Kiedy się obudziłam dochodziła godzina 6. Nie wiem jak to możliwe że obudziłam się w swoim łóżku przecież zasypiałam na kanapie. Pewnie to Logan zaniusł mnie do łóżka pomyślałam. Stwierdziłam że nie ma sensu się już kłaść więc wybrałam ciuchy i poszłam do łazienki. Tam wzięłam długi prysznic. Gdy weszłam do kuchni było koło 7. Miałam więcej czasu niż zwykle dlatego bardziej przyłożyłam się do śniadania. Postanowiłam sobie zrobić sałatkę warzywną.
- Co jemy? - Spytał Logan wchodząc do kuchni.
- Nie wiem jak Ty, ale ja mam warzywka.
- Kolejna z twoich diet?
- A czy żeby jeść warzywa trzeba od razu być na diecie?
- A nie?
- Nie.
W odpowiedzi podniósł tylko ręce. Nie wiem dlaczego ale od samego rana miałam zły humor. Wszystko mnie denerwowało i irytowało. Nic mi dzisiaj nie wychodziło. Włosy nie chciały się jakoś normalnie ułożyć, kreska nad lewym okiem nie wychyla tak jak na prawym. Maskara. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i ruszyłam w stronę szkoły.
Lekcje minęły mi bardzo szybko. Przez cały dzień nic ciekawego się nie działo. Standardowy obiad na stołówce , powstrzymywanie swojej wściekłości na babe od Francuskiego i oczywiście strach przed historykiem któremu nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy. Jestem w tej szkole nie długo ale dzięki Dianie i Nicoli już mniej więcej się orientuję.
Kiedy wróciłam do domu ku mojemu zdziwieniu , była tam msama. Zdziwiłam się na jej widok. Przeważnie o tej porze siedziała w biurze pochylona nad masą papierów.
- Cześć kochanie. Jak w szkole ?
- Całkiem fajnie. A co ty robisz w domu tak wcześnie ?
- No tak jakoś.
- Stało się coś ?
- W zasadzie to nie ... Chociaż ...
- No mamo powiedz w końcu.
- Tylko się nie złość. Musimy się przeprowadzić z powrotem do naszego poprzedniego miasta.
- Co proszę ?
- Straciłam pracę. A pozatym myślałam że tam bardziej ci się podobało.
- To źle myślałaś ! - wrzasnęłam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Chodziłam bez celu po mieście.
Kiedy dotarłam do pobliskiego parku usiadłam na jednej z ławek. Podkuliłam nogi i zamknęłam oczy aby powstrzymać łzy.
W mojej głowie brzęczały słowa mamy. To już któryś raz stawiają mnie w takiej sytuacji. Nie miałam nigdy nic do gadania a oni i tak nie liczyli się z moim zdaniem. Tym razem jednak tak nie będzie..
Do domu wróciłam dość późno. W okolicach 23. Weszłam do mieszkania wciąż zła. Mimo późnej pory w salonie świeciło się światło co oznaczało że rodzice nie śpią. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę salonu.
- Gdzieś ty była tyle czasu! - krzyknęła mama - Wiesz która jest godzina?
- Przejść sie - zignorowałam jej kolejne pytanie odpowiadając chlodno. Tato siedział w fotelu a Mama chodziła w tą i z powrotem. - Chcę żebyście wiedzieli że ja nie mam zamiaru nigdzie się przeprowadzać. Logan raczej też nie. I naprawdę nie obchodzi mnie to że nie masz pracy ! - tu zwróciłam się głównie do mamy - nie jesteśmy jakimiś rzeczami które można przenosić z kąta na kąt.
- Masz rację.. Ale zrozum mnie Julia.. Mam siedzieć w domu i udawać że mi to odpowiada? Wiesz że lubię pracę.
- Przykro mi ale chyba się nie dogadamy. Wiedzcie że ja się stąd nie ruszę !
W tamtym momencie już nie miałam siły się z nimi kłócić. Bez słowa wyszłam z salonu zostawiając rodziców i Logana.
W pokoju usiadłam na parapecie z długopisem i pamiętnikiem w ręce.
Kochany pamiętniku
Dzisiejszy dzień jest 'jeden z najgorszych. Kolejna przeprowadzka ? Już mi się tym rzygać chce. Nie chcę zostawiać tu Diany, Nicoli ale przede wszystko Marco. Nie wiem czy jest to zauroczenie ale bardzo chciałbym z nim w tym momencie pogadać albo przytulić się. Martwią mnie też słowa Diany... Czy on naprawdę zmienia dziewczyny jak rękawiczki? Czy to zwykle plotki... Na pewno prędzej czy później się dowiem. Ale chciałabym żeby to okazało się kłamstwem.
Dobranoc. Julia
Zamknęłam pamiętniki i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Chwilę potem już smacznie chrapałam....
Mam dzisiaj nadmiar weny więc dodaje 4 ;)
Pozdrawiam Julia Reus ;*
Czytasz = Komentujesz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz