środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 60.

Święta minęły w zastraszająco szybkim tempie. Nim się obejrzałam, zmuszona byłam pakować swoje walizki do samochodu Marco , którym chłopak tutaj przyjechał. Powiedzenie, że byłam choć w najmniejszym stopniu z tego zadowolona było by kłamstwem. Tak naprawdę byłam przerażona tym, że gdy wrócimy do Krakowa nic tak naprawdę się nie zmieni. Przez te kilka dni, które spędziliśmy u taty i Renaty zdążyłam się w pewien sposób wyluzować. Mimo częstych kłótni z Marco o naprawdę nieistotne rzeczy czułam się wypoczęta. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za Sopotem. Nawet jeśli  na dworze szalała śnieżyca, a mróz niemiłosiernie szczypał w policzki, morze nadal miało w sobie to coś, co potrafiło zachwycić człowieka już na pierwszy rzut oka. Siedziałam na małej ławeczce, opatulona szczenie grubym zimowym płaszczem i pochłaniałam widok rozpościerający się przede mną. Czułam wewnętrzny smutek na myśl, że znów będę musiała się z tym pożegnać na nie wiadomo jak długo.
- Masz wszystko ? - spytał Marco, wkraczając do pokoju.
- Tak. Myślę że tak - mruknęłam, dopinając zamek walizki.
Szczerze ? Bałam się tak długiej podróży, w tak małym pomieszczeniu jakim był samochód chłopaka jak niczego innego. Przez ostatnich kilka dni... nie układało nam się. Rozmawialiśmy coraz to mniej, a jeśli już, większość "rozmów" kończyło się kłótnią. Napięcie między nami było wyczuwalne aż nad to. Oddalaliśmy się, a ja zaczynałam wątpić w to, że kiedyś jeszcze będzie dobrze.
Widziałam, że za wszelką cenę chce coś przede mną ukryć. Już pominąwszy bójkę w którą wdał się przed przyjazdem tutaj... Wydawał się dziwnie niespokojny. Nie rozstawał się ze swoim telefonem, co chwilę zerkając na jego wyświetlacz. Bałam się tego, co zdawał się przede mną ukrywać. Co było tak straszne, że wolał zrujnować nasz związek niż po prostu powiedzieć mi prawdę ? Bo zdecydowanie go rujnował. Oddalał nas od siebie tymi ciągłymi tajemnicami, wykrętami od rozmowy. Prawdziwy, oparty na zdrowych relacjach związek nie może funkcjonować bez wzajemnego zaufania, prawda ?
- Daj. Wezmę ją. - powiedział Marco, łapiąc za moją rękę, w której ściskałam rączkę walizki. Ciepło które przeszło przez moje ciało w momencie było wręcz porównywalne do tego, które towarzyszyło każdemu dotykowi już na samym początku naszej znajomości.
Byłam tak zaskoczona, że torba wyślizgnęła mi się z ręki, ciężko upadając na podłogę. Chłopak najwyraźniej też to poczuł, bo spoglądał na mnie z rozszerzonymi oczami. Widziałam w nich coś na wzór bólu, który momentalnie zastąpiła obojętność.
Nie rozumiałam tego. Jeżeli cierpiał... oboje cierpieliśmy, dlaczego żadne z nas nie próbowało zmniejszyć dystansu, nasilającego się z każdym kolejnym dniem ?
- Ja.. Yy Cze-czekam na dole - jęknął gardłowo, ujmując rączkę mojej walizki i jak najszybciej wychodząc z pokoju.
Ostatni raz omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie i upewniwszy się że wszystko już mam, zeszłam na sam dół.
- Uważaj na drodze - mruknął tata, klepiąc chłopaka po ramieniu.
- Będę - uśmiechnął się lekko.
W przedpokoju tłoczyli się już dosłownie wszyscy. Każdy gotowy żeby uściskać nas przed wyjazdem. Święta się skończyły, a teraz przyszła chwila w której znów się rozstawaliśmy.
- Uważaj na tą trójcę - szepnęłam Loganowi do ucha, wskazując lekko w kierunku Julii. Chłopak roześmiał się gardłowo, po czym jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Jasne. Czekam aż nas odwiedzisz. Odwiedzicie - poprawił się.
- Obiecuję.
- Och.. Jeszcze jedno - szepnął kiedy miałam już się odsunąć. - Nie naciskaj tak na Marco.
On o czymś wiedział ? Co było tak ważne, że zamiast mi, powiedział o tym Loganowi ?!
Jednak zanim zdążyłam zapytać brata o co tak naprawdę chodzi, ten odsunął się ode mnie,
Westchnęłam ciężko. Miałam już dość tych cholernych tajemnic.

~*~

Do Krakowa dojechaliśmy mniej więcej o dziewiątej rano, dnia następnego. Droga była długa i męcząca, więc gdy tylko znalazłam się w moim, znaczy się naszym mieszkaniu, rzuciłam się na kanapę mając nadzieję na choćby odrobinę snu. 
- Julia ? - spokojny głos Marco rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy ten przysiadł na skraju kanapy. Ughh. To by było na tyle z mojego spania. 
- Ta ? - mruknęłam nie wysilając się na oderwanie twarzy od poduszki.
- Muszę wyjść.
- Co ? Dopiero przyjechaliśmy.. - jęknęłam, wreszcie na niego spoglądając.
- Wrócę do godziny - uśmiechnął się lekko. Przez chwilę miałam wrażenie ( czyt. nadzieję ) że ma zamiar mnie pocałować, kiedy od dłuższej chwili nie odrywał wzroku od moich ust. Jednak zawahał się, szybko podnosząc z kanapy i opuszczając pomieszczenie, a później całe mieszkanie. 
Jęknęłam, wbijając się w poduszkę jeszcze bardziej. Miałam ochotę krzyczeć. Wrzeszczeć do tego stopnia, że cały Kraków by mnie słyszał. Ale zawsze jest jakieś "ale". Już nie miałam na to siły. Brakowało mi jej na walkę o coś, co w zasadzie było już na pozycji przegranej. My byliśmy przegrani. Zastanawiał mnie jednak fakt, jak długo jeszcze będziemy udawać, że nic się nie dzieje. 

~*~

Ze snu wyrwał mnie nagły trzask drzwi. Wystraszona nagłym hałasem zeskoczyłam z kanapy, by zorientować się, co się dzieje. Przetarłam dłońmi zaspane oczy, i powstrzymując ziewnięcie, skierowałam się wolno w kierunku drzwi wejściowych. 
- Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić - jęknął Marco, ściągając z siebie kurtkę. 
- Nie szkodzi - wzruszyłam ramionami, z zamiarem ponownego skierowania się na kanapę. Nie potrafię opisać swojego zdziwienia, kiedy poczułam na swoim nadgarstku uścisk dłoni Marco. Zatrzymałam się gwałtownie, odwracając się w kierunku blondyna. Na myśl nasuwało mi się tylko jedno pytanie. Co z dystansem o który walczył przez te wszystkie dni ? 
Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje, chłopak przyciągnął mnie do siebie, zamykając szczelnie w ramionach. Byłam w niebie. W moim własnym, prywatnym niebie do którego nie miał wstępu nikt inny.
Uśmiechnęłam się lekko, kiedy usta Reus'a zetknęły się z moim czołem. To wszystko było takie... niespodziewane ? Tak, zdecydowanie. Byłam przygotowana raczej na jedną z kolejnych kłótni, których przecież ostatnim czasem nie brakowało. Już otwierałam usta, z zamiarem zapytania o  to gdzie był i co pił, kiedy postanowiłam się jednak powstrzymać. Ostatnie czego teraz chciałam to zepsuć tę chwilę.
Tęskniłam za nim, nawet jeśli miałam go tak blisko siebie. Może nie byliśmy jeszcze aż tak bardzo "zepsuci" ? Może mogliśmy się jeszcze nawzajem poskładać do kupy ? Przecież zawsze nam to jakoś wychodziło...
- Julia... - westchnął, spoglądając mi prosto w oczy. - Wyjedź ze mną. 
Co ?
- Żartujesz ? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- A wyglądam jakbym żartował ?- spytał całkowicie poważnie.
- Ja...
- Julia - przerwał mi, mocniej oplatając dłońmi mój pas. - Tylko Ty i Ja. Razem.
Na jego ustach majaczył podstępny uśmieszek, który ukazywał się zawsze, kiedy coś knuł. Tęskniłam za nim. Przypominał mi on, ile tak naprawdę mamy lat. Zgubiliśmy się gdzieś w tym całym pościgu za pracą, dobrym wykształceniem, pieniędzmi. Już od dłuższego czasu nie zachowywaliśmy się jak niespełna dwudziestoletni ludzie, którymi przecież byliśmy. Skupiliśmy się na przyszłości, nie zwracając uwagę na to, co dzieje się właśnie teraz. Nie zauważaliśmy ile rzeczy przelatuje nam koło nosa, pochłaniając cały swój czas na naukę, pracę. Byliśmy zagubieni w całym tym "dorosłym" świecie.
A przecież nadal byliśmy studentami nieprawdaż ? Studentami, którzy powinni się bawić, korzystać z życia. Nawet popełniać "młodzieńcze" błędy. Zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie studenckie życie podczas gdy byłam jeszcze w liceum. Oczami wyobraźni widziałam te cotygodniowe, niekończące się imprezy, po których trzeźwieje się przez następne dwa dni. Tylko dlaczego teraz to nie jest już tak kolorowe jak kiedyś?
- Gdzie ? - uniosłam delikatnie brew, skanując twarz chłopaka.
- Poczekaj - uśmiechnął się chłopak, wyciągając z tylnej kieszeni jeansów plik ulotek. - Przejrzyj je sobie, a ja zaraz wracam.
Złożywszy słodki pocałunek na moim policzku, oddalił się w kierunku łazienki, skąd po krótkiej chwili dobiegł dźwięk płynącej wody.
Zdezorientowana, przeniosłam wzrok na kartki trzymane w dłoniach kartki. Każda z siedmiu przedstawiała ofertę tygodniowego pobytu w Austriackim ośrodku narciarskim.
Z otwartymi ustami przeglądałam kolejne ilustracje, przedstawiające malowniczy krajobraz wokół kurortu.
- I co ty na to ? - nagle tuż obok mnie pojawił się Marco. Mokre włosy przylegały mu do czoła, a kropelki wody pozostałe po prysznicu, spływały wolno wzdłuż jego półnagiego ciała.
- To... niesamowite - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając to na chłopaka, to na ulotki. - Ale to musi trochę kosztować co ?
- Nie martw się o to kochanie - puścił mi oczko, sięgając po telefon.
- Ale... - starałam się zaprotestować, jednak on znów wszedł mi w słowo.
- Julia... Po prostu się spakuj. Wyjeżdżamy wieczorem - wywrócił oczami, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
- Jak to dzisiaj ?
- Jutro sylwester, a z tego co słyszałem są tam niesamowite imprezy - uśmiechnął się szeroko, znacząco poruszając brwiami.
- To za mało czasu - westchnęłam - Dopiero wróciliśmy. Jesteś zmęczony, całą noc prowadziłeś.
- Będę odpoczywał przez najbliższy tydzień. Z tobą - uśmiechnął się przebiegle zanim dodał  - W jednym łóżku !
Chłopięcy, szeroki uśmiech rozświetlił jego twarz jeszcze bardziej. Znów był tak bardzo beztroski... Zupełnie jak wtedy, kiedy byliśmy jeszcze w liceum. To niesamowite, jak w tak krótkim czasie się zmienił. Oboje zmieniliśmy. Obraliśmy inne priorytety, niż te którymi kierowaliśmy się ten rok temu. I mimo, że tak powinno być, tęskniłam za okresem kiedy miałam te szesnaście czy siedemnaście lat. Wszystko wydawało się mniej skomplikowane, bardziej kolorowe podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest.
Wywróciwszy oczami, skierowałam się w kierunku sypialni, ciągnąc za sobą walizkę, która od samego rana spoczywała ciężko w przedpokoju.

~*~

- Daleko jeszcze ? - jęknęłam, po raz kolejny wiercąc się na przednim siedzeniu samochodu chłopaka w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji.- Cholera - mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
- Mówiłeś że wiesz jak tam dojechać ! - wywróciłam oczami. Siedzieliśmy w samochodzie już od dobrych siedmiu godzin, mimo iż droga powinna wynosić niecałe pięć. 
- Nie. Mówiłem że raczej pamiętam jak tam dojechać. - wzruszył ramionami. Jego dobry humor, nie odstępował chłopaka nawet na krok, nawet jeśli błądziliśmy już drugą godzinę. 
- Tam jest ktoś na przystanku. Po prostu zapytaj.
- Nie. Czuję że jesteśmy już blisko.
- Powtarzasz to już dwudziesty raz. - jęknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. - Po prostu się zatrzymaj. 
- Nie - uciął stanowczo. 
- Przestań być taki uparty !
No jak Boga kocham, chociaż raz mógłby schować swoją dumę i przyznać, że faktycznie coś mu nie wyszło. 
- Nie jestem uparty. Po prostu wiem że poradzę sobie bez niczyjej pomocy !
Westchnęłam, opierając głowę o szybę. Wiedziałam że dalsze ciągnięcie tego tematu nie miało najmniejszego sensu, więc po prostu się poddałam. Otuliłam się mocniej bluzą, ponownie przekręcając się na fotelu. Wczorajsza, praktycznie nieprzespana noc dawała się we znaki. Zmęczenie ogarniało mnie coraz to bardziej. Powieki stawały się coraz to cięższe, a moje usta wręcz się nie zamykały kiedy ziewałam dosłownie co kilka sekund. - Śpij maleństwo - ciepła dłoń Marco znalazła się na moim udzie, glaszczac go lekko. - Obudzę cię jak dojedziemy na miejsce.
Nachyliłam się w jego stronę, składając miękki pocałunek na jego policzku, po czym ponownie ułożyłam się na fotelu. Nim się obejrzałam, sen ogarnął mnie całkowicie, odcinając dostęp do rzeczywistości. 

~*~

- Wstawaj księżniczko - cichy szept powoli sprowadzał mnie do świata żywych. Delikatne pocałunki składane na moich zamkniętych jeszcze powiekach były najlepszym z możliwych budzików. Z nie małym ociąganiem, zmusiłam się do otworzenia oczu by dostrzec, pochylonego nade mną blondyna.
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Taki widok mogła bym zastawać po każdym przebudzeniu. 
- Chodź - uśmiechnął się lekko, wyciągając w moim kierunku dłoń. Uścisnęłam ją, zsuwając się z wysokiego siedzenia.
Chłopak objął mnie ramieniem, prowadząc w kierunku nowoczesnego budynku. Kolorowe światła otaczające zewsząd budowle, tworzyły niesamowity efekt. 
- Która godzina ? - spytałam, przecierając dłonią oczy. 
- Po jedenastej. - otworzyłam szeroko oczy, nie mogą powstrzymać cichego chichotu. 
- Mogę wiedzieć co Cię tak bawi ?
- Jechaliśmy tutaj jedenaście godzin ? - zachichotałam ponownie, widząc jego zażenowaną minę - Faceci to jednak mają słabą orientację w terenie - dodałam.
- Po prostu chciałem pozwolić ci dłużej pospać. - wzruszył ramionami.
- Cokolwiek pozwoli ci lepiej spać kochanie - puściłam mu oczko, wchodząc do środka budynku.
Usiadłam na skraju jednej z wielkich, skórzanych kanap, kiedy chłopak poszedł zarezerwować nam pokój. Byłam szczęśliwa, że choć tutaj uda nam się spędzić trochę czasu razem. Dawno tego nie robiliśmy. Gdzieś w głębi serca liczyłam, że ten wyjazd nas naprawi. Poskłada to, co rozpadło się przez ostatnie dni. Chciała... Nie, ja pragnęłam, żeby wszystko było jak dawniej, kiedy do pełni szczęścia wystarczała nam wzajemna obecność. 
- Chodź - z zamyślenia wyrwał mnie głęboki głos Marco.
Taszcząc za sobą nasze ciężkie walizki, ruszyliśmy w kierunku windy
Pokój, który zarezerwował dla nas chłopak był niewielki, co czyniło go jeszcze bardziej przytulnym. Szerokie, dwuosobowe łóżko, zajmowało praktycznie jedną trzecią pomieszczenia. Mieniący się materiał, koloru złota, z którego uszyte zostały poszewki na poduszki idealnie współgrał z ciemną ramą drewnianego łóżka. Cały pokój był bardzo elegancki, każdy najdrobniejszy szczegół był w nim przemyślany i dopracowany z największą dokładnością. Byłam pod coraz większym wrażeniem, z każdym kolejnym krokiem wgłąb pokoju.
- Zobacz - usłyszałam głos Marco, dobiegający zza białych drzwi, na przeciwko ogromnej szafy, zajmującej całą długość ściany.
- Myślę że bez problemu się tu oboje zmieścimy - zaśmiał się chłopak, zabawnie poruszając brwiami, kiedy tylko wkroczyłam do przestronnej łazienki. Jego wzrok zabawnie przeskakiwał z mojej osoby, na nienormalnej wielkości wannę.
Wywróciłam teatralnie oczami, nie potrafiąc jednak powstrzymać lekkiego uśmiechu który wkradł się na moją twarz wraz z obfitym rumieńcem.
- Padam - jęknęłam, opadając na najwygodniejsze łóżko, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Chwilę później, materac zakołysał się lekko pod wpływem ciężaru chłopaka, zajmującego miejsce tuż obok mnie.
Na jego ustach malował się niepewny uśmiech, kiedy wyciągnął ku mnie kieliszek czerwonego wina.
- Za nas ? - szepnął, gdy szkliwo znalazło się już w mojej dłoni.
- Za nas. - powiedziałam równie cicho. Jednak na tyle głośno aby chłopak usłyszał.
Co z tego, że przez ostatnie kilka dni nic nie było tak jak powinno ? Co z tego, że między nami nadal są rzeczy, które nas wyniszczają ?
Postanowiłam to zignorować. Chciałam cieszyć się wyjazdem, chwilami spędzonymi z moim ukochanym blondynem, oderwać się od problemów choć na moment. Chciałam o nich zapomnieć, nawet jeśli nie było to takie proste.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zapraszam na nowego bloga :* Mam nadzieję że się wam spodoba tak jak i ten blog.  Jak na razie są tam tylko bohaterzy ale juz w przyszłym tygodniu postaram się dodać pierwszy rozdział :* Miłego czytania kochane

http://udowodnij-jak-mnie-pragniesz.blogspot.com

9 komentarzy:

  1. Super że Marco i Julcia się pogodzili! Bosko! czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że pomiędzy Marco a Julią zaczyna się układać. To bardzo dobry pomysł z tym wyjazdem. Będą mogli na spokojnie porozmawiać i odpocząć od problemów. I mam nadzieję, że wyjaśni się z kim bił się Marco.
    Pozdrawiam,
    Mańka :)

    P.S Czy na swoim nowym blogu mogłabyś ustawić możliwość pisania komentarzy przez anonimy?

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie już się nie mogłam doczekać na ten rozdział :D Świetnie, że zaczęło się między nimi układać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział. Czekałam długo i opłacało się :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jajajaja taakkk, nareszcie się pogodzili. Wiesz jak mi się teraz mordka uśmiecha? Wyjazd? Tylko we dwoje? Dobrze zrobił, zabierając Julię i wyjezdzając, mam nadzieję, że sobie wszystko wytłumaczą, i na spokojnie spędzą razem sylwka. Kochana dlaczego już kończysz coooooo?? A może tak dociągniesz chociaż do 100-tki z rozdziałami mhhh? Ten blog się skończy, i ja już nie znajdę, podobnego opowiadania do twoje. Ploooooooooooosę.
    P.S. w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy rozdział
    http://wiktoria-marco.blogspot.com/2015/08/rozdzia-13.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział czekam na next i rzycze dużo weny:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawie piszesz :) Dopiero zaznajomiłam się z tą historią, a już się kończy :( Czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, hej nominuje cię do LIEBSTER BLOG AWARD:)
    Więcej na moim blogu :
    http://lovestory-bvb.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award_10.html

    P.S Obiecuje wpaść potem i skomentować:)) Buziaczki :* <3

    OdpowiedzUsuń