czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział 47.

- Cześć - uśmiechnęłam się lekko podchodząc do niego, by pocałować go na przywitanie jak to zwykle mieliśmy w zwyczaju.
- Cześć - rzucił patrząc wszędzie byle nie w moje oczy. ...Co do cholery ?
- Co jest tak ważne że wyciągasz mnie z domu o prawie dziesiątej w nocy ? - spytałam lekko zdezorientowana jego kamienną miną, ukrywającą przede mną jakiekolwiek emocje.
- Usiądź - wskazał na ławkę w pobliżu. Był taki ... oschły, obojętny. Przyglądając się uważnie jego twarzy, usiadłam we wskazanym miejscu. Cały czas, starał się utrzymać między nami spory dystans co mnie bolało.
- Czy coś się stało ? - Zerwie z tobą. Jak nic z tobą zerwie... ,
- Nie mogę cię tak dłużej okłamywać - westchnął ujmując niepewnie moją dłoń.
- Co masz na myśli ?
- Ja.. - nabrał powietrza w płuca - Ja chcę to zakończyć. Nie kocham cię.
- Nieprawda.. - w oczach momentalnie stanęły łzy.
- Kocham Elene. - westchnął po chwili.
- Kłamiesz ! - wrzasnęłam nie mogąc się pogodzić z myślą, że osoba która przewróciła mój świat o 180 stopni - właśnie ode mnie odchodzi.
- Ja myślałem że cię kocham. Chciałem o niej zapomnieć, miałem nadzieję że mi w tym pomożesz...
- Więc byłam twoim kołem zapasowym ?! - ryknęłam, szlochając cicho. Moje serce leżało na chodniku, zdeptane jego ciężkim, zimowym butem.
Kiedy nie odpowiedział, spojrzałam na swoje splecione dłonie. Na prawej ręce połyskiwał pierścionek z małym czarnym kamyczkiem.
- Chcesz odejść ? - spytałam nie pewnie. Nadal miałam nadzieję że to jakieś głupie żarty. Że zaraz wybuchnie donośnym śmiechem, przytuli mnie i powie jak bardzo mnie kocha.
- Tak - w kącikach jego oczy pojawiły się łzy. - Chcę odejść.
- Więc czemu do cholery płaczesz ?! - po raz kolejny tego wieczoru podniosłam głos.
- To są łzy ulgi. - szepnął nie patrząc na mnie.
Kolejna porcja łez spłynęła po moim policzku kiedy zerwawszy się z ławki zrobiłam dwa kroki do przodu. Zatrzymałam się, spojrzałam na swoje dłonie i zsunąwszy z palca pierścionek, rzuciłam nim pod nogi chłopaka. Nim odeszłam, ostatni raz spojrzałam na jego twarz. Zaczerwienione od hamowanego płaczu oczy, patrzyły wszędzie byle nie na mnie. Odeszłam tak jak sobie tego życzył.

                            ~*~

Kiedy zniknęłam z pola widzenia chłopaka, opadłam na jedną z ławek. Podciągnąwszy nogi pod brodę , objęłam je rękami. Nie hamowałam już łez. Szlochałam cicho, użalając się nad sobą. Wszyscy mnie opuścili. Wszyscy. Całe moje ciało drgało. Przez każdą komórkę ciała przechodziły mnie dreszcze. Ból który rozsadzał moje wnętrze, był nie do opisania.  Odszedł. Odszedł na zawsze. 
Podniosłam się z ławki. Nogi nadal były jak z waty. Rozdzierały mnie mieszane emocje. Złość, rozpacz.. Wszystkie negatywne. 
Ruszyłam biegiem w kierunku domu. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. W parku tłoczyło się zbyt wiele ludzi a ja rozpaczliwie potrzebowałam samotności. 
- Julia ?! Wszystko w porządku ? - usłyszałam za swoimi plecami tak dobrze znany mi głos. 
- Nagle cię to interesuje ? - wrzasnęłam, nie patrząc nawet przez chwilę na Dianę. 
- Julia... - podeszła do mnie, łapiąc mój nadgarstek.  - Co się stało ?
Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Jednak nim się zorientowałam, zamknęła mnie w żelaznym uścisku. 
- Nie kocha mnie ! Rozumiesz ?! Nigdy nie kochał ! - załkałam.
- Ciiii..... - pocierając jedną ręką moje plecy, drugą wyciągnęła telefon. - Halo ? ... Przyjedź po mnie proszę. 

                            ~*~

- Chcesz żebym została z tobą ? - spytała blondynka wychylając głowę zza otwartego okna samochodowego. 
- Nie... - westchnęłam - Dziękuję... Tobie także - tu zwróciłam się do Thomasa siedzącego za kierownicą. 
Skinął lekko głową a ja ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. Zamknąwszy je za sobą ruszyłam schodami na górę. Od razu postanowiłam zniknąć w łazience.. Gorąca kąpiel. To zawsze działało na mnie kojąco. Ściągnęłam więc z siebie ubrania i zostawszy w samej bieliźnie, stanęłam przed lustrem. Sunęłam palcem po konturze tatuażu, kiedy nowa porcja łez spłynęła po policzkach. 
- Nie zapomnę - szepnęłam sama do siebie. 
Choć bym chciała, nigdy mi się to nie uda. Ten mały tatuaż zawsze będzie przypominał mi o wysokim, ciemnookim blondynie.
Postanowiłam jednak w miarę możliwości odizolować się od tego wszystkiego. Od miejsc w których wspólnie bywaliśmy, od wspólnych znajomych... Od wszystkiego. 
Zrezygnowałam z kąpieli, chcąc zaoszczędzić czas. Szybki, zimny prysznic wyrwał moje ciało ze znużenia. 
Zrobiwszy duży kubek kawy, ułożyłam się wygodnie na łóżku ze stosem książek i materiałów które pomogą mi się przygotować do jutrzejszego konkursu. Nie zostanę w tym mieście. Już nie.

                              ~*~

O godzinie siódmej rano wynalazek diabła, zwany potocznie budzikiem, rozbrzmiał w całym pokoju. Zrzuciłam z siebie wszystkie papiery z którymi wczoraj musiałam usnąć i podreptałam do łazienki. 
- Wyglądam jak gówno - mruknęłam obmywając twarz zimną wodą. Czyli tak jak codziennie od kilku miesięcy. 
Narzuciłam na siebie pierwsze lepsze rurki i jakiś szeroki sweter, po czym wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół. W głowie cały czas przetwarzałam informacje przyswojone wczorajszego wieczoru. To stypendium to moja jedyna szansa bym mogła się stąd wyrwać. Upiłam łyk kawy z kubka Logana po czym wyszłam z domu. 
Do testu konkursowego zasiadłam dość pewna siebie. Uporałam się z wszystkimi zadaniami, ledwo mieszcząc się w czasie. Nie wiem jak napisałam.. Nie wiem czy dobrze.- Mam nadzieję że na tyle trafnie, bym mogła stąd wyjechać. - pomyślałam jak zapewne pozostałe 200 uczestników.

* tydzień później *

Jestem do dupy. Moje życie jest do dupy. Wszystko jest do dupy...  Skąd ten cały optymizm we mnie ?
Och jest cała lista moich życiowych niepowodzeń, a teraz mogę dopisać do niej także cały ten konkurs. Położyłam na całej linii..
- Nie załamuj się młoda... - zaśmiał się Logan.
- Daj spokój. To nie jest śmieszne. - mruknęłam zła. To już tydzień. Tydzień odkąd odszedł. Nadal nie potrafię się z tym pogodzić. Może nie przeżywałam tego jak te wszystkie zranione nastolatki w amerykańskich filmach które po rozstaniu z chłopakiem wyciągają żyletkę, jednak cierpiałam. Kanapa stała się moim najlepszym przyjacielem. Całe dnie spędzałam na bezsensownym wgapianiu się w ekran telewizora. Do późnej nocy... A gdy nie chciało mi się wstawać, po prostu zasypiałam na kanapie.
- Możesz podziękować swojemu chłoptasiowi. To dzięki niemu zaniedbałaś szkołę i wszystko inne co z nią związane. - warknął tata rozsiadając się w fotelu.
- Tato ! - wtrącił się Logan zanim zdążyłam otworzyć usta.
- Nie brońcie go ! Taka prawda. Zawrócił jej w głowie a teraz cierpi. - był coraz bardziej poirytowany.
- Jak zwykle wiesz najlepiej - warknęłam podnosząc się z kanapy i idąc w kierunku schodów.
- Nie tym tonem ! - usłyszałam zanim trzasnęłam drzwiami.
Cała ta rozpacz zamieniła się w gniew który rozpierał mnie przy każdej możliwej okazji. Byłam "nie do wytrzymania"  - jak twierdził tata.
- Odpuść mu.. Wszystkim nam zależało na tym stypendium dla ciebie. Po prostu zdaje sobie sprawę jaka szansa przeszła ci koło nosa i zżera go to od środka - przysiadł na skraju łóżka.
- Wszystko poszło się pieprzyć - zaplotłam ręce na piersi jak małe, obrażone dziecko. Logan zaśmiał się tylko na moje słowa.
- Nie wszystko stracone - uśmiechnął się podstępnie - Możesz spróbować dostać się tam bez tego stypendium.
- Żartujesz ? To kupa kasy..
- Zawsze możesz dorobić sobie trochę w wakacje. Poza tym jestem pewien że tata ci pomoże.
- Nie wiem... Zdajesz sobie sprawę jak ciężko dostać się do akademika ? Kolejne wydatki...
- Ale ty myślisz młoda - pokręcił głową - Mamy mieszkanie w Krakowie. Po co ci akademik ?
- Pożyczyłbyś mi swoje mieszkanie ? - spytałam z nadzieją w oczach.
- I tak stoi puste. - uśmiechnął się czochrając moje włosy.
- O mój Boże ! - krzyknęłam rzucając się na jego szyję. Mówiłam już że mam cudownego starszego brata ?
- Żaden Bóg. Po prostu Logan - zaśmiał się, gładząc moje włosy.

                           ~*~

Masz ochotę się spotkać ? 
Chciała bym z Tobą porozmawiać.
                                      D.

Wysłałam Dianie szybką odpowiedź po czym narzuciwszy na siebie jeansową kurtkę wyszłam z domu. Sama nie wiem już na czym stoję. Jak powinnam się zachować w jej towarzystwie.
- Cześć - blondynka zajęła miejsce na przeciwko mnie uśmiechając się przy tym lekko. 
- Hej.. - starałam się odwzajemnić uśmiech, jednak nie wyszło mi to zbyt dobrze. 
- Jak.. - zająknęła się - Jak się czujesz ? 
- Um.. Chyba dobrze - Jak gówno. Ta rozmowa była krępująca nie tylko dla mnie. Miałam ochotę po prostu wyjść. 
- To dobrze.
- Co podać ? - niezręczną ciszę przerwał kelner, gotowy by przyjąć nasze zamówienie.  
- Herbatę - mruknęłam, marząc o tym aby znaleźć się z powrotem na mojej ukochanej kanapie. 
- Dla mnie to samo.
Kiedy chłopak odszedł od naszego stolika, na powrót zapanowała niezręczna cisza. Błagam niech coś się teraz stanie. Cokolwiek co pozwoli mi stąd uciec ! To napięcie między nami mnie zabije !
- Przepraszam. - zebrałam w sobie wszystkie siły aby móc wypowiedzieć to jedno krótkie słowo.
- Przepraszasz ? Za co ?
- Nie powinnam wtedy tak na ciebie naskakiwać. Na was...
- Powinnam ci powiedzieć - powiedziała zażenowana.
- Mimo wszystko...
- Posłuchaj - przerwała mi wstając z miejsca - Możemy po prostu zapomnieć o tym co się działo przez te ostatnie miesiące ?
- Ja.. - zawahałam się. - Tak. Myślę że tak.
Nim się obejrzałam, blondynka nachyliła się nad stołem, zamykając mnie w żelaznym uścisku.
- Tęskniłam za tobą Julka - nadal nie wypuszczała mnie z objęć. A ja wcale nie miałam ochoty się z nich wyswobodzić. Przymknęłam powieki by pohamować łzy. Po raz pierwszy od tygodnia - były to łzy szczęścia.
- Ja te... - mówiąc te słowa otworzyłam oczy. Dokładnie w tym samym momencie drzwi kawiarenki otworzyły się, a po chwili przez próg przeszła Elena a tuż za nią Marco z Zuzią na rękach. Zamarłam w pół słowa.
Blondyn wyglądał jak zwykle cudownie. Pewność siebie emanowała od niego na kilometry. Z uśmiechem na ustach szeptał coś do dziewczynki którą trzymał. Zabolało. Gdzieś w głębi duszy liczyłam ,że będzie cierpiał choć trochę. Jak widać i tu się pomyliłam. Cała nadzieja na to że może być jeszcze między nami dobrze, która kiełkowała gdzieś w mojej podświadomości - została zdeptana.
Napotkał mój wzrok mimo niewielkiego tłumu jaki kłębił się w kawiarni. Momentalnie jego wyraz twarzy się zmienił. Przez moment wydawało mi się że widzę w jego oczach ból, jednak jak szybko się to pojawiło, tak szybko przybrał maskę obojętności. Nie wytrzymałam. Odwróciłam wzrok, nie chcąc się rozpłakać.
- Julia ? Wszystko w porządku ? - Diana odsunęła mnie od siebie spoglądając w kierunku w którym jeszcze kilka sekund temu patrzyłam.
- Nakopię mu do tej zakłamanej dupy - warknęła, odsuwając się ode mnie jeszcze bardziej. Momentalnie złapałam ją za ramię.
- Nie warto. - mruknęłam ciągnąc ją w kierunku wyjścia. Mijając go, walczyłam z chęcią podejścia do niego i przytulenia się. Żałosne prawda ? Kochać kogoś tak bardzo, że nawet gdy ten ktoś mnie rani, jestem gotowa o tym zapomnieć. Dla niego.
Przekraczając próg, mimowolnie odwróciłam wzrok w jego kierunku. Ponownie bawił się z małą, zupełnie niewzruszony całą sytuacją. A może to o to chodzi ? Może to właśnie to dziecko jest czymś co ma Elena a nie mam ja ? Może pokochał dziecko brata jak swoje ?
To głupie. Ale jeśli prawdziwe ? 
- Powinnaś była mi pozwolić dowalić mu ! - mruknęła Diana. Zachichotałam cicho na jej słowa.
- A jak... Jak z Thomasem ? - spytałam siadając na jednej z parkowych ławek. 
- Och... Jest cudownie. Chociaż ostatnim czasem... Nie wiem. Wydaje mi się że coś ukrywa. - wzruszyła ramionami.
- Będzie dobrze - uśmiechnęłam się lekko nie bardzo wiedząc co powinnam była jej odpowiedzieć.
- Mam nadzieję.

                            ~*~

W parku spędziłyśmy jeszcze dobrą godzinę. Cała niezręczność która towarzyszyła nam na początku spotkania wyparowała. Może nie było tak jak dawniej, ale mam nadzieję że to tylko kwestia czasu a znów będzie tak jak dawniej. 
W domu wynegocjowałam z tatą mój wyjazd do Krakowa. Jak dobrze pójdzie, będę mogła opuścić Sopot już na początku lipca abym miała czas na zaklimatyzowanie w nowym mieście, znalezienie pracy którą będę mogła dorobić sobie choć trochę na studia. Oczywiście wszystko mogę zawdzięczać Loganowi. To on wygłosił tacie "referat" na temat tego, jaka to szansa dla mojej przyszłości. W zasadzie nadal nie widzę różnicy w studiowaniu w Krakowie czy w Gdańsku. Jednak zaistniała sytuacja wręcz zmusiła mnie do opuszczenia miasta. Wreszcie nie będę musiała bać się wychodząc na ulicę, że spotkam go a mój świat znów się zawali. Miesiąc. Jeszcze tylko miesiąc. 
Kiedy na zegarze w salonie wybiła godzina dwudziesta druga, postanowiłam przenieść się z kanapy do salonu. To całe użalanie się nad sobą działało mi już na nerwy. Pora zawitać do szkoły...
Po szybkim prysznicu, przebrana już w piżamę, rzuciłam się na łóżko. Już miałam naciągnąć kołdrę pod samą brodę, kiedy w oczy rzuciła mi się mała karteczka przyklejona do lustra na przeciwległej ścianie do okna. 

7 komentarzy:

  1. O nie!! to niestety możesz być prawda! nie wierze no!! oni mają być razem! Coś mi się zdaje że to jego dziecko xd proszę dodaj kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział <3 mam nadzieję że Marco tylko udaje te obojętność, nie wierzę, że mógłby jej nie kochać
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :Pozdrawiam, Wero

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko świetny rozdział!
    Tak czułam, że Marco zostawi ją dla Eleny :C, ale wciąż nie pojmuję dlaczego to zrobił ;//
    Dawaj szybciutko kolejny rozdział!
    D. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie wytrzymam! Mam ochotę dokopać temu Marco! Co on sobie wyobraża? Nie wierzę, że kocha Elenę. Przecież z tego co pamiętam to ona go zdradziła!
    A...może córka Eleny to jego dziecko? Nie, to niemożliwe!
    Proszę Cię, dodaj szybciutko kolejny rozdział.
    Już nie mogę się doczekać.
    Maka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O BOŻE!!!
    Co to się porobiło :o
    Błagam no!
    Dodasz kolejny rozdział szybciej> Ploseeee :*
    Życzę dużo weny no i czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nieeeee kochana oni musza byc razem. Mam nadzieje,ze Marco zrobil to tylko dlatego, zeby Julia wyjechała do tego krakowa. P.S kochana mam nadzieję, że ta malutka nie jest jego córką.!!!!!!..

    OdpowiedzUsuń
  7. To się porobiło. Marco na bank coś kryje... Stawiam, że wcale nie jest z Eleną. Może jest chory?...Hmm... Ogromnie zaciekawiłaś mnie tą kartką! <3 Nie mogę się doczekać kolejnej części!<33 Dużo weny życzę! Buziaki!:**

    A! I jeszcze zapraszam do mnie na nową część! :**
    http://mr11-bvb.blogspot.com/2015/06/siedem.html

    OdpowiedzUsuń