piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 62.

Po długim i zdecydowanie pełnym wrażeń dniu na stoku, wreszcie nadeszła chwila, w której miałam czas na chwilę relaksu by rozluźnić swoje znerwicowane ciało przed wieczorną imprezą sylwestrową. Kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju, rzuciłam się w kierunku łazienki i napuściwszy do wanny gorącej wody, dziękowałam Bogu, że jakoś udało mi się przeżyć tortury, które zafundował mi Marco.
Moje poobijane po licznych upadkach ciało, dawało o sobie znać przy każdym najmniejszym ruchu. Byłam zła, obolała i przemarznięta. W tamtym momencie nawet perspektywa wieczornej imprezy nie była już tak interesująca jak zaledwie kilka godzin temu. No ale przecież "Będzie fajnie ! " - jak zapewniał Marco.
Wywróciłam oczami, zanurzając się w cudownie ciepłej wodzie, która kojąco działała na każdy milimetr mojej skóry. Przymknęłam oczy, opierając głowę o puszysty ręcznik ułożony na zagłówku wanny by  chwili pogrążyć się w swoich myślach.
Już za kilka dni znów będziemy musieli wrócić do rzeczywistości. Do pracy, na uczelnie. Do codziennych obowiązków - nawet jeśli bardzo tego nie chcieliśmy. Z resztą.. Kto by chciał wyjeżdżać z tego raju na ziemi? 
- Julia ! Pośpiesz się. Ja też muszę skorzystać z łazienki - krzyk Marco rozniósł się echem po łazience, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę.
- Jezu... chwila - bąknęłam wywracając oczami.
- Jeśli nie wyjdziesz za 10 minut, ja wejdę do ciebie !
W odpowiedzi po raz kolejny wywróciłam oczami. Nienawidziłam kiedy ktoś mnie pośpieszał. Momentalnie do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia, jeszcze z czasów gimnazjum, kiedy to każdego ranka toczyłam z Loganem istną III wojnę światową o pierwszeństwo do łazienki. Oczywiście przeważnie nigdy nie obyło się bez przepychanek, krzyków - czasem nawet i ugryzień - a wszystko i tak kończyło się interwencją jednego z rodziców.
Pogrążyłam się całkowicie w rozmyślaniach na temat tego, jak wyglądało kiedyś moje życie, a jak wygląda teraz. Zdecydowanie tęskniłam za tym beztroskim życiem.
- Sama tego chciałaś ! - krzyk Marco po raz kolejny wdarł się do łazienki, a kilka sekund później drzwi łazienki otworzyły się i stanął w nich blondyn.
I choć udawał zirytowanego moim długim przesiadywaniem w łazience, doskonale wiedziałam, że jednak w pewien sposób ta sytuacja mu się podoba.
Szybkim krokiem pokonał dzielącą nas odległość i zrzuciwszy po drodze bokserki, wślizgnął się do wanny tuż za moimi plecami. Jego ramiona oplotły moje ciało, przyciągając je jeszcze bliżej ciała chłopaka.
- Wiedziałem że w końcu wypróbujemy tę wannę we dwoje - szepnął tuż do mojego ucha.
Zaśmiałam się lekko na jego komentarz. Mogła bym trwać w takiej pozycji całą wieczność.
Uwielbiałam czuć jego bliskość w każdej chwili, każdego dnia. Jego zapach był odurzający. Mieszanka kokosowego płynu pod prysznic i ulubionej wody kolońskiej chłopaka zdawała się być najcudowniejszym zapachem na ziemi. Moim osobistym uzależnieniem.

~*~

Po długiej i niezwykle przyjemnej kąpieli, wreszcie przyszedł czas na przygotowania do imprezy. Biegałam niczym poparzona trasą łazienka - pokój , podczas gdy chłopak przyglądał mi się z nie małym rozbawieniem.
- Szkoda że sylwester jest raz w roku. Gdybyś tak raz w tygodniu przebiegła tyle kilometrów co dzisiaj, zaoszczędziła byś na siłowni.
Zatrzymałam się w półkroku, posyłając mu mordercze spojrzenie, by już po chwili z powrotem skierować się do łazienki w poszukiwaniu lokówki. Usiadłam na blacie przed lustrem, starając się w jakiś sposób okiełznać swoje włosy, które w tamtym momencie wyglądały jakby miały bliskie spotkanie z tornadem.
- Kurcze. Nie wiedziałem że masz tego aż tyle - mruknął Marco, nagle pojawiając się w łazience i wskazując na kosmetyki rozsypane na blacie tuż obok mnie.
- Tak jakoś się uzbierało - wzruszyłam lekko ramionami, posyłając mu niewinny uśmiech i zakręcając na lokówce kolejne pasmo włosów.
- Pospiesz się kochanie. Dochodzi 20:00.
- Maaarco.... Wiesz jak bardzo cię kocham prawda ? - uśmiechnęłam się zaczepnie, spoglądając na chłopaka.
W odpowiedzi podniósł tylko podejrzliwie brew ku górze, czekając aż skończę.
- Bo wiesz kochanie.... W pokoju na łóżku leży sukienka... a obok żelazko no i.... - powiedziałam powoli, zbliżając się do niego powoli i muskając dłonią jego policzek.
- Zapomnij - bąknął, wycofując się w łazienki.
Wywróciłam oczami, siadając z powrotem na blacie i wracając do kręcenia włosów.

~*~ 

- Błagam. Chodźmy już - jęknął przeciągle Marco, kiedy debatowałam nad doborem odpowiednich butów. - Przysięgam że zaraz zwariuje jeśli w ciągu pięciu minut nie będziesz gotowa.
Jezu... To że PAN IDEALNY nawet w worku na ziemniaki wyglądałby niczym grecki bóg, nie znaczy że ja też.
Zrezygnowana wsunęłam na stopy czarne czółenka, nie chcąc jeszcze bardziej dołować chłopaka.
- Jestem gotowa - uśmiechnęłam się lekko, wchodząc łazienki.
Marco siedział na łóżku, bawiąc się swoim telefonem. Ciemne jeansy opinały jego nogi a luźna, biała koszulka podkreślała jego umięśnioną klatkę piersiową a czarna marynarka dodawała całej kompozycji elegancji. Uśmiechnęłam się, nie mogąc oderwać wzroku od jego idealnego ciała. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego słowa, by określić tego jak idealny był. I nie chodziło mi tylko o wygląd zewnętrzny. Mimo wielu wad - które zresztą ma każdy żyjący człowiek - był ucieleśnieniem dobroci, czułości, troskliwości i miłości. Wszystko to składało się na jego skromną osobę.
- Nareszcie - westchnął, podnosząc się z łóżka. - Następnym razem zamknę Cię w pokoju dwie godziny wcześniej, żebyś miała wystarczająco czasu na przygotowanie.
- Nie narzekaj - wywróciłam oczami.
- Żartujesz ? Żeby zobaczyć cię w tej sukience mógłbym czekać wieczność - puścił mi oczko, podchodząc do mnie i ujmując moją dłoń.
- Już nie mogę się doczekać kiedy ją z ciebie ściągnę - szepnął, nachylając się w moim kierunku. Jakby na podkreślenie swoich słów, jedna z jego dłoni zacisnęła się na moim biodrze.
- Bądź grzecznym chłopcem - uśmiechnęłam się szeroko, strącając delikatnie dłoń z mojego ciała.
- Kochanie, ale ty kochasz tego niegrzecznego chłopca.
Jego pewność siebie była wręcz oślepiająca. Urzekający uśmiech praktycznie nie opuszczał jego twarzy, przyciągając spojrzenia setek kobiet. Był niczym lepiec na muchy, z tym że zamiast denerwujących owadów w swoje sidła łapał oczarowane jego urodą dziewczyny. Najciekawszym jednak było to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział ile może zdziałać tym swoim jednym, firmowym uśmieszkiem. Nie jednokrotnie wykorzystywał go przeciwko mnie. Pocieszający jednak był fakt, że odkąd tylko byliśmy razem, w poważnym związku -inne kobiety wydawały się dla niego nie istnieć za co kochałam go jeszcze bardziej.

~*~

Wieczór mijał w zastraszająco szybkim tempie. Nim się obejrzeliśmy, wszyscy zebrani kierowali się już na olbrzymi taras, by móc obejrzeć pokaz sztucznych ogni. Zignorowawszy dokuczający moim stopom ból, spowodowany zdecydowanie zbyt wysokimi obcasami, pociągnęłam Marco w kierunku wyjścia na zewnątrz. Przecisnąwszy się między znaczną ilością ludzi, w końcu znaleźliśmy miejsce z którego mieliśmy możliwość widzieć wszystko bez najmniejszych przeszkód.
- Zimno ? - spytał Marco, pocierając dłońmi moje odkryte ramiona.
Spojrzałam na niego spod byka, mrucząc pod nosem niewyraźne "głupio się pytasz". No heloł ! Było jakieś 10 stopni na minusie, a ja stałam zaledwie w sukience, okrywającej moje ciało zaledwie do połowy ud.
Chłopak  zachichotał cicho, narzucając na moje ramiona swoją marynarkę i przyciągając mnie do ciepłego uścisku.
10 ! - nagle rozległ się krzyk tłumu.
9.
8.
7.
6.
5.
4.
3.
2.
1.
- Szczęśliwego Nowego Roku !! - cała sala zagrzmiała jednym głosem, a po chwili słychać było już tylko delikatne stukanie kieliszków. Chciałam zrobić to samo, kiedy nagle usta Marco naparły na moje, całkowicie mnie obezwładniając swoim cudownym smakiem. Szklany kieliszek wyślizgnął mi się z ręki i upadł na marmurową podłogę, kiedy ręce Marco ciaśniej oplotły moje ciało, unosząc w górę i okręcając wokół własnej osi.
- Kocham Cię - szepnął Reus, nadal nie odrywając ust od moich.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się.
Właśnie mieliśmy po raz kolejny złączyć usta w namiętnym pocałunku, kiedy niespodziewanie odezwał się telefon Marco....

7 komentarzy:

  1. ojo jak słodko =D tylko Marco masz tego nie zepsuć!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej *.* Słodko *,* A jak to zepsujesz to ja nie ręczę za siebię ;3! Pozdrawiam koleżanka z ask'a 😂😂👑👌

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie jest dobrze, słodko i kolorowo. Ciekawe od kogo ten telefon? Mam nadzieję, że nie namieszasz za bardzo. do następnego kochana
    P.S. w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy http://wiktoria-marco.blogspot.com/2015/08/rozdzia-14_15.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,kochana w wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy http://wiktoria-marco.blogspot.com/2015/08/rozdzia-15.html
      pozdrawiam :*
      Kochana a dzisiejszy rozdział nadrobie wieczorem obiecuje buzka :)

      Usuń
  4. Kocham! Tylko ma być HAPPY END! Bo jak nie to nie wiem co ci zrobię :D No i apropos to ten drugi blog też się ciekawie zaczyna ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz coś na Wattpadzie?

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział cudowny .. uwielbiam twoje blogi . Co dzień wchodze i patrze czy jest nowy rozdział , Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń