W ciszy przyglądałam się napiętej sylwetce Marco. Chłopak wyraźnie nie był zadowolony z konieczności prowadzenia rozmowy z... kimkolwiek była ta osoba. Zmarszczone czoło, napięta szczęka i nerwowe wywracanie oczami - dawało mi jasno do zrozumienia, że coś jest nie tak.
- Nie.... Na wyjeździe - po raz pierwszy od kilku sekund zabrzmiał głos Marco. Chłopak spoglądał na mnie spod przymrużonych powiek, starając się za wszelką cenę załagodzić sytuację wymuszonym uśmiechem, który wbrew jego zamiarom jeszcze bardziej dawał mi do myślenia. - Prywatnym.... Nie wydaje mi się, żeby to było konieczne... Tak.... Zrozumiałem.
- Kto to ? - uniosłam pytające spojrzenie na blondyna w chwili, kiedy zirytowany odsunął telefon od ucha.
- Nikt taki - wzruszył ramionami, po raz kolejny przysłaniając się wymuszonym uśmiechem.
- Marco... - jęknęłam błagalnie, zmęczona koniecznością wyciągania z niego informacji. - Po prostu mi powiedz.
- Nie ma o czym, skarbie. Nie psujmy sobie wieczoru - uśmiechnął się lekko, a dla podkreślenia tego, że tą rozmowę uważa już za zakończoną, pociągnął mnie w kierunku parkietu.
I choć wiedziałam, że nie powinnam - po prostu zignorowałam całe wcześniejsze zajście. Postanowiłam dobrze się bawić do samego końca wieczoru, co nie znaczy że całkiem mu odpuściłam.
- Nie myśl o tym, kochanie - ciepłe powietrze wydobywające się z ust chłopaka obiło się o mój policzek, kiedy ten schylił się w moją stronę.
- Po prostu mi powiedz - bąknęłam obrażona, odwracając twarz w przeciwnym kierunku.
- Po prostu nie zawracaj sobie niepotrzebnie tym głowy - odparował, obracając mnie w rytm szybkiej muzyki, odbijającej się od ścian pomieszczenia.
- Nie potrafię, kiedy wiem, że coś przede mną ukrywasz - mruknęłam kiedy ponownie przyciągnął mnie do siebie. Jego lewa dłoń twardo spoczywała w dole mojej talii, ułatwiając mu w ten sposób manewrowanie mną w tańcu.
- Nic przed tobą nie ukrywam - zmarszczył brwi, ponownie mną obracając. Jego kłamstwo wyszło tak beznadziejnie, jak bardzo tego nie chciał, a ja czułam że znów wpadamy w błędne koło. Nie chciałam żeby w naszym związku znów roiło się od niedopowiedzeń, tajemnic, sekretów a przede wszystkim od kłamstw.
- Oszukujesz siebie czy mnie ? - wywróciłam na niego oczami, kiedy w odpowiedzi po raz kolejny mną obrócił, nawet jeśli całkowicie nie pasowało to do muzyki która stawała się coraz wolniejsza.
- Okej. Nie chcesz to nie mów - bąknęłam, odsuwając się od niego delikatnie - Ale nie wymagaj ode mnie, żebym była z tobą całkowicie szczera.
- Nie wymagam - uciął.
- Tak ? - byłam coraz bardziej zirytowana. W normalnych warunkach musiałam się tłumaczyć gdzie i z kim wychodzę, a teraz wyskakuje mi z czymś takim.
- Proszę, nie kłóć się ze mną i po prostu skończ temat maleństwo - mimo gotującej się w nim złości, nadal udawało mu się zapanować nad głosem, choć ten i tak z każdym wypowiedzianym słowem podnosił się.
- Jak chcesz -bąknęłam odwracając się i odchodząc od niego w połowie trwania utworu w rytm którego właśnie się kołysaliśmy. Nie zamierzałam po raz kolejny dawać mu satysfakcji tego, że jednym czułym słówkiem załagodzi sytuację. A biorąc pod uwagę fakt, że znów starał się za wszelką cenę coś przede mną ukryć, działał na mnie niczym płachta na byka. Nie zamierzałam odpuszczać. Nie tym razem.
~*~
Przez resztę wieczoru udało mi się jakoś w miarę skutecznie unikać Marco. Z rozgoryczeniem musiałam przyznać, że ta zabawa w "kotka i myszkę" wydawała mu się podobać. Po raz kolejny poległam w cichej bitwie którą toczyliśmy między sobą. Za każdym razem, cokolwiek nie wymyśliłam by sprowokować chłopaka, on odwracał wszystko na swoją korzyść. To, że byłam zażenowana swoją skrajną bezradnością byłoby stanowczym niedopowiedzeniem. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej przeklinałam jego zawzięty charakter i determinację do tego, by wszystko zawsze szło zgodnie z jego myślą. Nigdy odwrotnie. Blondyn zdecydowanie nie był chłopakiem który z łatwością godził się z porażką. Zdobywał wszystko, co tylko chciał swoją bezczelnością, zadziornością i w dalszym ciągu nie pojętą dla mnie, ogromną pewnością siebie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu Reus'a, jednak nigdzie nie mogłam go dostrzec. Zmarszczyłam brwi, jeszcze raz skanując wzrokiem pomieszczenie. Dosłownie kilka minut temu siedział przy barze.
Lekko zdezorientowana podniosłam się z krzesła, by po chwili ruszyć wgłąb sali. Tak, wiem. Miałam go unikać. Ale nic nie mogłam poradzić na to, że działał na mnie niczym magnez.
Zaciskając nerwowo palce wokół szklanki z kolorowym drinkiem, przeciskałam się między tańczącymi ludźmi. Jak Boga kocham, wcześniej nie wydawało się ich być aż tylu ! Przeklinając pod nosem za każdym razem gdy czyjś łokieć zderzył się z moim ciałem, kontynuowałam swoje poszukiwania.
Znajomy, gardłowy śmiech dobiegł moich uszu kiedy jakaś blondyna wpadła na mnie, praktycznie wgniatając mnie w marmurową podłogę swoim ciałem. Jęknęłam żałośnie, zdając sobie sprawę z tego, że Marco był świadkiem całego zdarzenia i właśnie pokładał się ze śmiechu pod jedną ze ścian.
- Bardzo śmieszne - syknęłam, podchodząc do niego i upijając łyczek jego drinka, zaraz po tym jak dziewczyna wylała mojego, tratując mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - szeroki, lekko zadziorny uśmiech nie schodził z jego twarzy kiedy przyglądał się mojej naburmuszonej minie.
Skrzywiłam się, kiedy palący płyn rozlał się po moim gardle. Z szeroko otwartymi oczami spojrzałam najpierw na szklankę, później na rozbawionego blondyna, lekko przy tym odkaszlując.
- Co to jest ? - łypnęłam, starając się pozbyć palącego smaku cieczy z ust.
- Napój Bogów - wzruszył ramionami, a ja ledwo powstrzymałam się od wywrócenia oczami.
- Od kiedy pijesz whisky ?
- Od kiedy podpijasz mi drinki - zaśmiał się, wyciągając w moim kierunku dłoń. Oddałam mu szklankę jednak ten zdegustowany pokręcił głową odkładając ją na parapet tuż obok. Ponownie wyciągnął ku mnie rękę. Tym razem ujęłam ją, posyłając chłopakowi pytające spojrzenie. Ten tylko uśmiechnął się, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Jego palce delikatnie zacisnęły się na moim biodrze, podczas gdy drugie splótł z moimi.
- Mogę liczyć na jeszcze jeden taniec ?
Skinęłam głową, pozwalając porwać się z powrotem na parkiet.
~*~
- Nareszcie w domu - westchnęłam opadając ciężko na kanapę. Droga powrotna do Krakowa minęła znacznie szybciej niż poprzednio.
- Ja najchętniej bym stamtąd nie wyjeżdżał -mruknął Marco, wyciągając się na całej długości sofy i układając głowę na moich kolanach.
- Ja też - westchnęłam wplątując palce w jego włosy. Wspominałam już kiedyś jak bardzo to lubię ?
- Muszę dzisiaj skoczyć po południu do hotelu. Dawno mnie tam nie było
- Och... - Wracamy do rzeczywistości...
- Nie powinno zejść mi tam długo - uśmiechnął się pocieszająco na co ja tylko skinęłam głową. - Postaram się być przed dziewiątą.
Po raz kolejny skinęłam głową, starając się zignorować rozczarowanie kłębiące się gdzieś w środku. Nie mogłam zaprzeczyć, że zdecydowanie inaczej wyobrażałam sobie dzisiejszy wieczór. Oczywiście liczyłam się z tym, iż wraz z powrotem do Krakowa wiąże się powrót do wszystkich obowiązków. Miałam jednak nadzieję że nie będzie to aż tak gwałtowne. Chciałam aby nastrój który panował przez ostatnie kilka dni w Austrii udzielił się nam jeszcze dzisiaj.
- Widzimy się wieczorkiem, Kochanie - nawet nie zauważyłam kiedy usta Marco zetknęły się z moim czołem. Już po chwili chłopak stał w przedpokoju, wciągając na stopy swoje zimowe buty.
- Telefon ! - westchnęłam kiedy trzymał już dłoń na klamce.
- Tak, tak... - mruknął kierując się w kierunku sypialni w której leżały nierozpakowane jeszcze walizki.
Sięgałam właśnie po pilot od telewizora, kiedy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Leniwie podniosłam się z kanapy, kierując w stronę wejścia głównego.
Naparłam dłonią na klamkę, zwalniając w ten sposób zamek i uchyliłam drewnianą powłokę. Otworzyłam szerzej oczy, kiedy na klatce schodowej dostrzegłam dwóch POLICJANTÓW ?!
No, no, no, policja? Reus sobie nagrabił? Nie dziwię się Julii, że się wkurza, bo mnie też cały czas by irytowało, gdyby coś przede mną wiecznie ukrywał. Ciekawe co z tego wyniknie. Czy te kłótnie przypadkiem nie prowadzą do rozstania..I wiecznie hotel i hotel...Kiedy ci rodzice wrócą?
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na następną część! <3
Buziaki!:**
Ps. u mnie 21!:)
O Jezuuu... POLICJA??!!! Co ten Reus narozrabiał? Denerwuje mnie, że nie chce powiedzieć prawdy Julii. Kiedy on się opamięta i wszystko wyśpiewa? Życzę dużo weny, Mańka :)
OdpowiedzUsuńPOLICJA??? Czyżby Marco coś przeskrobał, zamiast do hotelu, to pojechał się bic czy co?? A może coś się stało jemu?? Kochana proszę Cię nie trzymaj Nas w tej niepewności, co się stało. Było tak, słodko, i nagle BUM wszystko prysło niczym bańka mydlana. Kochana do następnego buziaki :*
OdpowiedzUsuń