niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 37.

Po niecałych piętnastu minutach byliśmy już pod ogromnym budynkiem na drugim końcu miasta. Wyglądał okropnie. Powybijane szyby w oknach,  ściany pokryte niezliczoną ilością grafiti. A przynajmniej w miejscach gdzie tynk jeszcze się trzymał. Spojrzałam na chłopaka stojącego tuż obok mnie. Zarzucając torbę na ramię, ujął moją dłoń i zbliżając ją do swoich ust, pocałował jej wnętrze.
- Jesteś chyba bardziej zdenerwowana niż ja. - szepnął posyłając mi nieśmiały uśmiech. Spojrzałam na niego niepewnie starając się nie wybuchnąć atakiem paniki. Nadal nie mogłam się pogodzić z tym że za niecałą godzinę będę musiała patrzeć na to jak mój chłopak stoi na środku ringu, a naprzeciwko niego inny facet wyglądający jak góra mięsa..... Na samą myśl o tym, ciarki przechodziły mi po plecach przyprawiając o nieprzyjemne dreszcze. W dodatku teraz, kiedy wiem już że ta walka jest nielegalna, serce staje mi w gardle.
- Julia , wyluzuj - ścisnął pokrzepiająco moją dłoń - będzie dobrze - na jego twarzy znów zagościł ten nieśmiały uśmieszek.
- Jak to możliwe że jesteś taki pewny siebie ?! - jęknęłam z nutką rozpaczy. Mimo jego wielokrotnych zapewnień że wszystko będzie dobrze, ja nadal nie mogłam w to uwierzyć. - Skąd wiesz że nic ci się nie stanie ?! Że wygrasz ? - pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Marco widząc ją, przetarł kciukiem miejce na moim policzku gdzie się zatrzymała. - Nie chcę żebyś mnie zostawił samą - Dobra. Wiem. Teraz już przesadzałam. Ale nie mogłam nic poradzić na to że kierowała mną już tylko panika która doprowadzała mnie do szaleństwa.
- Nigdy cię nie zostawię. - ujął moją twarz w obie dłonie zbliżając się delikatnie do mnie. - Skąd wiem że wygram ? Wiem to , bo ty tu jesteś. Bo mnie wspierasz mimo wszystko i że dzięki tobie mógłbym nauczyć się latać. - Chwila przerwy na wzięcie oddechu - Bo cię kocham. - dodał po chwili.
Bo cię kocham. Mimo iż nie pierwszy raz to słyszę z jego ust, moim brzuchem zawładnęło stado motyli. Bo cię kocham.  Dlaczego to tak cudownie brzmi ? Dlaczego dla usłyszenia takich słów, człowiek jest w stanie poświęcić tak wiele. Mimo że na pierwszy rzut oka tego nie widać, ja też trochę poświęciłam. Dla Marco, okłamywałam tatę, kłóciłam się z nim, uciekałam z domu. Ale najciekawsze w tym wszystkim jest to, że gdyby przyszło mi zrobić to drugi raz, nie zawachała bym się nawet przez moment. Te wszystkie chwile które razem spędziliśmy, niektóre niczym wyrwane z najpiękniejszych książek jakie kiedykolwiek czytałam, inne nieco gorsze. Zdarzały się i te bardzo bolesne. Na przykład wtedy kiedy pawie się rozstaliśmy. W głównej mierze byłą to wina mojego ojca, ale jednak.
- J-ja dziękuję - wyjąkałam wyrywając się z zamyśleń.
- Dziękujesz ? - zaśmiał się - To ja ci dziękuję. Dziękuję że tu ze mną jesteś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Ile ty dla mnie znaczysz- po tym co usłyszałam nie mogłam się już dłużej powstrzymywać. Stanęłam na palcach i owijając ręce wokół jego szyi, złączyłam nasze usta. Nie musiałam długo czekać na to aż Marco odwzajemni pocałunek. Układając dłonie na moich biodrach przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Ekhem - usłyszeliśmy za plecami. - Nie chciał bym wam przeszkadzać ale za niecałą godzinę staniesz na ringu, więc musisz się rozgrzać.... - Mario patrzył na nas z głupkowatym uśmieszkiem na ustach.
- Emm jasne - jęknął Marco znów złączając nasze usta. Mimo że ten pocałunek był krótki, był też równie namiętny jak ten w którym trwaliśmy przed momentem za nim nam, cóż.. Przerwano.
Złapawszy mnie ponownie za rękę, blondyn pociągnął mnie w kierunku tylnego wejścia.

                           ***

Siedziałam niecierpliwie na trybunach wyczekując początku walki. Chyba nie podlega wątpliwościom to że im wcześniej się zacznie tym szybciej dobiegnie końca i nie będę musiała na to patrzeć.
- Jezu juliat! Wyglądasz jakbyś zaraz miała zejść mi tu na zawał. - Zaśmiał się Mario uderzając żartobliwie w moje ramie. Puściłam mu spojrzenie typu " jestem nieźle zdenerwowana więc nie denerwuj mnie jeszcze bardziej " po czym odwróciłam głowę z powrotem w kierunku  centrum wielkiego pomieszczenia na którym stał ring. Już po chwili stał na nim Marco a naprzeciwko niego inny mężczyzna. Był dobrze zbudowany jednak przy moim chłopaku mógł się schować w tłumie. 
Chłopcy podeszli do siebie i z wyraźnie widoczną niechęcią do siebie , skinęli głowami po czym zaczęła się pierwsza wymiana ciosów. Z otwartą buzią śledziłam najmniejszy ruch Marco który w zasadzie nic nie robił oprócz tego że osłaniał twarz przed falą uderzeń przeciwnika.
- Co on do cholery robi ? Dlaczego on się tylko broni ? - warknęłam do Mario zajadającego się właśnie Laysami.
- Wooow ! Spokojnie dziewczyno. - uśmiechnął się wkładając do ust kolejną porcję czipsów.  - To część planu.
- Planu ? - w odpowiedzi chłopak pokręcił tylko głową.
- Chce zmęczyć chłopaka a później pójdzie już jak z płatka . 
Słuchałam go nadal nie odrywając oczu od blondyna w czerwonych spodenkach.
- Ałłł ! - zawył Mario kiedy odruchowo wbiłam paznokcie w jego ramie w chwili gdy Reus'owi nie udało się uchronić przed atakiem przeciwnika, zatrzymując jego pięść na swojej twarzy. Z jego nosa pociekła strużka krwi jednak on wydawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Potrząsnął tylko nerwowo głową i po raz pierwszy dzisiaj, zaatakował. Jednak niebieskie spodenki ( przeciwnik Marco ) pozostał niewzruszony. Wziął głęboki zamach i wycelował w twarz blondyna na co ten stracił równowagę i padł na ziemię. Jednak już po chwili stał na nogach i okładał go pięściami.
- Nie uderzaj na oślep idioto - wrzeszczał Mario jakby licząc że Marco go usłyszy.
Wpatrywałam się w całą scenę z ręką na ustach i ze zmrużonymi oczami by w każdej chwili móc je zamknąć gdy sprawa przybierze niebezpieczny obrót. Nagle moją uwagę przykuło poruszenie się ust niebieskich spodenek a później jego parszywy śmiech. W oczach Marco buchnęła złość jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Cofnął się krok do tyłu by po chwili z rozpędem zaatakować przeciwnika. Z ogromną siłą wymierzał ciosy w jego stronę, nie zatrzymując się ani na chwilę. Jakby wpadł w trans. Kilka minut później niebieskie spodenki leżały płasko na macie z twarzą przyciśniętą do podłoża. Był cały we krwi i najwyraźniej był to już koniec walki. Jednak nie dla Marco. Nadal okładał go pięściami, jakby to co powiedział do niego przed chwilą chłopak , tak bardzo go zdenerwowało. Nie mógł nad sobą zapanować.. Widząc jego jeszcze bardziej pociemniałe oczy i zaciśniętą szczękę, znów wbiłam paznokcie w ramię Mario. Jednak tym razem z całkiem innego powodu niż poprzednio. Teraz się bałam. Bałam sie mojego chłopaka....

* 20 minut później *

- Stary , byłeś zajebisty ! - krzyknął Mario przybijając Marco piątkę, kiedy po skończonej walce weszliśmy do szatni. W mojej głowie nadal siedział obraz blondyna bezlitośnie okładającego pięściami gościa w niebieskich spodenkach. Siedząc tam - na trybunach, po raz pierwszy w życiu nie potrafiłam na niego patrzeć. Widząc jego napięte mięśnie , skupiony na przeciwniku wzrok i siłę jaką wkładał w każde kolejne uderzenie, kierowałam głowę ku podłodze by nie musieć widzieć go w tym stanie. Przerażał mnie to mało powiedziane. Przez całe moje ciało przechodziły dreszcze gdy zamykając powieki, widziałam obraz nienawiści jaką kierował pod adresem mężczyzny, stojącego naprzeciw niego. Człowiek w czerwonych spodenkach i rękawicach bokserskich nie był w tym stanie "moim" Marco. Owszem, wyglądał jak on ale jednak zdecydowanie nim nie był. Mój Marco był radosnym, wiecznie uśmiechniętym, troskliwym i kochającym chłopakiem. A nie maszyną zaprogramowaną do uderzania.
- Wszystko okej ? - podniosłam  wzrok znad podłogi i dopiero teraz zorientowałam się że przede mną stoi blondyn. Spanikowałam. I choć wiedziałam że nie powinnam, bałam się go. Cholernie mocno.
Nigdy nie podniósł na mnie ręki. Nigdy nawet tak naprawdę na mnie nie krzyknął więc nie miałam najmniejszego powodu do tego by się bać.  Jednak na chwilę obecną, to co widziałam przed kilkoma minutami było dla mnie za dużym orzechem do zgryzienia.
- T-tak. - wyjakałam odrywając od niego wzrok.- Chciała bym już wrócić do domu.
- Om...  Jasne. - podrapał sie po karku spoglądając na mnie ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy.
- Daj mi chwilę. - złożył delikatny pocałunek na moim policzku i zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki by wziąć szybki prysznic.

                            ***

- Jesteś pewna że wszystko w porządku ? - spytał Marco unosząc moja lewą dłoń z kolan i przykładając ją do swoich ust kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. Odkąd tylko znaleźliśmy się w samochodzie, nie zmieniliśmy nawet słowa co było absolutnie dziwne bo przy Marco buzia mi się przeważnie nie zamykała. A teraz ? Oprócz cichego pomrukiwania silnika, panowała absolutną cisza.
- Tak. Jestem tylko trochę zmęczona. - uśmiechnęłam się lekko - Nie marzę o niczym innym jak o własnym łóżku.
- W moim było ci aż tak źle ? - wyszczerzył się bezczelnie.
- No wiesz... - podniósł brew spoglądając na mnie. - Nie żeby twoje było złe , ale moje jest lepsze. - uśmiechnęłam się spoglądając na niego.
- Jesteś pewna że chcesz jechać do domu ? Szkoda imprezy. Przeważnie jest niezły melanz. A jeśli organizuje go Mario - to będzie epicko.
- W sumie nie mam już daleko. Możesz mnie tu wysadzić a sam wracaj na imprezę. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Nie o to mi chodziło. - pokręcił głową - Poza tym bez ciebie nawet najlepsza impreza wymięka. Wolę spędzić trochę czasu z moją wspaniałą dziewczyną. - mój uśmiech stał się jeszcze szerszy. W takich momentach jak ten, mam ochotę rzucić się na niego i wycałować każdy milimetr jego skóry. Mimo że jego humorki można porównać do naprawdę zmiennego humoru kobiety w takich ciąży, dla mnie był cudownym chłopakiem z uśmiechem na którego widok nadal miękną mi nogi.
- Kocham Cię wiesz ? - spojrzałam na jego twarz na której po chwili zagościł triumfalny usmieszek.
- Ja ciebie też Julka.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na podjeździe przed moim domem. Marco otworzywszy mi drzwi , pomógł wysiąść z samochodu po czym wziął moją walizkę do jednej ręki, a drugą ujął moją dłoń.

-Wróciłam !! - krzyknęłam zamykając za nami drzwi. Przekrecilam klucz w zamku i zsunełam trampki.
- Julia ! - po domu rozniósł się wesoły głos Logana. Po chwili trzymał mnie w niedźwiedzim uścisku. - Siema Marco ! - przybili piątkę
-Jak tam wakacje z Dianą ?- uśmiechnął się znacząco spoglądając na blondyna stojącego obok mnie.
- Och cicho. - bąknęłam i pociągnęłam za sobą Marco do salonu. - Gdzie tata ?
- Nie uwierzysz ! - zaśmiał  się brat. - Na radcę !
- Nie ma mnie niecałe dwa tygodnie a on już  na randki biega ?
- To już trzecia w tym tygodniu ! - jęknął Logan.
- Co ? - wytrzeszczyłam oczy a Marco parsknął śmiechem.
- Taaa. Wzięło go na całego.
- Nieźle. - mruknłam - Chcecie coś  do picia ?
- Nie dzięki. Właśnie wychodzę.  Macie wolną chatę - poruszył znacząco drzwiami na co rzuciłam w niego sierką do naczyń. - Trzymaj się stary - podszedł do Marco przebijając mu piątkę po czym odrzucił mi ścieżkę. - Ja za tobą też tęskniłem siostrzyczko.
- Grzecznie mi tu ! - usłyszeliśmy zanim zamknął za sobą drzwi z charakterystycznym trzaskiem.

- Coś do picia ? - zwróciłam się do Marco.
- Cokolwiek. Byle zimne. - jęknął siadając na krześle tuż przy wyspie kuchennej. Nalałam coli do dwóch szklanek i wrzuciłam kilka kostek lodu. W duchu cieszyłam się że emocje już opadły a wszystkie negatywne uczucia które towarzyszyły mi wcześniej, odeszły i teraz mogłam cieszyć się obecnością jednej z najważniejszych osób w moim życiu.

* Godzinę później *

Leżeliśmy na łóżku w moim pokoju już od dobrej godziny. Z głową na piersi Marco, palcem zataczałam drobne kółka wokół jego pępka, oglądając film na laptopie. W zasadzie dobiegał on już końca. Kiedy na ekranie pojawił się rząd napisów odruchowo spojrzałam w okno. Na zewnątrz było już całkiem ciemno. Z pobliskiej latarni sączyło się słabe światło. Co jakiś czas migały reflektory przejeżdżających niedaleko samochodów.
- Chyba będę się już zbierał - szepnął Marco podnosząc się lekko i całując mnie w czubek głowy.
- Zostań - jęknęłam odwracając się w jego kierunku. Spojrzałam w jego brązowe oczy i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Dziewczyno ! Spędziłaś ze mną tydzień ! Byliśmy razem 24/7 a ty jeszcze nie masz mnie dość ? - zaśmiał się.
- E-ee - pokiwałam głową składając na jego ustach szybki pocałunek. - Idę pod prysznic. Jak wrócę obyś tu był - pogroziłam mu w żartach palcem - bo jak nie ...
- Bo jak nie to co ? - uniósł do góry brwi próbując zamaskować uśmiech który majaczył na jego ustach.
- Nie chcesz się przekonać - ostatni raz go pocałowałam po czym podniosłam się z łóżka i zabierając po drodze piżamę, zamknęłam się w łazience.

Kiedy kilkanaście minut później weszłam do pokoju, z nutką zawodu stwierdziłam że jest on pusty.
Pewnie wyszedł - pomyślałam. Nałożyłam na gołe nogi grube skarpetki i zbiegłam po schodach na dół by zabrać coś do jedzenia. Przeglądałam właśnie zawartość lodówki kiedy rozdzwonił się telefon.
- Tak ? - zapytałam podnosząc słuchawkę.
- O Julia ! - usłyszałam wesoły głos taty - Już w domu ?
- Mmm tak. Wróciłam kilka godzin temu. Gdzie jesteś ?
- Ja ? Om.. Na spotkaniu. Dzwonię właśnie żeby wam przekazać że wrócę dopiero jutro. Na szafce koło lodówki zostawiłem tobie i bratu jakieś pieniądze. Zamówcie sobie pizze czy coś..
- Hm okej.
- Pa córeczko. - nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo ten zdążył już zakończyć połączenie.
Zabrałam z blatu jogurt który wcześniej wyciągnęłam z lodówki i ruszyłam po schodach w kierunku pokoju.
Kiedy byłam już na korytarzu, postanowiłam że zahaczę jeszcze o pokój Logana. Musze przyznać ze stęskniłam się za tym starszym, wkurzającym bratem. W dodatku kiedy sobie tylko pomyślę że już za tydzień zaczyna się rok szkolny, a on wraca do akademika, płakać mi się chce. Może i czasem się kłócimy. Mamy różne poglądy na pewne sprawy i przez to powstają między nami konflikty, ale ta więź która jest między nami, jest tak silna... Może to dziwnie zabrzmi, ale oprócz brata, mam w nim też przyjaciela. Przecież to on mnie wspierał kiedy rodzice sie rozwodzili, kiedy Diana miała wypadek a nawet wtedy gdy mając 10 lat wywróciłam się na swoim rowerze łapiąc przy tym gumę, a on jak na starszego brata przystało, oddał mi swój rower a on sam pchał mój w kierunku domu przez prawie 3 km.
Stanęłam przed drzwiami i uprzednio pukając cicho, pociągnęłam klamkę i weszłam do środka. A to co tam zobaczyłam....
Logan z Marco siedzieli sobie wygodnie na łóżku brata, ślepiąc w telewizor i zawzięcie o czymś rozmawiając. Każdy z nich trzymał w ręce do połowy opróżnioną już butelkę piwa.
- Om.. Tata dzwonił. - westchnęłam siadajac między nimi na łóżku.
- I co ? - spytał Logan upijając kolejny łyk z butelki.
- Będzie dopiero rano.
- Co ? - zaśmiał się brat. - To już chyba wiemy co się będzie działo podczas drugiej części jego randki -parsknął.
- Facet nie próżnuje ! - wtórował mu Marco. Zmierzyłam ich wzrokiem po czym podniosłam się  z łóżka.
- Jesteście obrzydliwi - przewróciłam oczami po raz ostatni spoglądając na nich - idę spać.
- Branoc siostrzyczko - zawołał Logan kiedy zamknęłam już za soba drzwi.
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku otulając szczelnie kołdrą. Było już dość późno. Dochodziła prawie północ a to był naprawdę ciężki dzień. Ta cała walka Marco i wgl. Mam prawo czuć się zmęczona...
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Sen ogarnął mnie niedługo po tym jak się położyłam. A teraz ? Dochodziła godzina 3 w nocy a ja nie śpię. Odwróciłam się od ściany, by wygodniej wyłożyć na łóżku, jednak po drodze napotkałam jakąś przeszkodę. Z ulgą stwierdziłam ze tuż obok mnie śpi Marco. Przysunęłam się delikatnie do niego i wtuliłam w jego tors. On jakby wyczuwszy przez sen moją obecność, objął mnie w tali i przyciągnął bliżej siebie mrucząc coś sennie. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zamknąwszy oczy opadłam na poduszkę.

Dodaje dzisiaj rozdział tak jak chcieliścieKolejny rozdział na serio dodam w PIĄTEK i nie prośce mnie o szybsze dodanie rozdziału :* bo nie mam jak w tym tygodniu. Pozdrawiam Julia Reus.

4 komentarze:

  1. Też się bałam jak Marco walczył... Podoba mi się ;) oni są tacy cudni =D
    zapraszam do mnie na nowy
    http://dortmunder-girl.blogspot.com/2015/04/4-teraz-sa-juz-trzy-osoby.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ufff ... też bym się bała Marco, a nie o Marco ;) wygrał to najważniejsze, bo poza tym "transem" przecież jest idealny *_* nie mogę się doczekać następnego <3 buziaczki kasiaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaa :o
    Zakochałam się w tym rozdziale <333
    No Marco jaki 'wojownik' :D
    Dla mnie nadal scenki pomiędzy Marco i Julą są słodkieeee :*
    Jakoś będę musiała wytrzymać do tego piątku ;c
    Jak ja wytrzymam?! Ja już usycham z ciekawości!!!
    No nic :/
    Życzę ci baaaarrdddzzoooo duuużoooo weny kochana :*
    Do następnego :*

    +Zapraszam do siebie na nowy rozdział
    http://milosciniewybierasz.blogspot.com/2015/04/rozdzia-12.html

    OdpowiedzUsuń
  4. super to opisałaś ! bardzo mi się podoba *_* pisz dalej !

    OdpowiedzUsuń