Mam nadzieję że rozdział wam się spodoba :) Uważam że to mój najlepszy rozdział jaki napisałam do tej pory :* ↖(^ω^)↗
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Marco ? Wszystko okej ? - spytałam nie odrywając wzroku od jego twarzy.
- Yyyy tak, tak. - potrząsnął nerwowo głową i spojrzał mi w oczy.
- Więc ? - nie chciałam na niego naciskać. Uwierzcie że o wiele bardziej wolałabym żeby chęć opowiedzenia mi o wszystkim wypłynęła od niego. Niestety na to się nie zanosiło. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Czułam że Marco z jakiegoś powodu chciałby to przede mną ukryć. Zastanawiam się tylko dlaczego ? Co jest tak straszne ?
- Julia proszę , nie psujmy sobie wieczoru - trącił nosem mój nos po czym pocałował mnie w jego czubek.
- Marco... Chcę wiedzieć. - jęknęłam opierając się chęci pocałowania go.
- Koniecznie ?
- Mhm - pokiwałam głową. Chłopak podniósł się wyżej zakładając ręce pod głowę.
* Przeszłość Marco *
- No stary! Słyszałem że dzisiaj wychodzisz ! - z zamyśleń wyrwał mnie głos który rozszedł się echem po celi w której byłem już całe 177 i pół dnia. Dwa metry kwadratowe dla dwojga ludzi, obskurne ściany które na dłuższą metę są nie do zniesienia i przyprawiają człowieka o koszmary senne. Jedno, maleńkie okno a w nim krata by jakiemuś idiocie czasem nie przyszło do głowy skakać z trzeciego piętra chcąc się stąd wyrwać. Chociaż w sumie... Połamane nogi to zdecydowanie nic w porównaniu do choćby jednego dnia spędzonego tutaj. W miejscu gdzie jakiś dupek w mundurze traktuje cie gorzej niż zwierze w najgorszym ze schronisk. Patrzy na ciebie z odrazą i wyższością udowadniając na każdym możliwym kroku że jest od ciebie "lepszy". Że przy nim jesteś nic nie wartym śmieciem.
- Cieszę się razem z tobą - syknąłem przez zęby nie podnosząc wzroku znad miski pełnej czegoś co nazywają tutaj jedzeniem. W normalnym domu, nie dano by tego nawet bezdomnemu psu.
- Ale odwiedzisz nas jeszcze kiedyś prawda ?
- Idiota - warknąłem uparcie nie patrząc się na jego parszywą twarz.
- Nie. To ty jesteś idiotą. Dałeś się złapać - zaszydził ukazując przy tym rząd swoich złotych zębów.
- A ty tu oczywiście jesteś dobrowolnie ? Różnica między nami jest taka że ciebie złapali bo jesteś idiotą, a mnie dlatego że na idiotę trafiłem - po raz pierwszy dzisiaj na niego spojrzałem. Zaciskał ze złości zęby napinając wszystkie mięśnie tego gdzie powinna być twarz. Jego była ukryta pod masą niezliczonych tatuaży. Nawet jego ogolona na łyso głowa była wytatuowana. Trzeba mu przyznać że nie dało się go przeoczyć nawet w największym tłumie. Jego wygląd ewidentnie odstraszał od niego ludzi, sprawiał że był postrachem. Gościu z mojej celi twierdził nawet że z jego głową nie jest najlepiej. Szkoda w ogóle wspominać za co siedział.
Spojrzałem na zegar wiszący tuż nad wejściem. Dochodziła 14:00. Jeszcze tylko godzina. Jedna jedyna godzina dzieliła mnie od możliwości rozpoczęcia nowego życia. Z dala od tego pieprzonego miejsca.
Podniosłem się z ławki i ruszyłem w kierunku wyjścia wyrzucając po drodze mój "obiad" do kosza. Wolnym krokiem szedłem w kierunku celi. Ostatni raz spoglądając na wszystkie otaczające mnie mury z odrazą. Nie potrafiłem opisać tego co działo się w mojej głowie. Z zapartym tchem odliczałem sekundy do wolności.
3
2
1
Gorące promienie słoneczne oblały moją twarz kiedy strażnik otworzył przede mną żelazną kratę. Nie obracając się ruszyłem przed siebie.
Przemierzając ulice czułem się jak dziecko które dopiero poznaje świat. Pół roku byłem zamknięty w ciemnym, zimnym budynku z psychopatą za ścianą. Miasto widziałem tylko we wspomnieniach a teraz wreszcie miałem okazję je odświeżyć.
Nim się obejrzałem doszedłem na dworzec. Wsiadłem do pierwszego lepszego pociągu. Moja podróż nie miała wyznaczonego celu. Nie wiedziałem gdzie powinienem jechać. Nie miałem gdzie.
Odnalazłem wolny przedział i nakładając kaptur czarnej bluzy na głowę oparłem ją o szybę. Co chwilę drzwi przedziału rozsuwały się i wchodziły do niego kolejne osoby. Nie miałem najmniejszej ochoty z kimkolwiek rozmawiać dlatego spod kaptura obserwowałem wszystko co działo się za oknem. Szyldy z nazwami miast migały mi w oczach na każdej stacji kolejowej. Zaczynając od Katowic , przez Łódź aż po Sopot. " Sopot ? Czemu nie ?" - pomyślałem podnosząc się z siedzenia. Przerzuciłem torbę przez ramię i opuściłem wagon a zaraz potem dworzec. Zajrzałem do portfela. Niecałe 50 złotych. Świetnie się zapowiada. Wygląda na to że dzisiejszą noc spędzę na parkowej ławce. Zły stałem na rogu jednego ze sklepów próbując wymyślić jakieś sensowne rozwiązanie. Było dopiero koło 8 rano więc miałem jeszcze trochę czasu. Rozglądałem się właśnie za jakimś ogłoszeniem o pracę na tablicy pobliskiego budynku kiedy zza rogu wyskoczyła jakaś mała istotka i dosłownie mnie staranowała.
***
- Więc kim była ta mała istotka ? - spytałam podnosząc wzrok na chłopaka.
- Już nie pamiętam, ale wiem że potrafi taranować jak nikt - zachichotał całując mnie w policzek.
- Ale za co siedziałeś ?
- Koleś który brał od nas towar sprzedał się policji. Ukartowali wszystko po to by wsadzić nas do pudła. - wysyczał przez zęby.
- I dostałeś tylko 6 miesięcy ?
- To 6 miesięcy dłużyło się w nieskończoność. - westchnął - a poza tym , ku mojemu szczęściu , miałem przy sobie działkę tylko dla jednej osoby. Dzięki temu nie mieli podstaw do wystawienia mi wyroku za sprzedaż. Dostałem tylko za posiadanie i kilka wcześniejszych bójek. - mocniej się w niego wtuliłam chcąc dodać mu otuchy. Wspomnienie tych dni spędzonych w więzieniu cholernie go dobiło.
- To co ? Jak już sobie poleżałeś , to możemy wreszcie iść na tą plażę żeby popływać ? - rzuciłam starając się zmienić temat. Byłam bardzo szczęśliwa że się przede mną otworzył , jednak widziałam ile go to kosztowało.
- Niee.... - jęknął krzywiąc twarz w grymasie.
- No dawaj leniu ! - krzyknęłam entuzjastycznie schodząc z hamaku ciągnąc go za sobą.
* Kilka godzin później *
Po dość długim dniu spędzonym na plaży wróciliśmy spacerkiem do domu. Trzymając się za ręce przemierzaliśmy alejki okalające jezioro.
- Aż trudno uwierzyć że zostały nam już tylko 3 dni - jęknęłam opierając głowę o ramię Marco. Chłopak otoczył mnie ramieniem i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- W takim razie musimy wykorzystać na maxa te 3 dni. - szepnął nachylając się w moim kierunku. Przez moje ciało przeszedł zimny, ale przyjemny dreszcz kiedy ciepłe powietrze wydobywające się z jego ust owiało moją szyję. Złożył na niej szybki, ale czuły pocałunek i odsunął się powoli.
- Co masz na myśli ?
- Och już ty dobrze wiesz co ja mam na myśli - poruszył znacząco brwiami. Już miałam zawstydzona odwrócić od niego wzrok na wspomnienie jednej z naszych wspólnych nocy kiedy postanowiłam nie dawać mu tej satysfakcji. Zagrałam jego kartami.
- Mmmmm.... Zgadzam się - uśmiechnęłam się szeroko.
- No to świetnie - splótł ponownie nasze palce i ruszyliśmy dalej.
- Tylko jutro musimy zając się tym wcześniej- westchnęłam niby od niechcenia. - No i musisz być bardziej wytrzymały, jeśli wiesz o co mi chodzi. - Chłopak nie widząc niczego dziwnego w tym co mówię dalej ciągnął temat.
- Ale po co wcześniej ? - nie spuszczając ze mnie wzroku przerzucił torbę z naszymi ręcznikami i innymi rzeczami które mieliśmy ze sobą na plaży, na drugie ramię.
- No żeby mieć więcej czasu a co za tym idzie czerpać z tego więcej przyjemności - rzuciłam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie po czym ciągnęłam - Chyba się ze mną zgadzasz prawda ?
- Oczywiście - teraz był wyraźnie zdziwiony moją śmiałością choć nie do końca chodziło mi o to o czym on myślał.
- Więc ustalone. Jutro idziemy na plażę zaraz po obiedzie - uśmiechnęłam się na widok tego jaki był zmieszany.
- Na plażę ? - wytrzeszczył oczy a jeśli wcześniej był zmieszany to jego obecnego stanu nie dało się opisać.
- No przecież cały czas o tym rozmawialiśmy...
- No tak tak .... o plaży - powiedział zrezygnowany bardziej do siebie niż do mnie. Ledwo udało mi się powstrzymać parsknięcie śmiechem. Dałam mu buziaka w policzek po czym zaczęłam szukać w torbie którą miał na rękach kluczy od domu.
Kiedy byliśmy już w środku , wzięłam od niego torbę i wyszłam z nią na taras. Wyciągnęłam z jej środka mokre ręczniki oraz koc na którym leżeliśmy i rozwiesiłam na balustradzie aby wyschły.
Wróciłam do salonu gdzie zastałam Marco krążącego po pokoju w tą i z powrotem z telefonem przyciśniętym do ucha. Usiadłam na oparciu fotela i z uwagą przyglądałam się chłopakowi.
- Cholera Mario. Jestem 300 km od domu. Nie da się tego przełożyć ? -warknął Reus do telefonu -Ale jak to jutro ? .... Co ?! Nie ma mowy..... Tak, z Julią... Nie.... O której dokładnie ? .... Cholera.. Niech będzie... Wiem że nie mam już wyjścia... No.. Trzymaj się. - po około 10 minutach syczenia do telefonu wreszcie się rozłączył. Był wyraźnie zły. Zaciskał zęby jakby lada chwila miał wybuchnąć. Podniosłam się z fotela i podeszłam do niego.
- Coś się stało ? - spytałam patrząc mu w oczy i obejmując delikatnie za szyję.
- Stało ... Musimy wracać do domu wcześniej...
- Ale jak to ? - spytałam zdziwiona.
- Mam jutro pierwszą walkę .. I muszę na niej być.
- Jak to jutro ? - zamrugałam oczami. - Czyli to koniec naszych wakacji ?
- Naprawdę mi przykro... Uwierz że gdyby to zależało ode mnie, nie wracalibyśmy dzisiaj. - objął mnie niepewnie w talii i położył głowę na moim ramieniu.
- Wiem. - westchnęłam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Chyba musimy się spakować... Dobrze by było żebyśmy za jakieś dwie godziny byli gotowi do drogi.- jęknął a później złączył nasze usta w długim i namiętnym pocałunku.
- Chodźmy. - złapałam go za rękę i pociągnęłam w górę po schodach do naszej sypialni. Wysunęłam z pod łóżka dwie walizki po czym zabraliśmy się za pakowanie.
Przed samym wyjazdem wzięłam jeszcze szybki prysznic, zjedliśmy kolację i około 20 siedzieliśmy w samochodzie z żalem opuszczając to miejsce.
- Marco ? - spytałam odrywając głowę od szyby.
- Tak kochanie ? - złapał moją dłoń i przyłożył ją do swoich ust.
- Umm.. Jesteś pewny że chcesz walczyć ? To przecież cholernie niebezpieczne... - jęknęłam. W mojej głowie kłębiło się wiele niekoniecznie przyjemnych myśli. Czułam że widok blondyna w rękawicach na ringu to nie jest coś co należy do mojej listy rzeczy które chciała bym zobaczyć.
- Chcę walczyć. Nie wiem dlaczego ale czuję że powinienem. To coś co kocham. Pamiętasz jak chodziłaś na breakdance ? - spytał nagle. Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- Z tego co pamiętam to była twoja pasja. Tak samo jak moją jest walka. Tyle czasu gniłem na siłowni , chodziłem na te wszystkie zajęcia i teraz wreszcie mam okazję się w pewien sposób spełnić. - zasypał mnie swoim długim monologiem. Przetwarzałam w głowie każde jego słowo. W pewnym sensie go rozumiałam ale z drugiej strony był to dla mnie idiotyczne.
- Nadal uważam że to zły pomysł... - pokręciłam delikatnie głową.
- Kochanie ... - ponownie pocałował wnętrze mojej dłoni. - A tak właściwie to dlaczego przestałaś tańczyć ?
- Ja um... To między innymi przez rozwód rodziców. Wiesz, nie bardzo miałam do tego głowę więc przestałam chodzić na zajęcia. A później już nawet zapomniałam o tym wszystkim.
- Nie chciałabyś znowu spróbować ? - oderwał na moment wzrok od przedniej szyby by móc na mnie spojrzeć.
- Nie, chyba nie. Wiesz... Wtedy nie mielibyśmy dla siebie w ogóle czasu, poza tym już niedługo szkoła. Masa lekcji, mniej czasu. Najzwyczajniej w świecie nie chce mi się.
- Rozumiem.
- Więc to z tą walką jest postanowione ? - spytałam odbiegając od tematu.
- Mhmm - mruknął w odpowiedzi.
Mam nadzieję że tak długość wystarczy :*
Kochana genialny troche szkoda,ze musieli wracac szybciej z "wakacji". Mam nadzieje, ze nie namieszasz miedzy nimi jesli chodzi o ta walke. A moglabys dodac nowy rozdzial predzej niz w sobote?? Bo niecierpliwie sie co bedzie dalej. Pozdrawiam i z niecierpliwoscia czekam na next, przepraszam za jakiekolwiek bledy ale pisze z tel.
OdpowiedzUsuńPrzez te święta zaczynam powoli nadrabiać twojego bloga i szczerze przyznam, było warto !
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sposób twojego pisania, a jeśli chodzi o tej rozdział, po prostu mistrzowski ;)
Ten monolog Marco, podczas którego opowiadał Julii o swojej przeszłości, urzekł mnie. Sama nie wiem dlaczego, ale tak się stało.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo szczerze przyznam, że nie mogę się juz doczekać walki.
Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Buziaki ♡
Czy mogłabym zaprosić Cię do przeczytania mojej historii ?
Przepraszam, że dopiero teraz, ale cały czas byłam odcięta od internetu i po prostu nie miałam jak wejść. Mega ! Coś mi świtało o tym więzieniu, ale odrzuciłam tą myśl i jednak niespodzianka :D kobieca intuicja. Coś czuje, że z tą walką może być problem. Czekam na następny. Buziaczki kasiaa
OdpowiedzUsuńTa walka to beznadziejny pomysł, Marco chyba stracił mózg z miłości do Julki. Rozdział super, ale szkoda, że wcześniej wracają. Miało być tak pięknie. Ciekawe co na to jej tata. Długość fajna, pisz takie ! Czekam na next ! Ola :*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ! Tylko boje się co wymyślisz na temat walki. Czy będzie ok czy nie :/ dodaj szybko następny ! nie wytrzymam do soboty :o
OdpowiedzUsuńcoś się stanie Marco ...
OdpowiedzUsuń