Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Przed oczami cały czas miałam scenę niczym z koszmaru która niedługo ma się stać rzeczywistością. Marco w czerwonych rękawicach na ringu z jakąś górą mięsa... Przecież to cholernie niebezpieczne. Nie wiem po co on się w ogóle w to pakuje. No bo pomyślmy.... Co może być fajnego w tym że ktoś się na ciebie rzuci z pięściami ? Dzisiaj Marco zarzucił mi że go w ogóle nie rozumiem i nie doceniam jego pasji. Coś w tym jest i choć naprawdę chciałabym móc cieszyć się z nim na tę walkę, nie potrafię. Jest mi naprawdę trudno pogodzić się z tym że hobby mojego chłopaka to obijanie cudzej mordy. To cholernie niebezpieczne i najzwyklej w świecie się o niego martwię.
- Julia - chłopak uścisnął lekko moją dłoń - Nie bardzo wiem co mam teraz robić. Chcesz wrócić do domu wcześniej ?
- Tak chyba tak. Co prawda nie mam pojęcia co powiem tacie, ale coś jeszcze wymyślę. - odwróciłam głowę od szyby i popatrzyłam na blondyna.
- Bo wiesz... Jeśli nie chcesz jeszcze wracać do domu, możesz zostać u mnie - uśmiechnął się nieśmiało i splótł nasze palce. Nie odrywał ode mnie wzroku czekając na moją odpowiedzieć.
- Hmm... Czemu nie - odwzajemniłam uśmiech.
- Cieszę się że nasze wakacje jednak się jeszcze nie kończą.
- Ja też - odpowiedziałam krótko.
- Ej skarbie... Co jest ? - spojrzał na mnie z troską. Kiedy odpowiedziałam na jego pytanie milczeniem , zadał kolejne.
- Chyba nie myślisz ciągle o tej walce co ?
- Marco ja nie wiem co mam o tym myśleć. Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę żebyś brał w tym wszystkim udział.. Wolałabym później nie wysiadywać przy twoim łóżku szpitalnym.
- No ale chyba byś mnie odwiedzała co ?
- No... Może czasem - wzruszyłam obojętnie ramionami. Chłopak odwrócił ode mnie twarz i udając obrażonego przyspieszył wymijając kolejne auta. Ciekawe jak długo będzie udawał obrażonego.
Pokręciłam głową lekko się uśmiechając i wyciągnęłam telefon. Zaczęłam grać w Pou jednak kiedy po raz kolejny nie wychodziło mi granie, zła odłożyłam go ponownie do torby.
- Jesteśmy - z drzemki wyrwał mnie cichy głos Marco. Przeciągnęłam się na fotelu i spojrzałam przed siebie.
Samochód stał już na parkingu przed mieszkaniem blondyna. Odpięłam pasy i zasuwając suwak bluzy blondyna którą miałam na sobie, wyszłam z samochodu. Ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Po chwili dołączył do mnie chłopak z walizkami.
Kiedy weszliśmy już do domu, nie dbając o nic po prostu wślizgnęliśmy się pod kołdrę. Silna ręka owinęła mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Wtuliłam się więc w tors mojego ukochanego a chwilę potem już słodko chrapałam.
Wczesnym rankiem obudziło mnie słońce wdzierające się do pokoju przez szpary w żaluzjach. Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Wyciągnęłam rękę przed siebie, szukając obok Reus'a. Otworzyłam leniwie jedno oczy, jednak nie dostrzegłam niczego innego jak pustego miejsca. Usiadłam powoli na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Zsunęłam się z łóżka i wyszłam z pokoju w poszukiwaniu blondyna.
Ku mojemu rozczarowaniu nigdzie go nie znalazłam. Zrezygnowana otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Usiadłam przy stole i dopiero teraz rzuciła mi się w oczy mała karteczka przypięta do lodówki.
"Wyszedłem na trening. Niedługo wrócę.
M. "
Wiadomość zostawiona przez Marco odrazu przypomniała mi o dzisiejszej walce. Nie wiem jeszcze co ale zrobię coś. Cokolwiek. Byle tylko się ona nie odbyła. Nie mogę na to pozwolić.
* Kilka godzin później *
Siedziałam na kanapie z kubkiem kawy która zdążyła już wystygnąć. Praktycznie jej nie tknęłam. Ostatnie o czym w tej chwili myślałam to właśnie ona. Spojrzałam na zegarek. Dochodzi 13. Marco nie ma już prawie 6 godzin. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku drzwi. Spojrzałam przez wizjer i dostrzegłam dziewczynę. Przekręciłam zamek i otworzyłam powoli drewniane drzwi.
- Tak ? - spytałam spoglądając na dziewczynę. Długie rudawe włosy opadały jej na ramiona, była wysoka. Zdecydowanie wyższa ode mnie. Spojrzałam w dół. Obok jej nogi stała mała dziewczynka. Miała pewnie coś poniżej dwóch latek.
- Jest Marco ? - spytała mierząc mnie wzrokiem.
- Nie, nie ma go.
- Cholera - warknęła pod nosem. Zapanowała dziwnie niezręczna cisza. Miałam ochotę trzasnąć drzwiami zostawiając ją za progiem.
- Mogę w czymś pomóc ? Może przekazać coś Marco ? - spytałam w końcu.
- Hmm.. Nie - pokiwała głową - Mogę wejść ?
Skinęłam niepewnie głową. Jakaś laska którą pierwszy raz widzę na oczy wypytuje mnie o blondyna, w dodatku przychodzi z dzieckiem. Przepuściłam je przodem i zamknęłam za nimi drzwi. Zaprosiwszy je do salonu , usiadłam na przeciwko ich. Mała bawiła się włosami mamy, siedząc na jej kolanach.
- Ty zapewne jesteś Julia ? - spojrzała na mnie. - Marco dużo mi o tobie opowiadał.
- A ty jesteś ? - no wierzcie lub nie, ale rozmawianie z kimś nie znając nawet jej imienia, podczas gdy ona wie o tobie całkiem dużo nie należy do najbardziej komfortowych.
- Elena - uśmiechnęła się życzliwie. Elena ... Coś mi to mówi , tylko jeszcze nie do końca . Elena ...Już wiem ! To dziewczyna brata Marco ! Jak mogłam o tym zapomnieć. A ta mała to jego bratanica !
- Mogę ci w czymś pomóc ?
- Nie .. Nie ma Marco więc będę musiała zostawić Olgę z kimś innym. - spojrzała na małą po czym podniosła się z kanapy. - Będziemy się już zbierać. - uśmiechnęła się.
- Ja mogę z nią zostać.
- Nie chcę ci robić kłopotu.
- Ale to dla mnie żaden kłopot. I tak siedzę sama więc przynajmniej nie będę się nudzić. - uśmiechnęłam się podchodząc do małej i łapiąc ją za rączki.
- Jesteś pewna ? - spytała.
- W 100 procentach. - wzięłam małą na ręce i zaczęłam ją łaskotać.
- W takim razie dziękuję. Będę do 2 godzin. - ucałowała dziewczynkę w czoło po czym wyszła zamykając drzwi. Muszę przyznać że jestem troszkę zdziwiona. Dziewczyna pierwszy raz na oczy mnie widzi a już powierza dziecko. No a z drugiej strony ... Pewnie musiała załatwić coś pilnego i nie miała innego wyjścia.
Usiadłam z Olga na kanapie. Zaczęłam się z nią bawić w różnego rodzaju zabawy. Klaskałyśmy w dłonie, liczyłyśmy palce itd. Nie wymagajmy za dużo od 2 rocznego dziecka które nie licząc kilku najprostszych słów nie mówi nic innego.
Byłyśmy właśnie w trakcie kolejnej z zabaw kiedy usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają.
Po chwili z przedpokoju wyłoniła się umięśniona sylwetka Marco. Kiedy tylko dostrzegł naszego małego gościa na moich kolanach uśmiechnął się szeroko i rzucając swoją torbę tuż koło kanapy, usiadł obok mnie. Gdy tylko Olga zobaczyła chłopaka, wyciągnęła w jego kierunku rączki by po chwili znaleźć się na kolanach wujka.
- Podgrzeję Ci obiad - uśmiechnęłam się wstając z kanapy i kierując w kierunku kuchni.
- Elena tu była ? - spytał zajmując miejsce przy wyspie kuchennej , nadal nie wypuszczając małej z ramion. Muszę przyznać że to był cudowny widok. Wesołe iskierki tańczyły w oczach chłopaka za każdym razem gdy po kuchni roznosił się śmiech dziecka. Wyglądał jakby trzymał w rękach największy cud świata.
Teraz widzę że kiedyś, kiedy będziemy już małżeństwem, kiedy będziemy mieli swoje dzieci, on będzie cudownym ojcem. Zaraz ! Ale się rozpędziłam z tymi marzeniami...
- Jula ? Słuchasz mnie ? - spytał odrywając wzrok od Olgi.
- Tak. Przepraszam. Zamyśliłam się. - rzuciłam wyciągając z piekarnika zapiekankę. - Tak, była tutaj. Nie miała z kim zostawić małej.
- Zgłosiłaś się na ochotnika ?- uśmiechnął się
- No oczywiście.
- To dobrze. Wprawiaj się. Nie żeby coś , ale ja też chciałbym mieć kiedyś takiego dzidziusia - szczeka mi opadła. On naprawdę myśli o mnie w ten sposób ?! Moja podświadomość właśnie kręci piruety radości.
- Człowieku ja mam 17 lat a ty mi tutaj z dziećmi wyjeżdżasz - parsknęłam.
- Oj mała. Nie mówię że teraz. Ale kiedyś. Nie wiem, za parę lat...
- Zastanowię się - puściłam mu oczko kładąc na stole dwa talerze z zapiekanką. Zabraliśmy się za jedzenie.
- O której jest ta walka ? - spytałam przełykając kolejny kęs.
- Dzisiaj o 20. A co ?
- Wiesz... Ja .. chciałabym być tam z tobą... - westchnęłam
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Dlaczego ?
- Bo to miejsce nie należy do najbezpieczniejszych. Nie chciał bym żeby ci się coś stało..
- Marco - jęknęłam
- Nie Julia... - już miałam coś powiedzieć kiedy chłopak dodał - I nie złość się ale zdania nie zmienię.
- Ale... - dzwonek do drzwi. Podniosłam się z krzesła i poszłam otworzyć. Na zewnątrz stała Elena. Wpuściłam ją do środka i wróciłam do kuchni. Dziewczyna przywitała się z Marco i odebrała od niego Olgę.
- Dziękuję że się nią zajęłaś - uśmiechnęła się do mnie.
- To była czysta przyjemność.
- Zbieramy się już prawda skarbie ? - tutaj zwróciła się do dziewczynki. Mała patrzyła tylko na nią swoimi wielkimi zielonymi oczami.
Po raz kolejny dzisiaj rozległ się dźwięk dzwonka.
- Ja pójdę - Marco podniósł się z krzesła i poszedł otworzyć.
- Musicie kiedyś nas jeszcze odwiedzić - uśmiechnęłam się do Eleny.
- Z przyjemnoś.... - nie zdążyła skończyć bo ktoś jej przerwał.
- Co ty tutaj robisz ? - usłyszałyśmy głos Marco.
Mam pewne przeczucie ale zdaję się na cb ;) oczywiście świetny rozdział =D Marco mógłby mecz zagrać a nie walkę xd ;) no ale... Jest extra
OdpowiedzUsuńKurcze, kto to przyszedł ?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta walka jednak się nie odbędzie, że stanie się coś, co odwiedzin blondyna od tego pomysłu.
Marco taki uroczy ♡ Na pewno będzie w przyszłości dobrym tatą.
Rozdział super, czekam z niecierpliwością na kolejny ;)
Buziaki ;*
Jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie. Dodałam trójkę ;)
Podejrzewam, że to może być brat Marco, bo nigdy nie wyjaśniałaś nam co się z nim stało, ale głowy sobie urwać nie dam. Cały czas martwię się tą walką i nie dziwie się, że Jula ma złe przeczucia. Przepraszam, że dopiero teraz, ale cały czas wieszał mi się internet w domu i dopiero dzisiaj nam go naprawili. Mega mi się podoba :* buziaczki kasiaa
OdpowiedzUsuńKrótko szybko i na temat, bo nie mam czasu. Bardzo mi się podoba, czekam na następny i boje się o Marco. Ola :*
OdpowiedzUsuńso I like It ! wszystko super pięknie bosko cud miód malina, ale ta walka ... może nic mu nie rób, dobrze ? niech wyjdzie z tego cały zdrowy i z jak najmniej poobijaną mordką. Kto to kto to przyszedł ... hmm ... czy to tata Juli ? nie, on by krzyczał. jej brat ? nie tam. moze jakiś znajomy Marco z którym źle sie dzieje ? a może jego brat ? bo oni przez to więzienie chyba urwali kontakt, tak ? lol i don't know :o
OdpowiedzUsuń