cztery elementy: woda, powietrze, ogień i ziemia.
- Może na początku, po chwili się przyzwyczajasz i nie postrzegasz tego jako ból.- uśmiechnął się ściskając pocieszająco moją dłoń.
- A tak właściwie to czemu cała rękę masz wytatulowana?- spytałam uświadamiając sobie że nigdy nie zwróciłam na to szczególnej uwagi.
- Hmmm....- wzruszył ramionami - Tak jakoś...
-  Masz zamiar zrobić sobie jeszcze jakieś ?
- Nie wiem. Kiedyś na pewno, ale nie dzisiaj... Dziś jest twój dzień mała.  A tak w ogóle to co chcesz sobie wytatuować ?
- Dowiesz się w swoim czasie -jęknęłam niepewnie.
- Jeśli masz jakieś wątpliwości może...
- Nie mam. - przerwałam mu nie pozwalając dokończyć. - Po prostu trochę się denerwuję. 
- Spokojnie. - zatrzymał się, przyciągając mnie do swojego torsu w który z ochotą się wtuliłam - Jestem z tobą skarbie. 
- Dziękuję - pocałowałam go lekko w policzek po czym ruszyliśmy w kierunku studia tatuażu. 
Już po kilku minutach przekraczaliśmy próg drzwi wejściowych . Poruszony przez drzwi, mały dzwoneczek zawieszony tuż nad nimi zasygnalizował nasze przybycie cichym dźwięczeniem.
- Marco ? Oj stary kope lat ! - do naszych uszu dobiegł głośny, mocno zachrypnięty głos mężczyzny. W zasadzie niewiele starszego od Marco.
- No siema Marcel kretynie ! - przybili sobie piątkę 
- Dawno cię u nas nie było. Gdzieś ty się człowieku podziewał ?! - chłopak spoglądał na blondyna nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Gdyby się mu tak bliżej przyjrzeć, był całkiem przystojny. I mimo że ta ogromna ilość tatuaży pokrywająca jego ciało nieco dodawała mu "mrocznego" wizerunku wydawał się być całkiem przyjaźnie nastawionym człowiekiem.
- Można by powiedzieć że byłem na półrocznych wakacjach. - wzruszył ramionami.
- Och... Rozumiem. To co dzisiaj robimy mistrzu ? Mam nadzieję że masz dla mnie kolejne wyzwani- uśmiechnął się szeroko.
- Niestety ale nie ale dzisiejszym wyzwaniem jest ona - Marco skinął głową na mnie, oplatając rękę wokół mojej talii.
- Julia - wyciągnęłam dłoń w kierunku faceta.
- Marcel - puścił mi oczko odwzajemniając gest. - To co robimy księżniczko ?
- W zasadzie ma taki mały pomysł... - spojrzałam wymownie na Marcela a potem na Marco. Na szczęście tatuażysta zrozumiał o co mi chodzi i już po chwili wkroczył do akcji, odciągając blondyna na bok. 
- Marco kutasie, mam do ciebie prośbę brachu - zarzucił mu rękę na ramię, kierując się w kierunku drzwi na zaplecze - Laptop mi się zrypał. Weź coś tam z nim zrób bo nie mogę na takim chujstwie pracować... -  zniknęli za drzwiami więc nie mogłam usłyszeć ich dalszej rozmowy. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyjęłam z tylej kieszeni swoich jeansów, kartkę papieru. 
- Załatwione - usłyszałam za sobą dumny głos Marcela - Więc co robimy ? 
Podałam mu kartkę na której wcześniej nakreśliłam wzór tatuażu który chciałam żeby mi zrobił. Chłopak przyjrzał się mojemu "dziełu" i uśmiechając się pod nosem, wskazał abym usiadła na fotelu. Sam zajął miejsce na małym, obrotowym taborecie. 

                              ~*~

- Myślisz że mu się spodoba ? - spytałam Marcela który właśnie dopracowywał swoje dzieło. 
- Jestem tego pewny - uśmiechnął się serdecznie. 
Na fotelu siedziałam już od kilkudziesięciu minut mimo że tatuaż nie był zbyt dużych rozmiarów. Już powoli miałam dość. I nie chodziło mi nawet o ból jaki sprawiało mi każde wbicie igły pod skórę, bo tak jak mówił wcześniej Marco - z czasem się do tego przyzwyczaiłam.  Chodziło mi bardziej o samego Marco który teraz siedział obrażony na zapleczu, po tym jak dwa razy go spławiliśmy gdy chciał się do nas dosiąść. Może to nie było zbyt miłe no ale przecież nie mogłam pozwolić żeby zepsuł niespodziankę.
- Skończyłem - oznajmił Marcel po raz kolejny przemywając moją skórę namoczonym w płynie dezynfekującym wacikiem. 
- Cudownie - uśmiechnęłam się. podnosząc z fotela i podchodząc do lustra wiszącego na jednej z ścian studia. 
- Idę po naszego kochasia - puścił mi oczko. 
Skinęłam głową i stanęłam przed lustrzaną powierzchnią. Z dumą spojrzałam na mój nowy nabytek. Nadal nie mogłam uwierzyć że się na to odważyłam. Warto było ! Westchnęłam nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
- No nareszcie ! - usłyszałam zirytowany głos Marco z sąsiedniego pomieszczenia - Już myślałem że o mnie zapomnieliście.....
Bełkotał coś jeszcze pod nosem idąc tuż za Marcelem.
- Oj stary, uwierz.... Warto było czekać.
- Mam nadzieję - mruknął. 
Po chwili blondyn już stał obok mnie. skanując moje ciało.
- I jak ci się podoba ? - uśmiechnęłam się "od ucha do ucha" odsłaniając tatuaż na lewym nadgarstku.
- Cudowny -uśmiechnął się gładząc palcem kontur napisu " Ich liebe dich, Marco " który znajdował się na moim nadgarstku.

* Następnego dnia *

Ostatnia lekcja właśnie dobiegła końca. Muszę przyznać, że ku mojemu niezadowoleniu, nie udało mi się zakryć tatuażu więc wywołałam nie małą sensację. Zaraz na przerwie zebrała się w okół mnie grupka dziewczyn. Nie bardzo miałam ochotę odpowiadać na ich pytania typu; "Bolało ?" , "Po co go sobie zrobiłaś ?" .
Byłam z siebie dumna kiedy zachowując cierpliwość, udzielałam odpowiedzi.
Najgorsze jest to że za nic nie dały się spławić. Dopiero dzwonek na kolejną lekcję uratował mnie z opresji...

Po ostatniej lekcji, postanowiłam jak najszybciej opuścić szkołę. To dopiero połowa pierwszego tygodnia a ja już nienawidzę tego miejsca. W dodatku bez Marco i Diany jest ono takie puste.
Właśnie .. Diana.. Nadal skutecznie mnie unika. Kiedy przechodzę obok niej korytarzem, ta przeszywa mnie zimnym wzrokiem i zaciska pięści jakby ledwo mogła się powstrzymać od rzucenia na mnie z pazurami.
Mówiąc szczerze, nadal jestem na nią wściekła, ale też tak strasznie za nią tęsknię. Nie wiem jak długo jeszcze będzie mnie mordować jednym spojrzeniem.. Chciałabym żeby to się już skończyło. A wszystko przez tego skończonego idiotę ! No bo jakim dupkiem trzeba być ?! Wystarczy nazywać się Thomasa, złotko. 
Potrząsnęłam głową, odsuwając myśli na później i pchnęłam drzwi wejściowe. Ruszyłam po marmurowych schodach w kierunku chodnika. Nagle coś przykuło moją uwagę. Otóż na parkingu niedaleko szkoły, stał czarny sportowy wóz. Wydawał mi się dziwnie znajomy ale nie mam zielonego pojęcia skąd mogę go kojarzyć...
W momencie w którym ja nadal skanowałam swoją pamięć, starając się za wszelką cenę rozwikłać zagadkę, drzwi samochodu się otworzyły a po chwili wysiadł z niego nikt inny jak Thomas. Spojrzał w moim kierunku i uśmiechnął się szeroko. A raczej podstępnie. Pewność siebie biła z jego oczu kiedy stanowczym krokiem ruszył w moim kierunku. Wszytko mówiło mi, żebym jak najszybciej się stąd wynosiła. Jednak moje zdradzieckie ciało, nie odpowiadało na moje wewnętrzne prośby i błagania. Stałam tam sparaliżowana strachem. Dlaczego do cholery ja się go tak boję ?! 
Kiedy był już niebezpiecznie blisko, nieświadomie wstrzymałam oddech. Ten parszywy uśmiech na jego twarzy przyprawiał mnie o mdłości. I nagle się zatrzymał. Rozłożył szeroko ramiona jakby czekał aż w nie skocze. Co on wyprawia ?
Po chwili miałam już odpowiedź. Uśmiechnięta od ucha do ucha Diana, minęła mnie szybkim krokiem i przykleiła się do bruneta jak pijawka.
Chcę odejść jednak moje ciało nadal nie jest mi posłuszne. Z tą różnicą że strach został zastąpiony złością. Ze wszystkich dziewczyn musiał omotać właśnie ją ?!
Spojrzałam na niego ciskając piorunami z oczu w jego kierunku na on po prostu bezczelnie się uśmiechnął. Pomachał do mnie wolną ręką ( tą którą nie ściskał tyłka Diany ) a ja odwróciwszy się na pięcie, szybkim krokiem ruszyłam w kierunku domu. Opanuj się.. Opanuj.. 

                            ~*~ 

Wchodząc do domu, nadal czułam złość rozchodzącą się po moim ciele. Zła, trzasnęłam drzwiami i zsuwając z nóg trampki, ruszyłam w kierunku kuchni. 
- Julia ? - z pokoju obok dobiegł mnie głos taty. - Pozwól tu na chwilę.
- Już idę ! - jęknęłam otwierając lodówkę. Jednak po zapoznaniu się z jej wnętrzem, zamknęłam ją. Czy tylko ja w tym domu pamiętam że powinniśmy mieć coś w tej lodówce ?!  Pokręciłam głową - z resztą po raz kolejny dzisiaj - i ruszył w kierunku salonu.
- O jesteś - uśmiechnął się tata kiedy tylko dostrzegł mnie przy futrynie drzwi. - Chciałbym ci kogoś przedstawić. 
Wyglądał na naprawdę spiętego. Lekko roztrzęsiony, nerwowo poprawiał krawat na szyi. 
- To jest Renata. - wskazał na kobietę stojąco tuż obok niego.  - My... no... - zająknął się po raz setny ciągnąc za krawat.
- My się spotykamy - dodała stanowczo, ale przyjaźnie kobieta. Dzisiaj ? Akurat dzisiaj ? Tato, wybrałeś sobie idealny dzień na przedstawienie mi swojej "dziewczyny"  Boże, jak to dziwnie brzmi... Mój tata ma dziewczynę... Dziewczyna mojego taty ....   
- Julia - wyciągnęłam w jej kierunku dłoń, na co tata odetchnął z widoczną na jego twarzy ulgą.
- Miło cię poznać kochanie. - Kochanie ? - Tata dużo mi o tobie opowiadał - uśmiechnęła się. 
- Och - tylko tyle udało mi się wydusić. Tata o mnie opowiadał ? Ciekawa jestem co takiego ...
- Julka zjesz z nami prawda ? - spytał tata wskazując na zastawiony stół w jadalni obok. 
- Hmm jasne  - mruknęłam. 
Chwilę potem siedzieliśmy przy stole. To było dla mnie mega dziwne. Tata z Renatą naprzeciw mnie.... Chociaż były tego plusy. Mogłam dokładniej przyjrzeć sie kobiecie która "zawładnęła" sercem taty - jak to sam ujął jakąś chwilę temu.
Wyglądała na jakieś 43 może 44 lata. Na jej twarzy widoczne były już nieliczne zmarszczki ale mimo to wyglądała naprawdę dobrze. Włosy, sięgające jej do ramion miały cudowny kasztanowy kolor. I jestem prawie pewna że nie ma tam ani kropli farby. A jej oczy, dziwnie znajome. Ciemno zielone.  Czy wszystko dzisiaj będzie mi "dziwnie znajome " ?!   
- Ma pani jakieś dzieci? - spytałam po przełknięciu kolejnego kęsa kurczaka. 
- Proszę, mów mi Renata. - uśmiechnęła się promiennie. Czy ona czasem się NIE uśmiecha ?! Odkąd tylko ją zobaczyłam, cały czas się szczerzy. Aczkolwiek ma naprawdę przyjemny uśmiech.... - Tak, mam. Dwóch synów i córkę. 
- Ile mają lat ? 
- John ma 19 lat, Adrian 5, a Agnieszka 15. Musisz ich kiedyś poznać - dodała.
- Z przyjemnością - uśmiechnęłam się po czym wstałam od stołu. - Pójdę już do siebie. 
- Miło było cię poznać Julio - usłyszałam kiedy byłam już na schodach. 
- Mi ciebie też .
Będąc w pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko. Jak na zawołanie odezwał się mój telefon. 

"Cześć piękna. Jak 
minął kolejny dzień 
w szkole ? M. "

Uśmiechnęłam się. Zwykły sms od Marco potrafił wywołać na mojej twarzy uśmiech.. Co takiego w sobie ma ten człowiek.

"Już jej nienawidzę ! A u Ciebie jak ?
STUDENCIE  :D "

Już miałam wysłać odpowiedź kiedy nagle wyskoczyło mi połączenie. Nieznany numer co ? Przejechałam palcem po wyświetlaczu.
- Halo ? 
- Cześć kwiatuszku ...
- Z kim mam przyjemność ? - jęknęłam do słuchawki.
- Zgaduj Julia, zgaduj...
- Czego chcesz ? - warknęłam do telefonu. Jak on śmiał w ogóle do mnie dzwonić ?! 
- Jak zwykle... - jęknął jakby był. ... Zawiedziony? - Dlaczego jesteś taka...
- Jaka ?! - Co ten człowiek ze mną robi ?! Wystarczy niecałe trzy minuty rozmowy a jemu już udało się podnieść moje ciśnienie ! Niewiarygodne.
- Egoistyczna....
- Czekaj bo nie nadążam. - Ten człowiek jest psychiczny ! - Z resztą. Nie ważne. Po co do mnie dzwonisz?
- Kochanie, nie musisz tego dłużej ukrywać... Wiem że zazdrość zżera cię od środka. Przyznaj to sama przed sobą. Chciałabyś być na miejscu Diany. Wystarczy słowo.. - Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam takim śmiechem że przez kilka pierwszych minut nie mogłam się opanować.
- Po pierwsze; skąd do cholery masz mój numer - warknęłam kiedy wreszcie nabrałam powietrza do płuc - a po drugie; nie jestem zazdrosna i nie wiem po co w ogóle tracę teraz na ciebie swój czas.
- Nie pogrywaj sobie ze mną - warknął w odwecie.
- Człowieku ! Jesteś pewien że masz wszystko okej z głową ? Nie myślałeś nad jakimś psychologiem czy coś w ten teges ?
- Nie przeginaj Julia ! wrzeszczy moja podświadomość ale ja ją ignoruję czując nagły przypływ odwagi.
- Pożałujesz tego - Przegięłaś....
No i się rozłączył.  Ta moja cholerna niewyparzona buzia ! Jęknęłam na powrót rzucając się na łóżko.

                              ~*~

To już prawie połowa września. Nadal nic się nie zmienia. Z Marco widujemy się średnio 2 razy w tygodniu. Najczęściej przychodzi do mnie późnym popołudniem, a wychodzi około 22. Nie mogę się nim nacieszyć. Kiedyś spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdy dzień. Wiem że wyjdę na egoistkę, ale czasem po prostu nie chcę go puścić do domu bo perspektywa tak długiego czasu oczekiwania następnego spotkania mnie przeraża. Jestem oficjalnie i nie podważalnie zakręcona na punkcie tego chłopaka. Zupełnie jakby był moim nałogiem. I teraz właśnie nadeszła chwila rozstania na kolejne kilka dni.
- Kiedy się widzimy ? - spytałam odprowadzając go do drzwi. Na zewnątrz robiło się już coraz chłodniej.
- Masz czas jutro ? - spytał dopinając zamek w swojej szarej bluzie. 
- E-ee - pokręciłam głową - mam lekcje do trzeciej a później muszę jeszcze iść do centrum na tą głupią matmę. A pojutrze ?
- Nie specjalnie. Ty masz rano szkołę, a ja mam wykłady popołudniu.
- Więc zostaje nam piątek ? - spytałam lekko rozczarowana.
- Obiecuję - nachylił się by złożyć delikatny pocałunek na moich ustach. - Mogłabyś na przykład zostać u mnie na cały weekend... - szepnął wyraźnie rozmarzony w moje usta.
- Może - uśmiechnęłam się przebiegle.
- Może ? - uniósł jedną brew, ponownie się do mnie zbliżając. - Droczysz się ze mną ?
- Może
- Um..,Jeśli nie chcesz to wiesz... Zawsze ja mogę wpaść do ciebie - Nasze czoła stykały się ze sobą kiedy lekko pochylił się w moją stronę.
- Do piątku - puściłam mu oczko zaplatając ręce na jego szyi i łącząc nasze usta.
- Do piątku - odpowiedział kiedy już się od siebie oderwaliśmy, pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł na zewnątrz. Stałam w progu drzwi, obserwując go gdy ruszył w kierunku podjazdu. Usiadł na swoim motorze, odpalił go po czym wyjechał wolno na ulicę. Pomachał mi  zanim przyśpieszył i zniknął z pola widzenia. Jeszcze przez chwilę słyszałam cichnący odgłos motoru a kiedy całkiem ucichł, wróciłam do domu. Zamknęłam za sobą drzwi uśmiechając pod nosem. Ledwo się pożegnaliśmy a mnie już ogarnęło poczucie pustki. Tęsknoty. Czuję się jak w jakimś tanim, bardzo przeciętnym romansidle. Nigdy bym nie pomyślała że uzależnię się od kogoś drugiego tak bardzo. Bo Marco jest takim moim osobistym uzależnieniem. A kiedy nie ma go obok mnie, czuję się jak narkoman na głodzie. Cholernie dziwnie-wspaniale-bolesne uczucie. Bolesne? Zdecydowanie takie jest. Fakt że nie potrafisz bez kogoś wytrzymać nawet dnia, czyni cię słabym. A ja nie chcę taka być. Chcę być wolna, niezależna i silna by móc postawić na swoim i układać sobie życie tak jak to sobie zaplanuję. Nie jednokrotnie czytałam że miłość niesie za sobą wyrzeczenia. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Zawsze marzyłam o przeniesieniu się do jakiegoś większego miasta. -Warszawa, może Kraków. - by tam pójść na studia psychologiczne, znaleźć dobrze płatną pracę, kupić mieszkanie w centrum i po prostu prowadzić spokojne, beztroskie życie.
Ale teraz nie potrafię sobie wyobrazić siebie, daleko od Sopotu. A to wszystko przez blondyna który przed chwilą pędził na motorze przez moją ulicę. Teraz już nawet nie myślę o tym żeby się stąd wynieść. Nie potrafiła bym zrezygnować z Marco . I mimo że jak każdy, ma wady. Czasem jest denerwujący i uparty jak osioł, kocham go bardziej niż to mogę sobie wyobrazić.
- Julia ! Co się z tobą dzieje ? - dopiero teraz zauważyłam dłoń taty machającą przed moją twarzą.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
- Co ten chłopak z tobą wyprawia... - pokręcił głową i wrócił z powrotem do salonu by kontynuować oglądanie meczu. Przewróciłam oczami i wróciłam do swojego pokoju.
Ostatnim czasem wydaje mi się że tata zaczyna wręcz lubić Marco. Zgoda, przyjaciółmi to oni nie zostaną choć, nie ukrywam- było by miło. Zaczynam nawet myśleć że on go lubi, tylko czepia się dla zasady.

(Wspomnienie)

- Tato ! Marco dzisiaj przyjdzie. - krzyknęłam zbiegając po schodach. - Proszę, bądź choć trochę miły. - spojrzałam na niego błagającym spojrzeniem. Przez moment wydawało mi się nawet że na jego ustach zamajaczył uśmiech który za wszelką cenę chciał ukryć.
- Czyżby ktoś się cieszył że przyjeżdża ? - usiadłam na oparciu jego fotela i zmierzwiłam lekko jego siwiejące już włosy.
- Bardzo. Idę do sąsiada po wiatrówkę - Wyszczerzył się podnosząc z fotela. 
- Tato !! - ryknęłam z przerażeniem w oczach.  On tylko podniósł ręce w geście obronnym i wycofał się z salonu

Będąc w pokoju, usiadłam na łóżku rzucając na nie torbę. Wyciągnęłam wszystkie książki. Ułożyłam się wygodnie na miękkiej pościeli i pogrążyłam w podręczniku do geografii.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Otwarte
- Julia .. - w drzwiach pojawił się tata z telefonem wyciągniętym w moim kierunku. - Do ciebie.
- Tak ? - przycisnęłam odbiornik do ucha.
- Cześć Julia. Tutaj Renata. Pamiętasz mnie jeszcze prawda ? - dziewczyna taty .... Nadal to brzmi komicznie.
- Oczywiście.
- To dobrze - prawie widzę jak teraz się uśmiecha do telefonu. Czy ona kiedykolwiek jest smutna, przybita czy cokolwiek innego ? - Chciałam cię zaprosić do nas na obiad. Miałybyśmy okazję się bliżej poznać - O niczym innym nie marzę - Wpadnij z ojcem w piątek. Co ty na to ? -spytała z nadzieją w głosie. Podniosłam wzrok na tatę. Wzruszył ramionami ale w jego oczach widziałam nadzieję, W piątek widzisz się z Marco ! I co ja mam teraz zrobić ?!
- To jak ? - w słuchawce znów rozległ się głos Renaty. Spojrzałam ponownie na tatę i z bólem serca westchnęłam.
- Z przyjemnością.
- Cudownie. Więc do zobaczenia !
I jak ja ma  się teraz wytłumaczyć przed Marco ? Boże dopomóż !

3 komentarze:

  1. Haha udane ;) ja czytam =D tylko dla mnie czasami jest już opowiadanie za długie. Może nie to ale moja propozycja jest to że jak zakończysz tą historię to mam nadzieje że zaczniesz pisać nową ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne opowiadanie oraz cały blog :)
    Gdybyś chciała poczytać jakąś historię zapraszam do siebie http://pilkarsko-siatkarskie-story.blogspot.com/ myślę, że wpadniesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tatuaz??? Zaskoczylas mnie. Ale Julka chyba wie co zrobila i nie bedzie zalowac. Ehh obiad akorat w piatek??? No ciekawe jak sie Marco wytlumaczy, ale mam nadzieje, ze spedzi z nim caaaly weekend i jakos mu to wynagrodzi :D. Kochana nastepny i dllluzszy jak byss mogla, ja kocham tego bloga!!!

    OdpowiedzUsuń