- Więc co teraz ? - spytałam cicho, nie odrywając się od ciała chłopaka nawet na milimetry. Choćbym chciała to zrobić, czułam się zbyt słaba. Bałam się że gdy tylko go puszczę, on rozpłynie się w powietrzu jak mgła i znów go stracę. Byłam bardziej niż pewna że kolejnego rozstania nie przeżyję.
- Co masz na myśli ? - pociągnął delikatnie za moją brodę, tak, bym spojrzała w jego oczy
- Ja... - zawahałam się - Studiuję w Krakowie, ty w Gdańsku... To szmat drogi i nie wiem czy sobie z tym poradzę.
- Poradzisz z czym ? - przymrużył delikatnie oczy, skanując moją twarz. Zupełnie nie rozumiał o czym mówię.
- Związkiem na odległość.. - westchnęłam, siadając prosto na kapie. - Jak ty sobie to wyobrażasz ?
- Kochanie.... - jęknął przeczesujac swoje włosy.
- Wiesz że tego nie przetrwamy prawda ? Wiesz że to ponad nasze siły ! - przerwałam mu, zaciskając nerwowo pięści.
- Kochanie - splótł swoje palce z moimi, przeciągając mnie na swoje kolana - Nie popełniam tych samych błędów dwa razy. Nie pozwolę znów ci się wymknąć, rozumiesz ?
- Więc wracam z tobą do Sopotu.
- Nie. - przerwał mi krótko. No i zrozum tu takiego ! Raz powtarza mi jak to bardzo mnie potrzebuje, a za chwilę wyraźnie daje mi do zrozumienia, że jest dobrze tak, jak jest.
- Nie rozumiem - pokręciłam zdezorientowana głową.
- Nie musisz wracać do Sopotu. - wzruszył ramionami.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ? - zamachałam nerwowo dłonią - Przed chwilą powiedziałam że nie mamy co liczyć na udany związek na odległość !
- Oczywiście że cię słucham. -jęknął - Mam zamiar poszukać sobie gdzieś tutaj mieszkania czy coś. Po za tym, zawsze mogę studiować w Krakowie tak ? Z tą różnicą że będę miał cię tutaj, zaraz obok siebie, a nie na drugim końcu kraju.
- Czekaj. Ty zamierzasz.... - spojrzałam na niego pytająco.
- Mhm. Miałem zamiar poszukać tutaj jakiegoś mieszkania czy coś... - pokiwał potakująco głową, próbując powstrzymać uśmiech który z każdą chwilą coraz bardziej uwidaczniał się na jego ustach. - I tak nie lubiłem matematyczki na tamtej uczelni - dodał wzruszając ramionami.
~*~
( 3 tygodnie później )
Nie pamiętam, kiedy ostatnio wszystko układało się tak idealnie jak teraz. Jeśli kiedyś narzekałam na to, jak wygląda moje życie - byłam głupsza niż myślałam. Ostatnim czasem, wszystko zaczęło nabierać koloru.
I nie mówię tu o ścianach w moim.... naszym mieszkaniu.
Tak. Marco zamieszkał ze mną. Przez pewien czas upierał się, że jeśli aby NAM się udało, nie powinniśmy się zbytnio śpieszyć, jednak gdy spędził prawie tydzień na szperaniu w sieci, gazetach i innych ulotkach... Pomysł zamieszkania razem nie wydawał mu się już aż tak "szybki".
Obecnie jesteśmy na etapie gospodarowania naszego "gniazdka". Blondyn ochoczo zabrał się za pomoc w remoncie mieszkania więc poszło szybciej niż mogliśmy się tego spodziewać. Od ruiny, którą tu zastałam, do przytulnego lokum.
Ostatni weekend spędziliśmy w Sopocie. Marco musiał zabrać swoje rzeczy z jego dotychczasowego domu, a ja nie mogłam przegapić okazji do spotkania się z tatą, Loganem czy Johnem . Nie sądziłam że w ciągu niecałego miesiąca stęsknię się za nimi wszystkimi aż tak bardzo.
- Nie sądziłem że jeszcze to masz - Marco uśmiechnął się, wchodząc do sypialni i stawiając na podłodze kolejne kartonowe pudło, przyniesione z samochodu.
- Mhm.. Zabrałam je ostatnio.- posłałam chłopakowi szeroki uśmiech, próbując się uporać z przyklejeniem ogromnego zdjęcia na jednej ze ścian. Tego samego, które blondyn przywiesił na suficie w moim pokoju. Przedstawiało ono nas. Spacerujących po plaży, z zaplecionymi dłońmi i szerokimi uśmiechami na twarzy. Zrobione jeszcze podczas owego, pamiętnego obozu szkolnego.
- Pomóc ci ? - spytał, patrząc na to jak bardzo nie radzę sobie z przyklejeniem materiału do ściany.
Kiwnęłam lekko głową, a kiedy udał że nie widzi, czekając najwyraźniej aż go o to poproszę ( och tak.. uwielbia się ze mną droczyć jak nikt inny.. ) rzuciłam w niego rolką taśmy klejącej.
- Rusz tyłek. - zachichotałam wskazując skinieniem głowy, aby podszedł bliżej.
Wywrócił oczami, udając obrażonego po czym nakleił kawałki taśmy na jednym z rogów trzymanego przeze mnie zdjęcia.
- Myślę że jest... - mruknął chłopak, kiedy stanęliśmy w pewnej odległości, by móc podziwiać swoje "dzieło".
- ...Dobrze - dokończyłam uśmiechając się lekko.
Objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Nim się obejrzałam, jego usta błądziły już po skórze mojej szyi. Zachichotałam cicho, kiedy po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk telefonu a chłopak wydał z siebie zrezygnowany jęk.
- Przepraszam - szepnął ostatni raz całując mnie w usta, po czym odsunął się, sięgając po brzęczące urządzenie.
Wyszłam z pokoju zostawiając go samego, z zamiarem przygotowania czegoś do jedzenia. Ostatnimi czasy mój obiad składał się najczęściej z zupy z puszki kupionej w supermarkecie za rogiem. Studenckie życie nie ?
Parsknęłam cichym śmiechem, sięgając do lodówki po kurczaka i kilka warzyw. W kuchni połączonej z salonem rozbrzmiewała muzyka płynąca z radia ustawionego na małym stoliku pod ścianą. Poruszając więc delikatnie ciałem w jej rytm, przemieszczałam się "tanecznym" krokiem po pomieszczeniu w poszukiwaniu odpowiedniego garnka.
Dałam się ponieść aż do momentu, w którym poczułam parę dłoni na moich biodrach.
- Nienawidzę gdy ktoś nam przerywa - szepnął tuż przy moim uchu.
- Przestań.. - zachichotałam strzepując jego dłonie. - Próbuję przygotować kolację inną niż z puszki..
- Kurczak ? Kurczak ważniejszy ode mnie ? - wyrzucił ręce w powietrze, udając zranionego.
- Przestań zrzędzić - zaśmiałam się, rzucając w niego ścierką - Potrzebuję pomocy.
Wywrócił oczami, zabierając się równocześnie za krojenie warzyw i wymamrotał pod nosem ciche " zobaczymy kto pierwszy pęknie "
Przez cały ten czas, który spędziliśmy w kuchni, Marco droczył się ze mną. Jeśli rozumiecie o co mi chodzi. Często, "niby przypadkiem" ocierał dłonią o mój tyłek. Nagle zaczęło robić mu się tak gorąco, że zmuszony był do zdjęcia koszulki. Dobrze wiedział, jak działa na mnie jego ciało. Jednym słowem, prowokował mnie przy każdej możliwej sytuacji. Ale co to by była za zabawa gdybym się poddała ? Uparcie udawałam że nic nie zauważam a wszystko to co robi, nie ma na mnie najmniejszego wpływu. Jednak czułam jak coś w środku mnie pęka.
~*~
Leżeliśmy na kanapie, obżerając się kurczakiem i oglądając jakiś film. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, naruszone jedynie światłem płynącym z telewizora. Z głową opartą o klatkę piersiową Marco, rozkoszowałam się naszą bliskością, którą od pewnego czasu nie mogłam się nacieszyć. Cały czas było mi mało. A chwila w której się rozstawaliśmy, choćby tylko na kilka godzin aby iść do pracy, była dla mnie torturą. Dosłownie.
- Zrobiłeś sobie nowy tatuaż ? - podniosłam gwałtownie głowę, by móc lepiej przyjrzeć się nowemu nabytkowi chłopaka.
- Dawno - wzruszył ramionami, biorąc kolejny kęs kurczaka.
Odebrałam z jego dłoni talerz i położywszy go na małym stoliku obok, zmusiłam do wyprostowania ramienia. Teraz dziara prezentowała się w pełnej okazałości. Grube, czarne 13 pośród prostokąta z ozdobnymi ramami. Cienie w niektórych miejscach przypominały dziury, jakby w płótnie obrazu.
- Dlaczego akurat taki ? - spytałam wodząc palcem, po konturze cyfry.
- Tak jakoś. - po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Tak jakoś ? - westchnęłam nie dowierzając.
- Mogę odzyskać kurczaka ? - jęknął, ale kiedy nie odpowiedziałam, przypierając go podejrzliwym wzrokiem, poddał się - Numer ulicy na której mnie staranowałaś. Zadowolona ? - wydaje mi się, czy on faktycznie był delikatnie zawstydzony ?!
- Nie wiedziałam że jesteś aż tak sentymentalny - zachichotałam cicho, przyciskając usta do jego ust.
- To twoja wina - fuknął, nadal zmieszany.
- Moja ? - uniosłam brwi.
- Twoja. Przez ciebie robię się ckliwym idiotom.
- Nie mówię że mi się to nie podoba - przejechałam palcem wskazującym po jego obojczyku, później po napiętych mięśniach ramion, aż dotarłam do wyraźnych zaokrągleń jego bicepsów.
- Mój ckliwy-badboy-bokser Reus - zagruchałam tuż przy jego uchu, na co ten wywrócił tylko oczami.
Nadal lekko się uśmiechając, ułożyłam głowę z powrotem na jego klatce.
- Kocham Cię wiesz ? - złożyłam lekki pocałunek w miejscu nowej dziary.
- Ja Ciebie też maleństwo - pocałował czubek mojej głowy i objąwszy mnie, przycisnął do swojego ciała jeszcze mocniej.
- Zdajesz sobie sprawę że przegrałaś, prawda ? - mruknął po chwili.
- Przegrałam co ?
- Zakład. Przyznaj to kochanie - ponownie zbliżył usta do mojego ucha - Nie potrafisz mi się oprzeć.
- To ten kurczak tak na mnie działa - zachichotałam, puszczając mu oczko.
- Odwołaj to ! - obrócił nas tak, że teraz to on zawisł nade mną, zbliżając swoją twarz ku mojej coraz to bardziej.
- A jak nie to ? - zmierzwiłam delikatnie jego blond włosy posyłając mu pewny siebie uśmiech.
- Sama tego chciałaś - uśmiechnął się, przerzucając mnie przez ramię i kierując szybkim krokiem w kierunku sypialni. Wystarczyło jedno kopnięcie, a drzwi zamknęły się za nami z hukiem.
10 komentarzy - Następny rozdział :*